Super, może nareszcie zapanuje porządek w nauczaniu w kościołach i róznego typu innych pomieszczeniach. Bo jak narazie kazdy mówi co chce i to nie zawsze jest zgodne z prawda objawioną, część świeckich interpretuje Biblie po swojemu traktując ja nawet jako poparcie własnych tez a nie źródło objawienia. Boże, zmiłuj się nad nami
Cytat: "Oczywiście poza liturgią, gdyż homilia mszalna zarezerwowana jest wyłącznie dla osób posiadających sakrament święceń [...] w dokumencie Wskazania Konferencji Episkopatu Polski dotyczące homilii mszalnej, gdzie czytamy: w p. 15: 'Należy pamiętać, że osoba świecka nie może przekazywać jakichś informacji lub nawet świadectwa w miejscu homilii; należy zasadniczo uczynić to poza celebracją Mszy św. Jeśli zajdzie poważna przyczyna, można to uczynić w czasie Mszy Świętej, ale jedynie po odmówieniu przez kapłana modlitwy po komunii'"
A zatem każdorazowo kiedy w trakcie celebracji Mszy Świętej słucham przemówień polityków wygłaszających "treści różne", a najczęściej z wiarą, i Ewangelią mające niewiele, lub nic wspólnego, powinienem ufać, że istnieją ku temu "poważne przyczyny" ? Czy raczej Wskazania Konferencji Episkopatu Polski nie obowiązują w takich konkretnych przypadkach? A może niektórzy biskupi i kapłani Wskazań Konferencji Episkopatu Polski nie znają? Cieszy mnie takie pasterskie przypomnienie bp Bałabucha, martwi dysonans pomiędzy słuszną teorią a niezrozumiałą dla mnie praktyką której doświadczam organoleptycznie - Widzę i słyszę w trakcie liturgii przemówienia polityków , czytam, że to nie dozwolone.
"Lider wspólnoty mianowany przez biskupa." Rozumiem, że wspólnota też została zatwierdzona przez biskupa. Czy może ktoś zna takie konkretne wspólnoty? W ogóle co to jest w Kościele "wspólnota", jaka jest definicja i formalny status. Bo "wspólnota", to nie to samo co "ruch", a więc to dla mnie nie jest takie proste. Ciekawe, czy np. pan Elia z Włoch, zwany "bratem", ma takie pozwolenie. Czytałem ogłoszenie, że w Lądku Zdroju, 24.03 miały być Gorzkie Żale – uwaga - z kazaniem pasyjnym tego "brata". Można takie ogłoszenie znaleźć w internecie.
Tak, ja znam. Nawet kilka(naście). Są to prywatne stowarzyszenia świeckich, albo fundacje zarejestrowane przez biskupa miejsca. Mają statut, zgodnie z którym wybierają swoje władze. Oczywiście bycie liderem takiej wspólnoty nie daje misji kanonicznej z automatu.
Biskup zasadniczo nic nowego nie powiedział. Nie było i nadal nie jest jasno zdefiniowane co to są "sytuacje oficjalne". Wiadomo, że do prowadzenia katechezy w szkole jest potrzebna misja kanoniczna, wiadomo też że każdy świecki ma prawo podzielić się swoim doświadczeniem, dać świadectwo życia w wierze, i wiadomo, że nie może tego robić w ramach kazania (chyba że wspiera kapłana, który jest głównym głoszącym homilię). To są zasady których większość świeckich liderów oraz proboszczów się trzyma, bo Duch Św. jest duchem posłuszeństwa, pokory, a także porządku.
Skąd mamy wiedzieć, czy dany lider ma misję kanoniczną od biskupa czy nie ma? W tej materii jest wiele zaniedbań, bo niedawno okazało się, że Marcin Zieliński jeździł ze swoimi konferencjami i głosił różne nauki, także w obecności kapłanów, ale nie miał zgody swojego biskupa diecezjalnego, czyli nie miał misji kanonicznej. Co prawda nie głosił (chyba?) tych nauk w kościele zamiast homilii, ale działalność ewangelizacyjną prowadził w innych miejscach publicznych, np. na stadionach.
Byłoby super, gdyby nie to, Szanowni Biskupi, że jak na razie to macie zdecydowanie większy problem z ortodoksją tez głoszonych pod podlegających Wam księży niż z ortodoksją świeckich...
