Napominać można wyłącznie mądrych, głupców można tylko chwalić. Niestety przekonałem się w życiu, niekiedy aż nadto boleśnie, jak prawdziwe są to słowa.
Na pewno nie wspierać w grzechu poprzez np.pomoc materialną w organizowaniu życia z drugą "synową" czy "zięciem" czy opłacanie mieszkania córki z chłopakiem. Na pewno nie milczeć i nie przytakiwać grzesznym wyborom.Upominać z miłością, bez emocji, co oczywiście niełatwe.Ale to nie jest wśród nas, chrześcijan,powszechna postawa. Wolimy (nie)święty spokój i nienarażanie się nikomu.
A najlepiej niech taki stary kawaler lub stara panna mieszka z rodzicami. Nie może się usamodzielnić, bo zaraz zgrzeszy. To jest najlepszy układ rodzic - dorosłe dziecko.
Naprawdę? To jak będziesz kontrolował swoje dziecko czy nie grzeszy? Może nie będzie robił tego z konkubiną, cóż za piękne słowo, ale będzie oglądał pornosy na kompie, albo popijał za dużo browaru. Sumienie takiego rodzica nie powinno dać mu spokoju. Nieprawdaż?
Czyżbyś uważał, że rodzic ma obowiązek wspierać finansowo dziecko, ale nie ma prawa zwrócić mu uwagi, że żyje w grzechu? Wybacz, ale to trochę infantylne - takie podejście dorosłego dziecka: mamusiu, tatusiu dajcie kasę na łóżko, ale wara wam od tego z kim je będę dzielił... Jak ktoś już tak wydoroślał, że ciężko mu przyjąć uwagi rodziców pragnących jego dobra (także duchowego), to niech też dorośle sam zapewni sobie papu i dom nad głową. Jestem przy tym zdania, że rodzice mają prawo zwrócić uwagę, mają prawo odmówić finansowego wsparcia, ale nie powinni stale wtrącać się w życie dorosłych dzieci.
nie komentuje postawy dorosłego dziecka które żada finansowania - więc nie zakłamujcie cwaniacko w dyskusji - tylko komentuje formę perswazji do jakiej namawia ta osoba - odcięcie od finansów. Beznadziejny argument, prymitywny i świadczacy o braku autorytetu u własnego dziecka rodziaca. Kasa jako instrument perswazji - głupota, prymitywizm itp.
Ależ odcięcie od finansów w wypadku wyboru własnej drogi jest oczywistą i pierwszą konsekwencją tego wyboru. I nie chodzi o żadną perswazje finansowa, ale o naukę dorosłych wyborów. Bo super jest być "dorosłym" czy tez żądać uznania za dorosłego na koszt rodziców.
Naukę dorosłych wyborów czyni się argumentami merytorycznymi etc. a nie odcinaniem od kasy. Nie rozumiesz różnicy jakości argumentów? Pisze gdzieś że nlezy finansować życie dorosłych dzieci? Nie. Nie dziwię się twoim przekłamaniom w "dyskusji". Ty TomaszL jak zwykle mieszasz i wymądrzasz się jako ekspert od wszystkiego a zwykle nie tylko nie masz ani racji ale także nie potrafisz przeczytać postu czyjegoś ze zrozumieniem tylko na swoją modłę prowadzisz jakiś rezonerski monolog przypisując komuś twierdzenia których nie napisał.
