Debata z serii debat akademickich. Pomysł zresztą podobny. Dziś praktycznie połowa dorosłych Polaków nie uczestniczy w demokracji, bo odrzuca swoje prawo do dokonywania wyboru.
Do tego dochodzi nieustanne mieszanie w prawie wyborczym, brak nowoczesnych rozwiązań w zakresie głosowania choćby przez internet. Wniosek jest prosty - dziś ludzie nie chodzą do wyborów, a później utyskuja na politykę i polityków. A głosowanie rodzinne jest kolejnym pomysłem zniechecajacym do chodzenia na wybory.
Dlaczego zniechęcające - bo po pierwsze wnosi kolejne elementy skomplikowania i nieprzejrzystości wyborczej. Proste pytanie kto ma prawo zagłosować za dziecko jest wystarczającym aby zaniechać udziału w głosowaniu. No i jaskrawa niesprawiedliwość w wypadku gdy w rodzinie z przyczyn niezależnych od małżonków brak dzieci.
I jeszcze trzecie zniechęcenie - bardzo często rodziny wielodzietne są nauczone życia na koszt państwa. Czy będą oni głosować za polityką rozwoju, czy za rozdawnictwem socjalnym? Tym samym zwiększy sie jedynie przedwyborcze rozdawnictwo nieswojego i odrzuci od urny wyborczej tych, co swą żyją uczciwie ze swej pracy. Bo to oni ponoszą koszty licytacji przedwyborczych.
Nie widzę tu nic niesprawiedliwego. Rodzice ponoszą największy koszt wychowania kolejnych pokoleń, więc mają prawo do większego wpływu na politykę kraju.
Należy zacząć od obniżenia wieku pełnoletności do 16 lat, a później się zobaczy, jakie dalsze kroki należy podjąć.
Czy (uczciwy) prywatny pracodawca zatrudniający kilkaset osób, dającym im pracę, środki do życia ma mieć większy wpływ na politykę kraju, skoro ponosi o wiele większe koszty i o wiele większą odpowiedzialność od ojca kilkorga dzieci żyjących z państwowych zasiłków i programów z + na końcu?
Kwestia do dyskusji. Kto więcej wnosi do dobra wspólnego Polski i Polaków: ten, kto tworzy miejsca pracy, ten, kto płaci większe podatki czy może ten, kto rodzi i wychowuje przyszłe pokolenia. Do merytorycznej debaty.
@KJ 0 niestety nie widzę podstaw do merytorycznej debaty. Z racji bycia dorosłym Polakiem każdemu przysługuje jeden niezbywalny głos. Dyskusja ze przedsiębiorca będzie miał ich kilka, a rodzice dodatkowo głosy swych dzieci prowadzi do wypaczenia demokracji i wielu społecznych niesnasek.
I jeszcze jedno, bo przeoczyłem. Czy uważasz, ze młody człowiek w wieku 16 lat jest na tyle dojrzały aby w pełni odpowiadać za swe czyny jak dorosły? Ja bym widział raczej podniesienie wieku pełnej pełnoletności do 21 lat z tzw. okresem ochronnym w przedziale 18-21 lat.
"bardzo często rodziny wielodzietne są nauczone życia na koszt państwa" - mów za siebie, sam jestem z rodziny wielodzietnej, znam również wiele innych, w każdej z nich (z moją włącznie) jest rozpowszechniony szacunek do pracy własnej i cudzej, jak również gospodarowanie wszystkimi możliwymi zasobami (nie tylko pieniężnymi). Szerz swoje oszczerstwa i kłamstwa gdzieś indziej, a tu nie wycieraj sobie gęby rodzinami wielodzietnymi. W ogóle nie wiem, jak człowiek mający choćby elementarne poczucie przyzwoitości mógłby szerzyć takie tezy. No chyba, że nawet tej elementarnej przyzwoitości nie ma.
Zasiłki wszelkiej maści, programy 500+, karty wielkiej rodziny i wiele innych podobnych pomysłów uczy życia na koszt państwa (czyli de facto podatników). Pochodzę z rodziny uznawanej obecnie za wielodzietną, ale nigdy nie korzystaliśmy jako dzieci z pomocy socjalnej, przywilejów etc. A jak jest dziś? Ile ludzi mając trójkę czy więcej dzieci uważa że im pomoc sie należy? Że ze względu na wielodzietność oczekują jakiś przywilejów, pomocy państwa etc.
Z treści artykułu przebija slabo skrywana niechęć do starszych obywateli, którzy jakoby mają za duży wpływ na politykę, w odróżnieniu od osób młodych. Ja mam zatem pomysł w odwrotną stronę. A mianowicie prawo głosu tylko dla legalnie pracujących. lenie i nieroby niech są głosu pozbawione. W przeciwnym razie zawsze będą wygrywać w Polsce populiści, którzy obiecają jeszcze więcej socjalu kolejnym grupom społecznym. Czy to jest sprawiedliwe? Tak, bowiem płacę podatki to mam prawo decydować jak będą one dzielone i czyimi rękami.
@KJ Czytanie ze zrozumieniem. Otóż ja o emerytach nie piszę wcale, oni pracowali całe życie a emerytury mają złodziejsko niskie (poza resortowymi), bo liczone od złodziejsko niskich pensji, a lenie i nieroby to wszystkie zdrowe byczki żyjące z zasiłków, zapomóg, bonów, dotacji, dofinansowań i czynią z tego niezły sposób na życie. Ot, moja znajoma matka trojga dzieci szkolnych, nie przepracowała w życiu ani dnia, bo jej się nie opłaca. Ma 3x700 zł alimentów od 3 tatusiów, 3x 500zł, darmowe obiady w szkole, MOPS płaci jej oplaty (czynsz, media, węgiel na zimę), a dzieciom na darmowe kolonie dała po tysiącu zł na drobne wydatki.Pani teraz stara się o papiery na niepełnosprawność, bo dziecko ma wadę wzroku plus półtora dioptrii. I ta pani miałaby mieć cztery głosy wyborcze. Dość tej patologii, bo patologia wciąga cały naród w biedę, generując kolejne pokolenia uzależnionych od socjalu.
