Komentarze do materiału/ów:
Szef polskiego rządu wziął udział w dwudniowym, nieformalnym szczycie Rady Europejskiej.
Istnieje nieodłączna więź między ekumenizmem a misją chrześcijańską.
Zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego sługi Bożej.
1. "Z tej racji między ochrzczonymi nie może istnieć ważna umowa małżeńska, która tym samym nie byłaby sakramentem." KPK 1055 art. 2 - małżeństwo ochrzczonych (nie tylko między katolikami) jest zawsze sakramentem.
2. "W grożącym niebezpieczeństwie śmierci, ordynariusz miejsca może swoich podwładnych, gdziekolwiek przebywających, oraz wszystkich pozostających na własnym jego terytorium, dyspensować zarówno od formy obowiązującej przy zawarciu małżeństwa, jak od wszystkich i poszczególnych przeszkód z prawa kościelnego, czy to publicznych czy tajnych, z wyjątkiem przeszkody wypływającej ze święceń prezbiteratu." KPK 1079 art. 1 - tylko w tym jednym konkretnym przypadku można zawrzeć sakrament bez konieczności zachowania formy kanonicznej i to w dodatku za dyspensą ordynariusza.
3.Dla katolika "Tylko te małżeństwa są ważne, które zostają zawarte wobec asystującego miejscowego ordynariusza albo proboszcza, albo wobec kapłana lub diakona delegowanego przez jednego z nich; a także wobec dwóch świadków, według zasad wyrażonych w następnych kanonach i z uwzględnieniem wyjątków, o których w kan. 144, 1112, § 1, 1116 i 1127, §§ 2-3." KPK 1108 art. 1 - małżeństwo naturalne to sobie możesz zawrzeć jak sobie z ukochanym wylądujesz na bezludnej wyspie. W XXI wielu "niemożność" zawarcia zgodnie z formą kanoniczną przed kapłanem raczej nie występuje - chyba, że sam nie chcesz, ale wtedy to nie przeszkoda, tylko twoje "widzi mi się"...
A - jak to piszesz - "seks św. Anny ze św. Joachimem nie był grzeszny (choć nie był sakramentalny)" - nie był grzeszny, bo :
1. nie było jeszcze pojęcia sakramentów (istnieją one z ustanowienia Chrystusa, czyli trochę czasu po ich ślubie)
2. związek małżeński zawarli zgodnie z kanoniczną formą ich obowiązującą, czyli w swojej religii tj. Judaizmie przed kapłanem żydowskim ;P
Precyzja jednak przydałaby się do końca. Nie wiem na przykład, jak "łódzcy jezuici" praktykują ten moment — i tego podobnie jak ja nie wie zastrzegający się ("na wszelki wypadek, by nie musieć odwoływać"?) ks. Strzelczyk, wyraźnie tę niewiedzę stwierdzający. Jednak w dalszym ciągu wypowiedzi, jeżeli jest wiernie przez p. Dudałę zacytowana: jednak nie używa trybu przypuszczającego" a byłoby to bardziej adekwatne. Bez trybu przypuszczającego, jednak wygląda na atak - i co więcej, nie tylko na ewentualny błąd, ale w ogóle na tę formę duszpasterstwa, która może być bardzo ważnym i dobrym pociągnięciem duszpasterskim. Oczywiście, należałoby przypominać dość często uczestnikom - może nawet za każdym razem - bardzo dobrze uwypuklone przez ks. Strzelczyka rozróżnienie. Jednak, ,gdy podczas Mszy Św. będzie następował moment Komunii Świętej, bo przecież przyjmie Ją chociaż kapłan sprawujący Eucharystię: nie jest doskonałym momentem do chwili adoracji Najświętszego Sakramentu? Zamiast uciekać od konfrontacji z prawdą o obecnym Bogu i sobie "w szybkie pójście dalej": zatrzymać się właśnie na tę chwilę! Kto może - choćby w tak rzadkim w środowisku tylko cywilnie związanych, jak przytoczony przez ks. Strzelczyka, ale jednak możliwym przypadku bycia w stanie Łaski: niech w tym momecnie postara się o to spotkanie Sakramentalne. Z kolei uczestnicy - zapewne zdecydowana większość w tym kontekście - nie mogący przyjąć Komunii Św. "duchowej", czy popełnialiby jakąś zbrodnię w tym momencie adorując Miłosiernego Chrystusa jak w tym momencie mogą, także przedstawiając Mu pragnienie osiągnięcia tej Komunii?
