Proszę mi wybaczyć ten sarkazm, ale jak to przeczytałem, to sobie pomyślałem, no tak, to tylko jakiś Jezus... Jeśli myślimy o tym samym Jezusie Chrystusie, to On jest kapłanem, arcykapłanem, nawet więcej Królem królów, Panem panów, dodam więcej, On jest zbawicielem i On zmartwychwstał, dodam jeszcze, że On jest Synem Boga Żywego, który jest dawcą życia i sędzią, przed którym każdy ugnie swe kolano. To Syn Boga ma być numer jeden, a bez niego nie było by Kościoła, którym kieruje i Świętych wybranych, ani usprawiedliwienia i odpuszczenia grzechów. To nie jest byle Jezus, jakich było, to jest Ten Jezus, którego posłał Bóg, a ten kto czci Syna to czci i Ojca. On mam być wyniesiony ponad nas, On jest głową Kościoła i wybranych, a przez Niego mamy swobodny dostęp do Boga, bo On jest pośrednikiem Nowego Przymierza przez krew swoją. Dalej widzicie tylko Jezusa Kapłana, czy Tego Jezusa, który jest potężny i ma władzę, bo jest Królem Nieba i Ziemi - Synem Boga Wszechmogącego, Nieśmiertelnego, który jest ponad wszystkim i wszystko wie i widzi. Chwała Bogu Ojcu i Panu Jezusowi Chrystusowi na wieki. Amen.
żal patrzeć na próbę Benedykta XV, by do kalendarza liturgicznego wprowadzić jakieś sensowne święto związane z Jezusem. W natłoku świąt maryjnych (które agresywnie wypychają z kalendarza święta związane z Jesusem (vide 1 stycznia, vide "wniebozwięcie" Maryi, świętowane znacznie poważniej niż... wniebowstąpienie Jezusa). Benedykt wprowadził święto, o którym było od samego początku wiadomo, że nikt go nie będzie obchodził. Jezus promowany przez Watykan jest skazany na teologiczne i marketingowe fiasko....