O czym fantazjujesz TomaszL??? chyba dyskutujesz sam ze sobą. Gdzieś jest twardą zasadą że dorosłe dzieci są utrzymywane kiedy są w 2 związkach a kiedy są w 1 to są zawsze samodzielne finansowo? A po drugie nie masz za grosz poczucia polskiej rzeczywistości. Żyjesz w swoim matrixie i jesteś ślepy na rzeczywistość?? Wielokrotnie młode małżeństwa także sakramentalne nie są same w stanie siebie i swoich dzieci - zwłaszcza jeśli są chore itp. - utrzymać samodzielnie. Skoro im pomagają w takich sytuacjach ich rodzice to znaczy że nie są dorosłymi ludźmi?? Rozumiem, że kobieta pozostająca na utrzymaniu finansowym swojego męża zatem ma tez tylko status dziecka niesamodzielnego??? Zastanów się czasem nim coś napiszesz bo jak się czyta te mądrości twoje to skrzydła opadają jakie to absurdy wypisujesz czasem z tym swoim przekonaniem o własnej wszechwiedzy. Mało tego - gdybym był w sytuacji że mó syn wszedł w 2 związek i z niego urodziłoby się ciężko chore dziecko i on nie dawałby rady z utrzymaniem tego dziecka i jego matki to dawałbym pieniądze do końca swojego życia żeby pomóc w takiej sytuacji - a nie występował w roli Boga oceniając czyny i każąc za nie. Mając w nosie los dziecka np. chorego czy wymagającego pomocy innej. To co piszecie to kuriozalna hipokryzja, pycha i brak miłosierdzia za jednym zamachem. Z takim "katolicyzmem" za pieniądze jak tu piszecie to ja nie chcę mieć nic wspólnego.
@Gosć1 i Gość2 - trafieni i zatopieni. Dorosłość na kosztów rodziców ma się tak do dorosłości jak krzesło elektryczne do krzesła.
Rodzice nie mają żadnego obowiązku pomagać finansowo swoim dorosłym dzieciom (pomijając dzieci bardzo niepełnosprawne, ale to inna dyskusja). Oczywiście mogą i czynią to, ale wyłącznie z dobrej woli. I oczywiście jak dzieci zaczynają żyć niezgodnie z zasadami wyznawanymi przez rodziców, to pierwszym jest odcięcie finansowania takiego życia. Choćby życia na kartę rowerową, czy w ponownych małżeństwach. I dziwi to domaganie przez (niby dorosłe) dzieci pomocy finansowej w sytuacji wyboru własnej drogi, nieakceptowalnej przez rodziców.
ps. w dorosłym życiu w dyskusji nie stosujemy argumentów ad personam (np. "Ty TomaszL jak zwykle mieszasz i wymądrzasz się") , bo to świadczy o braku argumentów merytorycznych.
TomaszL może odrobinę mniej demagogii. Nie jesteś jedynym dorosłym w tym gronie ani najmądrzejszym choć widzę że że masz niezachwianą wysoką samoocenę. Przestań zakłamywać czyjeś wypowiedzi bo nie dość że na ogół uprawiasz demagogie z dziedzin w których nie masz grama wiedzy merytorycznej (medycyna i to różnych specjalizacji) to w dodatku przekręcasz celowo sens czyichś postów. No chyba że masz poważny problem z czytaniem ze zrozumieniem.
A co mamy zrobić w takiej sytuacji: http://gosc.pl/doc/2248740.Polski-ksiadz-skazany-za-oszustwa-finansowe Nie minęły 2 lata : http://filipjakub.pl/strona-glowna/ksieza Czy to nie jest sytuacja gorsząca?
Zgodnie z tym co tu wszyscy piszą, NIC. Przejmujmy się wszyscy do granic absurdu czystością. Grzechy księży nas nie dotyczą. przecież to tylko marne 2 mln euro
Księża też mają rodziców i znajomych, jak to tym właśnie bliskim lata koło nosa głupota osoby źle czyniącej, to miej pretensje nie do całego społeczeństwa. MT 18, 15-17. A czy ty nie masz sobie do zarzucenia, skoro w ten sposób mówisz?
Gościu z 19:04 a ty nie masz sobie nic do zarzucenia skoro w taki sposób mówisz? A a propos księży: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie” (Łk 12,39-48)
Gość, a co mają wspólnego oszustwa finansowe z tematem artykułu? Kompletnie tego nie rozumiem. A może to jest działanie na zasadzie: "jeśli nie chcę zgodzić się w jakiejś kwestii z nauczaniem Kościoła, to najlepiej napisać coś o grzechach księży..."
Bardzo dużo. Wszyscy dzielą tutaj włosa na czworo na temat grzechów swoich, cudzych, dzieci czy rodziców. Ten ksiądz ( zgodnie z wyrokiem, powinien jeszcze "siedzieć") zasiada w konfesjonale w mojej parafii. Jak myślisz, droga Katarzyno, nie miałabyś żadnych rozterek?
