Większość wyborców z dużych miast wstydzi się głosować na partię, która przewrotnie do swojego charakteru i działań antydemokratycznych - nosi paradoksalna nazwę : Prawo i Sprawiedliwość.
Zapewniam że nie o żaden wstyd, lecz o interesy chodzi i pieniądze. Jeśli można je zyskać, każdy wstyd jest do przełknięcia, a widzieliśmy to tyle razy, że teza nie wymaga dodatkowego dowodu.
Warszawiacy kochają jak się ich okrada i wyrzuca na bruk, myślą, że to taka demokracja. Każdy wyrzucony z mieszkania dostanie gratis kartkę z napisem KONSTYTUCJA.
Także w Nowym Sączu - dotychczas - mateczniku PiS ta partia przegrała. Przypadek wart analizy, bo tutaj PiS postąpił bardzo arogancko, nie pozwalając lokalnym strukturom wybrać własnego kandydata, tylko narzucając go odgórnie. Została nim nie znana dotąd z niczego żona lokalnego posła PiS. Nie pomogły wizyty ministrów, a nawet Andrzeja Dudy. Kandydatka poległa, bo nowosądeczanie unieśli się honorem. W przeddzień drugiej tury w mieście zawiesili banery z napisem: "Teraz przyślij kota". Wiadomo, kto był adresatem. Jak widać, arogancja ma swoje granice - i nie postkomuna, ale sama buta doprowadzi PiS do klęski. Przykład Nowego Sącza pokazuje to dobitnie. W Polsce będzie tak samo - czas to pokaże.
Niestety, stadniny zostały doprowadzone do upadku ;)
A serio, to coś w tym jest, coraz częściej próbuje się doprowadzić do sytuacji, w której nie jest ważne kim jest kandydat, byle był z odpowiedniej "stajni". Całe szczęście nie wszyscy dają się na to złapać, za przykład niech posłużą żona posła Mularczyka, którą wyborcy PiS odrzucili, czy próby uczynienia kandydatem KO Ujazdowskiego we Wrocławiu.
Pan Schetyna odebrał kilka dni temu od Pani Angeli nowe instrukcje jak działać. Niemieckie media polskojęzyczne takie instrukcje dostają na bieżąco. Zobaczymy więc co z tego wyniknie w najbliższych miesiącach, pewnie kolejna fala dzikich antyrządowych ataków. Ataków które notabene działają tylko na korzyść PIS bo ludzie przecież dobrze wiedzą kto za nimi stoi.
Coś tych "korzyści" nie widać po wynikach. PiS jest na równi pochyłej i trzyma się tylko tego, że opozycja jeszcze nie potrafi do końca tego wykorzystać.
Urzędnicy, organizacje pozarządowe, fundacje, firmy przylepione do samorządu, ideologiczni współwyznawcy, członkowie rodzin plus zastraszeni pracownicy, do tego trochę lemingów, połowa nie idzie na wybory i wygraną ma się w kieszeni
To nie jest tak do końca jak pisze redaktor.Że ludzie wybierali "PiS lub anty-PiS." W wyborach na burmistrza lub prezydenta miasta jest trochę inaczej.Wybiera się gospodarza,konkretną osobę.Jeśli gospodarz się sprawdził to ludzie głosują na niego.Jeśli był kiepski to wybiorą innego.Inne kryteria wyboru są dal mnie głupotą.Dobry gospodarz,ale nie z PIS ma być kryterium do jego wymiany ??? W danym mieście to burmistrz podpisuje dokumenty jako reprezentant mieszkańców, a nie jako przedstawiciel kolejnej partii z Warszawy.Patrzenie na kandydata,nie przez pryzmat jego postawy,a jedynie przez prznależność partyjną jest chore.I przyklejanie kandydatowi łatki: "ten jest z PISu a ten z anty PISu." jest przedmiotowym traktowaniem człowieka.
Taki sprawdzony gospodarz od lat współpracuje z lokalnym biznesem, ten biznes ma swoje rodziny, znajomych, pracowników itd. Zmienisz burmistrza - stracisz przetargi które jak zawsze od lat wygrywasz, tak właśnie działa sitwa. Gadki o dobrym gospodarzu można wsadzić między bajki, wystarczy popatrzeć od ilu lat jest ten dobry gospodarz i jaki wygenerował dług a mit dobrego gospodarowania pęka jak mydlana bańka, no ale skoro się czerpie profity to po co zmieniać burmistrza.
