Problem w tym, że cały ten "spór" ma marginalne znaczenie dla przeciętnego Polaka, a podsycają go obie tzw. strony. Dziś aktywną stroną tego sporu jest PIS idący razem z częścią Kościoła w tę mało kogo interesującą debatę. Pewnikiem bowiem jest, że w Polsce i związki partnerskie i w przyszłości małżeństwa jednopłciowe zaistnieją w prawie świeckim.
Nie, na kwestię LGBT patrzę wyłącznie przez pryzmat zmian zachodzących w świecie. Nie jestem uczestnikiem debaty, szczególnie tej politycznej uprawianej przez Kościół, natomiast sprzeciwiam się aby Kościół brał udział w polityce po stronie jednej z partii.
Może kogoś bardzo mało interesuje, co się stanie z jego dziećmi, gdy np. zginie wraz ze współmałżonkiem w wypadku samochodowym. Bo już nawet wprowadzenie jednej aberracji prawnej, np. w postaci "związków partnerskich" jest krokiem w wiadomym celu - jak to raczył ujawnić p. Rabiej.
Nie widzę związku. W przypadku śmierci obojga rodziców dzieci trafiają do bliższej, lub dalszej rodziny, zwykle do dziadków. Prawo daje też możliwość wskazania osoby, która staje się opiekunem zastępczym w przypadku śmierci rodziców, wiem, bo sam jestem wskazany jako taka osoba przez moją koleżankę, która samotnie wychowuje syna. Z drugiej strony są biologiczne dzieci osób homoseksualnych, które wychowywane są wspólnie z partnerem. W chwili śmierci biologicznego rodzica partner staje się dla dziecka prawnie obcą osobą, dziecko trafia do pogotowia opiekuńczego, mimo, że przez całe życie było wychowywane przez "drugiego tatę", czy "drugą mamę". Głównie tego dotyczy postulat adopcji dzieci przez pary homoseksualne, przysposobienia dziecka partnera, by uniknąć sytuacji, że prawnie jest się obcą osobą, mimo, że stan faktyczny jest inny. A co do samej adopcji przez ludzi "z ulicy", już dziś dziecko może adoptować osoba samotna, nikt nie sprawdza, czy to czasem nie gej. Paradoksalnie ma on większą szansę na adopcję, niż np. małżeństwo, gdzie jedna z osób jest po rozwodzie.
Chyba nikt nie chciałby być na miejscu dziecka adoptowanego przez dwóch homoseksualistów, którzy nieraz przecież są też pedofilami. Cywilizacja śmierci o dzieci się jak widać nie troszczy.
A ile takich dzieci znasz, że się za nie wypowiadasz? Ja znam dwie pary homoseksualne wychowujące dzieci, jedyne, co ich złego spotyka, to źli ludzie, którzy próbują im wmówić, że ich rodzina to coś złego.
Jeżeli myślisz, że "prawdziwa rodzina" jest dla dziecka bezpieczniejszym miejscem pieczy zastępczej, przypomnij sobie (albo odszukaj w internecie), co się wydarzyło w 2012 r. w Pucku z 3-letnim Kacprem i jego 5-letnią siostrą.
Cytat z art: "Pojawiły się specjalne – kompletnie nietrafione – naklejki o strefach wolnych od LGBT" - Czy istotnie nietrafione. ??? Czy pan red. Krzyżak był ostatnio w Paryżu? wątpię bo gdyby był w Paryzu, może artykuł byłby inny ! proszę tam zobaczyć, większość kawiarni , barów paryskich ma wywieszoną flage 6-kolorową LGBT - można to w Paryzu rozumieć tak jak "Nur fuer ..." - czyli hetero out !!!!!
Widać kompletną nieznajomość podstaw logiki. Przyznanie pewnych praw, czy nawet przywilejów jednej grupie nie oznacza odebrania tych praw grupie przeciwnej. Chyba, że uważasz inaczej i nie wsiadasz do tramwaju dostosowanego dla osób na wózku, bo uważasz, że znaczek "przyjazny niepełnosprawnym" oznacza "zdrowi won!".
Inaczej. Wyobraź sobie sytuację, że elektryki są na drogach dyskryminowane, ale nagle dostają te same prawa. Nie oznacza to, że posiadacze aut benzynowych coś stracą. I to nawet w sytuacji, gdy na co drugim warsztacie samochodowym będzie naklejka "mamy narzędzia do naprawy elektryków".
Zupełnie nie trafiona analogia. Elektrykom daje się pewne przywileje (bo faktycznie są to przywileje, a nie prawa), z tego powodu, że uważa się je za warte promowania ze względu na korzyści odnoszone przez społeczeństwo.
Ale elektryki nie są dyskryminowane, ani też nikt nie rzuca w nie kamieniami. Homoseksualistom nie daje się żadnych nowych praw, co najwyżej te, które obecnie przysługują innym. Np. możliwość adopcji dzieci przez pary homo nie odbierze możliwości adopcji przez pary hetero.
Adopcja jest prawem dla dzieci, a nie dla adoptujących. Rozumiem, że homoseksualiści są obecnie wyjęci spod prawnej ochrony przed przemocą w postaci rzucania w nich kamieniami? Jeśli tak, rzeczywiście trzeba to prawo zmienić! Obecnie dużo bardziej potrzebne jest prawo chroniące przed represjami osoby wyrażające swoje poglądy. W szczególności krytyczne względem ruchów LGBT. Praktyka jest taka, że ruchy LGBT mają "immunitet" na obrażanie innych, z grożeniem podrzynaniem gardła włącznie, a osoby wypowiadające się krytycznie o LGBT są dotkliwie represjonowane.
