Akurat zwykle to ojciec niepełnosprawnego dziecka nie porzuca rodziny. Zostawienie matki z dzieckiem, a tym bardziej z dzieckiem niepełnosprawnym jest patologią. I niestety często wykorzystywaną do straszenia matek niepełnosprawnych nienarodzonych dzieci.
Katolik, niestety, ma rację. W zdecydowanej większości ojciec porzuca rodzinę, gdy rodzi się niepełnosprawne dziecko. Zobacz sobie statystyki. To jest, niestety, bardzo realna groźba, a nie wydumany straszak.
Chętnie zobaczyłbym takie wiarygodne i rzetelne statystyki. Z porównaniem wskazującym na ile choroba dziecka była głównym czynnik porzucenie rodziny. Bo żaden normalny mężczyzna tak nie zrobi i nie zostawi swego chorego dziecka.
8 na 10 ojców opuszcza chore dzieci. Tak się składa, że mam wśród najbliższych przyjaciół rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi. Są to akurat bardzo nietypowe rodziny - pełne i w dobrej sytuacji materialnej. Wszystkie potwierdzają, że te statystki to, niestety, prawda. Wg. badań Grażyny Mikołajczyk-Lerman tylko w 22,3% przypadków, gdy rodzice dziecka rozstali się, ojciec niepełnosprawnego dziecka kontaktuje się z nim. Dobry artykuł dotyczący przyczyn i problemów ojców niepełnosprawnych dzieci znajdziesz tu http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/26197
I jedno z pierwszych zdań w tym tekście jasno mówi o stereotypach. Aby stawiać tezę o 80% ojców opuszczających swe chore dzieci warto mieć poparcie w konkretnych badaniach. Inaczej to tylko spekulacje.
Z jednej strony nie ma szczegółowych statystyk dotyczących przyczyn rozwodów ani badań dotyczących ojców porzucających swoje dzieci ze wzgędu na niepełnosprawność. Z drugiej strony w 8 na 10 przypadków dziećmi niepełnosprawnymi opiekują się samotne matki. To akurat nie stereotyp lecz fakt, który o czymś świadczy. Moi znajomi ojcowie dzieci niepełnosprawnych akurat stanęli na wysokości zadania. Ale sami przyznają, że znane im dzieci niespełnosprawe, rzadko mają tatę.
Tata powinien mieć prawo do skutecznego zaprotestowania przeciwko zabiciu Jego dziecka. Dlatego, że ma obowiązek Go bronić. Wielka to szkoda, że prawo nie stoi w takiej sytuacji po stronie Ojca i Dziecka. Mówię o przesłance eugenicznej. A najlepiej usunąć taką przesłankę.
Przecież generalnie, to kobiety przerywają ciążę, bo mężczyźni zawiedli. Ba, wielu przerwania ciąży się domaga, daje na zabieg pieniądze. Zawsze to lepsze niż kilkunastoletnie alimenty. Na pewno dużo kobiet urodziłoby dziecko, gdyby mężczyzna obiecał pomoc, ślub, wsparcie. Byłoby też mniej aborcji, gdyby była legalna, i jak na zachodzie warunkiem byłaby rozmowa z psychologiem i opieką społeczną. Pokazano by przerażonej kobiecie inne rozwiązania niż zabieg. mniej byłoby aborcji gdyby nie ostracyzm spoleczny. Młoda samotna matka, czesto jest nazywana dziwką, sama chciała itp. rodzina czasem wywala ją z domu bo wstyd.
"Byłoby też mniej aborcji, gdyby była legalna". Byłoby też mniej morderstw, kradzieży, gwałtów, pedofilii i... (tu można wstawić dowolne przestępstwo), gdyby były legalne. Szczyt absurdu.
