Cudowna wiadomość. Wspaniała. Wszyscy wiemy, że będąc w sporze lepiej dobę dyskutować i rozmawiać będąc, niż godzinę przeciwko sobie manifestować niechęć! Boże Dzięki!
Jakie to porozumienie, to raczej przyjęcie warunków Hossera.W kozi róg zapędzili tą ''miekką'' delegację i jak ten typek rzecznik sobie drwi.Poszło nie tak;-(
Nie wiem, co tam zaszło, ale prawdopodobnie Kościół wymaga rekonsekracji. Tylko tak jestem w stanie sobie to wytłumaczyć. A rekonsekracja nie ma sensu, dopóki grożą kolejne zbezczeszczenia Eucharystii. Kościół jest mieszkaniem Pana Boga pośród ludzi, a nie miejscem wiecowania. Obawiam się, że to pójście na rękę parafianom doprowadzi do tego, że zamiast Wielkanocy, parafianie będą mieli kolejną hecę. Lepiej by był spacer dla zdrowia i ochłonięcia do sąsiednich parafii, niż ten cyrk. Media będą tam jak w banku, a i ks. Lemański z pewnością skorzysta z kolejnej okazji. Wielkanoc w tym roku w Polsce będzie obchodzona w parafii w Jasienicy. Gratuluję! I proszę sobie nie żałować minusów dla mnie. P.S. Ja się nie pytam, czy ks. Lemański się nadaje, bo to oczywiste, ale pytam, czy biskup się nadaje skoro to tyle trwa i w taki sposób. To nie są jaja (nie nie wielkanocne) z Kościoła, to są jaja z Pana Boga. Zaznaczam, że nie śledzę poczynań i wypowiedzi ks. Lemańskiego. To z czym się zapoznałem rok, czy dwa lata temu mi wystarczyło. Ksiądz katolicki NIE MOŻE GŁOSIĆ RZECZY SPRZECZNYCH Z NAUKĄ KOŚCIOŁA I PRAWEM BOŻYM I tak będziemy mieli za chwilę, to co nieuniknione, tylko koszty będą coraz większe. Spolegliwość to nie jest metoda na nieustanną recydywę. Hece, jaja i rozróby - to metoda na zostanie proboszczem w Polsce?
Sytuacja na linni arcybiskup - proboszcz od samego poczatku dobrze opisuje relacje pomiędzy hierarchią a ksieżmi, pomiedzy hierarchią a wiernymi. Będą złe dopóki formalizm nie zostanie wypełniony braterską miłością. Początek konfliktu: syn puka, czeka , prosi o rozmowę , wyjaśnienia itd.,liczy na wsparcie, pomoc, na pewno przyjąłby pouczenia jeżeli płynęłyby z serca. A co robi ojciec - odwraca się od niego plecami, nie dopuszcza do rozmów i nie chce rozmawiać, ma go dość . Koniec konfliktu: ojciec oddaje syna w ręce sądu, sąd formalnie ocenia zgodnośc z prawem ale nie zna istoty sprawy której sednem jest miłość i brak miłości w relacji ojciec-syn. Takie postępowanie prowadzi do tego co kilka dni temu , do tego co dzisiaj i do tego co będzie w przyszłości. I co z tego, nic. Tutaj posłuszeństwo lub jego brak nie jest clou, tutaj sednem jest brak miłłości i uważności ojca wobec syna. Ludzie wiedzą jedno, to był oddany im i Kościołowi ksiądz. To paradoksalne że dzisiaj musieli jak poddani prosić swego władcę o łaski , brr
@Tomek Anna ma rację. To ty się mylisz raczej. sednem jest brak otwartości biskupa, jawna niechęć, wyradzająca się w martwy formalizm zarządzania. tu poczytaj - pisze Autor regularnie współpracujący z Gościem:
niektórzy hierarchowie nie zauważają ewolucji: ludzie coraz powszechniej zaczynają myśleć, stawiają pytania i kierują się własnym sumieniem, a nie tylko nakazem władzy. dlatego władza musi ewoluować: raczej kierować przez dialog, niż przez dekret. zresztą Papież w swojej adhortacji twierdzi: "Dialog jest ważniejszy niż proste komunikowanie prawdy" (trochę z pamięci przywołuję, więc może nie całkiem dosłowny ten cytat, ale sens zachowany)
dobry pasterz szuka nawet jednej zaginionej owcy. Co robi Hosser? Rozprasza owce. Nie dziwmy sie potem ze obecne dzieci ktore patrza na zachowanie biskupa beda z dala od Kosciola.
mój Ojciec duchowy - św. Jan Bosko swego czasu otrzymał dotkliwą i niesłuszną karę od swego biskupa. Choć bardzo bolała i była długotrwała - nie wystąpił przeciw hierarsze. I historia pamięta Go jako wiernego syna Kościoła. Wydaje się, że postawa księdza z Jasienicy daleka jest od postawy ks. Bosko... szkoda
Ks. Lemański nie został przez ks. arcybiskupa potraktowany jak syn lecz z pozycji władzy.