Myślę, że w tym co piszę widać już, że nie piszę "polemiki dla polemiki" albo jeszcze gorzej, "dla wojny" - tylko dla odnajdywania wspólnie tego, co dobrze. Podobnie więc nasuwa się następna potrzeba doprecyzowania, bo ks. Strzelczyk spostponowawszy tę praktykę zatrzymania się w pragnieniu przed Najświętszym Sakramentem "en bloc", zamiast ukazać walory przestrzegając przed błędem: dalej przechodzi ku czemuś, co złośliwie można nazwać "zostawmy więc te jakieś tam Adoracje - zabierzmy się za inne, lepsze rozwiązanie sprawy, jakim jest doprowadzenie do Komunii Św." No, właśnie, doprecyzuję. Jeżeli ks. Strzelczyk ma tu na uwadze, by pójść ku nawróceniu pełnemu, czyli do rozstania się w tych związkach i powrót do Sakramentalnych Małżeństw, pełna zgoda. Proszę jednak wierzyć, trzeba tu dużo wiary, modlitwy, ofiary; być może - te chwile Adoracji bez możliwości Komunii Św. nawet duchowej mogą być też mocno pomocne. Jeżeli odnosi się ks. Doktor do sytuacji tych właśnie rzadkich, gdy np ktoś nie może udowodnić nieważności małżeństwa - to też zgoda, o ile to możliwe, podczas gdy zostało opisane, że to niemożliwe; jakkolwiek jednak, też "póki co", raczej w sytuacji, gdy ktoś nie żyje w tylko cywilnym związku, Komunia Św. duchowa może być pomocna. Faktycznie też, tu można na bazie nauczania Św. Jana Pawła II, które jest podjęte przez Amoris laetitia, warto rozważyć możliwości w tym nauczaniu przekazane i do ich zastosowania pomóc w razie możliwości. Czy też ks. Strzelczyk ma tu na myśli dorprowadzenie do tej Sakramentalnej Komunii Św "zamiast jakichś Adoracji" u osób cywilnie związanych żyjących w publicznym grzechu? Cóż, faktycznie jest mocny ruch w tzw. Kościele zachodnim ku temu rozwiązaniu, jednak bezsprzecznie jest ono co najmniej "mocno kontrowersyjne i dyskusyjne" — a już na pewno sprzeczne z nauczaniem dotychczasowym, nie tylko Trydentu. Dlatego, zwłaszcza że są liczni, którzy to rozwiązanie "przemycają", trzeba byłoby wyraźnie zaznaczyć, że w tym punkcie przechodzimy do dyskusji nad nową praktyką.
Więc przykro mi, ale co do faktów, to wierzę red. Dudale, nie Księdzu; a co do teologii wierzę ks. Strzelczykowi i swojemu rozumowi, a nie Księdza jezuickiemu wyjaśnieniu przez zaciemnianie.
Przepraszam, znowu "enter" posłał na serwer, w dodatku już za dużo chyba poziomów odpowiedzi, system nie przyjmuje dalszych. Nie wiem, jak u dominikanów z Łodzi, bo nie jestem z Łodzi, więc napisałem wyraźnie, że to w innym wątku ktoś co. podobnego napisał, w tym kontekście. Czy ta odpowiedź - jak sądzę do mnie - nie była więc zbyt ostra o jakimś "podperaniu się"? Czy też nie za bardzo uwierzyliśmy tym głosom tutaj, że na pewno u jezuitów to tak jest? Nikt nie napisał tu, o ile nie przeoczyłem jakiegoś głosu - że "byłem i widziałem, jezuici faktycznie tak twierdzili".
Szanowna Pani! KJ! - albo: Szanowny Panie KJ! - to zresztą akurat przy tej dyskusji nie wnosi różnicy.
Wierzę, że rzeczywiście Pani/Panu przykro pisać powyższe rzeczy, ale ponieważ mi faktycznie jest przykro, że nie dochodzimy do porozumienia nawet tam, gdzie są fakty, bo uprzedzenia i wiary przeszkadzają - to dodam, by już mieć pewność, że wyrażam istniejcą moją przykrość a nie wirtulną: więc mnie jest przykro ciut więcej niż Pani/Panu.