Nie jest prawdą, że gdyby aborcja była prawnie dozwolona, to byłoby ich mniej. W Polsce to już przerabialiśmy. Młoda samotna matka ma oczywiście wielkie wsparcie ze strony Kościoła, tyle tylko że zamiast z tego wsparcia skorzystać woli wybrać nielegalne ostateczne rozwiązanie. Bo antykoncepcja okazałą się złudą, a ojciec dziecka ulotnił się (zgodnie z oczekiwaniami kobiet) zaraz po informacji o ciąży.
I przy okazji ciekawe jest też, że, to przecież środowiska lewicowe, nawołujące choćby do antykoncepcji dla nieletnich i ograniczania praw rodzicielskich nad nastolatkami w sferze ich seks jakoś nie potrafią później pomóc nastolatkom i proponuję jedynie legalizacje aborcji jako "lek" na ciążę.
Gwoli uzupełnienia, gdy ojciec dziecka namawia do aborcji czy w aborcji pomaga teoretycznie może zostać ukarany - taki jest zapis w Kodeksie Karnym.
A co do roli ojca - jak piszę tutaj za każdym razem - mężczyzna, który nie stanie w obronie swojego nienarodzonego dziecka i który nie zrobi wszystkiego, aby dziecko uratować przed aborcją (czyli zabiciem) nie jest godny aby go zwać mężczyzna.
Niestety jak widać i po czarnych marszach i po wypowiedziach w mediach mężczyźni znikają, a w ich miejsce pojawiają się mali tchórzliwi chłopcy z hasłami "macica to moja sprawa" itd. Wielu takich chłopców uważa, że skoro kobieta się nie zabezpieczyła i skoro wpadli, to przecież nie ich to sprawa. A młode kobiety bardzo pomagają w takim traktowaniu - przecież same się tego domagają choćby popierając czarne marsze.
Ojciec ma OBOWIĄZEK, A nie "prawo" bronić swojego dziecka. Z prawa można zrezygnować, a z obowiązków nie. A często to właśnie postawa "ojca" jest jedną z głównych przyczyn aborcji.
Tyle tylko że postawa ojców dzieci nienarodzonych skądś się bierze. Szwankuje wychowanie ich w domu rodzinnym. Ale też społeczeństwo promuje takie zachowania zamiast je potępiać.
No i jak do postawy ojców dzieci nienarodzonych mają się publicznie głoszone hasła typu "macica to moja sprawa" czy też publiczne żądanie wyłącznego prawa do decyzji o aborcji dla matki dziecka?
I rodzi się oczywiste wręcz pytanie, czy młoda kobieta decydując się na współżycie nie wie, skąd się biorą dzieci? Jakie ma ona gwarancje, ze jej partner nie ucieknie na wieść o ciąży? Zawarli wcześniej małżeństwo, a może jedynie uległa wierze w tak obecnie promowaną antykoncepcje? Która postawa jest roztropniejsze z punktu widzenia młodej kobiety?
Brawo Ania! To jest to, ludzie chcą mieć dziś same prawa a zapominają (nie chcą) o obowiązkach. Dopiero jak się wypełni obowiązek to nabywa się pewne prawa.
Jeszcze jedna rzecz nie wspominana w komentarzach, byłoby mniej aborcji gdyby nie było kontaktów seksualnych pozamałżeńskich. Są one grzechem ciężkim cudzołóstwem a o tym wielu chętnie teraz zapomina by uciszyć własne sumienie... Co do ojca to oczywiście powinien brać odpowiedzialność za swoje czyny czyli wychować z matką swoje dziecko a nie je mordować!
To nie "aborcja zapomniała ojca", ale "aborcja, bo ojciec zapomniał o dziecku". Gdyby ojcowie dopominali się, aby kobiety rodziły ich dzieci (nie mam tu na myśli gwałcicieli ani sytuacji, w których ciąża zagraża życiu/zdrowiu kobiety) i zapewniali matkom wsparcie to by aborcji nie było. Również aborcji dzieci niepełnosprawnych. To właśnie ojcowie namawiąją do aborcji albo wręcz żądąją jej od matek. Dlatego nie ma w Polsce przypadków, w których matka dokonuje aborcji wbrew ojcu. Pański artykuł, to czysto teoretyczne spekulacje. Niech pan znajdzie ojca, który wbrew woli matki chce, by jego niepełnosprawne dziecko się urodziło i podejmie się wyłącznej opieki nad nim, w razie gdyby matka dziecka go opuściła. Powodzenia życzę (szczerze).
