Pamiętam, że jeszcze w 2006 roku mówiono, że trend spadkowy wśród młodzieży zostanie radykalnie odwrócony przez zjawisko "Pokolenia JP2". Zwracano wtedy uwagę biskupom, że młodzież oczekuje czegoś więcej, niż "gitary i ogniska", a emocjonalna religijność młodych oparta o pielgrzymki i Lednicę nie jest skuteczna na dłuższą metę, jeśli nie zaoferuje się młodym odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne.
Tu chodzi o sposób podania wiary. Popatrzcie, jak o wierze potrafi mówić choćby biskup Robert Barron. Takiej ewangelizacji mi brakuje.
W momencie, gdy nieopierzony nastolatek idzie na uczelnię i słucha intelektualistów o często ateistycznych poglądach, a potem wsłuchuje się w nijaką homilię, jego zainteresowanie skłania się ku pierwszemu z nauczycieli.
Proszę, nie odbierzcie tego komentarza jako atak na duchownych, bo nie taki mój cel. Chodzi mi wyłącznie o to, że w dzisiejszych czasach religijność ludowa nie wystarczy. Religijność oparta na dogmatach również. Potrzeba ludzi, którzy wiarę potrafią też przekazać w sposób intelektualny, jak choćby swego czasu robił to ks. Józef Tischner.
Pozytywnie oceniam pomysł na otwarcie kolejnych seminariów "30+", które formują osoby dojrzałe, zdające sobie sprawę, z czym wiąże się kapłaństwo. Są to osoby o wykształceniu nie tylko teologicznym, ale i świeckim. Takim ludziom łatwiej znaleźć wspólny język z wiernymi.
Dobrze mówi ks. prof. Kobyliński, że musi być lepsza katecheza. Religijność emocjonalna i tweety o Jezusie to religijność zielonoświątkowa. Bez znajomości prawa moralnego religijności nie będzie.
W Kościele rządzą "starzy". I inaczej być nie może, zawsze starsi przekazywali wiarę, kulturę i wiedzę młodym. Do czasu. Obecny szalenie przyspieszony postęp technologiczny i przemiany społeczne doprowadziły do praktycznego zerwania kontaktu między pokoleniami i zaniku autorytetu starszych. Starsi nie są w stanie przekazywać wartości dawniej zapewniających ciągłość i jedność kulturową i duchową społeczeństwa. "Dzieci powstaną przeciwko rodzicom i o śmierć ich przyprawią" stoi w Piśmie. Wszystko jest jakby na dobrej drodze, ale może jednak pozostaje jakaś nadzieja, że dobro przeważa w ludzkiej naturze, nawet gdy kulturę tworzy się od nowa.
Jakoś w takich Czechach nie słychać o jakiś masowych ojco i matkobójstw, a tam poziom laicyzacji wśród młodzieży jest na pewno dużo wyższy, niż w Polsce. Tak więc z tą twoją interpretacją pisma to chyba jednak przesada.
Trzeba jednak dodać, że to są (albo "aż", albo "tylko") tendencje. Przypomnę o błędzie powszechnym jeszcze niedawno w socjologii religii, polegającym na uznaniu trendów sekularyzacyjnych, za nieuchronne. To nie znaczy, że można usiąść i czekać na cud, to znaczy, że potrzebna jest większa aktywność chrześcijan, taka jak np. na Lednicy, albo w mało niestety jeszcze znanych ignacjańskich rekolekcjach "w terenie" o. Koniora SJ.
Zwierzchnicy kościelni obudzą się dopiero wtedy kiedy najmłodszy uczestnik niedzielnej eucharystii będzie miał 70 lat. Ten proces dotyczy całego kontynentu jedni są w przodzie inni, jak Polska, jeszcze w tyle ale dalszy rozwój ekonomiczny i tu pokaże że nie da się żyć jak przed 30 laty. Polski kościół walczył o władzę i majątek kiedy to wszystko otrzymał, jeżeli byłby sam do siebie krytyczny, musiałby stwierdzić że sprzedał dla mamony swoją duszę.
A jedynym ratunkiem jest oczywiście reforma Kościoła na wzór niemiecki... Jak można tak upraszczać? Krytyka to jedno, krytykanctwo - drugie. Kościół w Polce, to również ks. Popiełuszko i inni zamordowani przez komunistów katolicy. To wiele dzieł miłosierdzia, w tym zwykłych wierzących, którzy pracują, mają rodziny i potrafią po cichu wspierać innych słowem, obecnością, pieniędzmi, uczynkiem. Kościół w Polsce to ciekawa filozofia i teologia. Kościół w Polsce potrafi się uśmiechać do takiego "schizmatyka" jak ja. Co Bożego jest w Twoich słowach, Alexy Neudorfie? Gdzie zgubiłeś miłość, współczucie i pragnienie pomocy? Gdzie arychrzescijańska cnota pokory? Gdzie choćby zdawkowe słowo wsparcia? PS To, co napisałem jest odpowiedzią nie tylko na ten Twój komentarz
Ziarno pada na polską ziemię jeszcze obficie, ale to gleba decyduje, czy je przyjmie. Myślę, że dziś największą przeszkodą zagłuszającą prawdziwe potrzeby serc jest zachwaszczenie w sferze mediów i rozrwki. Taki rodzaj próby wolności ich czeka.