Hierarchowie Kościoła powinni w ramach KEP jasno i wyraźnie określić zasady udziału świeckich w ewangelizacji i te ustalenia winny być przestrzegane w każdym kościele. Tak samo jak trzeba w końcu zacząć przestrzegać OWMR i skończyć z prywatnymi udziwnieniami w tym względzie. Dziś wielki bałagan tworzą ludzie świeccy, którym się wydaje, że zjedli wszelkie rozumy i że wiedza najlepiej jak ewangelizować. Jak mają charyzmę to przyciągają wielu, ale pytanie czy do wiary katolickiej, czy jakiś prywatnych wizji wiary czy może do wiary tzw. uniwersalnej (new age).
Strzał w kolano. Takie stawianie sprawy (nie mówię o homilii, ale w ogóle o głoszeniu przez świeckich w trakcie różnych wydarzeń kościelnych) zablokuje ewangelizację na lata. Nie znam lidera świeckiego, który miałby oficjalną misję do głoszenia oprócz katechetów. Nie ma żadnej ścieżki ustalonej, po przejściu której możnaby taką misję uzyskać. I to jest największy problem.
Zawsze urząd nad charyzmatem, biskupi przygotowują dokument o kryteriach eklezjalności wspólnot w Kościele z ramienia polskiego Episkopatu i pewnie tam wskażą ścieżkę uzyskiwania misji dla liderów. Cierpliwości...Obserwując niektórych charyzmatycznych liderów mam wrażenie, że zaczynają być uzależnieni od uzdrawiania, powodowania upadków i innych zbiorowych zachowań, które traktują jako znaki od Boga i im więcej mocy tym lepiej. Patrząc z mojej perspektywy, owszem, są to znaki, ale uzależnienia od "cudowności" i dzięki interwencji biskupów mamy szansę się dowiedzieć, kto będzie posłuszny Kościołowi, a kto wymaga odwyku od instrumentalnego traktowania Boga jako dystrybutora "mocy", który załatwi nam kasę, zdrowie i samochód na dokładkę..
W szkole córki rekolekcje głosił świecki, bardzo znany ewangelizator. Nie wiem czy miał misję kanoniczną, czy nie, ale treści jakie przekazał młodzieży były, według mnie, mocno podejrzane. Z relacji córki wiem, że głosił tzw. "ewangelię sukcesu" ( "Jak będziesz wierzył, to Pan Jezus zadba o twoje finanse i będziesz żył w dobrobycie") oraz poruszał temat cudownych uzdrowień. Ewangelizator ponoć w cudowny sposób dorobił się znacznego majątku, a ponadto sam wskrzesił (!) trzy osoby, a jego małoletni syn uzdrowił z raka pewną kobietę. Parę uzdrowień miało też dokonać się podczas rekolekcji, np. z ....obgryzania paznokci. Mam wątpliwości czy to jest dobry pomysł, by zapraszać do szkół osoby świeckie -typowych charyzmatyków, którzy głoszą takie nauki. Sama sceptycznie podchodzę do tych różnych cudowności i nadzwyczajności ... Myślę, że sprawa rekolekcji dla młodzieży powinna być solidnie przemyślana i jeszcze lepiej przeprowadzona, żeby nie robić zamętu w głowach młodych ludzi i nie nastawiać ich na dobra doczesne, lecz raczej na wartości duchowe i niesienie krzyża. Moim zdaniem świeccy, którzy nie są teologami, nie nadają się w ogóle do głoszenia nauk i nie powinni otrzymywać misji kanonicznych. Mogą zrobić więcej złego niż dobrego. Do głoszenia rekolekcji są powołani kapłani. Słyszałam świetne rekolekcje głoszone przez różnych księży i żadnego wartościowego głoszonego przez osoby świeckie.
Ma. A nawet jeżeli wątpisz w relację #MAMA z bliżej nie wskazanych rekolekcji i rekolekcjonisty, przyjrzyj się bardzo uważnie poglądom księdza Jacka założyciela stowarzyszenia "Wiosna".[swojego czasu, często i gęsto publikowane na portalu Deon] W moim odbiorze nie są to poglądy tożsame z opisanymi powyżej, ale jako *mocno zbliżone* śmiało można je uznać.
Akurat czasami słucham ks. Jacka, uczestniczyłem też w EDK. I tutaj nie widzę zagrożeń. Oczywiście o ile nie zrobi się sobie z ks. Jacka jakiegoś bóstwa i bezkrytycznie będzie się przyjmowało każda wypowiedź. Co do bredni - poszperałem w internecie i faktycznie o ile prawdą jest, to co wypisują w relacjach ze spotkań świeckich "gwiazd" charyzmatycznych, to Kościół ma już ogromny problem.
