Mimo wszelkich niewątpliwie szczerych usiłowań przedstawienia Boga jako kochającego Ojca - co jest prawdą - mimo wszystkich pastoralnych usiłowań - pojawił się jeden podstawowy błąd - bardzo poważny.
To ludzie mają dostosować swoje życie do Ewangelii a nie Ewangelię dostosować się ma do ludzi.
To dostosowanie Ewangelii do ludzkich sytuacji i oczekiwań spowoduje przesunięcie granic do tego stopnia - że biskupi zaczną szukać dobra w grzechu - no bo przecież wszyscy dookoła już tak żyją. I powstaje niebezpieczeństwo zmiany doktryny
Bo ludzie potrzebują jasnego przekazu. Tutaj żadne tłumaczenie duchownych "jak rozumieć Papieża" nie pomogą. Papiez powinien mówić na tyle jasno aby każdy go rozumiał, bez niedomówień, bez pozostawiania pola na domysły.
W słowach biskupa Rysia są jakieś niedomówienia i to dosyć istotne. Zgoda, pojęcie grzechu jest zrozumiałe w odniesieniu do Boga i że w związku z tym trzeba najpierw mówić o Bogu. No ale przecież związki sakramentalne nie dotyczą pogan, one dotyczą katolików (zgoda, niekiedy bardzo nominalnych), którzy już słyszeli o Bogu i o grzechu. Oni nie mogą się usprawiedliwiać, że o jednym i drugim nie mają pojęcia. Dlaczego biskup zakłada, że w ich przypadku trzeba zaczynać od zera? To jakieś nieporozumienie. Czy nie należałoby zatem bardziej napominać ludzi, aby nie zawierali związków sakramentalnych pochopnie? Przecież można w nauczaniu położyć nacisk na to, że związek taki jest nierozwiązalny, a nie zastanawiać się po fakcie co z tym fantem zrobić.
mam wrażenie że nie zrozumiałeś tego co bp. Ryś chciał powiedzieć. Nie chodzi tu bowiem o katolików. Mowa jest o ludziach, którzy nie są wierzący. (oprócz tych 3%) Dlatego pierwszym podstawowym pytaniem dla diecezji w Buenos Aires będzie w jaki sposób pokazać im czym jest wiara, a dopiero później dlaczego małżeństwo jest ważnym w życiu katolika sakramentem.
Problem polega na tym, ze my nie znamy optyki Papieża, gdyż w sprawie synodu milczy i nie słyszałem, zęby na ten temat się wypowiadał. Za to Kardynał Kasper gadał bardzo dużo. Więc nie ma się co dziwić powstałemu zamętowi i rosnącym obawom.
A więc zamiast dyskutować o rodzinie, powinno się dyskutować o ewangelizacji! Rodzina ma być chrześcijanska, i do tego trzeba ludzi nawrócic. Optyka ma być nie poprzez prywatne spojrzenie Papieża Franciszka, lecz przez Pismo św. Chyba przecież Papież nie ma optyki róznej od ewangelicznej, czyż nie?
Objawienie Boże nie kończy się na samym Piśmie. Proszę sprawdzić w dokumentach Soboru Watykańskiego drugiego. Uderzeniem w rodzinę był bunt Lutra, który odrzucił Tradycję. To ciągnie się do dziś i pogłębia. Luter odrzucił sakramentalny charakter małżeństwa.
Małżeństwo w doktrynie protestanckiej jest Bożą instytucją, mającą swój początek i przeznaczenie w naturze człowiek, w związku z tym należy wyłącznie do porządku natury, a nie łaski rozumianej jako akt zbawczy. Dlatego małżeństwo w doktrynie protestanckiej nie jest rozumiane jako ustanowiony przez Chrystusa sakrament będący widzialnym znakiem niewidzialnie działającej łaski zbawczej. Już w Starym Testamencie stało się małżeństwo porządkiem ustanowionym przez Boga, nie zostało, jak to jest w Kościele rzymskokatolickim, ustanowione przez Chrystusa w Nowym Przymierzu, ale przez Boga u samego zarania rodzaju ludzkiego. Nierozumienie małżeństwa jako sakramentu nie odbiera mu świętego znaczenia i nie usprawiedliwia rozwodów, na które dają przyzwolenie liberalni teologowie nie tylko protestanccy ale i katoliccy biskupi chętnie łagodzący warunki unieważniania małżeństw i w ten sposób wprowadzający do praktyki Krk rozwodów tylnymi drzwiami.
Potrzebujemy takich więcej - Panie Jezu wysłuchaj nas ...
To ludzie mają dostosować swoje życie do Ewangelii a nie Ewangelię dostosować się ma do ludzi.
To dostosowanie Ewangelii do ludzkich sytuacji i oczekiwań spowoduje przesunięcie granic do tego stopnia - że biskupi zaczną szukać dobra w grzechu - no bo przecież wszyscy dookoła już tak żyją. I powstaje niebezpieczeństwo zmiany doktryny
Ks. słucha chyba zbyt często środków masowego przekazu a nie biskupów z biskupem Rzymu na czele.
Chyba przecież Papież nie ma optyki róznej od ewangelicznej, czyż nie?
Trudno mi ocenić.Ten kawałek dobry.