Burmistrza nie wybiera elita,sitwa,czy koleszkowie.Burmistrza wybierają wszyscy mieszkańcy miasta.I to oni decydują.Chyba że myślisz że w naszym 60tysięcznym mieście wszyscy siedzą u burmistrza w kieszeni.Osoby które mają profity z danej władzy,to zawsze jednostki.Głosuje natomiast ogół mieszkańców.
istnieją poważne przyczyny,dla których antypis wygrywa;wyraźnie widać,że PiS jest na równi pochyłej i,jeśli wyniki z wyborów samorządowych się powielą w przyszłym roku, PiS straci rząd.
Może nie należy (to trochę nieładnie) pisać , że "wygrał ANTY-PIS". Wygrali konkretni kandydaci na Prezeydentów/Burmistrzów. Akurat w wniekszosci ci popierani przez PIS nie zdołali uzyskac zaufania.
W dużych miastach ludzie są mocno skomunizowani :( tak jak w moim i potrzeba czasu na dogłębną mentalną zmianę. Widać ludziom pasuje wybierać lokalne władze, które ich doją z kasy i okradają, ludzi bez zasad i wartości. Ale spoko. Kropla drąży skałę :) Nie taki był cel tej kampanii po stronie PIS-u.
Mieszkałem zarówno w dużym mieście, jak i na wsi. To w małych miejscowościach nostalgia za komuną jest silna, nie w miastach. Na prowincji ludzie nadal uważają, że państwo ma im coś zapewnić, tęsknią za państwowymi zakładami pracy i trafiają do nich hasła repolonizacji. Ludzie w miastach mają inne podejście, dalekie od komunistycznego. Oni chcą, by państwo dało im spokój i nie próbowało pomagać, bo tylko szkodzi.
Stykam się na co dzień (już od prawie dziesięciu lat) z mieszkańcami Warszawy (sam mieszkam w podwarszawskiej miejscowości). W moim odczuciu, kogo by tu nie wystawił PiS, czy ugrupowania pokroju Kukiz15/Ruchu Narodowego/Wolności JKM/itd, kandydat jest skazany na sromotną porażkę. To już tkwi głęboko w mentalności warszawiaków - mocna i autentyczna nienawiści do wszelkich prawicowych i/lub katolickich postulatów, wiedza o świecie i ekonomii na poziomie Ryszarda Petru (czyli werbalnie kreują się na znawców tematu, w praktyce nie mają o niczym zielonego pojęcia), chęć "dokopania" nielubianej osobie przewyższa chęć zrobienia czegokolwiek, aby polepszyć los sobie i innym... Ja wiem, są też inni warszawiacy, ale to właśnie typ opisany przeze mnie stanowi przytłaczającą większość wśród głosujących (ci mający inne podejście do życia często po prostu nie głosują bądź (rzadziej) głosują w swoich rodzinnych miejscowościach). Politykowi nie wypada "obrażać" się na wyborców, bo ci nigdy się nie zmienią, ale ja na szczęście nie jestem politykiem i nie muszę się kryć z tym oglądem.
Mieszkam w Warszawie od 20 lat (wcześniej w Lodzi), ale glosowalam na PiS pomimo tego, że podwyżka) ZUS mocno zaboli nasza wielodzietna rodzinę. Tym niemniej Koalicja Obywatelska nie jest dla mnie alternatywa. To jest właśnie problem PiS w dużych miastach, trzeba być zdeklarowanym konserwatysta swiatopogladowych, zeby głosować na partie, która Cię strzyze tak chaniebnie, tylko dlatego że jesteś pracownikiem najemnym na usługach korporacji wobec czego nie masz szans uciec ani w szara strefę ani do raju podatkowego. PiS nas nie lubi, więc to trudna relacja...
Powodem przegranej PiS w miastach było traktowanie wyborców jak zaprogramowanych głupków, którzy zagłosują na byle kogo, byle miał naklejkę z nazwą partii. W starciu z ludźmi, którzy zdążyli się sprawdzić wystawiano kandydatów, którzy poza przynależnością partyjną nie mieli nic do zaoferowania.
To pokazuje główną słabość tej partii, jest to brak poważnego zaplecza elit. Wystawia się tego, kto jest pod ręką, choćby z drugiego końca kraju. W większości zabrakło też jakiegoś planu, zwykle kampania ograniczała się do udowadniania, że kontrkandydat jest gorszy.