Adopcja nie jest prawem dzieci, bo to nie one decydują o byciu adoptowanym. Z prawnego punktu widzenia dziecko jest przedmiotem prawa, nie podmiotem (wiem, że brzydko to brzmi). Podmiotem prawa są adoptujący, bo do nich odnoszą się przepisy, dotyczące tego kto, jak i w jakim wieku może zostać rodzicem adopcyjnym.
Przykład z "kamieniami" jest celowym przerysowaniem, miałem nadzieję, że zrozumiałym. Dyskryminacja osób LGBT jest faktem i w tym zakresie potrzebne są odpowiednie regulacje.
Z "immunitetem" to teraz zmyślasz. Porównaj sobie proszę dwa przykłady, pierwszy, gdzie grupa narodowców publicznie wiesza wizerunki polityków na szubienicach z incydentem na zamkniętym pokazie, w ramach występu artystycznego, gdzie osoba dokonuje gestu podrzynania gardła lalce. W pierwszym przypadku po dwóch latach prokuratura nie była w stanie postawić nikomu zarzutu, celowo przeciągając śledztwo i zasłaniając się "niepełnym materiałem". W drugim przypadku prokuratura zadziałała natychmiast, na podstawie samych tylko doniesień medialnych. Teraz odpowiedz sobie sam, kto ma "immunitet". Nieprawdą jest też twierdzenie o "represjach" wobec osób krytycznych wobec LGBT. Chyba, ze uważasz, że zawieszenie wykładowcy uczelni za tekst o "pederastach deflorujących dziewicę" w kontekście Marszu Równości był "dotkliwą represją". W pozostałych przypadkach jest odwrotnie, abp. Jędraszewski za nazwanie ludzi "zarazą" dostaje gratulacje od rządzących, a "pan Tomasz z Ikei" obrażający innych przy pomocy biblijnych cytatów nazywany jest przez biskupa Deca "świeckim apostołem".
Zaraz na początku artykułu o przysposobieniu, w pierwszym paragrafie jest mowa, kto i co jest tu najważniejsze: "Przysposobić można osobę małoletnią, tylko dla jej dobra"
Cały artykuł mówi jedynie o warunkach, które musi spełniać osoba przysposabiająca. Nigdzie nie ma mowy o "prawie do adopcji".
Adopcja musi też respektować obowiązującą w naszym kraju Konwencję Narodów Zjednoczonych o Prawach Dziecka z 1989 roku, w której ewidentnie dziecko jest podmiotem.
Abp Jędraszewski nie mówił o ludziach. Wystarczy zapoznać się z tym, co powiedział i SAMODZIELNIE zrozumieć jego słowa. Choćby to, że mówił o czymś nowym. No chyba, że uznać, że homoseksualiści pojawili się dopiero niedawno, wcześniej ich nie było.
A teraz proszę dokonaj rozbioru logicznego zdania "przysposobić można osobę małoletnią, tylko dla jej dobra". Oznacza to, że podmiotem są rodzice przysposabiający, a osobą przysposabianą, czyli przedmiotem działania jest dziecko. Dziecko nie dokonuje czynności przysposobienia, tylko jest przysposabiane. Dobro jest tu celem, jaki przysługuje dziecku, jako przedmiotowi przysposobienia.
Prawo do adopcji przysługuje osobom, które spełniają warunki ustawowe. Analogicznie, jak prawo do kierowania samochodem przysługuje osobom, które spełniają warunki (np. posiadanie prawa jazdy). Jedynym punktem ustawy, gdzie dziecko traktowane jest jako podmiot ustawowy jest Art 118, gdzie dziecko po ukończeniu 13 lat (jako podmiot prawa) wyraża zgodę na przysposobienie. W pozostałych przypadkach zgoda dziecka nie jest brana pod uwagę.
Nie jest więc prawdą co piszesz, że adopcja jest prawem dla dzieci. Prawo dotyczące przysposabiania odnosi się do rodziców adopcyjnych, którzy mają spełniać warunki, wobec dziecka nie stawia się praktycznie żadnych warunków.
Jędraszewski w swojej "homilii" nawiązał do wiersza Józefa Szczepańskiego, w którym żołnierze radzieccy zostali nazwani "czerwoną zarazą" i per analogiam odniósł się do "tęczowej zarazy". Szczepański nie pisał o ideologii, tylko o konkretnych ludziach, żołnierzach, którzy mieli wkroczyć do Warszawy i wybawić od "czarnej śmierci". "Zuitek" w wierszu nie oczekiwał nadejścia ideologii komunistycznej. I w tym samym kontekście Jędraszewski użył słów "tęczowa zaraza". Gadanie o "ideologii" było tylko próbą wybrnięcia z sytuacji, gdy rozpoczęła się krytyka.
O Matko! "Legła twa armia zwycięska czerwona" - "twa", czyli "czerwonej zarazy" odnosi się do konkretnej osoby!? Ręce opadają... "Nie marksistowska i bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha – neomarksistowska" Odpadam...