W KEP nie ma jedności. Każdy biskup ma swoje poletko (czyt. diecezję), gdzie uprawia co chce i jak chce. Jeden biskup zakazuje posługi Zielińskiemu, inny go chwali i popiera. Jeden jest za Mszami charyzmatycznymi, inny jest "za, a nawet przeciw", a jeszcze inny wylewa dziecko z kąpielą. Każdy jest panem na swoim podwórku. Nie wierzę, że uda się wypracować wspólne stanowisko.
- To Święty Jezusowy Kościół i Jezus da sobie radę. - Zastanawiam się, czego tak boją się niektórzy w Kościele, wychodzi na to, że nie dowierzają Jezusowi, wątpią czy Jezus da sobie radę. - Wiele razy byłem proszony o powiedzenie swojego świadectwa w czasie Mszy Świętej, w różnych miejscach w Polsce i za granicą. - Po Mszy Świętej wielu przychodziło i dziękowało mi. Wielu osobom to pomogło, dawali później świadectwa.
Osobiście nie trawię i nie przyjmuję "świadectw". W mojej ocenie to pycha połączona z chęcią zaistnienia publicznie i publicznego docenienia. Tak jak tutaj: "Po Mszy Świętej wielu przychodziło i dziękowało mi."
Ja nie mam nic przeciwko temu, by WRESZCIE usłyszeć "głos Kościoła", czyli biskupów. Tyle, że do tej pory słyszę jego milczenie, (w najlepszym razie, o gorszym nie napiszę ze względu na panującą tu cenzurę, która nawet nie zaznacza swoich ingerencji jak za najgorszych czasów stalinowskich). Teraz słyszę nakaz milczenia dla świeckich. Kościół ma OBOWIĄZEK mówienia prawdy - tylko prawda wyzwala. To co widzę to jest śmierć Kościoła w Polsce - na własne życzenie. Komu służy Kościół? Bóg nie potrzebuje takiego Kościoła. Kościół albo będzie katolicki, albo go nie będzie. Być może ci biskupi, doczekają swojej emerytury, ale kolejnych już nie będzie. Być może redaktorzy tych mediów katolickich doczekają swoich emerytur, ale lepiej niech swoje dzieci kształcą w innych zawodach, np. burdel mamy, albo burdel papy? A co potem? A, prawda, zapomniałem, że po śmierci nic nie ma. Co mi z tego, ze ja będę jako świecki milczeć, jak to księża i BISKUPI protestantyzują Kościół na potęgę, ba mało tego, ja bym powiedział, że okultyzują (bo czymże są te wszystkie nowinki: spowiedź międzypokoleniowa, seanse zbiorowej hipnozy, wywoływanie duchów - katolicyzmem???[Przypominam, że założyciel zielonoswiątkowości Parnham, był po kolei okultystą, spirytystą, syjonistą, członkiem Ku Klux Klan i homoseksualistą skazanym za homoseksualizm z pewnym Żydem, a sławne wywołanie Ducha Świętego {przy pomocy talerzyka} nastąpiło podczas seansu spirytystycznego - ten rodowód może wyjaśnić, dlaczego obecnie mamy 34 tys. denominacji zielonoświatkowych - te same podziały witają dziś w progach Kościoła katolickiego]) propozycje żeby było lekko, łatwo i przyjemnie z problemami zamiecionymi pod dywan, oznaczają lekko, łatwo i przyjemnie NA TYM ŚWIECIE. Hulaj duszo, wszak piekła nie ma. A świeccy mają milczeć? To jest to otwarcie Kościoła? To "towarzyszenie"? Wy nawet swojego obecnego papieża nie chcecie słuchać, a poprzedniego cenzurujecie. Zresztą - ten ostatni synod, jak i poprzednie nie polegał na (oficjalnym) wsłuchiwaniu się w głos Kościoła, tylko na narzuceniu mu swojej agendy, pewnie stąd płynie ta rehabilitacja faryzeizmu.
