To jest oświadczenie, które w złym świetle stawia władze KUL, a nie Księdza Profesora Tadeusza Guza. On po prostu wierzy w moc i łaskę Boga. Katolickie środowisko KUL po prostu nie wierzy w to, by Bóg mógł nam w czymś pomóc. Pomóc mogą lekarze i wirusolodzy, którzy, jak się zdaje, swoją "mocą sprawczą" przewyższają Boga. Czyste bałwochwalstwo.
Nie da się wykluczyć że masz rację, dlatego proponuję eksperyment: jedna grupa badawcza do szpitala, druga do kościoła, gdzie będą codziennie przyjmować sakramenty. Niestety nie będą to grupy randomizowane, grupa druga będzie musiała się opierać na ochotnikach. Ale myślę, że wynagrodzi to wielkość próby, bo tych ochotników można się spodziewać wielu. Posługiwać powinien ksiądz Guz.
W szpitalu jest o wiele więcej możliwości zarażenie niż w Kościele. Z pewnością lepiej znaleźć się w tej drugiej grupie. Jezus jest najlepszym lekarzem.
Kobieto nie dowcipkuj, bo sprawa jest poważna. Za parę tygodni okaże się, że ludzie naprawdę są bezradni wobec epidemii i w rozpaczy będą szukać ratunku gdziekolwiek. W historii już nieraz tak bywało. To zarozumiałe myślenie, że my w tym XXI wieku z tą niby nauką damy sobie rady jest zwykłą fanfaronadą wynikającą z nieświadomości i nieznajomości doświadczeń wcześniejszych pokoleń. Naprawdę, nie czas na tanie dowcipy.
Ludzie nie są bezradni wobec pandemii. Znamy co trzeba zrobić. I damy radę o ile nadal będziemy siedzieć w domu i nie będziemy "mądrzejsi" od biskupów.
Rozumiem, że tym co piszesz negujesz, że jedną z oficjalnych ofiar wirusa jest katolicki ksiądz. Negujesz też kwarantannę tych, co byli w jednej z miejscowości w kościele wraz z zarażonym wikarym. No i negujesz kwarantannę tych, co w Koszalinie na Mszy byli i to i ile wiem Mszy św. w nadzwyczajnym rycie.
A czy inne osoby duchowne które zachęcają do pozostania w domach zamiast uczestnictwa w Mszy Świętej i przyjmowania sakramentów oraz z ufnością przyjmują zarządzenia władz są wirusologami? Czy tutaj jest jeszcze miejsce na wiarę, ufność Bogu?
"Zdaniem duchownego codzienny, pełny dostęp do sakramentów dla katolików w czasie epidemii, miałby być pewną drogą do zwycięstwa Polski nad epidemią koronawirusa." - no po prostu straszne, jak katolicki kapłan w ogóle mógł tak pomyśleć... skandal....
Jedyną drogą do zwycięstwa i to nie tylko Polski nad wirusem jest siedzenie w domu. I to bezwzględne. I jak nie lubię obecnego rządu, to będę popierał wręcz wprowadzenie godziny policyjnej i ograniczenie do absolutnego minimum wychodzenia z domu. Jesteśmy w tej chwili przed radykalnym wzrostem zachorowań i musimy zrobić wszystko aby do tego nie dopuścić.
Najlepiej ograniczyć jedzenie, bo post dobrze zrobi. Nie chodzić do pracy, a jesienią wyżywić się grzybami, mirabelkami i szczawiem, którego sporo rośnie na zasikanych przez pieski miejskich trawnikach. I nie chodzić do parku, żeby posłuchać pogwizdywania kosa, bo raptem może się okazać, że to gwizd kulki, którą zgodnie z kolejnym zarządzeniem władz policja wystrzeli w kierunku niegrzecznego spacerowicza.
Była ostatnio wielka przepaść pomiędzy dokonaniem zakupów potrzebnego jedzenia, a zwiedzaniem sklepów i galerii handlowych. Dziś po prostu trzeba sobie zrobić listę zakupów, iść do sklepu najrzadziej jak się da i pozbyć się tej pokusy spacerowania godzinami po sklepie w poszukiwaniu przysłowiowej bułeczki. Do pracy nie chodża już praktycznie od lat, a obecna konieczność pracy zdalnej przemebluje także rynek pracy. Przynajmniej tej możliwej do wykonania poprzez internet. A ze to jest genialne przekonują się ci, co trafiają an 14 dni kwarantanny jak w ich firmach pojawi się ktoś zarażony. A parki u nas zamknęli i słusznie.
Tak, zgadza się, to rzeczywiście straszne, a też przejmujące smutkiem, że katolicki ksiądz (i profesor) tworzy własną 'naukę' i własną teologię oraz w duchu nieposluszenstwa dzieli Kościół (owoce tego widać też w dyskusji tutaj).
No to polski Kościół ma problem. I to poważny. Ale tak jest, jak buduje się religię na emocjach, a nie na rozumie. Dziś to pokutuje, widać że wielu kontestuje zalecenia biskupów, pisze petycje do władz itd. Nawet pusty Plac Św. Piotra i postawa Papieża nie wpływa na te opinie. A to oznacza niestety dryfowanie w bardzo złą stronę.