Proste pytanie, Polskę mieli wyzwalać żołnierze radzieccy, czy ideologia komunistyczna? Ideologii, czy żołnierzom radzieckim "Ziutek" życzył źle? Ideologię, czy żołnierzy chciał witać chlebem?
Wszystko to odniesienia do ludzi. Nie powiesz chyba, że władcą rozbestwionej siły jest ideologia, a nie Stalin. Albo że odwiecznym wrogiem jest mający trzy dekady komunizm, a nie Rosjanie jako tacy. I analogicznie trzeba odczytywać słowa o "tęczowej zarazie", tu też chodziło o ludzi, a nie o "ideologię". Bo przecież ideologia nie "chodzi po Polsce", po Polsce w marszach chodzą konkretni ludzie. Ideologia nóżek nie ma.
Jeśli ktoś cokolwiek zna historię wie, że z Rosjanami, jako ludźmi, sąsiadami, żyliśmy w zgodzie. Stalin był przywódcą realizującym plan przeniesienie czerwonej zarazy na Zachód. Nie on, to kto inny by tę ideologię niósł wg planu opracowanego wcześniej przez Marksa, a później przez Lenina. Ideologia nóżek nie ma, zarazki też.
Jędraszewski mimo wszystko jest intelektualistą, naiwnym, dającym się nabierać na różne prowokacje, ale intelektualistą. Intelektualista wie, że ideologia może się "rozprzestrzeniać", może "zarażać umysły", może "zwodzić na manowce", ale ideologia nigdy nie będzie "chodzić". Chodzą ludzie. W marszach. Jędraszewski w swojej "homilii" odnosił się do ludzi. A gdy zdał sobie sprawę, że przesadził, to zaczął się tłumaczyć jak chłopiec złapany przez mamę z papierosem w ręku, że "tylko koledze trzymał.
Zastanawiające, że ludzie, do których kierował swoje słowa, zrozumieli go zgodnie z jego intencją. Krzywdzącą interpretację głoszą tylko tacy, do których się nie zwracał. Wmawiają innym, że słowa "zrodzona z tego samego ducha", odnoszą się do osoby. Poważnie mam już dość tego jałowego dyskursu.
Co do historii, autor wiersza pisze o "wrogu odwiecznym". Konflikty z Rosją, a konkretnie z Wielkim Księstwem Moskiewskim sięgają XV wieku. W 1944 roku żywa jeszcze była pamięć o zaborach, których współuczestnikiem była Rosja. "Odwieczna" nienawiść między Polską i Rosją była też podsycana w Dwudziestoleciu, na zasadzie resentymentów i miała charakter państwowotwórczy.
Na pewno autor nie mógł mówić o "wrogu odwiecznym" mając na myśli ideologię. Komunizm istniał wtedy bardzo krótko, więc nie mógł zostać nazwany "odwiecznym".
Co prawda nic z tego nie rozumiem, ale nie mam więcej pytań. Pewnie całą noc będzie mnie dręczyć, że "neomarksistowska" jest "osobą odhumanizowaną"... Dobranoc :)
To oczywiste że grupy liberalno lewicowe dążą do "zmiękczenia" polskiego społeczeństwa. I nie trzeba daleko szukać, wystarczy popatrzeć na niektóre komentarze pod tym artykułem osób delegowanych. Tyle tylko że Polacy w zdecydowanej większości nie poddali się komunistycznej propagandzie, tak i nie poddadzą się tęczowej. Więc ich wysiłki są marne.
Przeczysz sam sobie, bo akurat komunizm zwalczał homoseksualizm jako "degenerację typową dla klas arystokratycznych". Za orientację homoseksualną trafiło się do gułagu. Całe szczęście dziś to komunistyczne podejście odchodzi powoli do lamusa, akceptacja dla związków homoseksualnych rośnie z roku na rok. Prawne uznanie tej rzeczywistości to tylko kwestia czasu.
"Tyle tylko że Polacy w zdecydowanej większości nie poddali się komunistycznej propagandzie, tak i nie poddadzą się tęczowej." Nie jest prawdą, że Polacy nie poddali się komunistycznej propagandzie. W sumie w Polsce tylko garstka ludzi faktycznie była przeciw komunie. Natomiast nie jest uprawnionym porównywanie komuny do rzeczywistych problemów ludzi z grona LGBT. Taka usilnie lansowana manipulacja ma wywoływać wyłącznie lęk przed rzeczywistością i ostatnio służy to do lansowania polityki jednej z partii.
Ciekawe, że PiS, który potrafi w 8 godzin przeprowadzić ścieżkę legislacyjną dla zdegradowania sądownictwa poprzez obsadzanie sądów jakimiś zdegenerowanymi, sprzedajnymi, ciemnymi typkami, nie potrafi przez cztery lata, a raczej nie chce wprowadzić wyraźnej blokady chroniącej szkolnictwo i polskie dzieci przed akcjami deprawacyjnymi w wykonaniu zdegenerowanych i szemranych środowisk, typu LGBT. Argumentów racjonalnych by nie brakowało, ale widać PiS-owi zależy tutaj podobnie jak środowiskom LGBT na ciągłym grzaniu tematu. A dzieci, rodzice i szkoły są w tej haniebnej zabawie zakładnikami.