"Teraz słyszę nakaz milczenia dla świeckich." Ja nie słyszę takiego nakazu. Przeciwnie, nakaz misyjny obowiązuje także nas - świeckich katolików. Ale sprawowanie
Osobiście uważam, że należy kierować się własnym rozumem i ja tak czynię. Nie uczestniczę w żadnych "rekolekcjach" głoszonych przez tzw. "świeckich ewangelizatorów"! Bo w mojej ocenie nie są to żadne rekolekcje i mogą uczynić w życiu duchowym więcej szkody niż pożytku! Nie interesują mnie także tzw. "świadectwa" osób świeckich!
... gdy biskup odmówi to przyjąć to z POKORĄ, a nie "robić raban"! Jeśli nie przyjmą Cię gdzieś do pracy to idziesz do dyrektora i robisz mu raban? Co za tupet, by wymuszać na biskupach zgodę na misje kanoniczne!
Każdy kto chce głosić w imię Kościoła winien mieć zgodę (misję) biskupa miejsca. Co więcej, jak ktoś chce prowadzić wspólnotę, to jednak powinien mieć skończoną teologię albo chociaż przejść podstawowy kurs teologiczny (nie mylić z kilkudniowymi rekolekcjami).
Ale ścinają komentarze. Takie stanowisko to wylewane dziecka z kąpielą. To także jest Kościół świeckich i takie rygorystyczne działania zrobią zło. Rozmowa nie zakaz. Wspólnoty charyzmatycznego wnoszą ogrom do Kościoła tak jak róże różańcowe. I w jednych i drugich mogą zdarzać się błędy. Trzeba je naprawiać prostować a nie nakazywać. Bo już teraz mało jest młodych. Jak słucham niektórych kazań księży a nawet konferencji w Polsce biskupa z Kazachstanu to chcę uciekać. To w tych ruchach oazowych, charyzmatycznych jest nadzieja Kościoła wiedział to ks. Blachnicki czy św papież. A ostatnio coś dużo ataków na te wspólnoty.
Największy problem, to gdy jakaś świecka osoba nagle odkryje że już wszystko wie. Co prawda czasami to co mówi jest niezgodne ani z logiką, ani z tym co od wieków głosi Kościół. Ale ma charyzmę, więc staje się liderem wokół którego gromadzi się tłum wierzących w jego słowo. Czy tak ma wyglądać Kościół? Jak dla mnie pierwszym punktem jest brak lidera, czyli lider jest na końcu sam uważając się za najmniej ważnego. Ilu takich dziś znasz? I to bez znaczenia czy jest księdzem, siostrą zakonną, czy świeckim.
Taki sam problem ze świeckim, jak i z kapłanem, któremu wydaje się, że wszystko wie. Inna sprawa, że księża pomimo skończonych studiów sami często popełniają podstawowe błędy.
Za jeden z przykładów mogą posłużyć jakże popularne ostatnio "rekolekcje z egzorcystami", gdzie skala błędów była tak ogromna, że Episkopat zaczął pracować nad dokumentem, by ukrócić niektóre gorszące praktyki.
Jak chcesz uciekać słuchając biskupa z Kazachstanu to bardzo źle, bo świadczy, że nie znasz katolickiej nauki. Może sam o tym nawet nie wiesz że w obecnym pomieszaniu większość katolików jest sprotestantyzowana.
Fakt, że jest biskupem sprawia, że zna automatycznie katolicką naukę? Przypomnę, że w historii było wielu biskupów, a nawet papieży, których nauki uznano za heretyckie. Sam fakt, że dokumenty Kościoła przewidują kary dla biskupów za błędne nauki jest wystarczającym dowodem, że może istnieć biskup, który błądzi. Zarzut, że ktoś nie zna nauki Kościoła, bo ośmiela się krytykować biskupa jest... nieznajomością nauki Kościoła. Polecam choćby Lumen Gentium.
Nie mówię konkretnie o biskupie z Kazachstanu, bo nie wiem o jaką konferencję chodziło, mówię czysto ogólnie.
Dzięki za sprecyzowanie że chodzi o abp. Lengę. W jego przypadku istnieją wątpliwości, czy nadal jest to biskup katolicki, z racji że za papieża uznaje Benedykta, który sam siebie za papieża nie uznaje. Można też mieć wątpliwość na ile jego rozumienie władzy kluczy w Kościele odpowiada nauce katolickiej.
Abp. Lenga mówi o Franciszku "biskup Rzymu" , czyli tak samo, jak nazywa siebie sam Franciszek, zatem to nie jest zarzut merytoryczny . Napisz, co masz do zarzucenia arcybiskupowi Lendze w kwestii nauczania katolickiego?
