Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
Franciszek stawia na bycie pasterzem (i takich chce mieć mieć księży, biskupów i dyplomatów watykańskich wokół siebie): "potrzebujemy pasterzy. Niech będą ojcami i braćmi, niech będą łagodni, cierpliwi i miłosierni. Niech kochają ubóstwo: wewnętrzne jako wolność dla Boga, a także zewnętrzne jako prostotę i umiar w życiu. Niech nie mają psychiki «książęcej»." (cytat za deon.pl 21.06.2013)
kanonik - prałat - zawał"
(jak mawiał ks. Jan Twardowski)
Widocznie papież chce uchronić duchownych przed zawałami... :)
A tak na poważnie - po przemyśleniu - doceniam ten krok papieża Franciszka, myślę, że spowoduje on, że młodsi i ambitniejsi księża poszukają innych sposobów by pozytywnie wyróżnić się spomiędzy sobie podobnych niż strojem - bo przecież czymś trzeba się wyróżnić by zostać biskupem... a dążenie do biskupstwa rozumianego jako służba i pełnia kapłaństwa - nie jest złe. Zniesienie tytułów nie pozwoli "osiąść na laurach" ale spowoduje większy dynamizm w pracy kapłańskiej. A po 65 roku życia, gdy na biskupstwo szanse maleją ta aktywność i ten dynamizm może być jednak jakoś dostrzeżony i nagrodzony.
Widzę w tym ruchu również powrót do Słowa Chrystusa który krytykował faryzejskie "przedłużanie filakterii" czy krytykę tytułów "rabbi" itp - i mówił: "wszyscy bowiem braćmi jesteście". Zachęcał by żyć w braterskiej miłości a nie być "pobielanymi grobami". To zresztą dotyczy wszystkich uczniów Chrystusa (nie tylko księży).
Przedstawia się jako "katolik" ale to jest "ale katolik", zgodnie ze schematem: "jestem katolikiem ale" i tu następuje lista, z czym "ale katolik" w Kościele się nie zgadza.
Ponieważ Biskup Rzymu ma poczucie humoru to przekażmy tą drogą, że u nas był czas, gdy nie wolno było właściwie tytułować "Pan", byli obywatele i towarzysze. I minął rok 89 i znów pojawili się Panowie i nawet jeden rabin mówił JPII w sejmie by "pan papież" coś tam zrobił lub nie zrobił. ;)
Mam nadzieję, że abp Migliore, nuncjusz czyli ambasador, nie zaraził się od ministra Sikorskiego "twitterową dyplomacją"? Wprawdzie urzędują po dwu stronach tej samej ulicy, ale przecież nie vis-à-vis!
Oby ta nowa metoda twitterokomunikacji nie rozprzestrzeniła sie na cały Kościół!
Bo jeśli to nie na polecenie nuncjusza, to znaczy że znowu jakiś "plotkarz" nie wytrzymał i popouścił.
A tyle się nowy papież na przestrzegał, by nie plotkować! Wszystko w las, wszystko w las. :(
Każdy porządny monarcha nadaje tytuły honorowe zasłużonym. Tych tytułów jest bardzo dużo, co odzwierciedla pewną hierarchię; poza tym również zasługi mają różny poziom ważności. To wprowadza pewien porządek...
Ale no tak, zapomniałem że JŚW. Franciszek nie uważa się za monarchę, za Autorytet, tylko za...no właśnie nie za bardzo wiadomo za kogo. Za jakiegoś kolegę, bo nawet nie przyjaciela.
Straszne.
Nie samo zniesienie tytułów, to można przeżyć. Ale właśnie to, że Papież nie docenia tego, kim jest. Że nie docenia powagi swojego Urzędu.
Zapraszam: http://milkblog.cba.pl
Widać jest Pan(i) zwolennikiem herezji "pierwotnego kościoła", którego nikt nie widział a zrodził się w umysłach herezjarchów kolejnych wieków od Lutra poczynając na Franciszku (Kikosiu) Argüello kończąc. Ale to jest herezja potępiona przez Kościół.
i sam sobie odpowiadasz dlaczego to trzeba było zlikwidować
albo mówimy o wierze albo o honorach tytułach i królestwie, rządzeniu itp itd
czas pożegnać stare nawyki, rządzenie i całe te bizancjum które narosło przez wieki. Rzym już nie musi administrować światem w zastępstwie cesarzy i króli. Czas żeby się zając wiarą i powrócić do kościoła pierwszych chrześcijan
"kto chce być pierwszy między wami ... "
Czy tak?
Tyle że dzisiaj Kościół liczy parę miliardów ludzi, wytworzył (upadającą niestety) Cywilizację Łacińską, która podbiła prawie cały świat, jest obecny praktycznie na całym świecie...
