"..naprotechnologia nie skupia się tylko na technice, ale zakłada kompleksowe i personalistyczne spojrzenie na kobietę..." przynajmniej szczerze, bowiem: a ty chłopie lecz się sam ;) (niestety wiem z własnego doświadczenia)
No wlaśnie - takie zdania obnażają niekompetencję osób promujących naprotechnologię (niekoniecznie tych, którzy ją stosują. Tylko w 35% przyczyna niepłodności leży wyłącznie po stronie kobiety.
Kościół tak gorąco i żarliwie wspiera naprotechnologię - szkoda tylko, że nie finansowo... Przecież jest tyle par bezdzietnych... Możemy milion lat rozmawiać, co lepsze, co gorsze, zdrowsze, piękniejsze... Pierwsza wizyta (czyli przysłowiowe trzaśnięcie drzwiami kosztuje 200zł. Gdzie tam jest kościół, który popiera naprotechnologię. Jak popieram, to wspieram - mówi stare powiedzenie. Według niego warto zapytać, co wspiera Kościół: małżonków czy daną de facto firmę.
Kościół wspiera wiarę w dobroć i sensowność stworzenia. Kiedyś w Polsce działał prof. Fijałkowski, mówił o naturalnej diagnostyce płodności. Potem pojawiły się różne metody tej diagnostyki, np. dr Billingsa czy dr Roetzera. Teraz pewien lekarz, Creighton, wykorzystuje zgromadzoną wiedzę do diagnozowania przyczyn niepłodności, nazwał ją naprotechnologią i ma do niej prawa autorskie.