Gdyby pastor spalił koran, byłoby to odrażające. Gdyby w świętej reakcji oburzenia muzułmanie zabili kilka osób, byłoby to zrozumiałe i usprawiedliwone ohydną prowokacja pastora.
Nie wiem jak mam rozumieć ten artykuł... Skoro muzułmanie na każdej swojej demonstracji opluwają amerykańską flagę i wzywają do mordowania krzyżowców jedzących świńskie mięso, pójdźmy zatem i spalmy jakiś meczet albo ubijmy na ulicach Warszawy ,Poznania lub Wrocławia jakiegoś ciemnoskórego(prawdopodobnie będzie muzułmaninem) wszak USA naszym sojusznikiem jest i basta!A Maryja Królową Polski!Dziękuję również za pozostawienie mi jakiegoś skrawka niejasności nad którym mógłbym się zastanowić(wybór metody spalenia meczetu?)
Pozwolę sobie zauważyć, że w tekście nie ma nawet sugestii podobnych propozycji. Jest za to - oprócz potępienia palenia Koranu (!) - wezwanie do odważnego stawania w obronie chrześcijan i rzetelnego i upartego mówienia o prześladowaniach, które ich spotykają.
Jo_tka napisała: "wezwanie do odważnego stawania w obronie chrześcijan i rzetelnego i upartego mówienia o prześladowaniach, które ich spotykają." - a ja, na podstawie szeregu dotychczasowych publikacji jo_tki, dodam i "stawajmy..." i "gadajmy" aż na zatłuką i będzie po problemie.
Obrona to nie "stawanie" i "mówienie" - nawet "uparte" lecz konkretne działanie. Aktywność w konkretnym czynie nie słowie.
Podzielam pogląd Pani Beaty Zajączkowskiej - tak, to my chrześcijanie jesteśmy zbyt bierni, to my nie podejmujemy obrony fałszywie rozumiejąc np. "nadstawianie drugiego policzka" czy miłości bliźniego, albo to fałszywe rozumienie dajemy sobie wmówić.
Jeszcze bardziej przykre jest to, że taką wycofaną, bierną postawę lansuje wielu, którzy uważają się za katolików.
Znakomitym przykładem takiej, biernej i przyzwalającej na ataki na nas, postawy i wmawiania jej jako jedynej "właściwej" dla np. katolików są choćby liczne wypowiedzi jo_tki, zwłaszcza w wielu jej artykułach publikowanych na tym portalu.
Jasne. A stawanie w obronie kogoś nie jest działaniem. Zupełnie.
Nie namawiam do bierności. Co najwyżej protestuję przeciw działaniom, które używają złych środków. Działaniom sprzecznym z chrześcijaństwem. I nie chodzi o "nadstawianie drugiego policzka". Chodzi o dobrze pojętą miłość bliźniego. Taką, która potrafi się sprzeciwić i bronić siebie, taką która potrafi pewne rzeczy egzekwować, ale która nigdy nie odpowie złem na zło.
No dobrze - jo_tka jak zwykle próbuje "na okrągło. Sięgnijmy zatem do konkretu:
Jak zobaczę, że jakiś ktoś, nie zważając na nic wokół, okłada pięściami mojego brata w wierze za to, że jest Katolikiem, to co ja zrobię?
Ano bez wahania przyłożę napastnikowi tak, żeby już ani jednego więcej ciosu nie zadał, a potem mogę mu tłumaczyć.
Co w takiej sytuacji zrobiłaby jo_ka ze swoją wizją wyrażoną słowami: "Chodzi o dobrze pojętą miłość bliźniego. Taką, która potrafi się sprzeciwić i bronić siebie, taką która potrafi pewne rzeczy egzekwować, ale która nigdy nie odpowie złem na zło." - mam nadzieję,że odpowie (zwracam uwagę, że napastnik na nic nie zważa tylko tłucze ile wlezie).