"Kościół ma problem." :) :) :) Jak ja lubię tą znajomą frazę :) :) :)
Kościół ma problem od samego początku swojego istnienia. Największy ma z błądzącymi niedowiarkami. Nawet z grzesznikami ma mniejszy problem niż z tymi, którzy niczego nie rozumiejąc błądzą. Religie i przejawy religijności zawsze budowane są na emocjach. Religia i religijność jest tylko zewnętrznym przejawem, afirmacją wiary. Dobrze rozumiana wiara nie musi ściśle konsolidować z emocjami. Wystarczy, że opiera się o szczere uczucia. Uczucia i emocje, to nie to samo. Miłość - elementarna podstawa wiary to uczucie, nie emocja. Miłość pojmowana jako emocja jest płytka i bezwartościowa, choć przyjemna. Miłość pojmowana jako emocja nie stanowi podstawy dla dobrze pojmowanej relacji. W relacji chodzi o miłość jako uczucie nie emocję. Uczuciem jest również również żal (na przykład za grzechy). Powoli możemy dojść do tego że sednem relacji ich podstawą są uczucia. Jednak każda relacja nawet na solidnej podbudowie ze szczerych uczuć, pozbawiona emocji będzie pusta, zimna, nijaka, czyli żadna. Proszę tylko sobie wyobrazić relacje międzyludzkie między mężczyzną a kobietą pozbawione uczuć i emocji, relacje oparte wyłącznie o racjonalne myślenie. W relacjach między Bogiem a człowiekiem jest identycznie. Nie wiem na czym użytkownik i nasz przyjaciel TomaszLL opiera swoje relacje z ludźmi i z Bogiem, ale jeśli żyje on w świecie relacji pozbawionych uczuć i emocji to ja mu serdecznie i autentycznie współczuję. Innym odradzam naśladownictwo takiej postawy. To życie puste, bezbarwne, nijakie, żadne! A zaleceniom Papieża Franciszka i biskupów należy się zwykłe posłuszeństwo, niezależne od stanu.
Emocja zakochania albo przerodzi się w trwała miłość małżeńską, albo opadnie i skończy się rozwodem (choć może nie dojdzie nawet do małżeństwa). Tak samo jest z wiarą. Może pozostać na poziomie wyłącznie emocji albo przekształcić się w trwały związek człowieka z Bogiem. Jest to opisane choćby w przypowieści o budowie domu na skale. Czy uważasz, że dzisiejsza sytuacja zachwieje ludźmi silnej wiary - nie ta przymusowa rozłąka z Mszą św. ich umocni. A jak będzie z tymi co tak boja się tej rozłąki? Czy to aby nie dom na piasku?
Z częścią Waszych wypowiedzi się zgadzam #CSOG #TomaszLL; oprócz tego, że uczucia to sedno i podstawa relacji, czy wiary. Uważam, że z naszej ludzkiej strony podstawą naszej relacji z Panem Bogiem, czy też relacji z drugim człowiekiem (też relacji małżeńskiej) są nasze postawy - nasze wybory, decyzje. Przecież w spowiedzi powszechnej mówimy i żałujemy, że zgrzeszyłem/zgrzeszyłam myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem, a nie uczuciem, które same w sobie nie są od nas zależne i neutralne moralnie, a są tylko (i aż) pewną informacją dla nas i o nas (o czym dokładnie i jak je traktować to duży i ważny temat). Też w miłości chrześcijańskiej przecież chodzi o postawę każdego z nas, a nie o uczucia (choć to, powtórzę, ważny temat). Podobnie nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że 'Emocja zakochania albo przerodzi się w trwała miłość małżeńską, albo opadnie i skończy się rozwodem' - czyli czytam to tak, że nie odpowiadamy za nasze wybory i decyzje, bo to uczucie co SIĘ przerodziło w to czy owo, więc stało SIĘ, co SIĘ stało...
Magdalena 102 - Tak. Możemy podyskutować. Piszesz "nasze postawy - nasze wybory, decyzje". Okej. W takim razie porównaj nasze wybory i decyzje oparte o podstawę z uczucia miłości do tych wyborów i decyzji nie podpartych miłością. Ciekawi mnie co ci wyszło? Ty zdaje się chcesz stwierdzić że to nasze działania definiują nasze uczucia. Twierdzisz, jeśli dobrze zrozumiałem, że o ile moimi wyborami są wierność, stałość, zdolność do poświęcenia to mogę swoja postawę definiować i określić jako miłość. Ja twierdzę, że jeżeli kocham to moimi wyborami będą wierność, stałość, zdolność do poświęcenia. Możliwe, że to działa w obie strony :)
"W takim razie porównaj nasze wybory i decyzje oparte o podstawę z uczucia miłości do tych wyborów i decyzji nie podpartych miłością. Ciekawi mnie co ci wyszło?"
Proszę bardzo, drogi Rozmówco :) - kierowanie się uczuciem miłości może prowadzić np. do zdrady małżeńskiej, do utwierdzania kogoś w złych moralnie wyborach (jeśli sytuacja np. wymaga wyrażenia gniewu i sprzeciwu) itp.. Oczywiście może inspirować też do czynów szlachetnych i moralnie słusznych, ale to że czujemy miłość, nie oznacza automatycznie, że kierując się tym uczuciem wejdziemy w postawę miłości - bo jak z powyższych przykładów wynika może być wręcz odwrotnie.
"Ty zdaje się chcesz stwierdzić że to nasze działania definiują nasze uczucia." - nie tego nie twierdzę; mogą jedynie, zwłaszcza w dalszej perspektywie czasowej, mieć na nie wpływ :).