Poza tym Kościół jest instytucją. Instytucja to jest władza i wynikająca z niej hierarchia. W każdej instytucji musi być władza. Papież ma władzę, najwyższą w Kościele, wyłączając Boga. Władza domaga się szacunku, zaś szacunek domaga się uzewnętrznienia.
Poza tym: czy aby "już" Rzym nie musi administrować światem? A może właśnie teraz, gdy Cywilizacja Łacińska (a z nią prawie cały świat) jest trawiona rozmaitymi nowotworami ideologicznymi, gdy katolicyzm w Europie umiera, może właśnie teraz Kościół powinien twardo stanąć w obronie Cywilizacji Łacińskiej, w obronie monarchii i wolnego rynku, w obronie elitaryzmu, w obronie konserwatyzmu, w obronie Tradycji Łacińskiej. A nie, jak to się niestety dzieje, poddawać się pod naporem agresywnych rewolucjonistów, którzy, zaślepieni ideologicznymi fikcjami, wymyślają coraz to nowe brednie. Może właśnie teraz Kościół powinien być twierdzą na oceanie pełnym krwiożerczych rekinów, Okopami Świętej Trójcy, zbrojącymi resztki obrońców Cywilizacji Łacińskiej - współczesną elitę i inteligencję. Czyż nie?
Zapraszam: http://milkblog.cba.pl
Pisząc o pierwszych chrześcijanach nie patrzę na to czy było ich mało, czy byli ukryci ale jak się wzajemnie do siebie odnosili, czym była dla nich wiara, czym Ewangelia, czym żyli.
Pokusa władzy która niestety ogarnęła wielu to też próba ustawiania wszystkiego pod siebie, zdobywania świata nie przez miłość i przykład ale przez prawo, przepisy itp.
A Jezus po prostu kochał, i pierwsi chrześcijanie też kochali, wszystkich, nie zmieniali konstytucji, nie wprowadzali ustaw, nie rządzili, oni dawali przykład, miłość i pomoc sobie i innym - co nam po wspaniałych świątyniach, tytułach, złotych szatach, zaszczytach - spojrzałeś kiedyś na ludzi wychodzących z kościoła po Mszy - widziałeś ich miny ? widziałeś promieniującą miłość, radość ? czy raczej kondukt żałobników - wreszcie się skończyło, na tydzień mam spokój. A potem idź zobacz ludzi z małych wspólnot, z małego kościółka " na górce " w Rybniku, gdzie nie ma wspaniałych ołtarzy ( tych kapiących złotem, nie ma strojnych szat liturgicznych, kielich nie jest nawet pozłacany ale tam możesz poczuć Jego obecność, stamtąd wychodzą ludzie uskrzydleni, tam nawet biskup jest kimś bliskim i to w takim dosłownym znaczeniu, bez pompy, przepychu
i właśnie do takiego Kościoła chcę należeć
i myślę, że do tego dąży Papież Franciszek
on jest z dalekiego dla nas świata ale w tamtym świecie właśnie jest ta bliskość, on nie dla pozorów jeździł autobusem, nie dla pozorów nie mieszka w apartamentach, odprawia Msze dal ogrodników - dal niego to jest normalność
byłem kiedyś w USA na Mszy koncelebrowanej przez biskupa, zanim ludzie zaczęli wychodzić z kościoła biskup był już przy wyjściu, witał się żartował, on ich znał, to byłą jego katedra i jego parafia, jego parafianie - on był blisko,bez pompy, dystansu całowania w pierścień.
więc czy Kościól ma być administratorem, zarządcą, hierarchią czy wspólnotą równych, kochających ?
A co do "małych wspólnot" - czy wy tam podstawy Katechizmu choć znacie? Napawacie się jeno własną doskonałością i pysznicie patrząc z góry na "kondukt żałobników" (w waszym pojęciu oczywiście).
pycha ?
spójrz co napisałeś, przemyśl to,
piszesz bo wiesz ? czy ci ktoś powiedział ?
Co do złotych szat i innego złota: to jest uzewnętrznienie naszego szacunku. Bogu należy się to, co najlepsze. To wyraża naszą cześć do Niego, uzewnętrznia ją. To jest naturalne dla człowieka, że jeżeli uważa kogoś za wyższego w hierarchii, jeżeli go czci i darzy szacunkiem, to musi to uzewnętrznić. A i ten, który rządzi wyraża swoją wyższą pozycję w hierarchii poprzez stroje, tytuły etc. To czyni hierarchię bardziej realną, namacalną.