@podać nick: Nic prostszego: abp. Lenga: "Ekumenizm to jest największa plaga dla Kościoła katolickiego w całej jego historii"; Dekret o ekumenizmie Unitatis redintegratio z 21 listopada 1964: "Ten święty Sobór wyraża naglące życzenie, by poczynania synów Kościoła katolickiego zespolone z poczynaniami braci odłączonych posuwały się naprzód bez stwarzania jakichkolwiek przeszkód na drogach Opatrzności i bez uprzedzeń co do przyszłych podniet Ducha Świętego." Generalnie abp. Lenga bardzo krytycznie odnosi się do SVII, którego dokumenty jako nauczanie zwyczajne zobowiązują do posłuszeństwa "rozumu i woli".
Nieprawda, o papieżu Lenga mówi per "Bergoglio" i nie uznaje go za papieża. Sam też nie używa wprost wyrażenia "biskup Rzymu", tylko mówi, że Bergoglio sam siebie tak nazywa, więc on też użyje tego stwierdzenia na jego temat, natomiast gdy modli się za papieża, to nie ma na myśli Franciszka. Jak też pisałem wcześniej, zarzut dotyczy jego rozumienia władzy kluczy w Kościele. Myli kwestie czysto porządkowe, uznając je niemalże za fundament wiary. W kwestii np. ekumenizmu otwarcie sprzeciwia się katolickiej nauce. Oczywiście, ma on prawo krytykować papieża i jego poczynania, ale czym innym jest krytyka w ramach katolicyzmu, a czym innym jest nieuznawanie prymatu papieskiego. W opisywanym przypadku zachowanie Lengi ma charakter schizmy opisanej w kpk kanon 1364.
Czyli jak powiem o swoim doświadczeniu Boga jednej osobie, to jest osobiste świadectwo, ale już dwóm - to muszę mieć misję bo jest nauczaniem? Czy jak jestem teologiem z dyplomem to wystarczy, czy muszę prosić biskupa o zgodę na opowiedzenie pięciu osobom naraz, że czuję się kochany przez Boga? Od ilu osób to już głoszenie wymagające misji kanonicznej? Czy jak powiem mamie, a tata będzie słuchał to będę się smażył w piekle?
Zmierzam do tego, że to klasyczny przykład "nie wiemy co z wami zrobić, to was wytniemy - a potem się będziemy martwić". Tylko, że przy obecnej kondycji głoszenia Ewangelii w Polsce może już nie być żadnego "potem". Sam Szustak nie wystarczy.
Zgodnie z tą metodyką pan Szymon Hołownia z braku misji kanonicznej już się więcej w Kościele nie pojawi, mimo, że przekazywana przez niego treść nie budzi niczyich kontrowersji. No chyba, że pójdzie się o tę misję starać... Tylko teraz - jak zweryfikować, czy ktoś powinien taką misję kanoniczną otrzymać, czy nie? Pan Hołownia pewnie by ją otrzymał, bo jest znany i rozpoznawalny. Tylko że jest znany ze swoich poglądów głównie dlatego, że je głosił publicznie. Jeśliby więc chciał najpierw udać się po misję kanoniczną, a głosić dopiero potem - byłby w kurii osobą kompletnie nieznaną. I jak niby kuria miałaby zweryfikować jakość jego głoszenia? Dostałby test do wypełnienia? Czy przed tablicą go odpytają z "Ojcze nasz"?
Gościu, nie zrozumiałeś o co w sprawie chodzi, bo na pewno nie o świadectwa "doświadczenia Boga", ani o "czucie się kochanym przez Boga". W artykule jest mowa o misji nauczania katolickiego, czyli nie o żadnych odczuciach i przeczuciach. Misji nauczania nie daje się na podstawie "odczuć wiary" kandydata. Co tam sobie czujesz, to Twoja sprawa. Dobrze by było rzeczywiście wrócić do "Ojcze nasz" i Katechizmu.
Zrozumiałem doskonale o co w sprawie chodzi. Za to Ty przeczytałeś tylko pierwszy akapit - i do tego się odnosisz. Jakbyś przeczytał drugi i trzeci - to byś miał szansę zrozumieć, zanim skrytykujesz.
A zatem każdorazowo kiedy w trakcie celebracji Mszy Świętej słucham przemówień polityków wygłaszających "treści różne", a najczęściej z wiarą, i Ewangelią mające niewiele, lub nic wspólnego, powinienem ufać, że istnieją ku temu "poważne przyczyny" ?