Ja na twoim miejscu napisałbym list protestujący że on nie siedzi tylko jeszcze w dodatku bez problemu funkcjonuje w Kosciele - szerząc zgorszenie wśród ludzi i zarzadałbym od zwierzchników działana w tym temacie. Zadziałaj napominająco na grzech cudzy po prostu. Księzom i Kosciołowi sie wydaje, że moga napominać innych a ich samych najwyraźniej obowiązuja inne zasady???? Masz 100 % racji. To dno że ten ksiądz siedzi w konfesjonale jak gdyby nigdy nic....Wszystkich bardzo interesuje to co sie pod kołdra cudza dzieje a w innych sytuacjach ta gorliwość na upominanie w grzechach cudzych.... nabiera wody w prawdomówne usteczka....
Owszem, jeśli faktycznie ktoś sieje zgorszenie, to list protestujący można napisać. Ale nie o tym jest powyższy artykuł - jest o upominaniu przez rodziców dzieci, które żyją w grzechu i tego powinna dotyczyć dyskusja pod artykułem. Odnośnie tego właśnie problemu upominania - zachęcam do rozważenia jutrzejszej ewangelii:). Odpowiadając na pytanie (też zresztą kompletnie nie związane z treścią powyższego artykułu) - odnośnie konfesjonału, to żadnych rozterek bym nie miała. Ufam, że ksiądz też ma swojego spowiednika i jest posłuszny jego poradom. Zresztą nawet gdyby sakramenty sprawował niegodnie, to i tak są przecież ważne - w końcu ksiądz jest tylko pośrednikiem między nami a Panem Jezusem :). Poza tym, każdy może iść do innego kościoła/księdza do spowiedzi, jeśli ten konkretny z jakiegoś powodu mu nie odpowiada. Na szczęście w Polsce mamy ich jeszcze sporo :)
„Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie” (Łk 12,39-48) - dotyczy także księży. Bycie księdzem jakoś usprawiedliwia a upominanie ich jest dowodem ataku na sam kościół? Taki tok rozumowania już był. Przy sprawach pe-do-fi-lii w KK.
Są tzw. grzechy cudze, które można popełnić nie upominając grzeszącego i milcząco przyzwalając na grzech drugiej osoby, szczególnie dorosłego dziecka. Szkoda, że księża za mało o tych grzechach mówią, a właściwie nic.
No już powiem dosadnie. Ty człowieku jesteś kompletnie niedouczony na poziomie katechezy klasy drugiej. Otwórz katechizm, może być ten dla dzieci pierwszokomunijnych (bo ten normalny jest za gruby) i zapoznaj się z pojęciem "grzech cudzy".
Szanowny Panie. Gdybym chciał być złośliwy jak Pan, napisałbym, że Pana zdolność czytania ze zrozumieniem jest na poziomie dziecka z pierwszej klasy. Ale że nie chcę być złośliwy to tego nie zrobię.
Gość, ano właśnie jesteś złośliwy i zarzucasz nieumiejętność czytania ze zrozumieniem. Odnieś to jednak do siebie i wróć do katechizmu dla dzieci z podstawówki.
Oczywiście ze samo mieszkanie z kimś w jednym mieszkaniu nie oznacza życia na wzór małżeński. Ale rodzice przecież wiedzą, czy chłopak z dziewczyna mieszkający razem to tylko kumple, czy tez już para ala małżeństwo. I nie chodzi tylko o współżycie.
"Mieszkanie niepoślubionych razem na wzór małżeński jest grzechem i ten grzech nie oznacza tylko współżycia seksualnego. " A konkretnie jaki to grzech i które przykazanie łamią młodzi?
Grzech ZGORSZENIA , i grzech życia na sposób małżeński ( wspólne życie w jednym domu jak małżeństwo ) - taki sposób życia jest zastrzeżony wyłącznie dla małżeństw.. Bo chyba nie uważasz, że małżeństwo to wyłącznie prawo do współżycia seksualnego? A jeśli wiążesz małżeństwo jedynie z legalnym seksem to się mylisz.
Co to jest grzech życia na wzór małżeński (zakładając że para nie uprawia seksu).
I skoro uważasz ze nie można mieszkać razem przed ślubem i nie robisz tego, to o jakim zgorszeniu piszesz? Czy jak ktoś razem zamieszka, to Ty zmienisz zdanie dzięki takiemu przykładowi?
