"Zasiadającego na tronie Pantokratora a zarazem ukoronowanego cierniem i bezsilnego Zbawiciela katolicy wspominają na koniec roku kościelnego" - i to smutne, że taki jest stan wiary w KRK. Jezus Chrystus, który jest Królem królów, Panem panów, powinien być na pierwszym miejscu we wszystkim, a nie na końcu, jak słaby i bezsilny. Ja takiego Króla nie znam, lecz takiego, Który jest potęgą i ma władzę na niebie i ziemi. Wolą Ojca, Boga niebios, jest przystąpić do Syna, z Nim chodzić, naśladować i słuchać Jego słów, aby dostąpić pełni łaski Wiecznego Boga. Kto to pojmie prawdziwie, zachowa życie na wieki w Chrystusie.
"Któż bowiem jest większy? Czy ten, kto siedzi za stołem, czy ten, kto służy? Czyż nie ten, kto siedzi za stołem? Otóż Ja jestem pośród was jak ten, kto służy." (Łk 22, 27)
Lukasingod, co Pani/Pan ma na myśli, że "to smutne, że taki jest stan wiary w KRK"? Katolicy czczą Jezusa, którego królestwo "nie jest z tego świata", Jego królowa nie nie przejawia się w tym co po ludzku jest potęgą i siłą, ale w Jego uniżeniu, służbie i pokorze, dzięki którym odkupił każdego człowieka. Dlatego jest Królem.
Tak, tak w uniżeniu przed ludźmi, którzy mogą z Nim robić co chcą. Chrystus już nie jest na krzyżu, lecz siedzi po prawicy Ojca w niebie i jest równy Ojcu. Tak samo jak Ojciec jest Wszechmocnym Bogiem. Będąc Królem nie z tego świata (nikt Go z ludzi nie ustanowił królem, On odwiecznie jest Królem) PRZYCHODZI do tego świata i pragnie, aby na tym świecie zapanowało Jego Prawo Boże i nie panoszył się grzech. Jeśli ludzie Go nie posłuchają, przyjdzie z rózgą żelazną i zaprowadzi porządek, zmiecie wszystkich tych, którzy się Mu przeciwstawiają. Ci, którzy mówią o Bogu bezsilnym, kłamią, wprowadzając innych w błąd. Odpowiedzą za to przed Bogiem.
toż chyba różne orędzia mówiły o konieczności pokuty i modlitwy dla powstrzymania gniewu bożego za czyny uzasadniające ów gniew, chyba przed '39 rokiem nie wyrobiono się ani z pokutą ani z poprawą, kataklizm II wojny i zniszczenie miasta nie ominął Warszawy, jak ominął np. Rzym, biskupi polscy nie przejęli się wtedy orędziem siekierkowskim, jak przejęli się we Włoszech, gdzie Hitler potem odstąpił od niszczenia Rzymu, orędzia uznane przez kk, żeby nie było, czyli mamy trefnych interpretatorów prawd wiary, wszystko cacy byle było na tacy, w sprawach obyczajowości czy moralności często rybka i nic ciekawego do powiedzenia, jakieś ewentualnie opowieści różnej treści na kanwie ST i przejściach pewnej nacji pustynnych koczowników nie w pięć ni w dziewięć do dzisiejszych warunków