Uważam, że głos "Dremor" - to głos rozmiękczający temat i mam znamiona trollowania tematu i jego jak nazywam "homogenizowania"! - a odnoszenie się jego do logiki i zarzucanie jej braku u innych jest kompletnym brakiem znajomości psychologii, literatury przedmiotu oraz ignorowania doświadczeń nawróconych homoseksualistów np. w USA. Powoływanie się na fakt ( i to jakiś swój?) , że jacyś dwaj (czy czterej!) homoseksualiści wychowują dzieci, kompletnie mnie nie przekonuje, tym bardziej, że proces wychowawczy takiego dziecka nie jest zakończony i nie znamy efektu końcowego. Dyskutujemy na łamach tygodnika katolickiego, który działa zgodnie z nauką Kościoła. I nikt mnie nie przekona, że wychowywanie dziecka przez dwóch mężczyzn czy dwie kobieta to sytuacja normalna. To jest sytuacja nienormalna. Widzę, obserwuję, jak np. dziecko przeżywa rozwód rodziców i jak oddziaływuje na jego psychikę wiele innych nienormalnych rodzinnie sytuacji.
Zarzut braku znajomości logiki odnosił się do Twojego stwierdzenia, że informacja o strefie przyjaznej dla jakiejś grupy musi oznaczać strefę wrogą dla innej grupy. Nie jest to prawdą, np. restauracja przyjazna rodzinom z dziećmi nie oznacza zakazu wstępu dla singli, tak samo kawiarnia przyjazna homoseksualistom nie oznacza wrogości wobec osób hetero.
Co do znajomości psychologii, czy literatury, to chętnie możemy wymienić się doświadczeniami w tym zakresie, proszę bardzo. A co do "nawróconych homoseksualistów", to widać Ty nie słyszałeś, że David Matheson, na którego pracy i publikacjach opiera się cała amerykańska szkoła "leczenia" homoseksualizmu niedawno ogłosił, że wszystko, co przez 20 lat głosił było oszustwem, a sam jest aktywnym homoseksualistą.
Co do wychowywania dzieci przez pary homoseksualne, to istnieje bardzo bogata literatura na ten temat, wraz z analizą efektów końcowych, polecam, możesz się zdziwić.
Jak zauważyłeś, dyskutujemy o nauce Kościoła. Nauka Kościoła jest zmienna, dostosowuje się do czasów. Jeszcze niedawno "nienormalne" było zawieranie małżeństw i wspólne wychowywanie dzieci przez osoby o różnym statusie społecznym. Dziś uległo to zmianie. Tak samo ewoluują i zmieniają się inne elementy nauczania Kościoła i dlatego też dyskutujemy na ten temat.
"Akcja wywołuje reakcję" - czytamy na początku komentarza. W związku z tym należy zadać pytanie: jaka "akcja" w Białymstoku wywołała reakcję w postaci fizycznej agresji wobec osób uczestniczących w pokojowym zgromadzeniu? Oczywiście żadna, bo atakujący umawiali się na "reakcję" i zebrali się w tym celu, zanim akcja w ogóle się zaczęła. Żadna z podanych przez Autora sytuacji mogących uzasadniać zarzut obrazy uczuć religijnych w Białymstoku nie miała miejsca.
Dokąd ta wojenka nas doprowadzi? O, na przykład tutaj: https://wiadomosci.wp.pl/polanica-zdroj-kontrowersyjna-wystawa-pod-patronatem-mateusza-morawieckiego-chodzi-o-plakaty-6425205632419969a
Krótko mówiąc: ludzie, którzy podają się za patriotów i konserwatystów, którzy mają nawet patronat Premiera, tak samo posługują się profanacją (wizerunku Maryjnego), jak "deprawatorzy". Krok po kroku staczamy się ku coraz większej wulgarności... I nie piszcie, proszę, że to "co innego", że "to oni zaczęli", bo racja jest po naszej stronie...
WYBRAKOWANA TĘCZA. Artykuł Marcina Jakimowicza zamieszczony w Gościu Niedzielnym 9.8.2017.
Tęcza składa się z siedmiu kolorów. Gejowska z sześciu. Szczegół?
Symbol tęczy od czasu do czasu rzucał mi się w oczy. Jeździłem ostatnio troszkę po Europie. Od czasów imprezy gay pride w San Francisco w 1978 roku symbol zyskał nowe znaczenie. Utożsamia się z nim przede wszystkim ruch społeczny lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych. Tęczowymi flagami wymachują uczestnicy Parad Równości, znajdziemy ją przy wejściach do lokali gay-friendly. Zacząłem liczyć kolory. Naturalna tęcza składa się z siedmiu kolorów. Gejowska… z sześciu. Dla większości jest to nieistotny szczegół, dla mnie ważny symbol.
Ważna jest nie tylko sama „szóstka” – dla biblijnego Izraela liczba niedoskonałości, braku pełni – ale i to, że z symbolu LGTB wykasowano kolor indygo, uznawany za symbol… Jezusa Chrystusa. Ot, ciekawostka.
W Biblii tęcza jest symbolem przymierza pomiędzy Bogiem i człowiekiem, obietnicą, którą usłyszał Noe. „Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią – czytamy w Księdze Rodzaju”.
W Apokalipsie czytamy: „A Zasiadający był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika, a tęcza dokoła tronu, podobna z wyglądu do szmaragdu”. Jaspis jest koloru zakrzepłej krwi, ale ma zielone inkluzje, żyłki. Są z tej samej substancji, ale innego koloru. A krwawnik jest zielonym kamieniem, który ma czerwone inkluzje. Jedna rzeczywistość, która ma dwie natury. Jak Jezus: jedna osoba, ale dwie natury – opowiada o. Augustyn Pelanowski. – Kościół widział w symbolu tęczy samą Maryję. Ta tęcza w oryginale to berakot (od słowa hebrajskiego „piorun” – barak). To skręcone pioruny, które już nie rażą, nie są już karą.