Niektórych obsesjonatów gorszy wszystko nieomal. W ten sposób z odczuwania zgorszenia można zrobić grzechem wszystko. Jednych gorszy spódnica przed kolano a innych już przed kostki. Ergo każda gorsząca niektórych długość spódnicy jest grzechem....
No i znowu nie rozumiesz, TomaszuL. To że ja nie ulegnę zgorszeniu nie znaczy, że wszyscy ludzie są odporni na zgorszenie. Przypomnij sobie co Pan Jezus mówił o tych, którzy gorszą innych ludzi. Dlatego należy unikać wszystkiego, co gorszy.
Aby uniknąć zbędnych dyskusji o zgorszeniu przypomnę o którą definicje chodzi:
"2284 Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. Narusza cnotę i prawość; może doprowadzić swego brata do śmierci duchowej. Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, jeśli uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do poważnego wykroczenia."
Gościu z 20:17 mnie gorszy głupota innych ludzi - wg mnie pleciesz głupoty. Przestać zatem bo mnie to gorszy a przecież jak twierdzisz należy nie robić rzeczy które gorszą innych - więc zamilcz.
Rodzic musi przyjąć do wiadomości, że jeśli jego dziecko jest dorosłym człowiekiem, to samo organizuje swoje życie i samo za nie odpowiada - również wobec Boga. Jeżeli więc będzie je ciągle upominał, to naraża się na słuszne - moim zdaniem - zniecierpliwienie dziecka, a w dalszej kolejności na osłabienie łączących go z nim więzi. Jeżeli w szczerej i otwartej rozmowie okaże się, że różnice światopoglądowe są nie do przezwyciężenia, to wówczas wracanie przez rodzica do tematu przy każdej okazji jest zupełnie bezcelowe. Lepiej się skupić na tym, co łączy, niż na tym, co dzieli.
Czyli przyklepać grzech i udawać że się go nie widzi, byle tylko szukać tego co łączy? To droga donikąd. Ale tak właśnie dzisiaj postępują prawie wszyscy i mamy rosnącą tolerancję na wszelkie patologie. Dziś nie potępiamy rozwodów i kolejnych związków, a jutro zaakceptujemy związki homo, zaś pojutrze poligamię , a dalej nie chcę już dociekać do czego dojdzie.
Pomiędzy przyklepywanie grzechu cudzego a daniem komuś wolności wyboru jest duża różnica. Tak jak czymś innym jest miłość rodzica pomimo błędów czynionych przez dziecko, a czym innym jest tolerancja czy obojętność.
I tak praktycznie to co ma zrobić rodzic dziecka żyjącego grzesznie, choćby w związku homo? Wyrzec się go?
Dorosłe dziecko nie podlega już władzy rodzicielskiej, więc nie ma już potrzeby ani możliwości "przyklepywania" przez nich decyzji życiowych dziecka. Napisałem zresztą wyraźnie, że rodzice mają obowiązek jedynie decyzje te przyjąć je do wiadomości, a nie udawać, że ich nie ma. Skupienie się na tym, co łączy nie jest niczym złym w sytuacji, gdy negatywna ocena wyborów życiowych dziecka przez rodziców jest temu dziecku znana, ale ją ono odrzuca. Jeszcze raz wytłumaczę: rodzice mają prawo i obowiązek wyrażenia, również wobec dorosłego dziecka, swojej opinii o jego życiu, mają prawo i obowiązek je upomnieć, jeżeli uważają, że postępuje niewłaściwie, ale nie mają prawa mu niczego narzucać. Jeżeli dziecko nie zgadza się z ich oceną i również jasno to wyrazi, to wówczas dalsze upominanie jest co najmniej bezcelowe, a w przypadku, gdy dziecko nadto zastrzeże, że nie życzy sobie dalszego upominania - niedopuszczalne.
