Co powiedziałby terapeuta Kościołowi, gdyby on, jako pacjent, zawitał w jego gabinecie?
Andrzej Duda podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.
Filip Dębowski podpowiadał uczestnikom Festiwalu Kariery 2024, jak zadbać o higienę cyfrową.
Ważny głos, dobry tekst. Zjawisko opisywane w artykule kojarzy się ze słowem dywersja. Zarówno świadoma, jak też nieuświadomiona w głowie dywersanta bo podszyta dobrymi intencjami, skutek wywołuje ten sam. Wprowadza zamęt, dezorientuje, dzieli, różni, skłóca. Psuje, burzy, niszczy wiarę i wierzących. Czy dywersji i prowokacjom można się skutecznie przeciwstawić, a jeżeli tak to w jaki sposób? Niedawno ktoś skierował moją uwagę na vloga pewnej siostry zakonnej eremitki chyba z Częstochowy. Na powszechnie znanej i najczęściej odwiedzanej platformie internetowej zamieszczała krótkie filmiki ze swoimi spostrzeżeniami na tematy w których mnożą się kontrowersje, różnice zdań i poglądów, tematy w których indywidualne, prywatne opinie i poglądy stają w sprzeczności z oficjalną ugruntowaną nauką Kościoła. Jej kanał zablokowano. Kto, z jakiego powodu? Na takie i podobne pytania przeciętny czytelnik i odbiorca internetowych treści zazwyczaj nigdy nie otrzymuje odpowiedzi. Czy jedyną formą obrony przed atakiem z zewnątrz, przed szerzoną w obszarach wiary dywersją i prowokacją jest, jak to zaleca kardynał Sarah, modlitwa za kościół i kapłanów? Modlitwa o jedność i trwałość Kościoła. Możliwe, że tak. Warto przy tym pamiętać, że modlitwa w intencji troski o Kościół, jest modlitwą w intencji troski o siebie samego. Przynajmniej dla tych, którzy czują się cząstką tego Kościoła. Tu przypomina mi się fragment z początku dwudziestego rozdziału Księgi Powtórzonego Prawa. Jeśli się udasz na wojnę przeciw twemu wrogowi, a zauważysz, że koni, rydwanów i ludzi tam jest więcej niż u ciebie, nie lękaj się ich, gdyż z tobą jest Pan, Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej. I dalej: Niech serce wam nie drży! Nie bójcie się, nie lękajcie się! Gdyż z wami wyrusza Pan, Bóg wasz, by walczyć przeciw wrogom waszym i dać wam zwycięstwo.
szych czasach rozpoczyna się wcześniej, a seksualność
w większym stopniu jest obecna w mediach i kulturze
młodzieżowej. To oznacza, iż wychowawcy i rodzice
muszą bardziej starać się pomóc dzieciom i młodzieży
w radzeniu sobie z rozwojem seksualności."
Standardy WHO mówią jednak o czym innym. W rubryce "Seksualność"(!) mówią o masturbacji, a nie "masturbacji dziecięcej", w okresie wczesnego dzieciństwa, a to co innego. Mówią wyraźnie by informować dziecko aby wiązało to z "radością i przyjemnością z dotykania własnego ciała".
Kto ma czy miał własne dzieci, wie jak to jest w rzeczywistości. Jeśli ktoś chce wierzyć w badania ankietowe na temat wspomnień z niemowlęctwa, niech sobie wierzy...
Będziesz miał własne dzieci, zobaczysz sam jak traktują swoje strefy intymne. Tak samo jak inne części ciała. Dorosłych koncentrujących uwagę dzieci na tych sferach w sposób wyróżniony jako "przyjemnych", można podejrzewać o skłonności pedofilskie. Mam na myśli m.in. autorów "Standardów". Właśnie takie postępowanie może prowadzić do zaburzeń psychicznych, zamiast neutralnego podejścia do całego ciała dziecka.
Dzieciom sprawia przyjemność przytulanie, dotykanie, głaskanie itp. Pokazywanie im, że mogą "same sobie robić przyjemnie" jest skrajnie nieodpowiedzialne i szkodliwe.
Zaleca się by dziecku przekazać wiedzę, że może samo sobie sprawiać przyjemność przez dotykanie swojego ciała. Oczywiście, chodzi o dotykanie stref intymnych.
Gdzie tu jest mowa o "reakcjach rodziców"?
Gr3, uważna lektura tekstu pozwala zrozumieć, że "Standardy" są punktem wyjścia dla opracowań i podręczników z zakresu edukacji seksualnej dotyczących konkretnych grup wiekowych. W oparciu o standardy WHO powstało kilkanaście publikacji w języku polskim. Każda jedna zagadnienie masturbacji dziecięcej traktuje w formie wyzwania dla rodziców i wychowawców. Żadna publikacja z kolei nie stanowi instrukcji dla niemowlaków w jaki sposób się masturbować, jak to wyobrażają sobie niektórzy.
Trudno też, by "Standardy WHO" miały się zajmować tematyką wierności w kontekście innym, niż zapobieganie chorobom wenerycznym. To jest tekst medyczny, pisany w sposób ogólny, z zaznaczeniem, że indywidualne wartości typowe dla danych kultur, czy krajów pozostają w gestii regionalnej.
Standardy kierowane są na obszar kultury europejskiej.
W szkołach jest podobnie. Program nie musi być jednakowy w całej szkole. Nawet poszczególny nauczyciel może opracować swój program. Można nawet stworzyć indywidualny program nauczania dla konkretnego ucznia. Oczywiście, można też poszukać "gotowca". Program może odwoływać się do określonych podręczników, ale nie musi.