– Miriam jest tęczą? – przerywam paulinowi. – Czy nie jest kpiną Złego, który nie mając mocy stwórczej, małpuje, kradnie, odwraca znaczenie symboli, że tęczę widzimy na zadymach, w czasie których manifestuje się grzech?
– Zły ma potrzebę ironizowania, wyszydzenia świętej rzeczywistości, ośmieszenia jej, bluźnienia – odpowiada Pelanowski. – Czy to przypadek, że niektórzy transwestyci przybierają sobie imię Miriam?
Gejowskiej tęczy brakuje siódmego koloru. Siódemka staje się szóstką. Pełnia – brakiem. Tak dzieje się zawsze, gdy człowiek chce udowodnić Bogu, kto tu rozdaje karty.
Oryginalna tęcza LGBT miała osiem kolorów, każdy symbolizował inną wartość. Ograniczenie kolorów do siedmiu wynikało z braku różowej tkaniny w fabryce, zaś późniejsze zmniejszenie liczby do sześciu było wynikiem chęci uzyskania parzystej liczby barw, by flagi mogły być dwustronne. Dlatego połączono kolory turkusowy symbolizujący sztukę i indygo symbolizujący spokój i harmonię w jeden kolor niebieski. Jakimowicz próbuje doszukiwać się w tym jakiejś numerologii, co zawsze wiedzie na manowce.
A już sugestia, że indygo to kolor Chrystusa to wyjątkowo nieudolna próba na siłę udowodnienia swoich racji. Indygo Chrystusa symbolizuje jedynie w ezoteryce, gdzie próbowano wiązać moc cudownego uzdrawiania z "Trzecim Okiem" i czakrami, które miały być wyjątkowo silne w Jezusie, który miał ponoć w młodości zgłębiać duchowość hinduizmu. Chrześcijańska ikonografia nigdy nie wiązała koloru indygo z Jezusem, zawsze tradycyjnymi kolorami Jezusa były czerwony i niebieski.
Sama sugestia, że ruch LGBT "kradnie", czy "wyszydza" symbolikę chrześcijańską jest przejawem ignorancji i nieznajomości historii symbolu. Tęcza LGBT, pierwotnie ośmiokolorowa nie miała nic wspólnego z tęczą w chrześcijaństwie, wystarczyło wyszukać sobie "tęczę Bakera".
To co pisze red. Jakimowicz, to nie żadna "numerologia", tylko prawda. Można ludziom tłumaczyć jak się chce ilość kolorów tęczy LGBT, ale lobby LGBT ma swojego prawdziwego pana, a ten pan bardzo lubi symbol szóstki, bo sam się opisuje... trzema szóstkami... I tyle.
Numerologia to właśnie to, co praktykuje Jakimowicz, przypisuje znaczenie przypadkowym liczbom. Ciekawe, czy jak tęcza LGBT miała siedem kolorów w tym indygo, to wtedy pewnie według numerologii wszystko było ok i po chrześcijańsku ;)
Niedziela Ogólnopolska 12/2011, str. 33 Izraelskiemu naukowcowi Zvi C. Korenowi, specjalizującemu się w chemicznej analizie starożytnych barwników, udało się zidentyfikować na odnalezionym strzępku tkaniny sprzed 2 tys. lat słynny niebieski kolor opisywany w Biblii pod pojęciem „techelet”. Kawałek zabarwionej tkaniny znaleziono w Masadzie, starożytnej twierdzy żydowskiej na Pustyni Judejskiej, która od 40. roku przed Chrystusem była siedzibą króla Judei, Heroda. Okazuje się, że odcień barwy na odnalezionej tkaninie nie jest aż tak niebieski, jak się do tej pory sądziło. „Barwa jest naprawdę wspaniała” - zachwyca się naukowiec w rozmowie z dziennikiem „New York Times”, podkreślając, że odcień jest nadal bliski oryginałowi i przypomina kolor indygo, będący skrzyżowaniem błękitu i purpury. Przez stulecia wielu naukowców zastanawiało się, jak wygląda właściwy odcień biblijnego koloru „techelet”, dodawanego do produkcji strojów dla arcykapłanów w świątyni oraz frędzli (cicit) szalów modlitewnych Izraelitów. Udowodniono, że ten niezwykły barwnik uzyskiwano dzięki specjalnym ślimakom poławianym w morzu. Dotychczasowe interpretacje utożsamiały ową barwę z czystym błękitem, symbolizującym niebo. Kolor miał przypominać Izraelitom o Bogu.
Ikonografia chrześcijańska mówi jasno, że kolory Chrystusa to czerwony i niebieski, które symbolizują ludzką i boską naturę. Kolorów nigdy nie mieszano, tak jak nigdy nie dochodzi do zmieszania natur w Chrystusie. To tyle, jeśli chodzi o symbolikę kolorów w chrześcijaństwie. Natomiast Baker, twórca symbolu LGBT użył kompletnie innej symboliki kolorów, tak więc cokolwiek Jakimowicz nie wymyśli, to i tak jedyne przypisuje własne wyobrażenia.
