Praktyka wyświęcania kobiet na diakonów sięga czasów biblijnych. Nie powie Pan chyba, że Święty Paweł prowadził Kościół na zatracenie. Na zatracenie Kościoła nie prowadził też Papież Linus, czy Papież Klemens Rzymski, którzy również wyświęcali kobiety na diakonów, a możliwe, że także na prezbiterów i biskupów. Dowodzą tego odkrycia archeologiczne z rzymskich katakumb.
Wśród 10 członków komisji nie znalazł się nikt z Polski. Wygląda to tak, jakby nasz Kościół był nieproporcjonalnie do swej wielkości słaby intelektualnie.
Polski Kościół w ostatnich dziesięcioleciach nie wykreował żadnego wybitnego, ani nawet mniej wybitnego teologa. Jest to niestety jeden z negatywnych owoców pontyfikatu Jana Pawła II, który osobiście za teologami nie przepadał.
Jan Paweł II był mocno krytykowany w czasie swojego pontyfikatu. W Polsce jest to zagadnienie mało znane, bo uważaliśmy go tu za postać pomnikową i bohatera narodowego. Krytyka, często prymitywna, płynęła spoza Kościoła i tę pominę. Ważniejsza jest krytyka, którą kierowano ze strony ludzi wiernych Kościołowi. Jednym z tych elementów było zamykanie ust teologom katolickim. To jest pewien paradoks Jana Pawła II, który bez problemu podejmował dialog teologiczny i doktrynalny z Protestantami, Prawosławiem, Żydami i Islamem, a odmawiał jakiegokolwiek dialogu ze strony katolickich teologów. W publikacjach porównywano Papieża do wyrodnego ojca, który ma więcej miłości do cudzych dzieci, niż do własnych. Z teologami Papież występował zawsze z pozycji siły, odbierając im prawo głoszenia nauki i nie dopuszczając do możliwości dyskusji. Tu znów paradoks Jana Pawła II, który umiał rozmawiać z Ali Agcą, a nie pozwolił nigdy na audiencję teologowi Ojcu Hansowi Kungowi, który ośmielił się go skrytykować. Tak jak pontyfikat Jana Pawła II miał być nadzieją dla Europy Wschodniej będącej pod wpływami komunistów, tak dzisiejszy pontyfikat Franciszka ma być nadzieją dla Kościoła w Ameryce Południowej. O ile jednak dla Kościoła w Europie zagrożeniem była ekspansja ZSRR, tak wierni w Ameryce Południowej zaczęli odwracać się od Kościoła z powodu wojny, jaką tamtejszym teologom wytoczył Jan Paweł II. Mam na myśli takich teologów jak Boff, czy Gutierez, których myśl była niezwykle cenna dla tamtejszych katolików, ale zawzięcie zwalczana przez Jana Pawła II. O niechęci Jana Pawła II do teologów może świadczyć także los teologów, którzy tworzyli myśl Soboru Watykańskiego II. Wybitni teolodzy, doradcy Soboru, nazywani Ojcami Soborowymi, którzy sporządzili dokumenty będące podstawą współczesnej doktryny Kościoła po Soborze zostali przez Jana Pawła II pozbawieni możliwości głoszenia. Wielu z nich z powodu jak zostali potraktowani wypowiedzieli posłuszeństwo Papieżowi. Tych rozłamów można było uniknąć, gdyby nie niechęć Papieża do teologów.
O tym, o czym wspomina Pan Velario-New widać też w otoczeniu Jana Pawła II. Przez wieki w otoczeniu Papieży znajdowały się osoby wybitne, często przyszli Papieże. Jan Paweł II w Watykanie otaczał się wieloma Polakami, ale po jego śmierci o większości słuch zaginął. Wynikało to z tendencji Papieża do otaczania się przysłowiowymi potakiwaczami.
1. Jan Paweł II sam był teologiem. Jeżeli więc miałby nie przepadać za teologami, to musiałby sam siebie nie lubić. Jeśli jest to "zwykła wiedza historyczna", to proszę o choćby JEDNO źródło historyczne. Bo historia opiera się na ŹRÓDŁACH. 2. Sz. P. AnnaEwa2 ma chyba jakąś obsesję, skoro na moją jedną uwagę całą litanią odpowiada. 3. Pani raczy mieszać dwie sprawy: pierwsza to dialog z niekatolikami i niechrześcijanami; druga to kwestia katolickich teologów, którzy składaja wyznanie wiary i są zobowiązani do prowadzenia badań w poszanowaniu depozytu i w szacunku do magisterium: dla dziwnych liberałów jak Boff i Kung normalną ścieżką był dialog z Kongregacją ds. wiary, a skoro ją ignorowali, to dlaczego papież miał im udzielać audiencji?
