A ranking wyroków powinien być dokładnie odwrotny. Nienatchniony projektant, bez wystarczających kwalifikacji, popełnił mniej lub bardziej rażące błędy, których jednak nikt w całym procesie budowy nie zweryfikował i nie poprawił. Prawdziwym dramatem okazała się dopiero eksploatacja, gdzie oznaki katastrofy choćby w postaci pękających śrub były już widoczne gołym okiem i nie spowodowały żadnej reakcji osób odpowiedzialnych. No i w końcu poszukano winnego dosłownie na drugim końcu świata, gdzie zimę oglądają tylko na obrazkach, a chaty z bambusa się świetnie sprawdzają i spełniają wszelkie normy budowlane. I znowu jak się wydaje niekompetentni ludzie popełnili katastrofalny i jak zawsze bezkarny błąd w sztuce sądowniczej.