Niestety, mam podstawy stawiać pytania o dobrą wolę i uczciwość w rozmowie co do głosów KJ. Dyskusja nasza na początku toczyła się wokół tego, że stwierdzono, iż jezuici łódzcy robią coś złego w praktyce duszpasterskiej - więc sprytnie manipulacyjnym zabiegiem jest pisać "z tekstu wyraźnie wynika, że jezuici mówili o komunii duchowej w kontekście duszpasterstwa niesakramentalnych". Zresztą - nawet tak ujęte, zbrodnią nie jest i nie zmieni tego opinia KJ. Jeżeli tak wierzymy Ks. Strzelczykowi, to proszę konswkentnie zobaczyć, że wprost mówi i on, iż takie wypadki są możliwe, że ktoś jest w tym środowisku zdolny przyjąć Komunię Św. duchową. Powinno to być więc wystarczające nawet dla kogoś, kto osądza rzeczy wg "swojej wiary ks. Strzelczykowi". Cóż, ponieważ i ja szanuję red. Dudałę, to mam zaufanie do jego tekstów, podobnie i jakieś zaufanie mam do depesz KAIu, więc nawet mógłbym powiedzieć, że "wierzę Pani/Panu KJ, który ma wiarę dla p. Dudały i wierzy w to, co napisał p Dudała, który z kolei wierzy w to, co napisał KAI" - ale na tyle mam przy tym rozumu, że nie będę wydawał kategorycznych opinii, co się wydarzyło, tylko z zastrzeżeniem w stylu "o ile gdzieś po drodze nie nastąpiło przekłamanie". Od samego zresztą początku chodzi mi m.in. o to właśnie: by mieć trochę rozumu i rozumnie a nie wg uprzedzeń posługiwać się ostrożnością w sądach a przy okazji raczej wspierać duszpasterstwo niż mu szkodzić, szczególnie w imię "świętych oburzeń", zwłaszcza zaś co do faktów nie pewnych, być może wyimaginowanych. Wszakże tego nie zauważą ci, którzy kierują się uprzedzeniami i nawet np, "podsumują, że to jezuickie mętne tłumaczenia": gdy wprost stwierdzam, że głupotą byłoby, gdyby faktycznie ktokolwiek, czy jezuici czy inni, moment pragnienia Eucharysti wmawiali ludziom, że jest stricte Komunią Św. duchową. No, cóż, takie życie. Niemniej szkoda czasu na dyskusję, która dyskują nie jest, bo ktoś bardziej kieruje się swoimi "uwierzeniami temu, co mówią" i uprzedzeniami, odrzucając analizę tego, co ma napisane przed przysłowiowym nosem — a być może także kocha zachwycać się możliwością informowania o tym.
3. co ma post Eucharystyczny do poważnego traktowania Jezusa? Czy on źle będzie się czuł w moim wnętrzu bo "spotka" się z ogórkiem z obiadu? Proszę Cię, szanuję względy kulturowe, ale umówmy się - to są kwestie naprawdę drugorzędne w stosunku do możliwości spożycia Ciała Pana; choć możemy długo rozmawiać nad wyższością spożywania Ciała od skąpania się (pławienia się) w Duchu Św ...
3. Nie mam nic do spowiedzi sakramentalnej :) sam korzystam, choć możemy tu również długo dyskutować nad jej wyższością od spowiedzi powszechnej podczas liturgii :). Oprócz łaski (która w spowiedzi powszechnej również ma miejsce) traktuję spowiedź uszną jako element terapeytyczny - jak najbardziej pożądany :)
Ludzie, czemu piszecie takie bzdury?
W Nowym Testamencie niemal każda forma niewłaściwych zachowań seksualnych (tzn. aktywność seksualna poza małżeństwem) uznawano za rozpustę czy „niemoralność" (por 1 Kor 6,9; 2 Kor 12,21; Ef 5,5; Kol 3,5; 1 Tes 4,3; 1 Tm 1,10; Hbr 13,4; Jud 7). Reasumując bardziej mi chodziło o te formy niż o to, że żona jest własnością mężom i na odwrót. Takie myślenie właśnie prowadzi do błędów, gdzie przeważnie mężczyźni zniewalają swoje żony. Interpretacja że żona jest własnością męża jest powodem wielu cierpień istnień ludzkich na całym świecie. Tak więc taka interpretacja nie ma nic wspólnego z Miłością a więc i nie ma nic wspólnego z Bogiem bo Bóg jest Miłością.
Można sobie w tym momencie zadać pytanie: jak można oddać siebie drugiemu? Otóż Ten, do którego należy wszelkie ojcostwo na niebie i ziemi, daje nam to prawo. Dlatego małżonkowie mogą powtórzyć słowa Pieśni nad Pieśniami: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”. Symbolem związania, świadectwem, że tych dwoje należy do siebie, są obrączki ślubne.".
Chylę czoła przed światłym umysłem.