-ustawodawcy chcą zakazać edukacji seksualnej
-piszą o tym w uzasadnieniu ustawy
-wymieniają konkretne działania edukacyjne, których chcą zakazać
-artykuł prawa interpretowany jest zawsze w świetle treści uzasadnienia
"Proponowana zmiana zapewni prawną ochronę dzieci i młodzieży przed deprawacją seksualną i demoralizacją, która rozwija się w niebezpiecznym tempie i dotyka tysięcy najmłodszych Polaków za sprawą tzw. edukacji seksualnej"
Dalej w uzasadnieniu znajdują się informacje, że edukacja seksualna stanowi zagrożenie. Jako przykłady "demoralizujących" praktyk edukacyjnych wymienia się przekazywanie młodzieży informacji o profilaktyce ciąż wśród nieletnich i zapobiegania chorobom przenoszonym drogą płciową, zajęcia na temat dojrzewania i dorastania, antykoncepcji, tolerancji, czy przemocy.
Uzasadnienie ustawy tylko w jednym miejscu wspomina o pedofilii (choć także w kontekście proponowanego zakazu edukacji seksualnej). Całość uzasadnienia dotyczy prawie wyłącznie zakazu edukacji seksualnej.
>>(...)za sprawą tzw. "edukacji" seksualnej<<.
No właśnie, nie chodzi o zakaz edukacji, a zakaz "edukacji" w cudzysłowie, czyli czegoś, co po edukację się podszywa.
Dalsze uzasadnienie rozwija to konkretniej czego w edukacji seksualnej chce zakazać, a nigdzie, że samej edukacji.
Z drugiej strony, cieszę się, że zgadzamy się przynajmniej w tym, że projekt dotyczy faktycznie edukacji, różnimy się tylko w kwestii tego, czy ta edukacja (czy też "edukacja") jest wartościowa, lub też jest szkodliwa.
Mam nadzieję, że przeczyta to redaktor Kucharczak i przestanie powielać propagandę PiS, że proponowane zmiany dotyczą pedofilii, a nie edukacji. Bo dotyczą edukacji, co wyrażnie przyznają autorzy projektu w uzasadnieniu.
"(...)działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej(...)"
Głoszenie, że projekt chce zakazać edukacji seksualnej jest tak samo absurdalny jak głoszenie, że chce zakazać leczenia dzieci. Dlaczego tego nikt nie podnosi?
A zatem doprecyzujmy. W pierwszej kolejności jak użytkownicy JUREK i DREMOR_ rozumieją słowo "szanuje". Co to według nich oznacza. Okazać się bowiem może, że ktoś, czy to redaktor czy ja rozumiemy pod tym wyrazem zupełnie co innego. W konsekwencji tego rodzaju rozbieżności udzielanie odpowiedzi na wyżej postawione pytanie wydaje się być pozbawione sensu.
- A co do ostatniego pytania użytkownika DREMOR_ to wciąż nie przestaje mnie zadziwiać inne pytanie: po co zadawać pytania jeśli z góry "wie się lepiej"?? Jakaś forma dowartościowywania własnej osoby? Niepohamowana chęć udowadniania innym własnej wiedzy lub racji? I wreszcie użytkownik DREMOR_ chce się tutaj czegoś dowiedzieć,nauczyć czy przychodzi odpytać i nauczyć nieuków?
:)
:)
Na stronie synonim.net-synonim-szacunek#mgru można znaleźć trzydzieści pięć grup znaczeniowych wyrazu szacunek.
A zatem jeżeli nie wiesz po co doprecyzowywać znaczenia wyrazów w dyskusji do której wciskają się sofiści świadomie ukrywający błędy rozumowania, tłumaczę" po to aby nie interpretować błędnie. I nie pozwalać na stosowanie metod argumentacji polegających na wykorzystywaniu wieloznaczności pojęć i na stosowaniu sofizmatów.
Gimbaza, piaskownica, co jest jeszcze niżej?
sofistyka
1. «ruch umysłowy stworzony przez sofistów w starożytnej Grecji»
2. «metoda argumentacji polegająca na wykorzystywaniu wieloznaczności pojęć i na stosowaniu sofizmatów»
3. «świadome posługiwanie się nieuczciwą argumentacją w celu udowodnienia fałszywej tezy»
Sofizmat (z gr. σόφισμα sóphisma – wybieg, wykręt), czyli sztuka „wykręcania kota ogonem”, jest to nazwa funkcjonująca w co najmniej trzech znaczeniach:
1. zwodniczy „dowód” matematyczny, pozornie poprawny, lecz faktycznie błędny, zawierający rozmyślnie wprowadzony błąd logiczny, trudny do wykrycia na pierwszy rzut oka;
2. wypowiedź lub sformułowanie, w którym świadomie został ukryty błąd rozumowania nadający pozory prawdy fałszywym twierdzeniom;
3. wszelka próba dowiedzenia swoich racji, bez względu na poprawność logiczną przedstawionej argumentacji.
Sposobem walki z sofizmatami jest unikanie niedomówień i wieloznaczności, przez stosowanie definicji wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Definicje ułatwiają ustalenie znaczeń spornych terminów, występujących w dyskusji.
NA JAKIM POZIOMIE JEST SOFISTA I SOFISTYKA?
Przypadek? Nie sądzę.
No i z uczciwością, ale to wiem od dawna.