Jak zwykle diabeł ukrywa się w szczególach: by zapraszać tych z extra do intra trzeba się z nimi spotkać. Nie czekać "z godnościom własnom", czyli pychą podszytą wyższością i cierpieniem z niezrozumienia, aż Mahomet przyjdzie do góry, tylko iść do Mahometa. Nie wystarczą chmurne i (czasem, często) durne spotkania wodzów na szczycie, sympozja i podobne "pogadamy, pobiesiadujemy", potrzebne jest "tworzenie klimatu od dołu", jak właśnie w Taizé (choć nic nie wskazuje, by taki własnie cel przyświecał pomysłodawcy).
Niestety, spotkania mają to do siebie, że łatwo i tym oddolnym i tym odgórnym ewangelizatorom popadać - nie bez dyskretnego wsparcia różnych V kolumn - w uprzejmy synkretyzm z ekstra amatorami biskupek i homobiskupów, by wymienić te co widoczniejsze dewiacje.
Ale chyba coś się zmienia i świadomość jałowości, a co gorsze samobójczości takiego kompromisowego synkretycznego hurraekumenizmu jaki obserwowaliśmy przez ostatnie dziesięciolecia powoli narasta i może, daj Boże jak najszybciej, przekroczona zostanie "masa krytczna" by wrócić do istoty deklaracji Vaticanum II.
Ci, którzy piszą o synkretyzmie w Taize niestety z reguły nigdy tam nie byli. To smutne, bo kłamliwe. Czy Pan Jezus nie rozmawiał z Samarytanką i wieloma innymi osobami, co do których faryzeusze się wzdrygali? Czy nasz Pan nie umarł za nas wszystkich?
Może jakieś konkrety?
Jak zwykle diabeł ukrywa się w szczególach: by zapraszać tych z extra do intra trzeba się z nimi spotkać. Nie czekać "z godnościom własnom", czyli pychą podszytą wyższością i cierpieniem z niezrozumienia, aż Mahomet przyjdzie do góry, tylko iść do Mahometa. Nie wystarczą chmurne i (czasem, często) durne spotkania wodzów na szczycie, sympozja i podobne "pogadamy, pobiesiadujemy", potrzebne jest "tworzenie klimatu od dołu", jak właśnie w Taizé (choć nic nie wskazuje, by taki własnie cel przyświecał pomysłodawcy).
Niestety, spotkania mają to do siebie, że łatwo i tym oddolnym i tym odgórnym ewangelizatorom popadać - nie bez dyskretnego wsparcia różnych V kolumn - w uprzejmy synkretyzm z ekstra amatorami biskupek i homobiskupów, by wymienić te co widoczniejsze dewiacje.
Ale chyba coś się zmienia i świadomość jałowości, a co gorsze samobójczości takiego kompromisowego synkretycznego hurraekumenizmu jaki obserwowaliśmy przez ostatnie dziesięciolecia powoli narasta i może, daj Boże jak najszybciej, przekroczona zostanie "masa krytczna" by wrócić do istoty deklaracji Vaticanum II.
276