Moim zdaniem jo_tka będzie apelować o nieużywanie przemocy, wyrażać swój sprzeciw przeciwko takiemu traktowaniu drugiego człowieka i mówić napastnikowi: no, no, tak nie wolno" kiwając przy tym znacząco palcem wskazującym. A jak napastnik się zmęczy, zostawi pobitego katolika w spokoju i sobie pójdzie, to jo_tka z satysfakcją stwierdzi : "no i obroniłam go "nie czyniąc zła ani krzywdy - przecież przestał go bić i poszedł sobie". ;-)
Mylę się? Ciekawe jak "na okrągło" będzie jo_tka próbować się wymigać od konkretnej odpowiedzi (może, że jest słabą kobietą i nie dałaby rady ;-))))? )
Krótko: wobec zła, któremu mogę zapobiec, trzeba działać. Także siłą, jeśli mam taką możliwość i jeśli roztropność na to wskazuje. Roztropność, to znaczy uważam, że mam szansę zapobiec złu. W niektórych przypadkach zamiast przyłożyć komuś osobiście lepiej jest najpierw wezwać policję. Moje przyłożenie komukolwiek może nie starczyć ;-)
To, co opisujesz (a raczej: przypisujesz mi) nie ma nic wspólnego z miłością bliźniego. Chrześcijaństwo to nie tchórzostwo i asekuranctwo. Jeśli tak rozumiesz miłość bliźniego, to coś jest nie tak z Twoim rozumieniem Ewangelii. Jeśli tak rozumiesz, a nie tylko wykrzywiasz moje słowa według tego, co Ci się wydaje.
Tyle, że mówimy o jednostkowym przypadku wyrządzania zła konkretnemu człowiekowi. I odpowiedzi adekwatnej do sytuacji. Gorzej, gdy chodzi o zło wyrządzane przez grupę grupie i sytuację, gdy nasza reakcja jest krzywdząca także dla tych, którzy z przemocą nie mają nic wspólnego. Co więcej: brakuje jej cnoty roztropności, to znaczy przyniesie wyłącznie eskalację konfliktu.
Gdyby ci ludzie tłukli się na moście zrzucenie napastnika z mostu (celowe, nie przypadkowe) uważam za absolutnie niedopuszczalne.
No i mam co chciałem - jo_tka po swojemu "na okrągło i na ślisko" ;-))))
Ba! więcej, jo_tka wie lepiej jak rozumiem miłość bliźniego i to "rozumienie" interpoluje na "rozumienie" Ewangelii - istny majstersztyk ;-)))) publicystycznej woltyżerki. Tyle, że nic nie wnosi poza próbą dyskredytowania mnie, zamiast wyrażonego poglądu. A ja tylko odnosiłem się do słów napisanych przez jo_tkę w różnych tekstach na portalu. :-)))
Myślę, że już wszytko jasne i każdy czytając to ma przejrzystość co do dyskutowanych kwestii.
A może warto przeczytać pierwsze zdanie? Albo zajawkę? Jasne i zdecydowane STANOWISKO w sprawie palenia Koranu (zresztą słuszne) jest porównane z brakiem takowego w obronie chrześcijan.
gdy świat potępiał palenie Koranu wyznawcy islamu w Pakistanie zaatakowali chrześcijańskie miejsca kultu. Spłonął jeden z tamtejszych kościołów. Ot taka akcja pokazowa uświadamiająca co czeka tych, którzy ośmielą się podnieść rękę na jakąkolwiek świętość islamu.
W takich sytuacjach smutkiem napawa mnie fakt, że w obronie chrześcijan nikt nie zajmuje tak jasnego i zdecydowanego stanowiska.
ciemnoskórego(prawdopodobnie będzie muzułmaninem) wszak USA naszym sojusznikiem jest i basta!A Maryja Królową Polski!Dziękuję również za pozostawienie mi jakiegoś skrawka niejasności nad którym mógłbym się zastanowić(wybór metody spalenia meczetu?)
Nomad
Pozwolę sobie zauważyć, że w tekście nie ma nawet sugestii podobnych propozycji. Jest za to - oprócz potępienia palenia Koranu (!) - wezwanie do odważnego stawania w obronie chrześcijan i rzetelnego i upartego mówienia o prześladowaniach, które ich spotykają.
Tylko tyle i aż tyle.
Obrona to nie "stawanie" i "mówienie" - nawet "uparte" lecz konkretne działanie. Aktywność w konkretnym czynie nie słowie.
Podzielam pogląd Pani Beaty Zajączkowskiej - tak, to my chrześcijanie jesteśmy zbyt bierni, to my nie podejmujemy obrony fałszywie rozumiejąc np. "nadstawianie drugiego policzka" czy miłości bliźniego, albo to fałszywe rozumienie dajemy sobie wmówić.
Jeszcze bardziej przykre jest to, że taką wycofaną, bierną postawę lansuje wielu, którzy uważają się za katolików.
Znakomitym przykładem takiej, biernej i przyzwalającej na ataki na nas, postawy i wmawiania jej jako jedynej "właściwej" dla np. katolików są choćby liczne wypowiedzi jo_tki, zwłaszcza w wielu jej artykułach publikowanych na tym portalu.