Droga Magdaleno. Chyba się nie zrozumieliśmy :) Piszesz: kierowanie się uczuciem miłości może prowadzić np. do zdrady małżeńskiej, do utwierdzania kogoś w złych moralnie wyborach. To jakieś totalne nieporozumienie. Czy ty nie mylisz pojęć? Muszę zgadywać o czym myślisz. Załóżmy że mówimy o małżeństwie pana A z panią B. Jeżeli pan A kocha panią B a pani B kocha pana A - to jaką tu widzisz możliwość drogi do zdrady? Masz na myśli, że jedno z tych dwojga ulega chwilowej fascynacji kimś obcym, odkłada przy tym swoja "dotychczasową miłość" na rzecz jakiejś namiastki emocji "zakochania"? Zacznijmy może od początku. Kiedy ja piszę, mówię, myślę miłość, to mam na myśli taką konfigurację uczuć, wyborów i podejmowanych decyzji jaka została zdefiniowana i opisana w XIII Rozdziale 1 Listu do Koryntian. Tak pojmowana miłość wyklucza zdradę, a w przypadku zaistnienia zdrady obliguje do jej wybaczenia (niestety). Przeczytaj. I albo mówimy o miłości prawdziwej, albo nie mówimy o niej wcale i odwołujemy się do innych wyrażeń opisujących inne ludzkie stany uczuciowe i emocjonalne. Oczywiście warto odczuwać miłość bo to i piękne i przyjemne uczucie, jednak według mnie, to co jest najpiękniejsze i najbardziej wartościowe w miłości to nie jej odczuwanie, ale wyrażanie polegające na wypełnianiu wszystkich jej cech opisanych w ! Liście do Koryntian. Jeżeli znajdujesz gdzieś indziej lepszą definicję miłości, to ja poproszę o odnośnik. :)
Drogi # CSOG, (to już będzie moja ostatnia, choćby z racji czasowych, wypowiedz w tym temacie) tak, trudno mi zrozumieć Twoją wypowiedz, ponieważ w różnych jej częściach używasz pojęcia miłość w różny sposób. Raz ewidentnie piszesz o miłości jako uczuciu ( w Twojej poprzedniej wypowiedzi), a teraz zdajesz się używać tego pojęcia jako postawy - "mam na myśli taką konfigurację uczuć, wyborów i podejmowanych decyzji jaka została zdefiniowana i opisana w XIII Rozdziale 1 Listu do Koryntian". Ja w swojej wcześniejszej wypowiedzi polemizowałam z Tobą mówiąc o "uczuciu miłości", a jeśli chodzi o postawę miłości opisaną w Liście do Koryntian, tak, pełna zgoda, trudno o lepszą jej definicję :).
PS. uczucie gniewu nie koliduje, ani z postawą miłości (patrz ewangelie - np. Pan Jezus wyganiający kupców ze świątyni), ani z innymi uczuciami - można odczuwać jednocześnie mieszankę nawet sprzecznych uczuć :).
Nie mieszajmy pojęć emocje i uczucia. Emocje są na poziomie na którym nie mamy wpływu, a uczucia to obronione emocje przez nas umysł albo inaczej ujmując umysł tłumaczy emocje dla naszych potrzeb, czyli je racjonalizuje. Stąd zakochanie (emocja) przechodzi płynnie w miłość (uczucie). Ale słowo miłość ma jeszcze inne konotacje. Choćby mówimy o miłości małżeńskiej które to pojęcie ma oprócz uczuć wiele praktycznych i rozumowych przymiotów. Proces jest oczywisty - zakochanie -> miłość -> miłość małżeńska. Ale oczywiście może być przerwany. Notabene cały pomysł narzeczeństwa służy właśnie wyhamowaniu emocji i ma pomóc podjąć rozumowe decyzje. Bo jak każdy wie, emocje to zły doradca.
I uciekło jedno zdanie. Bo dokładnie podobny proces jest z wiarą, gdy oczywiste emocje początku gdzieś tam powinny przejść w świadomy wybór oparty o poznanie rozumowe. Problem w tym, że Kościół często bazuje na tej cześć emocjonalnej, czy to w wersji wiary ludowej, czy też nowoczesnej, charyzmatycznej. I nie ma części dalszej. Albo ta cześć dalsze jest wręcz tępiona - przykład dociekliwych uczniów których pytania irytują.
Tak dokładnie #TomaszLL, poprzednio mówiłam świadomie o miłości jako uczuciu (jeśli nie zauważyłeś). Jasne, że można dzielić stany emocjonalne m. in. na emocje i uczucia (choć ja wolę trochę inną definicję emocji i uczuć niż Twoja, ale OK), ale wg mnie tu akurat nie ma to znaczenia, ponieważ zarówno emocje jak i uczucia są niezależne od naszej woli i dlatego też nie podlegają ocenie moralnej. Dlatego też w kontekście wiary i relacji z Panem Bogiem, a też życia w ogóle, ważniejszy dla mnie jest podział emocje, uczucia, stany emocjonalne itp. a postawy osoby. I jeszcze co do "Notabene cały pomysł narzeczeństwa służy właśnie wyhamowaniu emocji i ma pomóc podjąć rozumowe decyzje. Bo jak każdy wie, emocje to zły doradca." - Nie nie każdy, bo np. ja się z tym nie zgadzam. Tu polecam rozeznawanie metodą ignacjańską, która bierze różne aspekty pod uwagę m.in. i emocje i rozum (który nota bene też może nieźle pobłądzić) :)
"Problem w tym, że Kościół często bazuje na tej cześć emocjonalnej, czy to w wersji wiary ludowej, czy też nowoczesnej, charyzmatycznej. I nie ma części dalszej. Albo ta cześć dalsze jest wręcz tępiona - przykład dociekliwych uczniów których pytania irytują." - szanuję #TomaszLL, że pewnie masz takie przykre doświadczenia, jak akurat mam zgoła odmienne i widzę w Kościele, i aspekt emocjonalny, i rozumowy, poznawczy. Bardzo się cieszę z tego, że Kościół jest taką przestrzenią, gdzie ujmuje się osobę ludzką integralnie :). Takie doświadczenie mam też co do wspólnot charyzmatycznych, które sobie bardzo cenię :).
Czemu ksiądz Guz namawia do łamania 5-tego przykazania? Mamy być jak faryzeusze dla których reguły były ważniejsze niż sama wiara i Bóg? Dobrze że KUL się od tego odcina.