@Dremor, Wikipedia o numerologii w skrócie mówi tak: "Numerologia – prognozowanie z liczb, opierające się na przekonaniu, że numer przyporządkowany danemu obiektowi (numer domu, samochodu, telefonu, zakodowane pod postacią liczby imię, itp.) ma związek z jego losem.". Innymi słowy numerologia to po prostu rodzaj wróżbiarstwa. Mylisz się więc i mam nadzieję, że nieświadomie wprowadzasz w błąd czytelników GN, twierdząc, że symbolika liczb w Kościele to "chrześcijańska numerologia". Pisząc to, automatycznie oskarżasz chrześcijaństwo o praktykowanie... "chrześcijańskiego wróżbiarstwa"(!), czyli o... doktrynalne usankcjonowanie grzechu ciężkiego przez m.in. magisterium Kościoła Katolickiego! Ty doskonale wiesz czym się różni wróżbiarstwo od symboliki, ale wolisz wykpiwać wszystko, co ma jakikolwiek związek z nauką Jezusa Chrystusa, głoszoną przez KK. Zastanawiam się tylko, czy wiesz co czynisz, gdy nieustannie żonglujesz półprawdami, mitami i fikcją... !
Numerologia chrześcijańska wywodzi się wprost z mistycyzmu judaistycznego. I owszem, masz rację, jest to pewna forma wróżbiarstwa i jako taka powinna być przez chrześcijan odrzucona. Mimo to nadal można znaleźć chrześcijan, którzy próbują się wszędzie doszukiwać symboliki liczb, z sumowaniem cyfr godziny śmierci Jana Pawła II włącznie.
Dziś aktywną stroną tego sporu jest PIS idący razem z częścią Kościoła w tę mało kogo interesującą debatę. Pewnikiem bowiem jest, że w Polsce i związki partnerskie i w przyszłości małżeństwa jednopłciowe zaistnieją w prawie świeckim.
Rozumiem, że homoseksualiści są obecnie wyjęci spod prawnej ochrony przed przemocą w postaci rzucania w nich kamieniami? Jeśli tak, rzeczywiście trzeba to prawo zmienić!
Obecnie dużo bardziej potrzebne jest prawo chroniące przed represjami osoby wyrażające swoje poglądy. W szczególności krytyczne względem ruchów LGBT. Praktyka jest taka, że ruchy LGBT mają "immunitet" na obrażanie innych, z grożeniem podrzynaniem gardła włącznie, a osoby wypowiadające się krytycznie o LGBT są dotkliwie represjonowane.
Przykład z "kamieniami" jest celowym przerysowaniem, miałem nadzieję, że zrozumiałym. Dyskryminacja osób LGBT jest faktem i w tym zakresie potrzebne są odpowiednie regulacje.
Z "immunitetem" to teraz zmyślasz. Porównaj sobie proszę dwa przykłady, pierwszy, gdzie grupa narodowców publicznie wiesza wizerunki polityków na szubienicach z incydentem na zamkniętym pokazie, w ramach występu artystycznego, gdzie osoba dokonuje gestu podrzynania gardła lalce. W pierwszym przypadku po dwóch latach prokuratura nie była w stanie postawić nikomu zarzutu, celowo przeciągając śledztwo i zasłaniając się "niepełnym materiałem". W drugim przypadku prokuratura zadziałała natychmiast, na podstawie samych tylko doniesień medialnych. Teraz odpowiedz sobie sam, kto ma "immunitet".
Nieprawdą jest też twierdzenie o "represjach" wobec osób krytycznych wobec LGBT. Chyba, ze uważasz, że zawieszenie wykładowcy uczelni za tekst o "pederastach deflorujących dziewicę" w kontekście Marszu Równości był "dotkliwą represją". W pozostałych przypadkach jest odwrotnie, abp. Jędraszewski za nazwanie ludzi "zarazą" dostaje gratulacje od rządzących, a "pan Tomasz z Ikei" obrażający innych przy pomocy biblijnych cytatów nazywany jest przez biskupa Deca "świeckim apostołem".
"Przysposobić można osobę małoletnią, tylko dla jej dobra"
Cały artykuł mówi jedynie o warunkach, które musi spełniać osoba przysposabiająca. Nigdzie nie ma mowy o "prawie do adopcji".
Adopcja musi też respektować obowiązującą w naszym kraju Konwencję Narodów Zjednoczonych o Prawach Dziecka z 1989 roku, w której ewidentnie dziecko jest podmiotem.
Abp Jędraszewski nie mówił o ludziach. Wystarczy zapoznać się z tym, co powiedział i SAMODZIELNIE zrozumieć jego słowa. Choćby to, że mówił o czymś nowym. No chyba, że uznać, że homoseksualiści pojawili się dopiero niedawno, wcześniej ich nie było.
Prawo do adopcji przysługuje osobom, które spełniają warunki ustawowe. Analogicznie, jak prawo do kierowania samochodem przysługuje osobom, które spełniają warunki (np. posiadanie prawa jazdy).
Jedynym punktem ustawy, gdzie dziecko traktowane jest jako podmiot ustawowy jest Art 118, gdzie dziecko po ukończeniu 13 lat (jako podmiot prawa) wyraża zgodę na przysposobienie. W pozostałych przypadkach zgoda dziecka nie jest brana pod uwagę.
