Widzę zasadniczą roznicę między proboszczem w Pcimiu Dolnym wydajacym parafialną broszurkę a pracownikiem uczelni niechby nawet i była ona katolicka i miala azyl w psoatci konkordatu.Wlasnie dla mnie jest to tylko azyl,taki precedens,zeby nie rzec pretekst.
Z własnego doświadczenia wiem, że nie wszyscy księża, zwłaszcza ci działający w stanie wojennym, mają się czego wstydzić...Oni byli wzorem patriotyzmu. Pamiętam młodego księdza Jana, który gromadził wokół siebie nas, bardzo młodych ludzi i organizował "strategię" walki z polską władzą. Szybko go jednak "rozpracowano" i przeniesiono do jakiejś innej parafii...Dzisiaj jest tyle szumu wokół osoby (zamieszanej w korupcję), że niezgodnie z przepisami przeprowadzono rewizję. Pamiętam "swoją" rewizję. Było tuż przed 22 - gą. Weszli siłą do mieszkania. Milicjant machnął w górze czymś co przypominało legitymację służbową i krzyknął "pod ścianę"... Szukali wszędzie: w cukrze, w lodówce, szufladach, czytali listy od rodziny, straszyli, że zabiorą do depozytu mój jedyny pierścionek; na pytanie czego szukają - śmiali się. Później kazali podpisać protokół, sporządzony w jednym egzemplarzu (tylko dla nich). Protokołu nie wolno było wziąć do ręki i przeczytać. Milicjant tylko pokazał palcem, w którym miejscu należało go podpisać. Co napisali nie wiadomo...Takie było prawo ówczesnej i nie tak odległej polskiej władzy...