Czy raczej Wskazania Konferencji Episkopatu Polski nie obowiązują w takich konkretnych przypadkach? A może niektórzy biskupi i kapłani Wskazań Konferencji Episkopatu Polski nie znają?
Cieszy mnie takie pasterskie przypomnienie bp Bałabucha, martwi dysonans pomiędzy słuszną teorią a niezrozumiałą dla mnie praktyką której doświadczam organoleptycznie - Widzę i słyszę w trakcie liturgii przemówienia polityków , czytam, że to nie dozwolone.
z kazaniem pasyjnym tego "brata". Można takie ogłoszenie znaleźć w internecie.
Tak samo jak trzeba w końcu zacząć przestrzegać OWMR i skończyć z prywatnymi udziwnieniami w tym względzie.
Dziś wielki bałagan tworzą ludzie świeccy, którym się wydaje, że zjedli wszelkie rozumy i że wiedza najlepiej jak ewangelizować. Jak mają charyzmę to przyciągają wielu, ale pytanie czy do wiary katolickiej, czy jakiś prywatnych wizji wiary czy może do wiary tzw. uniwersalnej (new age).
A nawet jeżeli wątpisz w relację #MAMA z bliżej nie wskazanych rekolekcji i rekolekcjonisty, przyjrzyj się bardzo uważnie poglądom księdza Jacka założyciela stowarzyszenia "Wiosna".[swojego czasu, często i gęsto publikowane na portalu Deon] W moim odbiorze nie są to poglądy tożsame z opisanymi powyżej, ale jako *mocno zbliżone* śmiało można je uznać.
Co do bredni - poszperałem w internecie i faktycznie o ile prawdą jest, to co wypisują w relacjach ze spotkań świeckich "gwiazd" charyzmatycznych, to Kościół ma już ogromny problem.
- Zastanawiam się, czego tak boją się niektórzy w Kościele, wychodzi na to, że nie dowierzają Jezusowi, wątpią czy Jezus da sobie radę.
- Wiele razy byłem proszony o powiedzenie swojego świadectwa w czasie Mszy Świętej, w różnych miejscach w Polsce i za granicą.
- Po Mszy Świętej wielu przychodziło i dziękowało mi. Wielu osobom to pomogło, dawali później świadectwa.
Jak dla mnie pierwszym punktem jest brak lidera, czyli lider jest na końcu sam uważając się za najmniej ważnego. Ilu takich dziś znasz? I to bez znaczenia czy jest księdzem, siostrą zakonną, czy świeckim.
Za jeden z przykładów mogą posłużyć jakże popularne ostatnio "rekolekcje z egzorcystami", gdzie skala błędów była tak ogromna, że Episkopat zaczął pracować nad dokumentem, by ukrócić niektóre gorszące praktyki.
Zarzut, że ktoś nie zna nauki Kościoła, bo ośmiela się krytykować biskupa jest... nieznajomością nauki Kościoła. Polecam choćby Lumen Gentium.
Nie mówię konkretnie o biskupie z Kazachstanu, bo nie wiem o jaką konferencję chodziło, mówię czysto ogólnie.
Zmierzam do tego, że to klasyczny przykład "nie wiemy co z wami zrobić, to was wytniemy - a potem się będziemy martwić". Tylko, że przy obecnej kondycji głoszenia Ewangelii w Polsce może już nie być żadnego "potem". Sam Szustak nie wystarczy.
Zgodnie z tą metodyką pan Szymon Hołownia z braku misji kanonicznej już się więcej w Kościele nie pojawi, mimo, że przekazywana przez niego treść nie budzi niczyich kontrowersji. No chyba, że pójdzie się o tę misję starać... Tylko teraz - jak zweryfikować, czy ktoś powinien taką misję kanoniczną otrzymać, czy nie? Pan Hołownia pewnie by ją otrzymał, bo jest znany i rozpoznawalny. Tylko że jest znany ze swoich poglądów głównie dlatego, że je głosił publicznie. Jeśliby więc chciał najpierw udać się po misję kanoniczną, a głosić dopiero potem - byłby w kurii osobą kompletnie nieznaną. I jak niby kuria miałaby zweryfikować jakość jego głoszenia? Dostałby test do wypełnienia? Czy przed tablicą go odpytają z "Ojcze nasz"?