Świętowanie kosztuje, ale byłoby nas stać raz na sto lat bo to jest Duma Narodowa.
Czekając kilka lat na te obchody, spodziewałem się po PISie wielkiej celebracji, fajerwerków w 20 miastach jak mówi Cejrowski, całorocznego planu koncertów muzyki klasycznej w najlepszych salach stolicy czy w NOSPR Katowice czy NFM Wrocław, rozesłania broszur z zaproszeniem i planem obchodów oraz sylwetkami ojców niepodległości do każdego domu (jak zrobił Kwaśniewski z konstytucją 21 lat temu), Jednego pomnika wyrzeźbionego w skale jurajskiej nad przepaścią z popiersiem Paderewskiego, Piłsudskiego, Korfantego, Witosa, Dmowskiego..... a co mam?
Jeden niepewny marsz rządowy organizowany na ostatnią chwilę,
Pana Glińskiego udajacego, że taki był plan,
Niepewne wolne w pracy w poniedziałek podpisane na ostatnią chwilę,
Duży znak zapytania gdzie mogę godnie uczcić ten dzień w mieście wojewódzkim,
Grochówkę wojskową na plantach jak co roku.
100 kartek z zagranicy z życzeniem 100 lat szczęścia.
Oraz ministra Czaputowicza odwiedzającego szpital sióstr afrykanek mniejszych na tydzień przed.
Oj brakuje naszej Warszawie doświadczenia w organizacji i ciężkiej pracy. Za to prowadzić spory i dzielić potrafią.

Może by tak jednak obóz dobrej zmiany uzgodnił jedną wersję? Nie jesteśmy aż tak głupi, jak pan zapewne uważa, a i pamięć mamy dobrą. Cytat z artykułu, który ukazał się na "GN" nie dalej jak wczoraj: "Pytany [Andrzej Dera, minister w Kancelarii Prezydenta], dlaczego prezydent i premier nie podjęli wcześniej decyzji o zorganizowaniu uroczystości państwowej 11 listopada Dera odpowiedział: "Ta decyzja zapadła w związku z decyzją pani Gronkiewicz-Waltz". (www.gosc.pl/doc/5142796.Marsz-11-listopada-bedzie-panstwowym-marszem-pokoju)