Problemem jest raczej słaba wiara. Wyjaśnij mi proszę czy jesli GIS podaje oficjalnie że "zgodnie z aktualną wiedzą nie ma dowodów na to, że żywność może być źródłem lub pośrednim ogniwem transmisji wirusa SARS COV-2” a przecież na żywności może znajdować się wydzielina chorego, to GIS podając taką informację namawia do łamania 5 przykazania? Jednoczesnie jedynie komunia jest na cenzurowanym. Wszystko się sporowadza do zaufania Bogu. Bez wiary podchodząc jedynie naukowo też bym unikał przystępowania do komunii. Tylko dlaczego mam unikać komunii jeśli jednoczesnie kupuję w sklepie chleb, wędlinę, owoce, nabiał których przecież nie gotuję. Na opakowaniach i ubraniach też może być wirus. Mam się nie ubierać i niczego nie dotykać?
Proszę dokładnie przeczytać zalecenia GIS odnośnie żywności, bo coś dzwoni, ale nie wiadomo w którym kościele. Żywność sama w sobie nie jest ogniwem rozprzestrzeniania się koronawirusa, ale zakazane jest wydawanie żywności niepakowanej bez rękawiczek ochronnych. Rozdawanie Komunii wyłączone jest spod zasad dotyczących żywności, właśnie po to, by Księża nie musieli mieć książeczek sanepidowskich i nie musieli wydawać Hostii w rękawiczkach, jak muszą to robić pracownicy gastronomii.
A co pani pomoże książeczka sanepidowska albo rękawiczki na koronawirusa? Wyrobienie książeczki chroni przed wirusem, to coś nowego. Czy jak ekspedient albo piekarz albo klient kichnie na rekawiczkę albo bezpośrednio na chleb czy opakowanie produktu a następnie odłoży go na półkę to możemy być bezpieczni? Czym to się różni od dotknięcia ustami palca szafarza, czy ręką ręki przy rozdawaniu komunii skoro wirus na powierzchniach produktu czy opakowania może utrzymywać się aktywny nawet kilka dni. Jedynie o to mi chodziło. A ostrzega się jedynie przed przyjmowaniem Komunii Świętej, a o chlebie i innych pokarmach ze sklepu mówi się że są bezpieczne.
@Maksio - wczoraj w sklepie obowiązkowe użycie płynu do dezynfekcji i rękawiczek. Przez klientów. Dwie osoby w sklepie i zakupy trwające dwie,trzy minuty. I pani sprzedawczyni za ochronną szybą.
Wróciłam właśnie z piekarni. Pani w masce, przyłbicy i rękawiczkach. Chleb tylko pakowany. Dwa metry odstępu. Klienci wchodzą pojedynczo, po każdym kliencie chłopak odkażał klamki i blaty. Dlatego chleb jest bezpieczny, w przeciwieństwie do Komunii, gdzie przepisy liturgiczne uniemożliwiają wprowadzenie takich procedur.
ANNAEWAX, Chcesz żyć wiecznie na tym świecie? A chleb był ofukany? Może na nim są też wirusy i Twój zamiar weźmie w łeb. Ciekawe czy wierzysz w zmartwychwstanie Chrystusa? To jest oczywiście pytanie retoryczne.
kiedys zastanawialo mnie jak to mozliwe,ze Swieta Inkwizycja powolana do walki z zabobonami i ciemnota sama popadla w ciemnote i podpalala stosy.Ks. prof Gutz wlasnie sekret wyjawil.A tak jeszcze zapytam kto w polskim kosciele nadaje tytuly naukowe?
Jaki kościół, taka "kościelna profesura". Może i za mądry nie jest, za to jest bardzo świątobliwy i śliski, więc kariera kościelno-naukowa w pełnym rozkwicie. Smutne, kiedyś profesorami KUL byli ludzie klasy bp Nossola, a dziś mamy "to coś".
Faktycznie, nie ma co mówić o wierze w Boga. To dla wielu bardzo odległa rzecz. Ale spójrzmy na problem niezawirusowanym ROZUMEM. Jak to jest, że chodzenie do sklepu po żywność (częste przecież), gdzie jest na znacznie mniejszej powierzchni znacznie więcej ludzi, nie powoduje zarażenia wirusem (tego się jakoś nie boicie) a przyjęcie komunii św. w kościele jest niemal pewnym sposobem na zarażenie się tymże wirusem. Jak to się dzieje? Skąd ten lęk przed kościołem? Jak to wytłumaczyć szanowni racjonaliści?
macają monety przy kasie 15 razy dziennie zmieniające posiadacza i co? na upartego miejsce można łatwo dezynfekować np. ozonatorem, osobiście jednak mało ubolewam za mszami u siebie
W sklepie, ani w restauracji sprzedawca, czy kelner nie karmi mnie jedzeniem z ręki, którą to rękę przed chwilą trzymał niemalże w ustach kilkunastu innych osób przede mną.
Faktycznie, nie ma co mówić o wierze w Boga. To dla wielu bardzo odległa rzecz. Ale spójrzmy na problem niezawirusowanym ROZUMEM. Jak to jest, że chodzenie do sklepu po żywność (częste przecież), gdzie jest na znacznie mniejszej powierzchni znacznie więcej ludzi, nie powoduje zarażenia wirusem (tego się jakoś nie boicie) a przyjęcie komunii św. w kościele jest niemal pewnym sposobem na zarażenie się tymże wirusem. Jak to się dzieje? Skąd ten lęk przed kościołem? Jak to wytłumaczyć szanowni racjonaliści?