Nie jest więc prawdą co piszesz, że adopcja jest prawem dla dzieci. Prawo dotyczące przysposabiania odnosi się do rodziców adopcyjnych, którzy mają spełniać warunki, wobec dziecka nie stawia się praktycznie żadnych warunków.
Jędraszewski w swojej "homilii" nawiązał do wiersza Józefa Szczepańskiego, w którym żołnierze radzieccy zostali nazwani "czerwoną zarazą" i per analogiam odniósł się do "tęczowej zarazy". Szczepański nie pisał o ideologii, tylko o konkretnych ludziach, żołnierzach, którzy mieli wkroczyć do Warszawy i wybawić od "czarnej śmierci". "Zuitek" w wierszu nie oczekiwał nadejścia ideologii komunistycznej. I w tym samym kontekście Jędraszewski użył słów "tęczowa zaraza". Gadanie o "ideologii" było tylko próbą wybrnięcia z sytuacji, gdy rozpoczęła się krytyka.
"Nie marksistowska i bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha – neomarksistowska"
Odpadam...
Ideologii, czy żołnierzom radzieckim "Ziutek" życzył źle?
Ideologię, czy żołnierzy chciał witać chlebem?
Proszę, nie pogrążaj się.
"Wyzwalać!? Proponuję przeczytać ten wiersz!
Stalin był przywódcą realizującym plan przeniesienie czerwonej zarazy na Zachód. Nie on, to kto inny by tę ideologię niósł wg planu opracowanego wcześniej przez Marksa, a później przez Lenina.
Ideologia nóżek nie ma, zarazki też.
Krzywdzącą interpretację głoszą tylko tacy, do których się nie zwracał.
Wmawiają innym, że słowa "zrodzona z tego samego ducha", odnoszą się do osoby. Poważnie mam już dość tego jałowego dyskursu.
Na pewno autor nie mógł mówić o "wrogu odwiecznym" mając na myśli ideologię. Komunizm istniał wtedy bardzo krótko, więc nie mógł zostać nazwany "odwiecznym".
Dobranoc :)
Nie jest prawdą, że Polacy nie poddali się komunistycznej propagandzie. W sumie w Polsce tylko garstka ludzi faktycznie była przeciw komunie.
Natomiast nie jest uprawnionym porównywanie komuny do rzeczywistych problemów ludzi z grona LGBT. Taka usilnie lansowana manipulacja ma wywoływać wyłącznie lęk przed rzeczywistością i ostatnio służy to do lansowania polityki jednej z partii.
Co do znajomości psychologii, czy literatury, to chętnie możemy wymienić się doświadczeniami w tym zakresie, proszę bardzo. A co do "nawróconych homoseksualistów", to widać Ty nie słyszałeś, że David Matheson, na którego pracy i publikacjach opiera się cała amerykańska szkoła "leczenia" homoseksualizmu niedawno ogłosił, że wszystko, co przez 20 lat głosił było oszustwem, a sam jest aktywnym homoseksualistą.
Co do wychowywania dzieci przez pary homoseksualne, to istnieje bardzo bogata literatura na ten temat, wraz z analizą efektów końcowych, polecam, możesz się zdziwić.
Jak zauważyłeś, dyskutujemy o nauce Kościoła. Nauka Kościoła jest zmienna, dostosowuje się do czasów. Jeszcze niedawno "nienormalne" było zawieranie małżeństw i wspólne wychowywanie dzieci przez osoby o różnym statusie społecznym. Dziś uległo to zmianie. Tak samo ewoluują i zmieniają się inne elementy nauczania Kościoła i dlatego też dyskutujemy na ten temat.
https://wiadomosci.wp.pl/polanica-zdroj-kontrowersyjna-wystawa-pod-patronatem-mateusza-morawieckiego-chodzi-o-plakaty-6425205632419969a
Tęcza składa się z siedmiu kolorów. Gejowska z sześciu. Szczegół?
Symbol tęczy od czasu do czasu rzucał mi się w oczy. Jeździłem ostatnio troszkę po Europie. Od czasów imprezy gay pride w San Francisco w 1978 roku symbol zyskał nowe znaczenie. Utożsamia się z nim przede wszystkim ruch społeczny lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych. Tęczowymi flagami wymachują uczestnicy Parad Równości, znajdziemy ją przy wejściach do lokali gay-friendly.
Zacząłem liczyć kolory. Naturalna tęcza składa się z siedmiu kolorów. Gejowska… z sześciu. Dla większości jest to nieistotny szczegół, dla mnie ważny symbol.
Ważna jest nie tylko sama „szóstka” – dla biblijnego Izraela liczba niedoskonałości, braku pełni – ale i to, że z symbolu LGTB wykasowano kolor indygo, uznawany za symbol… Jezusa Chrystusa. Ot, ciekawostka.
W Biblii tęcza jest symbolem przymierza pomiędzy Bogiem i człowiekiem, obietnicą, którą usłyszał Noe. „Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią – czytamy w Księdze Rodzaju”.
W Apokalipsie czytamy: „A Zasiadający był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika, a tęcza dokoła tronu, podobna z wyglądu do szmaragdu”. Jaspis jest koloru zakrzepłej krwi, ale ma zielone inkluzje, żyłki. Są z tej samej substancji, ale innego koloru. A krwawnik jest zielonym kamieniem, który ma czerwone inkluzje. Jedna rzeczywistość, która ma dwie natury. Jak Jezus: jedna osoba, ale dwie natury – opowiada o. Augustyn Pelanowski. – Kościół widział w symbolu tęczy samą Maryję. Ta tęcza w oryginale to berakot (od słowa hebrajskiego „piorun” – barak). To skręcone pioruny, które już nie rażą, nie są już karą.
