Nie ma żadnych "cudownych źródełek" finansowania w UE - są TYLKO nasze kieszenie. Jeszcze bardziej drenowane, gdy do tego wszystkiego zostanie nam ograniczona możliwość kupienia czegoś taniej z rynku zewnętrznego. W imię czego mamy się zarzynać? Czyjejś fobii na punkcie polskiego węgla? A może w imię wciśnięcia nam (francuskich?) elektrowni atomowych, których poważne niebezpieczeństwo użytkowania ostatnio również papież Franciszek potwierdza...?