Zdążyli się sprawdzić - to znaczy najczęściej wyhodować sobie klientelistyczny układ, gdzie krewni i znajomi królika, pracownicy urzędów i firm, ich krewni i znajomi, krewni i znajomi krewnych i znajomych, i zbiera się tego spora kupa. PiS nie będąc u władzy nie miało co takim ludziom zaoferować. Stąd i słabość lokalnych struktur, która jest faktem. A słabość wszystkich "elit" jeszcze jaskrawszym. No i mamy to co mamy, a te wybory mają tę zaletę że pozwoliły zmierzyć głębokość "szamba". Co zrozumiałe, tym większą im większa wioska, a w wielu największych nawet miarki brakło.
Ale w wyborach z ordynacją proporcjonalną z systemem d'Hondta to wystarczy. Trzeba tylkk PiSowi zwiększyć liczbę okręgów zwłaszcza tam, gdzie ma duze poparcie (beda okregi z 3 czy 4 posłami), a tam gdzie poparcie ma KO zostawić okregi po 8, 9 osób i można spokojnie nabrać 231 posłów w Sejmie. Proponuję zadanie domowe z WOSu i matematyki. Dobierz wielkość okręgów wyborczych tak, aby PiS rządził samodzielne w po wyborach w 2019 roku. Przyjmij, ze wyniki głosowania do Sejmu bedą takie same jak do sejmików w 2018 roku. Jesli ktoś zna najnowszą historię Polski to wie, ze Jarosław Kaczyński lubi rozwiązywać takie zadania.
Może właśnie w wielkich miastach obrońcy życia pokazali PiSowi zapowiadana żółtą kartkę. Znamienne, że partia Heroda Roku (2016) największe poparcie ma w województwach o najwyższym odsetku dominicantes. Można pytać, jaki pożytek z ich "chodzenia do kościoła"
Obecnie wygrał 1 kandydat popierany przez PiS w mieście wojewódzkim, są to Katowice. Stracono Białą Podlaską ale zyskano Chełm. Rządzący mają też Wadowice. Dodać można choćby naprawdę dobry wynik w Bielsku-Białej.
Co do Katowic to cieszyć się można tylko że to nie ktoś z KO. Co do reszty - wygrał ktoś, kto jeszcze po wygranych poprzednich wyborach całkiem na poważnie obiecywał obiecywaną w kampanii wyborczej... kolejkę linową do południowych dzielnic. Szybko zamienił ją w końcu na tramwaj, ale tramwaju też nie ma. Jak w ogóle będzie, ma jechać przez las, bo nikt go nie chce pod swoimi oknami. Jest jeszcze maniackie tępienie kierowców, budowa ścieżek na rowery z których nawet nie da się korzystać, zakończone po wielu latach brukowanie Rynku, na którym poza brukiem i klozeto-kawiarnią nie ma NIC. Bardzo drogie nic, zresztą, za to z wypożyczonymi palmami. No cóż.
W Katowicach wygrał Pan Krupa. W poprzedniej kadencji był bezpartyjny, teraz zresztą też startował w ramach własnego komitetu wyborczego - i nie wiedzieć czemu w tych wyborach postarał się o wsparcie PISu. Zreszta sprawa jest ciekawsza Pana Krupa to "nastepca" wskazany przez poprzednio urzędując ego przez wiele kadencji prezydenta, który chyba należał po kolei do wszystkich partii, a przy okazji twierdząc, ze jest niezależny i apolityczny
W mojej ocenie zwyciężył egoizm. Wielko-mieszczanom nie odpowiada strategia zrównoważonego rozwoju, swoje bogactwo i znaczenie budowali na modelu polaryzacyjno-koncentracyjnym (zwanym dla niepoznaki dyfuzyjnym, ale żadnej dyfuzji dobrobytu na zewnątrz metropolii nie było). Prowincja dostarczała tylko prawie darmowej siły roboczej i prawie darmowych produktów, nie tylko rolnych. Na wyzysku ludzi stamtąd i lokalnych producentów budowały się fortuny wielkich firm i drobnych krwiopijców z wielkiego miasta. Wszystko za grosze, a sprzedać można za miliony. I komu to przeszkadzałoooo??? Rozwarstwienie społeczne sięgnęło poziomu bananowych dyktatur. Oligarchom Państwo przestało być do czegokolwiek potrzebne, zaczęli je wręcz otwarcie zwalczać. Stanęliśmy na granicy rozpadu i likwidacji Państwa. I nagle ktoś powiedział STOP. Transfery społeczne i równomierny rozwój jak ręką odjął likwidują skrajną nędzę, tak miłą interesom wyzyskiwaczy. Trudno spodziewać się ich braw i głosów w wyborach... To cena którą trzeba było zapłacić, ale warto.
