bylem u znajomych lekarzy dzis.On mial coronawirusa i chorowal i jedno z ich dzieci ale dopiero test wykazal bo objawow nie nie mialo.Ani ona nie miala wirusa choc w jednym lozku sypiaja ani reszta dzieci nie miala.A przeciez wszyscy codzinnie daja sobie rodzinnego calusa i razem jedza posilki.Lazienki maja kazdy swoja. Ja juz nie wiem.Mnie tez pobrali test bo przyjaznimy sie i czesto u nich bywam i cos sie na zeba wrzuci i do gardla wleje.Ona mowi,ze u mnie juz wczesniej podejrzewali bo myslalem,ze mam porzadna stara grype ale pomimo,ze leki od nich mnie postawily na nogi to sie to 2 tygodnie ciaglo.To nie sa lekarze z ulicy a naukowcy.Zaczynam sie w tym gubic.Ich zdanie przemilcze aby zamieszania nie robic.
"Łazienki maja każdy swoją." Pięć (co najmniej) łazienek w jednym domu? Ej, kogoś fantazja ponosi (dlaczego pięć ? - bo jeżeli "jedno dziecko" i "reszta dzieci" to razem co najmniej trójka)...
Jestem wręcz zafascynowany tym odkryciem. Przecież normalnie najbardziej zjadliwe są wirusy "nadworne". ps. może ta wiedza dotrze do MZ i jednak maseczki będę wyłącznie obowiązkowe w obszarze skupisk i w pomieszczeniach. Bo na pustej ulicy sensu to raczej nie mają.
To jak sobie wyobrażasz, że idziesz pustym chodnikiem bez maseczki, mijasz zatłoczony przystanek więc maseczkę musisz założyć, idziesz dalej i pusto, maseczkę więc ściągasz, ale w tym momencie ona nadaje się już do kosza. I tak kilka przystanków i masz już kilka śmieci wyprodukowanych. Jak sobie dobrze przypominam, to strasznie się martwiłeś o tony śmieci z maseczek i rękawiczek. Biadolisz tylko po to, żeby ludzi buntować.
Czyli tak - zakładasz maskę wychodząc z domu i jej nie zdejmujesz do powrotu do domu. Jak tak, to współczuje Tobie chodzenia w ten sposób jutro/pojutrze. A przy okazji - nie musi to być maseczka chirurgiczna, może być apaszka.
A propos! Nie rozumiem tego, czemu maseczka sekundę po ściągnięciu nadaje się do kosza. Przecież w domu nie wyjąłem jej z megasterylnego pojemnika bio-hazard wyłożonego kryptonitem, tylko z taśki z Żabki. Kiedy ściągnę ją z mojego szlachetnego oblicza, nie zacznę nią przecież wycierać chodnika, tylko trzymam ją w ręce, nie dotykając jej wnętrza. Czemu zatem nie mogę jej założyć na oblicze ponownie - tylko nagle staje się toksyczna i powinienem ją zakopać w pięciometrowym bunkrze antyradiacyjnym, a najlepiej zdetonować przy użyciu robota? No chyba, że zakładanie na własny pysk maseczki, w którą przed chwilą kasłałem ma spowodować, że moje własne kasłanie mi zaszkodzi - ale to po co ją trzymałem na twarzy w czasie kasłania i po nim?...
ps. może ta wiedza dotrze do MZ i jednak maseczki będę wyłącznie obowiązkowe w obszarze skupisk i w pomieszczeniach. Bo na pustej ulicy sensu to raczej nie mają.
A przy okazji - nie musi to być maseczka chirurgiczna, może być apaszka.
No chyba, że zakładanie na własny pysk maseczki, w którą przed chwilą kasłałem ma spowodować, że moje własne kasłanie mi zaszkodzi - ale to po co ją trzymałem na twarzy w czasie kasłania i po nim?...