Populiści będą wygrywać dopóki nie poprawi sie edukacja młodych ludzi w zakresie dodawania i odejmowania. Sądząc po kolejnym zaczynającym sie festiwalu "darmowych" programów + widać jak tragicznych jest poziom nauczania matematyki albo jak wielka jest wiara w rozmnażanie pieniędzy. Nie wiem, co jest gorsze.
Tomasz, myślę, że to nie kwestia umiejętności liczenia (bo pieniądze liczyć ci ludzie potrafią), ale kwestia mentalności - postpańszczyźnianej i postsowieckiej. Coś jest państwowe, czyli niczyje, więc można ukraść lub zniszczyć. Koło mojego domu postawiono przystanek autobusowy. Przetrwał 1 dzień. Ktoś zerwał rozkład jazdy i zapalniczką wypalił obsceniczne napisy. Bo tak. W hipermarkecie ciągle widzę potargane opakowania z wykradzioną zawartością. Bo tak. Mentalność niewolników.
@LIN - raczej ci, co korzystają z pomocy uważają ze są tak wyjątkowo pokrzywdzeni czy tak wyjątkowi ze pomoc im sie należy. Ale kompletnie nei rozumieją, za za tę pomoc płacą inni. Nie rozumieją, że dając im 500zł trzeba innym zabrać troche więcej niż te 500zł Bo nie uczyli sie matematyki, ale wierzą w bajki o tym, ze państwo daje.
To ten sam tok myślenia, co "bykowe", czyli karanie ludzi za brak dzieci. To już kiedyś było, i wciąż wraca, ludzie mający dzieci są ludźmi o większych prawach. Dlatego nigdy nie zagłosuję na PiS i ich przystawki.
"Kiedy na wiosennej konwencji Zjednoczonej Prawicy Jarosław Gowin zaproponował" -- Niema jak zacząć od reklamy partii politycznej. Nieważne że to partia kanapowa składająca się z Gowina i "przyjaciół", nieważne, że to zupełna nieprawda, nieważne że pierwszy był LPR. Ważna reklama:(
1. Skoro mielibyśmy dać dzieciom czynne prawo wyborcze (realizowane przez ich rodziców), to dlaczego także nie bierne? Na posła mógłby zostać wybrany dwuletni brzdąc, a tatuś podejmowałby za niego decyzje podczas głosowania. Warto przy tym mieć na uwadze, jak słodko taki "kandydat" na posła prezentowałby się na plakatach wyborczych! 2. Uważam, że zdecydowanie bardziej sprawiedliwe byłoby uzależnienie siły głosu nie od liczby posiadanych dzieci, lecz od wysokości płaconego podatku dochodowego. Skoro - w przeciwieństwie do tych, którzy podatków w ogóle nie płacą - utrzymuję to Państwo, to ja powinienem mieć możliwość decydowania o jego losach w odpowiednio wyższym stopniu. 3. Podsumowując - mój stosunek do głosowania rodzinnego wyrażają dwa słowa: NIE i NIGDY.
Dziś praktycznie połowa dorosłych Polaków nie uczestniczy w demokracji, bo odrzuca swoje prawo do dokonywania wyboru.
Do tego dochodzi nieustanne mieszanie w prawie wyborczym, brak nowoczesnych rozwiązań w zakresie głosowania choćby przez internet.
Wniosek jest prosty - dziś ludzie nie chodzą do wyborów, a później utyskuja na politykę i polityków.
A głosowanie rodzinne jest kolejnym pomysłem zniechecajacym do chodzenia na wybory.
No i jaskrawa niesprawiedliwość w wypadku gdy w rodzinie z przyczyn niezależnych od małżonków brak dzieci.
I jeszcze trzecie zniechęcenie - bardzo często rodziny wielodzietne są nauczone życia na koszt państwa. Czy będą oni głosować za polityką rozwoju, czy za rozdawnictwem socjalnym? Tym samym zwiększy sie jedynie przedwyborcze rozdawnictwo nieswojego i odrzuci od urny wyborczej tych, co swą żyją uczciwie ze swej pracy. Bo to oni ponoszą koszty licytacji przedwyborczych.
Należy zacząć od obniżenia wieku pełnoletności do 16 lat, a później się zobaczy, jakie dalsze kroki należy podjąć.
Kto więcej wnosi do dobra wspólnego Polski i Polaków: ten, kto tworzy miejsca pracy, ten, kto płaci większe podatki czy może ten, kto rodzi i wychowuje przyszłe pokolenia.
Do merytorycznej debaty.
Pochodzę z rodziny uznawanej obecnie za wielodzietną, ale nigdy nie korzystaliśmy jako dzieci z pomocy socjalnej, przywilejów etc.
A jak jest dziś? Ile ludzi mając trójkę czy więcej dzieci uważa że im pomoc sie należy? Że ze względu na wielodzietność oczekują jakiś przywilejów, pomocy państwa etc.
Sądząc po kolejnym zaczynającym sie festiwalu "darmowych" programów + widać jak tragicznych jest poziom nauczania matematyki albo jak wielka jest wiara w rozmnażanie pieniędzy. Nie wiem, co jest gorsze.