Masz wiele racji. Dorosłe dziecko samo organizuje sobie życie, ale tez samo na swoje życie zarabia. I samo za swoje błędy płaci, czy samo ponosi konsekwencje swych wyborów. I oczywiście dorosłe dziecko nie może też oczekiwać akceptacji rodziców do wszystkiego co robi.
a co ty wiesz o byciu rodzicem i to w dodatku na róznych etapach życia tego dorosłego dziecka? myślisz że dziecko jest własnością rodzica? no może..... ty przeciez chcesz dziecka jak przedmiotu który nada twojemu zyciu sens - wiec tobie moze i pasuje do tej wizji opcja ze jest twoja własnoscią do konca zycia i sprawujesz nad nim władzę. Nie można bardziej już instrumentalnie potraktować własnego dziecka.
Głupio i źle to jest ładować się w wybory życiowe i sumienie z buciorami innych ludzi. Bo rodzice to nie mają monopolu na prawdę i dobro jak ci się wydaje. Wielokrotnie w życiu widziałem jak rodzice niszczyli związki także małżeńskie swoich dzieci na swoja modłę.
Jest taka bardzo nam pomocna przypowieść o miłosiernym Ojcu. I to jest doskonała wskazówka. Trzeba cierpliwie czekać mając ufność w Bogu, wierząc że udało się nam dziecko wychować.
Dziecko musi dorosnąć, zacząć własne życie. Nawet jeśli uważamy ze błądzi musimy pozwolić na to, ale dziecko powinno znać nasze zdanie i ze np życie w konkubinacie nam się nie podoba i nie ma naszej akceptacji. Miłość to nie jest akceptacja wszystkiego co dziecko sobie wymyśli, stąd np. jak chłopak chce mieszkać z dziewczyna bez ślubu, to rodzice nie powinni im tego fundować, kupować mieszkania czy płacić za ich czynsz.
Jak ktoś przeczytał Biblię chociaż raz, wie że napominać [trzeba]. Problem nie tkwi w tym czy napominać, ale jak. Bo wiemy że gdybyśmy mieli wszelką wiedzę i dar prorokowania, a miłości byśmy nie mieli, bylibyśmy jak miedź brzęcząca i cymbał brzmiący.
I nie chodzi o żadną perswazje finansowa, ale o naukę dorosłych wyborów. Bo super jest być "dorosłym" czy tez żądać uznania za dorosłego na koszt rodziców.
Rodzice nie mają żadnego obowiązku pomagać finansowo swoim dorosłym dzieciom (pomijając dzieci bardzo niepełnosprawne, ale to inna dyskusja). Oczywiście mogą i czynią to, ale wyłącznie z dobrej woli. I oczywiście jak dzieci zaczynają żyć niezgodnie z zasadami wyznawanymi przez rodziców, to pierwszym jest odcięcie finansowania takiego życia. Choćby życia na kartę rowerową, czy w ponownych małżeństwach. I dziwi to domaganie przez (niby dorosłe) dzieci pomocy finansowej w sytuacji wyboru własnej drogi, nieakceptowalnej przez rodziców.
ps. w dorosłym życiu w dyskusji nie stosujemy argumentów ad personam (np. "Ty TomaszL jak zwykle mieszasz i wymądrzasz się") , bo to świadczy o braku argumentów merytorycznych.
A konkretnie jaki to grzech i które przykazanie łamią młodzi?
I skoro uważasz ze nie można mieszkać razem przed ślubem i nie robisz tego, to o jakim zgorszeniu piszesz? Czy jak ktoś razem zamieszka, to Ty zmienisz zdanie dzięki takiemu przykładowi?
"2284 Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. Narusza cnotę i prawość; może doprowadzić swego brata do śmierci duchowej. Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, jeśli uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do poważnego wykroczenia."
I tak praktycznie to co ma zrobić rodzic dziecka żyjącego grzesznie, choćby w związku homo? Wyrzec się go?
I oczywiście dorosłe dziecko nie może też oczekiwać akceptacji rodziców do wszystkiego co robi.
Dziecko musi dorosnąć, zacząć własne życie. Nawet jeśli uważamy ze błądzi musimy pozwolić na to, ale dziecko powinno znać nasze zdanie i ze np życie w konkubinacie nam się nie podoba i nie ma naszej akceptacji.
Miłość to nie jest akceptacja wszystkiego co dziecko sobie wymyśli, stąd np. jak chłopak chce mieszkać z dziewczyna bez ślubu, to rodzice nie powinni im tego fundować, kupować mieszkania czy płacić za ich czynsz.