>>Coraz rzadziej określają się oni jako osoby wierzące, coraz rzadziej uczestniczą też w praktykach religijnych. Są też wyraźnie mniej religijni niż starsi Polacy.<< Czy na to nie mają wpływ, niestety negatywny, dominujące niemieckie stacje telewizyjne w Polsce, które propagują wyżycie zamiast życia. Jak młody, nieukształtowany napatrzy się na to - jak w niektórych filmach, po ugryzieniu jakiegoś zombi, robi się także zombi. No i potem mamy problem w życiu społecznym - zaczynają funkcjonować zombi.
Prościej, zamiast metafor i komentarzy, co zrobiłem powyżej, wziąć różaniec i dziennie systematycznie przez jakiś czas modlić się za młodych dojrzewających do samodzielności, aby przeszli przez życie z Bogiem.
Należy przede wszystkim dawać przykład, jak mówi pieśń „Zjednoczeni w Duchu” : „aby świat cały poznał uczniów Chrystusa w nas, aby świat cały ujrzał miłość w nas.”
Była wiosna i przyszła zima a nawet zlodowacenie, ciągłe koncerty chwały uwielbienia, strefy zero. no i bp. Ryś z rabinem w kościele pogada, Jezus cię kocha i cię uzdrowi i takie tam a wiara umiera...ale Pan Bóg wszechmocny i jak to było w moim skromnym przypadku od odnowy do Mszy Wszechczasów i Ukochanej Tradycji, nie mylić z lefebrystami.. co większość czeka albo nas wytłuką i tyle trochę Żydzi trochę islam i koniec..Franciszku zwołuj Krucjatę Deus vult!!!!!!!!!!!!
Wszystkie dyskusje o spadku religijności, trzeba rozpocząć od określenia kto jest religijny. Ten kto jest ochrzczony?, nie. Ci ludzie nigdy Kościołem nie byli, nigdy religijni nie byli, po prostu coraz częściej mówią o tym wprost, bo nie ma rodzinnego, kulturowego nacisku chodzenia do Kościoła. W Polsce jest 16% Katolików, bo tyle co niedzielę przyjmuje Komunię Świętą. Reszta tylko psuje wizerunek Katolikom, więc niech idą do swoich bożków, seksu,pieniędzy,śmierci, używek, itd.
Przesadzasz, i to grubo. Nie masz wglądu w dusze osób nie przystępujących do Komunii. Nie wiesz, dlaczego tego nie robią. Zresztą już samo to, że są w kościele i np. po grzechu ciężkim nie idą do komunii może świadczyć o tym, że są świadome swojej winy i godzą się na panujące w Kościele zasady. Bo wśród przystępujących też mogą być tacy, którzy są obarczeni grzechem ciężkim, ale się tym nie przejmują. Nie ma co oceniać ludzi.
Kościół niestety nie che zauważyć, że świat się rozwija. A zmieniają go młodzi ludzie, którzy coraz częściej nie odnajdują się w Kościele, który ich zmian nie chce uznać. Więc dlaczego mieliby chodzić do takiego miejsca?
W momencie, gdy nieopierzony nastolatek idzie na uczelnię i słucha intelektualistów o często ateistycznych poglądach, a potem wsłuchuje się w nijaką homilię, jego zainteresowanie skłania się ku pierwszemu z nauczycieli.
Proszę, nie odbierzcie tego komentarza jako atak na duchownych, bo nie taki mój cel. Chodzi mi wyłącznie o to, że w dzisiejszych czasach religijność ludowa nie wystarczy. Religijność oparta na dogmatach również. Potrzeba ludzi, którzy wiarę potrafią też przekazać w sposób intelektualny, jak choćby swego czasu robił to ks. Józef Tischner.
Pozytywnie oceniam pomysł na otwarcie kolejnych seminariów "30+", które formują osoby dojrzałe, zdające sobie sprawę, z czym wiąże się kapłaństwo. Są to osoby o wykształceniu nie tylko teologicznym, ale i świeckim. Takim ludziom łatwiej znaleźć wspólny język z wiernymi.
Czy na to nie mają wpływ, niestety negatywny, dominujące niemieckie stacje telewizyjne w Polsce, które propagują wyżycie zamiast życia.
Jak młody, nieukształtowany napatrzy się na to - jak w niektórych filmach, po ugryzieniu jakiegoś zombi, robi się także zombi.
No i potem mamy problem w życiu społecznym - zaczynają funkcjonować zombi.