"Kościelnych tradycjonalistów gorszy sposób sprawowania liturgii (zwłaszcza przyjmowanie Komunii św. pod dwiema postaciami), (...)" Myślę, że nie jest to głowny zarzut, a raczej: Kruchy Chleb Eucharystuczny (nieklasyczny "opłatek"), przyjmowany na siedząco, do ręki. Okruchy siłą rzeczy muszą zostać na rękach. Brak szacunku i prawidłowego obchodzenia się z Ciałem Pańskim!
Cialo Chrystusa jest przyjmowane na stojaco. Eucharystia to uczta,spozywamy Cialo Panskie na siedzaco,celebrujac KAZDY okruch,szukajac Go na dloniach i pragnac by odmienil nasze serca. Uwazam to za godniejsze spozywanie Ciala Chrystusa niz przyjmowanie na jezyk.
A co gdy jakiś okruch się "omsknie" i spadnie podeptany? Ta metoda w ogóle nie zmniejsza takiego ryzyka. Ponadto jest Twoje zdanie i zdanie Tradycji Kościoła, a te mówi jaso: Na klęcząco i do ust. Za dużo jest widzimisie w życiu Kościoła, w każdym miejscu.
Na mszy sw. W Kosciele tez czesto ludzie przyjmuja Komunie na stojaco. Jestem na Drodze,ktora potwierdzil Papiez-Glowa Kosciola. Wszystkie te znaki zna i sie z nimi zgadza, czemu my mamy sie nie zgadzac? Dla mnie ten argument kasuje wszystkie niepewnosci.
Pomijająć, czy rzeczywiście pozycja stojąca jest dobra: Nie dosyć, że przyjmujecie do rąk Komunię Świętą, to jeszcze sama materia bardzo się kruszy, gdyż jest to chleb (a nie "opłatek"). Mogę się założyć, że masa partykuł gdzieś upada, a później jest deptana. Nasz Pan i Zbawiciel jest deptany. Dosłownie. Proponuję włączyć krytyczne myślenie, bo Papież jest nieomylny tylko w niektórych sytuacjach, ściśle okreslonych przez Kościół.
Papież nie zatwierdził mszy neokatechumenalnych, a tylko niektóre paraliturgie. Wola Kościoła msze neonowe maja być sprawowane DOKLADNIE wg Mszalu Rzymskiego, bez Waszych udziwnień. Mam Ci wkleić link do dokumentu Watykanu w tej sprawie?
"liturgia wzorowana na wczesnochrześcijańskiej – to znaki rozpoznawcze neokatechumenatu". Ale bajki :) Każdy, kto ma pojęcie o historii liturgii, wie, że to bzdury.
NIe mam nic do neonów, byle się odczepili od mszy.
Droga Neokatechumenalna to wspaniały charyzmat i dar. To życie Słowem Bożym i rozważanie Słowa Bożego. To również przygotowanie człowieka do życia w rodzinie chrześcijańskiej, do założenia małżeństwa opartego na fundamencie którym jest Pan Bóg!
Patrząc na owoce, jakie przynosi Droga, czyli nowe powolania, misja do pogan, rodziny wielodzietna, widać zamysł Pana Boga w tym dziele. A czepianie się sprawowania liturgii to malostkowosc i formalizm. Pytanie, co jest najbardziej istotne we wspólnotach kościelnych - odnowienie prawdziwej wiary wśrod członków Kościoła.
Msza Święta jest szczytem i źrodłem życia Kościoła. Podejście do kwestii liturgii i przychodzącego podczas niej Chrystusa w postaci wina i chleba rzutuje na to jak wierzymy: lex credendi - lex orandi. Tutaj nie chodzi o formalizm: Tutaj chodzi o to, czy Jezus jest bardziej dla mnie kompanem, przyjacielem, czy Królem, Władcą, Bogiem, któremu zawdzięczam zbawienie, szczęście, a TAKŻE przyjacielem, kimś bliskim, z kim mogę o wszystkim porozmawiać. Ta druga postawa zawiera w sobie to, co nazywamy "bojaźnią bożą". Oczywiście jest, że Jezus Chrystus chce żyć z nami w zażyłości, ale nie w poufałości!
Rodziny wielodzietne moim zdaniem nie są argumentem - w końcu tyle różnych kultur, nawet nie chrześcijańskich, posiada w dużej mierze wielodzietne rodziny. Misje do pogan, jak i powołania to rzecz chwalebna, jesli rzeczywiści zdrowa nauka Kościoła jest głoszona w świecie. jeśli tego nie ma, to znów -> wiele denominacji chrześcijańskich ma swoich misjonarzy, którzy chętnie jadą w świat. Dlatego ważne jest, by głoszono naukę Kościoła, taka, jaka jest!
Myślę, że nie jest to głowny zarzut, a raczej:
Kruchy Chleb Eucharystuczny (nieklasyczny "opłatek"), przyjmowany na siedząco, do ręki. Okruchy siłą rzeczy muszą zostać na rękach. Brak szacunku i prawidłowego obchodzenia się z Ciałem Pańskim!
Ponadto jest Twoje zdanie i zdanie Tradycji Kościoła, a te mówi jaso: Na klęcząco i do ust.
Za dużo jest widzimisie w życiu Kościoła, w każdym miejscu.
Nie dosyć, że przyjmujecie do rąk Komunię Świętą, to jeszcze sama materia bardzo się kruszy, gdyż jest to chleb (a nie "opłatek"). Mogę się założyć, że masa partykuł gdzieś upada, a później jest deptana. Nasz Pan i Zbawiciel jest deptany. Dosłownie.
Proponuję włączyć krytyczne myślenie, bo Papież jest nieomylny tylko w niektórych sytuacjach, ściśle okreslonych przez Kościół.
NIe mam nic do neonów, byle się odczepili od mszy.
Tutaj nie chodzi o formalizm: Tutaj chodzi o to, czy Jezus jest bardziej dla mnie kompanem, przyjacielem, czy Królem, Władcą, Bogiem, któremu zawdzięczam zbawienie, szczęście, a TAKŻE przyjacielem, kimś bliskim, z kim mogę o wszystkim porozmawiać. Ta druga postawa zawiera w sobie to, co nazywamy "bojaźnią bożą".
Oczywiście jest, że Jezus Chrystus chce żyć z nami w zażyłości, ale nie w poufałości!
Rodziny wielodzietne moim zdaniem nie są argumentem - w końcu tyle różnych kultur, nawet nie chrześcijańskich, posiada w dużej mierze wielodzietne rodziny. Misje do pogan, jak i powołania to rzecz chwalebna, jesli rzeczywiści zdrowa nauka Kościoła jest głoszona w świecie. jeśli tego nie ma, to znów -> wiele denominacji chrześcijańskich ma swoich misjonarzy, którzy chętnie jadą w świat.
Dlatego ważne jest, by głoszono naukę Kościoła, taka, jaka jest!