A Kościół musi być hierarchiczny. Nie bez powodu Piotr został wyróżniony spośród Apostołów, nie bez powodu Apostołowie zostali wyróżnieni spośród uczniów etc. Jeżeli Papież może "związywać i rozwiązywać" to ma władzę, jeżeli każdy kapłan może przemienić Wino w Krew, a Chleb w Ciało to ma władzę, jeżeli Biskup może decydować o czymś w swojej diecezji to ma władzę.
Nie, Kościół to nie jest "wspólnota", jakaś utopijna komuna ludzi równych. Ludzie nie są równi. Władza jest naturalna, jest wpisana w naturę świata. Człowiek jest istotą instytucjonalną, od urodzenia żyje w instytucjach. Nie we wspólnotach tylko w instytucjach: grupach ludzi zorganizowanych, zhierarchizowanych, w których każdy ma swoje miejsce i rolę.
I Kościół jest oparty na miłości. Ale miłość nie jest, wbrew nazwie, gdy jest "miło". Miłość to jest wypełnianie Prawa Bożego (por. J 14, 21). Dlatego Kościół jest też sformalizowany, uporządkowany. To jest Wojsko Chrystusa!
A to że ludzie wychodzą po Mszy Świętej "smutni"? A co, mają się cieszyć jak głupi do sera? Nie jesteśmy mistykami, żeby coś przeżywać podczas Mszy Świętej. Jesteśmy zwykłymi ludźmi. I tak, to jest normalne że się chodzi na Mszę z obowiązku. Ten obowiązek wynika z Bojaźni Bożej, z nieuczuciowego Strachu przed Sądem Bożym i piekłem. I z nadziei na Niebo. Natomiast normalnemu człowiekowi nie sprawia jakiejś szczególnej przyjemności stanie przez godzinę i słuchanie tego, co zna na pamięć. Ale powinien uczestniczyć we Mszy, aktywnie i uważnie, nie spóźniać się etc. Żeby wypełnić obowiązek dobrze, solidnie, bo tylko wtedy go naprawdę wypełnia.
Biskup ma być z pompą. Blisko mają być księża parafialni, do tego są. Ale i nie ZA blisko. Księża to nie są koledzy, podobnie jak Biskupi i Papież. Chodź ostatnio niestety pozwalają się tak traktować. To niszczy ich Autorytet.
Zapraszam: http://milkblog.cba.pl
sorki ale to już nawet dla mnie jest za dużo
jeden mnie wymyśla od bolszewików a drugi przedstawia wizję Kościoła jak z bolszewickiego snu:
-ludzie nie są równi
- na mszy to się musisz męczyć bo tak to jest pomyślane
- biskup ma być jak książątko
- itp itd
toż to strach się bać , ja się z takiej wizji wypisuje bo ona nie ma nic wspólnego z ewangelią
a co do instytucjonalności Kościoła to przypominam, że ona się narodziła głównie z powodu upadku cesarstwa rzymskiego i braku świeckiego instytucji państwowości, ktoś po prostu musiał tym bajzlem zarządzać a Kościół miał już jakieś struktury i tak zostało choć od dawna już nie jest to potrzebne
Piszę to co wiem, bo kocham mój Kościół i boli mnie ohyda spustoszenia, która się w nim dokonuje, tandetna liturgia, tandetne ornaty, tandetna sztuka, tandetna architektura. Panu Bogu należy się wszystko co najlepsze, także wygląd sług jego. I niech Pan nie bierze tego osobiście, głosi Pan poglądy modernistów, którzy ogłosili, że na Soborze Watykańskim II dokonała się "francuska rewolucja" w Kościele. Zaiste piękne porównanie, kult "rozumu" i goła baba na ołtarzu katedry Notre Dame w Paryżu.
I to nie mnie ale Panu wmówiono te bzdury, które Pan tu wygłasza. Te radosne wspólnotki są niestety rozsadnikami modernizmu w Kościele. Przypominam, że Papieże wyraźnie nakazują interpretować ostatni Sobór w duchu ciągłości a nie duchu zerwania. Praktyka wokół jest niestety inna.
Co za piramidalna bzdura. Jeżeli odrzuca się Eucharystyczną Ofiarę Mszy Świętej jako Bezkrwawe Uobecnienie Krwawej Ofiary na Krzyżu i robi z Niej radosne spotkanie towarzyskie wspólnoty celebrującej samą siebie (to nie moje tylko Papieża Benedykta XVI), to się szuka uatrakcyjnień, prowadzących do różnego rodzaju wynaturzeń liturgicznych, których jesteśmy świadkami.
co do tandetności to właśnie efekt masowości, w tłumie człowiek się gubi, staje obok tego co się dzieje, niby jest ale go nie ma, właśnie mała wspólnoty pozwalają dotknąć całej mistyki, być blisko tej Najwspanialszej Ofiary. I ta zasady dotyczy nie tylko kościoła, po prostu tak już jest zbudowany człowiek.