1. Ludwik XV nie lubił innych królów, choć sam był królem. Nie znaczy, że nie lubił siebie samego. Informacje na ten temat znajdzie Pan w książkach Mettnera, Deschnera, Kunga, Renke-Heinemann, po polsku na ten temat pisał Obirek. Tak na przyszłość powiem, ja przedstawiłam Panu dowody, które Pan nazwał całą litanią. Żądając źródeł kwestionuje Pan moją prawdomówność, więc to na Panu spoczywa ciężar udowodnienia, że nie mam racji, a więc to Pan powinien wskazać źródła mówiące, że Jan Paweł II jednak lubił teologów. 2. Kpiąco napisał Pan, że moje stwierdzenie to jakieś objawienia prywatne, więc napisałam Panu na czym opieram swoje zdanie. Jeśli nie dla Pana, to dla innych czytelników. 3. Kung, czy Boff podążali drogą Soboru. W teologii przyjęte jest, że z odmiennym zdaniem się dyskutuje. Z Kungiem taką dyskusję podjął Rahner. Papieżowi widać zabrakło odwagi, której później nie zabrakło Benedyktowi XVI, który udzielił mu audiencji. Jest to o tyle niezrozumiałe, że audiencji Jan Paweł II udzielał nawet dyktatorom, a teologom ich odmawiał.
Jędraszewski jako filozof wypowiada się teologicznie o niebo lepiej niż wspomniani pseudoteologowie. Wynik ich teologizowania widać chocby po stanie Kościołów w Niemczech, Francji, Austrii czy Beneluxu
I to jest właśnie symptomatyczne: najwięcej jest teologów z krajów, gdzie Kościół funkcjonuje raczej teoretycznie. Znak czasów. Ale jak wiadomo suma summarum "siły szatańskie" go nie przemogą"
To skutek, nie przyczyna. Kościół jest słaby w krajach mających wybitnych teologów, bo Kościół te kraje zaniedbywał i nie wspierał ich intelektualnych potrzeb. Znów są to gorzkie owoce pontyfikatu Jana Pawła II, który nadziei szukał w prostej i mało wymagającej duchowości ludowej, zaniedbując, a często wręcz zwalczając teologię zachodniej Europy. Znamienne jest, że wybitni teolodzy pochodzą z Francji, Belgii, Holandii, Szwajcarii i Niemiec, bo to mieszkańcy bogatych krajów będą zastanawiać się nad fundamentalnymi pytaniami. Im nie wystarcza ludowa duchowość.
Przecież poprzednia komisja powołana przez Franciszka w roku 2016 studiowała dokładnie tę samą kwestię i przekazała swoje wnioski do Kongregacji ds. Wiary przed synodem ws. Amazonii. To po co kolejna komisja? Czy chodzi o to, żeby drążyć temat aż do tzw. zadawalających rezultatów? Skoro źródła historyczne i teologiczne mówią to, co mówią, to nic innego z nich na siłę się nie da wyciągnąć. Trzeba zachować wierność Pismu i Tradycji.
Popatrzcie na Maryję! Czy Ona domagala sie stanowisk, zaszczytów? Była i jest Matką Boga! A nic dla siebie nie chciala! Była całe swe życie pokorna! Mimo ze tak bardzo cierpiala od dnia narodzin swego Syna a szczegonie w Piątek na Golgocie bedąc przy smierci Swego Syna na drzewie Krzyża.
Mamy przykład nie tylko Maryi, ale i innych świętych. Choćby Świętej Feby i Świętej Olimpii. Obie były Diakonami nie dla zaszczytów, lecz z chęci służby Kościołowi.
2. Sz. P. AnnaEwa2 ma chyba jakąś obsesję, skoro na moją jedną uwagę całą litanią odpowiada.
3. Pani raczy mieszać dwie sprawy: pierwsza to dialog z niekatolikami i niechrześcijanami; druga to kwestia katolickich teologów, którzy składaja wyznanie wiary i są zobowiązani do prowadzenia badań w poszanowaniu depozytu i w szacunku do magisterium: dla dziwnych liberałów jak Boff i Kung normalną ścieżką był dialog z Kongregacją ds. wiary, a skoro ją ignorowali, to dlaczego papież miał im udzielać audiencji?
Skoro źródła historyczne i teologiczne mówią to, co mówią, to nic innego z nich na siłę się nie da wyciągnąć. Trzeba zachować wierność Pismu i Tradycji.