Albo PAP coś pokręciła, albo w uzasadnieniu wyroku SO są sprzeczności: (1) jeżeli obwiniony nie miał prawa do reprezentowania drukarni (przy czym, wbrew temu co pisze PAP, żeby reprezentować osobę prawną nie trzeba być jej właścicielem), to nie mógł zawrzeć umowy w jej imieniu (2) Dalej SO wskazuje, że "między pracownikiem drukarni i wolontariuszką organizacji LGBT doszło do zawarcia umowy - stało się to za pośrednictwem strony internetowej drukarni" - jakim cudem, skoro strona internetowa była drukarni, a nie drukarza, i skoro on nie mógł drukarni reprezentować? Wychodzi na to, że kwestia dyskryminacji ma w całej sprawie znaczenie trzeciorzędne. Sąd Najwyższy powinien uchylić zaskarżony wyrok i przekazać sprawę do ponownego rozpoznania, żeby SO porządnie ustalił stan faktyczny, zajrzał jeszcze raz do jakiegoś dobrego komentarza do Części ogólnej Kodeksu cywilnego, a dopiero potem brał się za orzekanie.