w kościele jest potencjalnie dużo ludzi z grupy ryzyka (seniorzy), przyjmowanie komunii (zwłaszcza do ust) daje bardzo duże prawdopodobieństwo transmisji śliny (od szafarza do wiernych, od wiernych do szafarza, a potem do wiernych); podawanie znaku pokoju (dłoni) oczywiście daje możliwość transmisji; plus kaszel, kichanie, chuchanie na siebie z bliskiej odległości. Dziś większość ludzi ograniczna poby t w sklepach do maks 15 min w tygodniu - często mają maseczki i prawie zawsze rękawiczki.
jesli szafarz jest zarazony zarazi bardzo wielu ludzi .Jesli ktos kaszle w skupisku zarazi innych i wszystko wokolo.Wirus na lawkach czy na klamkach aktywny jest kilka dni.Tak samo zarazisz sie w kosciele jak i w sklepie dlatego sklepy gospodarcze powinno sie zamknac lub zabezpieczyc tak aby zminimalizowac ryzyko.Zywnosc jednak kupic musisz
No to odwrócę to pytanie - co się stanie jak ksiądz będzie zarażonym. Bez wnikania kto i kiedy się zaraził. Otóż z mocy prawa każdy, kto uczestniczył we Mszy św. w której brał udział (odprawiając Mszę św, spowiadając, zbierając na tacę) poddany zostaje kwarantannie. Co więcej w danej parafii gdy ksieża mieszkają na jednej plebanii, nie ma przez 14 dni księży mogących choćby wyspowiadać przed śmiercią czy iść z ostatnim namaszczeniem/wiatykiem. Pytanie czy warto w imię własnej egoistycznej potrzeby i w imię własnych, poglądów narażać ksieży? ps. łatwiej jest zorganizować pomoc materialną, gdy to samo kogoś spotka w sklepie i musi spędzić dwa tygodnie w zamknięciu.
TomaszuL A co się stanie gdy kasjerka w sklepie będzie zarażona i ty tam pójdziesz po jedzenie? Wtedy kasjerkę, ciebie i wszystkich, który ten sklep odwiedzili, wsadzimy do kwarantanny. Więc nie strasz, że tylko ty będziesz wsadzał, inni wsadzą ciebie. Pod tym względem sklep się od kościoła nie różni.
BabaJaga1 "zywnosc musisz kupic bez wzgledu na ryzyko.Inne sprawy mozesz odlozyc". Zarazisz się tu i tam. Ryzyko wszędzie jest takie samo. Przyznaj, że na sprawch duchowych ci nie zależy. OK! Twoja sprawa, ale nie wciskaj innym, że im też ma nie zależeć. Nie patrz na innych wyłącznie poprzez swoją hierarchię wartości.
Tyle że jak będzie kasjerka zarażona, to nadal są inni kasjerzy i inne sklepy. A w parafii nie da się zrobić zastępstw księży i parafianie pozostaną bez tej ostatniej posługi, a to jest w obecnych czasach bardzo potrzebne.
teofanes.Nie zabijaj.Skoro biskupi tak zarzadzili to w sprawach kosciola z nimi nie dyskutuje tylko sie dostosowywuje.O polityce moge.Zobacz ilu juz zarazonych ksiezy zmarlo.Przeciez wymra wszyscy jesli sie ich przed oltarze wysle.
To dobry cytat, ale może jeśli mówić o nadmiernym chodzeniu do sklepów. 'Chleb' w tej wypowiedzi nie odnosił się do Komunii, a po prostu do jedzenia i uczucia głodu.
Ks. prof. Guz ma WIARĘ, której inni nie mają. Gdyby więcej było takich księży to nie zamykano by kościołów. W dawnych wiekach w czasie wojen, epidemii, kataklizmów ludzie uciekali się do Boga i do kościoła, a teraz kościoły się zamyka, a księża barykadują się w swoich parafiach. Zobaczycie jakie będą straty DUCHOWE, gdy skończy się pandemia, połowa ludzi odpadnie od kościoła, bo Kościół ich odrzucił w sytuacji, gdy potrzebowali pomocy.
Dobrze, tylko że w XXI mamy możliwość modlitwy przez transmisję internetową, jeśli obiektywnie nie możemy uczestniczyć we Mszy Św. Odbywa się teraz MNÓSTWO rekolekcji w telewizji oraz w internecie.
Masz racje - dawniej ludzie byli bezbronni wobec pandemii, więc zamykanie czy otwieranie kościołów nie miało żadnego znaczenia. Ofiary liczone w milionach, w dodatku na dzisiejsze standardy ofiarami byli ludzie młodzi i dzieci. Czy wiec mamy rozumieć, ze chce powtórki tamtych pandemii? Czy liczba powiedzmy 50-100 milionów zmarłych jest dla Ciebie do przyjęcia? A może jednak dar rozumu warto wykorzystać, aby ta liczba była wiele razy mniejsza?
szansą (ostatnią?) na uratowanie resztek reputacji KUL byłoby zwolnienie tego człowieka. On bredzi od lat, czyni wiele, dla ośmieszenia katolicyzmu, a intelektualnie jest na poziomie pogadanki dla Młodzieży Wszechpolskiej. Niech się rozwija na rydzykowej sorbonie!
Chiny jako -tako (przynajmniej na ten moment) poradziły sobie z koronawirusem. Nieźle radzi sobie również Korea Południowa. Mamy uwierzyć, że stało się to dzięki dostępowi do sakramentów?
Słowa Jezusa: Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata» (...) Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. J 6 48-57
Czy ktoś te Słowa podważa? No chyba tylko ci, co nie rozumieją że życie wieczne nie oznacza długiego życia doczesnego. Nie jest prawdą, że spożywanie Eucharystii jest gwarancja długiego i dostatniego życia tutaj. Co więcej, dziś jak nigdy wcześniej nawet młodzi ludzie muszą sobie postawić pytanie, czy są gotowi odejść z tego świata. To jest pytanie kluczowe,
ze smutkiem musze stwierdzic,ze nauczanie religii w szkolach to wielka porazka Kosciola.Ta wypowiedz ks profesora Guza nie wprowadzila mnie w blad.Ona mnie przerazila i przekonala o tym,ze znaczna czesc nauczycieli w kosciele wyznaje ...zabobony i gusla i tego naucza wiernych.