A co do innych spraw - goła w katedrze to nie był happening żadnego księdza ani pomysł na uatrakcyjnienie liturgii ( choć pewnie niektórym by się podobało ) - po prostu takie mamy czasy, że atakuje się Kościół
ale to jest wina i nas malutkich i tych wyżej właśnie, ale to temat na inną rozmowę
I jeszcze o małych wspólnotach, nie myl grupek które się pojawiają i ocierają się o herezje zaczynając żyć same dla ciebie ze wspólnotami które żyją aktywnie w Kościele i dla niego wiele robią , liturgia, spotkania w małych grupach są dla nich wzmocnieniem
A ten modernizm, no cóż, patrzysz na przedsoborowy i posoborowy świat, a spójrz głębiej w historię, zanalizuj zmiany które zachodziły przez 2000 lat, a wtedy może zobaczysz, że to Sobór nie zrewolucjonizował Kościoła a raczej starał się wrócić do tego co przez wieki zmieniono
Dlaczego to jest niby wizja Kościoła jak z bolszewickiego snu??? Tak było przez całe wieki.
Ta wizja Kościoła ma dużo wspólnego z Ewangelią. Ewangelią interpretowaną zgodnie z Tradycją Kościoła. Bo przypominam, że są dwa źródła wiary: Pismo Święte i Tradycja Kościoła. Samo Pismo Święte można tak pokrętnie zinterpretować, że można nim wszystko praktycznie uzasadnić. Najlepszy dowód to mnóstwo sekt protestanckich i innych, które się do Pisma Św. odwołują.
Co do instytucjonalności to odpowiedział już michael. A ja tylko jeszcze raz powtórzę, że Kościół nie może nie być instytucją. Gdyby nie był instytucją dawno by upadł, ponieważ człowiek jest z natury instytucjonalny, stworzony do życia w instytucjach, w grupach zorganizowanych, zhierarchizowanych. A czy to nie jest potrzebne to już pisałem wcześniej, proszę czytać ze zrozumieniem. Bo zarzucasz (słusznie) jaśkowi brak tej zdolności, a sam, zdaje się, nie jesteś lepszy.
Zapraszam: http://milkblog.cba.pl
Obawiam się, że nie zrozumieją o czym mówisz.
Dla niektórych miłość to niezrozumiałe słowo, często kojarzące się jedynie z łóżkiem.
To że "Bóg jest miłością" i jedyne relacje z Bogiem, to relacje miłości, dla niektórych jest za trudne.
A dla "_jaśka" to już jest "chińszczyzna". - Jest zaprogramowany na jedynie słuszną drogę.
Panu Jerzykowi do sztambucha słowa Gilberta Keitha Chestertona (1874–1936) – angielski pisarza, konwertyty na katolicyzm:
Moderniści, jak zawsze sentymentalni, odmieniają słowo „miłość” przez wszystkie przypadki, aż świat dostaje odruchu wymiotnego na sam dźwięk tego najwspanialszego z ludzkich słów.
- Zgadza się.
Tylko że ja wierzę Bogu, który jest Miłością.
- Staram się naśladować Jezusa.
A ty i tacy jak ty,
- ludziom i temu co ludzie wymyślili żeby było im dobrze.
Przynajmniej, aby im się wydawało że jest dobrze,
- Jeżeli jest tak jak im pasuje, to jest "dobrze".
Panie Jerzyku, domyślam się, że usiłuje mi Pan coś imputować, jeno z wyartykułowaniem tegoż masz Pan permanentny problem.
Franciszek zamiast Ewangelii głosi swoją ludzką ułomną "naukę" . Normalnie apostazja.
TW Dąbrowski! PAMIĘTAMY!!
- No cóż, mamy naśladować Jezusa.
Mycie nóg gościom należało do posługi pośledniejszych niewolników.
- Jezus umywał nogi swoim uczniom.
- "A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: «Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie "Nauczycielem" i "Panem" i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować"
J.13;12-17.
- Pokora, to największa zasługa świętych.
A Pan Jezus miał.
Nie naśladujesz Pana Jezusa
:(
A co do pokory, pokora na pokaz, to jeden z perfidniejszych przejawów pychy. Prymas Tysiąclecia własnie z prawdziwą pokorą nosił przysługujące Mu stroje, choć, jak sam to pisał, początkowo nie miał na to chęci.
A co do postulatów: "więcej skromności wśród księży i biskupów" "świeccy powinni być bardziej włączani w życie parafii"
- to niech ksiądz zamiecie pomieszczenie, biskup zagrabi teren wokół budynku a Pani Jola, czy Arleta zasymuluje czynności liturgiczne przy ołtarzu.