– Miriam jest tęczą? – przerywam paulinowi. – Czy nie jest kpiną Złego, który nie mając mocy stwórczej, małpuje, kradnie, odwraca znaczenie symboli, że tęczę widzimy na zadymach, w czasie których manifestuje się grzech?
– Zły ma potrzebę ironizowania, wyszydzenia świętej rzeczywistości, ośmieszenia jej, bluźnienia – odpowiada Pelanowski. – Czy to przypadek, że niektórzy transwestyci przybierają sobie imię Miriam?
Gejowskiej tęczy brakuje siódmego koloru. Siódemka staje się szóstką. Pełnia – brakiem. Tak dzieje się zawsze, gdy człowiek chce udowodnić Bogu, kto tu rozdaje karty.
Oryginalna tęcza LGBT miała osiem kolorów, każdy symbolizował inną wartość. Ograniczenie kolorów do siedmiu wynikało z braku różowej tkaniny w fabryce, zaś późniejsze zmniejszenie liczby do sześciu było wynikiem chęci uzyskania parzystej liczby barw, by flagi mogły być dwustronne. Dlatego połączono kolory turkusowy symbolizujący sztukę i indygo symbolizujący spokój i harmonię w jeden kolor niebieski. Jakimowicz próbuje doszukiwać się w tym jakiejś numerologii, co zawsze wiedzie na manowce.
A już sugestia, że indygo to kolor Chrystusa to wyjątkowo nieudolna próba na siłę udowodnienia swoich racji. Indygo Chrystusa symbolizuje jedynie w ezoteryce, gdzie próbowano wiązać moc cudownego uzdrawiania z "Trzecim Okiem" i czakrami, które miały być wyjątkowo silne w Jezusie, który miał ponoć w młodości zgłębiać duchowość hinduizmu. Chrześcijańska ikonografia nigdy nie wiązała koloru indygo z Jezusem, zawsze tradycyjnymi kolorami Jezusa były czerwony i niebieski.
Sama sugestia, że ruch LGBT "kradnie", czy "wyszydza" symbolikę chrześcijańską jest przejawem ignorancji i nieznajomości historii symbolu. Tęcza LGBT, pierwotnie ośmiokolorowa nie miała nic wspólnego z tęczą w chrześcijaństwie, wystarczyło wyszukać sobie "tęczę Bakera".
Biblijny kolor
Niedziela Ogólnopolska 12/2011, str. 33
Izraelskiemu naukowcowi Zvi C. Korenowi, specjalizującemu się w chemicznej analizie starożytnych barwników, udało się zidentyfikować na odnalezionym strzępku tkaniny sprzed 2 tys. lat słynny niebieski kolor opisywany w Biblii pod pojęciem „techelet”.
Kawałek zabarwionej tkaniny znaleziono w Masadzie, starożytnej twierdzy żydowskiej na Pustyni Judejskiej, która od 40. roku przed Chrystusem była siedzibą króla Judei, Heroda. Okazuje się, że odcień barwy na odnalezionej tkaninie nie jest aż tak niebieski, jak się do tej pory sądziło.
„Barwa jest naprawdę wspaniała” - zachwyca się naukowiec w rozmowie z dziennikiem „New York Times”, podkreślając, że odcień jest nadal bliski oryginałowi i przypomina kolor indygo, będący skrzyżowaniem błękitu i purpury.
Przez stulecia wielu naukowców zastanawiało się, jak wygląda właściwy odcień biblijnego koloru „techelet”, dodawanego do produkcji strojów dla arcykapłanów w świątyni oraz frędzli (cicit) szalów modlitewnych Izraelitów. Udowodniono, że ten niezwykły barwnik uzyskiwano dzięki specjalnym ślimakom poławianym w morzu. Dotychczasowe interpretacje utożsamiały ową barwę z czystym błękitem, symbolizującym niebo. Kolor miał przypominać Izraelitom o Bogu.
(pr)
Wikipedia o numerologii w skrócie mówi tak: "Numerologia – prognozowanie z liczb, opierające się na przekonaniu, że numer przyporządkowany danemu obiektowi (numer domu, samochodu, telefonu, zakodowane pod postacią liczby imię, itp.) ma związek z jego losem.". Innymi słowy numerologia to po prostu rodzaj wróżbiarstwa. Mylisz się więc i mam nadzieję, że nieświadomie wprowadzasz w błąd czytelników GN, twierdząc, że symbolika liczb w Kościele to "chrześcijańska numerologia". Pisząc to, automatycznie oskarżasz chrześcijaństwo o praktykowanie... "chrześcijańskiego wróżbiarstwa"(!), czyli o... doktrynalne usankcjonowanie grzechu ciężkiego przez m.in. magisterium Kościoła Katolickiego! Ty doskonale wiesz czym się różni wróżbiarstwo od symboliki, ale wolisz wykpiwać wszystko, co ma jakikolwiek związek z nauką Jezusa Chrystusa, głoszoną przez KK. Zastanawiam się tylko, czy wiesz co czynisz, gdy nieustannie żonglujesz półprawdami, mitami i fikcją... !