Tyle tylko, że tutaj decyzja o aborcji nie wynika z choroby dziecka, ale z faktu że wielu "mężczyzn" uważa że kobieta powinna się zabezpieczać i jak tego nie zrobiła to jest jej wina i jej problem. Niestety za aborcją stoją tez często rodzice matki i ojca dziecka, którzy uważają ze wnuk (i to zdrowy wnuk) może zmarnować życie ich dziecku.
Ale co trzeba powiedzieć zawsze (poza gwałtem) kobieta dobrowolnie przystaje na taki układ i zawsze nim dojdzie do seksu powinna się zastanowić czy z danym mężczyzną chce mieć dziecko. I czy jej i jego rodzice zaakceptują ewentualnego wnuka.
Bo żaden normalny mężczyzna tak nie zrobi i nie zostawi swego chorego dziecka.
Dobry artykuł dotyczący przyczyn i problemów ojców niepełnosprawnych dzieci znajdziesz tu http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/26197
Młoda samotna matka ma oczywiście wielkie wsparcie ze strony Kościoła, tyle tylko że zamiast z tego wsparcia skorzystać woli wybrać nielegalne ostateczne rozwiązanie. Bo antykoncepcja okazałą się złudą, a ojciec dziecka ulotnił się (zgodnie z oczekiwaniami kobiet) zaraz po informacji o ciąży.
I przy okazji ciekawe jest też, że, to przecież środowiska lewicowe, nawołujące choćby do antykoncepcji dla nieletnich i ograniczania praw rodzicielskich nad nastolatkami w sferze ich seks jakoś nie potrafią później pomóc nastolatkom i proponuję jedynie legalizacje aborcji jako "lek" na ciążę.
A co do roli ojca - jak piszę tutaj za każdym razem - mężczyzna, który nie stanie w obronie swojego nienarodzonego dziecka i który nie zrobi wszystkiego, aby dziecko uratować przed aborcją (czyli zabiciem) nie jest godny aby go zwać mężczyzna.
Niestety jak widać i po czarnych marszach i po wypowiedziach w mediach mężczyźni znikają, a w ich miejsce pojawiają się mali tchórzliwi chłopcy z hasłami "macica to moja sprawa" itd. Wielu takich chłopców uważa, że skoro kobieta się nie zabezpieczyła i skoro wpadli, to przecież nie ich to sprawa. A młode kobiety bardzo pomagają w takim traktowaniu - przecież same się tego domagają choćby popierając czarne marsze.
No i jak do postawy ojców dzieci nienarodzonych mają się publicznie głoszone hasła typu "macica to moja sprawa" czy też publiczne żądanie wyłącznego prawa do decyzji o aborcji dla matki dziecka?
I rodzi się oczywiste wręcz pytanie, czy młoda kobieta decydując się na współżycie nie wie, skąd się biorą dzieci? Jakie ma ona gwarancje, ze jej partner nie ucieknie na wieść o ciąży? Zawarli wcześniej małżeństwo, a może jedynie uległa wierze w tak obecnie promowaną antykoncepcje? Która postawa jest roztropniejsze z punktu widzenia młodej kobiety?
Niestety za aborcją stoją tez często rodzice matki i ojca dziecka, którzy uważają ze wnuk (i to zdrowy wnuk) może zmarnować życie ich dziecku.
Ale co trzeba powiedzieć zawsze (poza gwałtem) kobieta dobrowolnie przystaje na taki układ i zawsze nim dojdzie do seksu powinna się zastanowić czy z danym mężczyzną chce mieć dziecko. I czy jej i jego rodzice zaakceptują ewentualnego wnuka.