Ale jak nie ma kwalifikacji.jest pracownikiem wydzialu nauk scislych i nauk o zdrowiu.pewnie bedzie wykladal na tak szumnym pielegniarstwie.tak wlasnie wyglada nauka
Gdybym widział że sakramenty chronią ludzi przed istotniejszymi chorobami - chorobami duszy, np. pychą, głupotą, chciwością, żądzą władzy, to może byłbym skłonny uwierzyć że przed koronawirusem też.
msza św. ma moc uzdrowienia z chorób duszy i ciała, jednakowoż do tego potrzebna jest też wiara, no więc chyba jest ryzyko zakażeń u tych co tam przychodzą z małą wiarą no więc i stąd zakazy
biorąc pod uwagę częstotliwość wpisów i co za tym idzie ich zarobkowy charakter twoje przemyślenia mają wiarygodność rubryki z reklamami specyfików porost włosów, znikających hemoroidów oraz objawień nt. życia medytujących aktorów po odwyku
To rzeczywiście straszne, a też przejmujące smutkiem, że katolicki ksiądz (i profesor) tworzy własną 'naukę' i własną teologię oraz w duchu nieposluszenstwa dzieli Kościół (owoce tego widać też w dyskusji tutaj).
Mam prośbę o odpowiedź na pytanie: która to część wypowiedzi stworzyła "nową, własną naukę" księdza profesora i w czym ta wypowiedź sprzeczna jest z wiarą katolicką?
"nową, własną naukę" - ksiądz profesor wypowiada się w tej rozmowie w sposób autorytatywny, bez powołania się na jakiekolwiek źródła i ewidentnie wykraczając poza swoją dziedzinę nauki (jaką jest filozofia i teologia) na temat budowy i pochodzenia koronowirusa.
"w czym ta wypowiedź sprzeczna jest z wiarą katolicką" - nie wiem, czy katolicką w ogóle (nie mam takiej wiedzy), ale z wiarą wyznań katolickich posiadających łączność z papieżem, tak (i nie jest to jedynie moje zdanie) poprzez wyprowadzanie z mieszanki skądinąd bardzo słusznych tez teologicznych (np. żeby nie koncentrować się tylko na działaniach stricte medycznych, ale brać pod uwagę porządek duchowy w walce z patogenem) oraz własnych opinii, refleksji i przeczuć (sam to słusznie podkreśla) - z tej mieszanki wyprowadza podejście, w którym rzeczywistość duchowa znosi porządek natury np. ręce kapłana nie mogą przenosić wirusa; nie można zarazić się na Mszy św.itp. - jest to w wierze rzymsko-katolickiej ewidentną herezją.
Czy KUL zareaguje również na "niepokojące słowa" Bp Bałabucha, przewodniczącego Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP?Eucharystia także jest sakramentem, który nas uzdrawia, uzdrawia nasze dusze i ciała. Tym bardziej w trudnych sytuacjach potrzebujemy sakramentów, potrzebujemy mocy Bożej, bo sami z siebie jesteśmy słabi, zalęknieni. Potrzebujemy łaski Bożej, która nas przeprowadzi przez ten groźny czas – akcentuje przewodniczący Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP.
Bp Adam Bałabuch wskazuje również, że „każdy biskup na terenie swojej diecezji wydaje zgodnie ze swoim rozeznaniem wskazania dla duszpasterzy, jak w obecnej sytuacji służyć wiernym”.
– Jako duszpasterze nie możemy bowiem opuścić wiernych w tak szczególnej dla nas sytuacji. Bardzo ważne jest, aby wierni mogli uczestniczyć w Eucharystii czy korzystać z sakramentu pokuty, ale oczywiście z zachowaniem obowiązującego prawa i ogólnie przyjętych już wymogów ochronnych i sanitarnych – podsumowuje hierarcha
Mam dwa pytanie. Pytanie pierwsze. Czy kiedy tłumy przychodziły do Jezusa, apostołowie rozstawiali ich w odstępach co dwa metry, żeby się nawzajem nie pozarażali? Bo łaska łaską, ale przecież natura pozostaje naturą... Pytanie drugie. Czy kiedy Jezus uzdrowił niewidomego uczyniwszy błoto ze śliny, człowiek ten nie dostał zakażenia? Bo łaska łaską, ale błoto błotem....
A ja mam jedno pytanie, czy opisane wydarzenia miały miejsce w czasie zarazy? Pytanie, jakie się nasuwa, to czy Jezus żyjąc na Ziemi mógł zachorować, roznosić zarazki, czy wręcz umrzeć z powodu choroby zakaźnej? Odpowiedź daje treść Dogmatu Chalcedońskiego. Jezus był prawdziwym człowiekiem. Ludzka natura Jezusa była prawdziwą naturą człowieka. Boska natura nie ulegała zmieszaniu z naturą ludzką. Jezus mógł więc odczuwać głód, czuć ból, ale także zachorować, albo roznosić zarazki. W Najświętszym Sakramencie obecny jest cały Chrystus, nie tylko jego boska część. Najświętszy Sakrament może więc przenosić wirusy.
Czytałam kiedyś o badaniach naukowych, porównujących rozwój bakterii w poświęconych i takich samych niepoświęconych produktach żywnościowych i wodzie. Ze zdziwieniem stwierdzono, że w tych poświęconych tak nie namnażały się drobnoustroje. A to były tylko poświęcone! Nie jestem wirusologiem, ale uważam, że Najświętszy Sakrament nie zaszkodzi ani na celiakię, ani nie przeniesie wirusów. Dokładnie tak jak to błoto na oczach, sporządzone przez Boga, o którym ktoś tu wspomniał.
