• Stanisław Miłosz
    01.10.2010 12:59

    Jak można być tak niedomyślnym, p. Redaktorze? Przecież, gdyby te kościelne dobra, te kamienice, te latyfundia były państwowe, to możnaby je sprywatyzować. Znaczy, sprzedać za tyle za ile ktoś zechce kupić. Choćby po to by dziurę budżetową załatać, albo by mieć na spłatę odsetek od monstrualnego długu który rząd cudotwórców już zaciągnął, właśnie zaciąga i będzie zaciągał. Dla naszego wspólnego dobra zaciąga, oczywiście.

    A ileż prowizji na tych prywatyzacjach możnaby łyknąć?! Establishment (dawniej zwany Układem) też ma swoje potrzeby życiowe, sam, jak rząd, się nie wyżywi.

    Ale nic straconego - zanim się sprywatyzuje coś co już jest prywatne, można przecież to wpierw znacjonalizować. By miast egoistyczne, partykularne potrzeby "czarnych" zaspokajać, służyło - dobru wspólnemu. Jednak by znacjonalizować, trzeba zrobić remanent stanu posiadania. I temu właśnie służy ta wyliczanka w Polityce.
     

  • Stanisław Miłosz
    01.10.2010 12:59

    Jak można być tak niedomyślnym, p. Redaktorze? Przecież, gdyby te kościelne dobra, te kamienice, te latyfundia były państwowe, to możnaby je sprywatyzować. Znaczy, sprzedać za tyle za ile ktoś zechce kupić. Choćby po to by dziurę budżetową załatać, albo by mieć na spłatę odsetek od monstrualnego długu który rząd cudotwórców już zaciągnął, właśnie zaciąga i będzie zaciągał. Dla naszego wspólnego dobra zaciąga, oczywiście.

    A ileż prowizji na tych prywatyzacjach możnaby łyknąć?! Establishment (dawniej zwany Układem) też ma swoje potrzeby życiowe, sam, jak rząd, się nie wyżywi.

    Ale nic straconego - zanim się sprywatyzuje coś co już jest prywatne, można przecież to wpierw znacjonalizować. By miast egoistyczne, partykularne potrzeby "czarnych" zaspokajać, służyło - dobru wspólnemu. Jednak by znacjonalizować, trzeba zrobić remanent stanu posiadania. I temu właśnie służy ta wyliczanka w Polityce.
     

  • Stanisław Miłosz
    01.10.2010 12:59

    Jak można być tak niedomyślnym, p. Redaktorze? Przecież, gdyby te kościelne dobra, te kamienice, te latyfundia były państwowe, to możnaby je sprywatyzować. Znaczy, sprzedać za tyle za ile ktoś zechce kupić. Choćby po to by dziurę budżetową załatać, albo by mieć na spłatę odsetek od monstrualnego długu który rząd cudotwórców już zaciągnął, właśnie zaciąga i będzie zaciągał. Dla naszego wspólnego dobra zaciąga, oczywiście.

    A ileż prowizji na tych prywatyzacjach możnaby łyknąć?! Establishment (dawniej zwany Układem) też ma swoje potrzeby życiowe, sam, jak rząd, się nie wyżywi.

    Ale nic straconego - zanim się sprywatyzuje coś co już jest prywatne, można przecież to wpierw znacjonalizować. By miast egoistyczne, partykularne potrzeby "czarnych" zaspokajać, służyło - dobru wspólnemu. Jednak by znacjonalizować, trzeba zrobić remanent stanu posiadania. I temu właśnie służy ta wyliczanka w Polityce.
     

  • Jerzy
    01.10.2010 13:46
    W komentarzu Pana Andrzeja jest poszukiwanie spiskowej teorii dziejów w opisie bogactwa Kościoła. Redakcja "Polityki" swoim tytule artykułu użyła zwykłej metafory, ze względu na skalę działalności Kościoła. Dlatego, że np. ilość uczelni jaką posiada Kościół Polsce przewyższa ilość uczelni w takich bogatych poszczególnych państwach jak : Szwecja, Norwegia, Finlandia, Dania, Austria, Czechy, Słowacja i o wielu innych krajach już nie wspominając. Zatem należy się tylko cieszyć, że nasz Kościół jest tak bogaty i zaradny dla wspólnego dobra społeczeństwa.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
15°C Piątek
dzień
wiecej »