Spokojny Misiu, pisz tutaj częściej bo bardzo dobrze i trafnie napisałeś. Oni nazywają to "dobrym gospodarowaniem" czyli "aby żyło się lepiej" - (naszym), prowincja niech żyje w biedzie i haruje za grosze na grube konta oligarchów.
Moim zdaniem dobry wynik PO w miastach to wynik dziwnego i niezrozumiałego schematu, polegającego na tym że [z góry] zakłada się iż głos mieszkańca miasta jest jakby cenniejszy od głosu mieszkańca wsi. Myślę że wyborcy PO w miażdżącej większości to są ludzie którzy nie potrafią podać jednego sensownego powodu dlaczego na tę partię głosować, ale są ofiarami tego schematu myśleniowego, [nie będę głosować jak ludzie ze wsi]. Taki tok myślenia jest widoczny w wielu sytuacjach życiowych, chociażby wakacje, pojadę poza Polskę na wakacje, bo to z góry ma być równoznaczne z lepszą jakością, jest jakoby powodem do dumy powiedzieć [pojechałem do Egiptu], a powiedzieć [pojechałem do Pobierowa czy Mielna] to już co najwyżej żadna atrakcja. Oczywiście nie muszę tłumaczyć że to myślenie nie ma nic wspólnego z argumentami. PiS natomiast jeszcze chwila, i będzie partią beneficjentów programów socjalnych typu 500+, wolne niedziele, mieszkanie+, obniżony wiek emerytalny, i żaden 30-50 latek który nie jest beneficjentem tych programów ani nie pomyśli żeby na nich zagłosować. Ja marzę o tym by w Polsce pojawiła się partia tak ideologicznie katolicka, jak lewicowo ideologiczna jest partia Razem. Z czystym sercem [zmarnowałbym] swój głos głosując na partię wartości, a nie na politykierów.
Może faktycznie nie ma się co silić na naukowe wyjaśnienia, a przypomnieć stare i wiecznie żywe w Polsce stereotypy. "Wsiowi" zawsze byli u nas "gorsi" od miastowych, zagranicznik "lepszy" od krajowca, bogaty lepszy i mądrzejszy od biednego, choćby i kawał złodzieja z niego był. Dziś nie mówi się tego wprost, bo niepoprawnie to niby, ale tkwi toto mocno w świadomości, trochę wstydliwie ukrywanej w sobie. Nie będę głosował tak jak "wsioki" - dokładnie to musi się tłuc w głowie młodych (niekoniecznie), pięknych i bogatych, a jakże i postępowych "miastowych". Bingo! Co do ideologicznej ideowości lewactwa to akurat nie mam złudzeń, nie o idee tam chodzi. Na partię ideowo katolicką jeśli by powstała każdy ma prawo głosować, ale trzeba się zastanowić czy już pora że na "zmarnowanie" głosu możemy sobie pozwolić. Trwa teraz i potrwa jeszcze dwa lata ostra i decydująca o wszystkim walka, gdzie każda sztuka amunicji jest na wagę złota.
A serio, to coś w tym jest, coraz częściej próbuje się doprowadzić do sytuacji, w której nie jest ważne kim jest kandydat, byle był z odpowiedniej "stajni". Całe szczęście nie wszyscy dają się na to złapać, za przykład niech posłużą żona posła Mularczyka, którą wyborcy PiS odrzucili, czy próby uczynienia kandydatem KO Ujazdowskiego we Wrocławiu.
To pokazuje główną słabość tej partii, jest to brak poważnego zaplecza elit. Wystawia się tego, kto jest pod ręką, choćby z drugiego końca kraju. W większości zabrakło też jakiegoś planu, zwykle kampania ograniczała się do udowadniania, że kontrkandydat jest gorszy.
Oni nazywają to "dobrym gospodarowaniem" czyli "aby żyło się lepiej" - (naszym), prowincja niech żyje w biedzie i haruje za grosze na grube konta oligarchów.