Ja myślę, że bardziej boli temat Lutra niż niefortunnej w tym czasie wypowiedzi. Z drugiej strony ani Ks Profesor ani atakujący go nie podali danych medycznych, Ksiądz wypowiedział się jako człowiek bardzo wierzacy. Niegrzeczne jest uważanie, że nie rozróżnia porządku laski i natury, może uważa, że Bóg jest mocniejszy. Nie można jednocześnie głosić że ciało po śmierci znów ożyje i będziemy żyć z aniołami w niebie. Na to też nie ma danych prócz pism religijnych. Ile bakterii miał w sobie Łazarz... .
Bóg dał lekarzom wiedzę aby nieśli innym ulgę w cierpieniu. Lekarze nie są w stanie uzdrowić człowieka z żadnej choroby ich zadaniem jest niesienie ulgi w cierpieniu. Nawoływanie ludzi do udziału we mszy świętej jest złym postępowaniem księży który narażają wiernych na śmierć lub utratę zdrowia. Bóg kocha ludzi więc to jest postępowanie wbrew woli Boga. Coraz więcej księży jest chorych. Świadomie zarażają/narażają ludzi za których są odpowiedzialni. Postępując wbrew zaleceniom i obecnemu stanowi wiedzy przyczyniają się do cierpienia ludzi i śmierci wiernych. Kościół powinien namawiać do modlitwy, zostania w domu i przestrzegania zaleceń, które zapobiegają zarażeniu. Kościół nie kieruje się dobrem i bezpieczeństwem wiernych nie nawołuje również do zachowania spokoju i zaufanie Bogu A więc czym się kieruje?
Kościół czy księża ma obowiązek troski o dusze wiernych. O sferę zdrowia ciała troszczą się lekarze, o sferę zdrowia duszy - kapłani. Lekarzy i służbę zdrowia postawiono na 1 linii frontu, Kościołowi i kapłanom kazano pozamykać kościoły i siedzieć na plebaniach - to czytelny znak naszych czasów - dusza dla wielu osób o ile istnieje jest gdzieś poza sferą zainteresowania. Ale mówmy o wierzących: czy lekarz udzieli namaszczenia chorych, wyspowiada, udzieli Komunii św.? Dla wierzących to sprawa kluczowa - odejść z tego świata pojednawszy się z Bogiem i zaopatrzony w sakramenty. Za to jest Kościół odpowiedzialny - proszę zrozumieć. Dla wielu osób właśnie w trudnych czasach Msza św., Komunia św., spowiedź są dobrem i bezpieczeństwem.
No i negujesz kwarantannę tych, co w Koszalinie na Mszy byli i to i ile wiem Mszy św. w nadzwyczajnym rycie.
Do pracy nie chodża już praktycznie od lat, a obecna konieczność pracy zdalnej przemebluje także rynek pracy. Przynajmniej tej możliwej do wykonania poprzez internet. A ze to jest genialne przekonują się ci, co trafiają an 14 dni kwarantanny jak w ich firmach pojawi się ktoś zarażony. A parki u nas zamknęli i słusznie.
Dziś to pokutuje, widać że wielu kontestuje zalecenia biskupów, pisze petycje do władz itd. Nawet pusty Plac Św. Piotra i postawa Papieża nie wpływa na te opinie. A to oznacza niestety dryfowanie w bardzo złą stronę.
Jak ja lubię tą znajomą frazę :) :) :)
Kościół ma problem od samego początku swojego istnienia. Największy ma z błądzącymi niedowiarkami. Nawet z grzesznikami ma mniejszy problem niż z tymi, którzy niczego nie rozumiejąc błądzą. Religie i przejawy religijności zawsze budowane są na emocjach. Religia i religijność jest tylko zewnętrznym przejawem, afirmacją wiary. Dobrze rozumiana wiara nie musi ściśle konsolidować z emocjami. Wystarczy, że opiera się o szczere uczucia. Uczucia i emocje, to nie to samo. Miłość - elementarna podstawa wiary to uczucie, nie emocja. Miłość pojmowana jako emocja jest płytka i bezwartościowa, choć przyjemna. Miłość pojmowana jako emocja nie stanowi podstawy dla dobrze pojmowanej relacji. W relacji chodzi o miłość jako uczucie nie emocję. Uczuciem jest również również żal (na przykład za grzechy). Powoli możemy dojść do tego że sednem relacji ich podstawą są uczucia. Jednak każda relacja nawet na solidnej podbudowie ze szczerych uczuć, pozbawiona emocji będzie pusta, zimna, nijaka, czyli żadna. Proszę tylko sobie wyobrazić relacje międzyludzkie między mężczyzną a kobietą pozbawione uczuć i emocji, relacje oparte wyłącznie o racjonalne myślenie. W relacjach między Bogiem a człowiekiem jest identycznie. Nie wiem na czym użytkownik i nasz przyjaciel TomaszLL opiera swoje relacje z ludźmi i z Bogiem, ale jeśli żyje on w świecie relacji pozbawionych uczuć i emocji to ja mu serdecznie i autentycznie współczuję. Innym odradzam naśladownictwo takiej postawy. To życie puste, bezbarwne, nijakie, żadne!
A zaleceniom Papieża Franciszka i biskupów należy się zwykłe posłuszeństwo, niezależne od stanu.
Tak samo jest z wiarą. Może pozostać na poziomie wyłącznie emocji albo przekształcić się w trwały związek człowieka z Bogiem. Jest to opisane choćby w przypowieści o budowie domu na skale. Czy uważasz, że dzisiejsza sytuacja zachwieje ludźmi silnej wiary - nie ta przymusowa rozłąka z Mszą św. ich umocni. A jak będzie z tymi co tak boja się tej rozłąki? Czy to aby nie dom na piasku?