Nie namawiam do bierności. Co najwyżej protestuję przeciw działaniom, które używają złych środków. Działaniom sprzecznym z chrześcijaństwem. I nie chodzi o "nadstawianie drugiego policzka". Chodzi o dobrze pojętą miłość bliźniego. Taką, która potrafi się sprzeciwić i bronić siebie, taką która potrafi pewne rzeczy egzekwować, ale która nigdy nie odpowie złem na zło.
Sięgnijmy zatem do konkretu:
Jak zobaczę, że jakiś ktoś, nie zważając na nic wokół, okłada pięściami mojego brata w wierze za to, że jest Katolikiem, to co ja zrobię?
Ano bez wahania przyłożę napastnikowi tak, żeby już ani jednego więcej ciosu nie zadał, a potem mogę mu tłumaczyć.
Co w takiej sytuacji zrobiłaby jo_ka ze swoją wizją wyrażoną słowami: "Chodzi o dobrze pojętą miłość bliźniego. Taką, która potrafi się sprzeciwić i bronić siebie, taką która potrafi pewne rzeczy egzekwować, ale która nigdy nie odpowie złem na zło."
- mam nadzieję,że odpowie (zwracam uwagę, że napastnik na nic nie zważa tylko tłucze ile wlezie).
Moim zdaniem jo_tka będzie apelować o nieużywanie przemocy, wyrażać swój sprzeciw przeciwko takiemu traktowaniu drugiego człowieka i mówić napastnikowi: no, no, tak nie wolno" kiwając przy tym znacząco palcem wskazującym.
A jak napastnik się zmęczy, zostawi pobitego katolika w spokoju i sobie pójdzie, to jo_tka z satysfakcją stwierdzi : "no i obroniłam go "nie czyniąc zła ani krzywdy - przecież przestał go bić i poszedł sobie". ;-)
Mylę się? Ciekawe jak "na okrągło" będzie jo_tka próbować się wymigać od konkretnej odpowiedzi (może, że jest słabą kobietą i nie dałaby rady ;-))))? )
Krótko: wobec zła, któremu mogę zapobiec, trzeba działać. Także siłą, jeśli mam taką możliwość i jeśli roztropność na to wskazuje. Roztropność, to znaczy uważam, że mam szansę zapobiec złu. W niektórych przypadkach zamiast przyłożyć komuś osobiście lepiej jest najpierw wezwać policję. Moje przyłożenie komukolwiek może nie starczyć ;-)
To, co opisujesz (a raczej: przypisujesz mi) nie ma nic wspólnego z miłością bliźniego. Chrześcijaństwo to nie tchórzostwo i asekuranctwo. Jeśli tak rozumiesz miłość bliźniego, to coś jest nie tak z Twoim rozumieniem Ewangelii. Jeśli tak rozumiesz, a nie tylko wykrzywiasz moje słowa według tego, co Ci się wydaje.
Tyle, że mówimy o jednostkowym przypadku wyrządzania zła konkretnemu człowiekowi. I odpowiedzi adekwatnej do sytuacji. Gorzej, gdy chodzi o zło wyrządzane przez grupę grupie i sytuację, gdy nasza reakcja jest krzywdząca także dla tych, którzy z przemocą nie mają nic wspólnego. Co więcej: brakuje jej cnoty roztropności, to znaczy przyniesie wyłącznie eskalację konfliktu.
Gdyby ci ludzie tłukli się na moście zrzucenie napastnika z mostu (celowe, nie przypadkowe) uważam za absolutnie niedopuszczalne.
Ba! więcej, jo_tka wie lepiej jak rozumiem miłość bliźniego i to "rozumienie" interpoluje na "rozumienie" Ewangelii - istny majstersztyk ;-)))) publicystycznej woltyżerki.
Tyle, że nic nie wnosi poza próbą dyskredytowania mnie, zamiast wyrażonego poglądu.
A ja tylko odnosiłem się do słów napisanych przez jo_tkę w różnych tekstach na portalu. :-)))
Myślę, że już wszytko jasne i każdy czytając to ma przejrzystość co do dyskutowanych kwestii.
A jasnego i prostego schematu na każdą sytuację po prostu nie ma. Każda wymaga oceny moralnej zupełnie osobno.
A co to jest?
W takich sytuacjach smutkiem napawa mnie fakt, że w obronie chrześcijan nikt nie zajmuje tak jasnego i zdecydowanego stanowiska.
Czytanie ze zrozumieniem.... zapomniana sztuka
http://info.wiara.pl/doc/624513.Oskarzony-o-bluznierstwo-wyrzucony-z-pracy
http://info.wiara.pl/doc/586423.Indie-Profesor-ofiara-oskarzenia-o-bluznierstwo
http://info.wiara.pl/doc/586075.Ekstremisci-obcieli-reke-chrzescijanskiemu-profesorowi