Chyba się nie zrozumieliśmy :) Piszesz: kierowanie się uczuciem miłości może prowadzić np. do zdrady małżeńskiej, do utwierdzania kogoś w złych moralnie wyborach. To jakieś totalne nieporozumienie. Czy ty nie mylisz pojęć? Muszę zgadywać o czym myślisz. Załóżmy że mówimy o małżeństwie pana A z panią B. Jeżeli pan A kocha panią B a pani B kocha pana A - to jaką tu widzisz możliwość drogi do zdrady? Masz na myśli, że jedno z tych dwojga ulega chwilowej fascynacji kimś obcym, odkłada przy tym swoja "dotychczasową miłość" na rzecz jakiejś namiastki emocji "zakochania"? Zacznijmy może od początku. Kiedy ja piszę, mówię, myślę miłość, to mam na myśli taką konfigurację uczuć, wyborów i podejmowanych decyzji jaka została zdefiniowana i opisana w XIII Rozdziale 1 Listu do Koryntian. Tak pojmowana miłość wyklucza zdradę, a w przypadku zaistnienia zdrady obliguje do jej wybaczenia (niestety). Przeczytaj. I albo mówimy o miłości prawdziwej, albo nie mówimy o niej wcale i odwołujemy się do innych wyrażeń opisujących inne ludzkie stany uczuciowe i emocjonalne. Oczywiście warto odczuwać miłość bo to i piękne i przyjemne uczucie, jednak według mnie, to co jest najpiękniejsze i najbardziej wartościowe w miłości to nie jej odczuwanie, ale wyrażanie polegające na wypełnianiu wszystkich jej cech opisanych w ! Liście do Koryntian. Jeżeli znajdujesz gdzieś indziej lepszą definicję miłości, to ja poproszę o odnośnik. :)
Stąd zakochanie (emocja) przechodzi płynnie w miłość (uczucie). Ale słowo miłość ma jeszcze inne konotacje. Choćby mówimy o miłości małżeńskiej które to pojęcie ma oprócz uczuć wiele praktycznych i rozumowych przymiotów.
Proces jest oczywisty - zakochanie -> miłość -> miłość małżeńska. Ale oczywiście może być przerwany. Notabene cały pomysł narzeczeństwa służy właśnie wyhamowaniu emocji i ma pomóc podjąć rozumowe decyzje. Bo jak każdy wie, emocje to zły doradca.
Wyjaśnij mi proszę czy jesli GIS podaje oficjalnie że "zgodnie z aktualną wiedzą nie ma dowodów na to, że żywność może być źródłem lub pośrednim ogniwem transmisji wirusa SARS COV-2” a przecież na żywności może znajdować się wydzielina chorego, to GIS podając taką informację namawia do łamania 5 przykazania? Jednoczesnie jedynie komunia jest na cenzurowanym. Wszystko się sporowadza do zaufania Bogu. Bez wiary podchodząc jedynie naukowo też bym unikał przystępowania do komunii. Tylko dlaczego mam unikać komunii jeśli jednoczesnie kupuję w sklepie chleb, wędlinę, owoce, nabiał których przecież nie gotuję. Na opakowaniach i ubraniach też może być wirus. Mam się nie ubierać i niczego nie dotykać?
I pani sprzedawczyni za ochronną szybą.
Otóż z mocy prawa każdy, kto uczestniczył we Mszy św. w której brał udział (odprawiając Mszę św, spowiadając, zbierając na tacę) poddany zostaje kwarantannie. Co więcej w danej parafii gdy ksieża mieszkają na jednej plebanii, nie ma przez 14 dni księży mogących choćby wyspowiadać przed śmiercią czy iść z ostatnim namaszczeniem/wiatykiem.
Pytanie czy warto w imię własnej egoistycznej potrzeby i w imię własnych, poglądów narażać ksieży?
ps. łatwiej jest zorganizować pomoc materialną, gdy to samo kogoś spotka w sklepie i musi spędzić dwa tygodnie w zamknięciu.
Czy wiec mamy rozumieć, ze chce powtórki tamtych pandemii? Czy liczba powiedzmy 50-100 milionów zmarłych jest dla Ciebie do przyjęcia?
A może jednak dar rozumu warto wykorzystać, aby ta liczba była wiele razy mniejsza?
Nie jest prawdą, że spożywanie Eucharystii jest gwarancja długiego i dostatniego życia tutaj. Co więcej, dziś jak nigdy wcześniej nawet młodzi ludzie muszą sobie postawić pytanie, czy są gotowi odejść z tego świata. To jest pytanie kluczowe,
Bp Adam Bałabuch wskazuje również, że „każdy biskup na terenie swojej diecezji wydaje zgodnie ze swoim rozeznaniem wskazania dla duszpasterzy, jak w obecnej sytuacji służyć wiernym”.
– Jako duszpasterze nie możemy bowiem opuścić wiernych w tak szczególnej dla nas sytuacji. Bardzo ważne jest, aby wierni mogli uczestniczyć w Eucharystii czy korzystać z sakramentu pokuty, ale oczywiście z zachowaniem obowiązującego prawa i ogólnie przyjętych już wymogów ochronnych i sanitarnych – podsumowuje hierarcha
Ale mówmy o wierzących: czy lekarz udzieli namaszczenia chorych, wyspowiada, udzieli Komunii św.? Dla wierzących to sprawa kluczowa - odejść z tego świata pojednawszy się z Bogiem i zaopatrzony w sakramenty. Za to jest Kościół odpowiedzialny - proszę zrozumieć. Dla wielu osób właśnie w trudnych czasach Msza św., Komunia św., spowiedź są dobrem i bezpieczeństwem.