Przełożony ukarał go brakiem miłości, trudno przyjąć taką karę ,czy to się godzi wymierzać taki rodzaj kary w Kościele który powołany jest do uczenia innych miłości?
Czasem trzeba potrząsnąć dzieckiem, które mimo upominania uparcie chce wbiegać na ruchliwą ulicę, żeby to dziecko nie doznało większej szkody niż tylko chwila nieprzyjemności.
Dzieci nie wolno wychowywać bezstresowo bo stają się rozpuszczone. A jak dobry ojciec z ciężkim sercem wymierzy karę... to mu wolno. A że dziecko z rykiem popędzi na kolana do kogo innego?
Syn czeka prawie 3 lata na zrozumienie i odpowiedź ojca a otrzymuje brak kontaktu , nie potrafi się z tym pogodzić i nie radzi sobie z tym co go spotkało ( odrzucenie),może jest niedojrzaly , ma do tego prawo jak każdy czlowiek ,również do chwilowego zaćmienia umysłu.Zaczyna popełniać błędy tylko dlatego że ojciec nie chciał poświecic mu chwili czasu i zrozumieć .A można było tego uniknąć lecz zabraklo dobrej woli ze strony taty.
Jeżeli małe dziecko będzie chciało bawić się brzytwą, to jeżeli ojciec mu jej nie da i nie będzie chciał z dzieckiem rozmawiać na ten temat, - To jest złym ojcem?
Ks.Lemański wszystko wie lepiej, z takim człowiekiem nie da się rozmawiać.
Cokolwiek mu się powie, to o i tak wie lepiej.
Biskup jest jedynym pasterzem w diecezji. - Księża są jedynie pomocnikami pasterza.
Ks. Lemański nie ma za grosz honoru! Jego kapłańska posługa dzieli! jak dla mnie jest karykaturą i klaunem medialnym. Nie chcę go osądzać, ale wstyd mi za takiego kapłana, który jest nieposłuszny, pyszny i tuli się do mediów. Koniec nadejdzie na wszystkich, tylko, że z różnym zakończeniem.
Dlaczego ks. Lemański brudzi AKURAT w Wielkim Tygodniu? Zaczynam zastanawiać się nad jego prawdziwymi intencjami. Kiedyś myślałem, że to tylko błądzenie i pycha a teraz - sam już nie wiem.
Sednem konfliktu jak juz pisałam jest to, że ojciec uraził go w jego człowieczeństwie i nie chciał przyznać się do braku szacunku wobec syna ,syn nie może do tej pory zrozumieć takiej postawy ojca, co więcej , cierpi z tego powodu. Konsekwencje czyli to co się zadziało i dzieje nie są istotą konfliktu, istotą jest brak miłości. Analogicznie istotą rozwodu między małżonkami nie są jego konsekwencje typu podział majątku , terminy spotkań z dziećmi itd. lecz brak lub rozpad więzi i miłości miedzy nimi.
Ks. Lemański nie został przez ks. arcybiskupa potraktowany jak syn lecz z pozycji władzy. Przełożony ukarał go brakiem miłości, trudno przyjąć taką karę ,czy to się godzi wymierzać taki rodzaj kary w Kościele który powołany jest do uczenia innych miłości?
Syn czeka prawie 3 lata na zrozumienie i odpowiedź ojca a otrzymuje brak kontaktu , nie potrafi się z tym pogodzić i nie radzi sobie z tym co go spotkało ( odrzucenie),może jest niedojrzały , ma do tego prawo jak każdy człowiek ,również do chwilowego zaćmienia umysłu. Może nawet zaczyna popełniać błędy a można było tego uniknąć lecz zabrakło dobrej woli ze strony taty tzn. chęci rozmowy i zrozumienia.
Konsekwencją braku dobrej woli i miłości wobec bliźniego jest wszelkie zło, często odziane w pozory dobra. Gdyby ojciec nie odrzucił swoim stwierdzeniem syna już na początku, nie byłoby buntu i reakcji ludzi w obronie księdza bo nie byłoby sytuacji która się wytworzyła. Ksiądz nigdy nikogo do buntu nie namawiał, wprost przeciwnie uspokajał emocje wiernych Dobry tata zainteresowany dobrem syna najpierw z synem rozmawia a nie od razu karze bo konsekwencje takiego wsparcia wszyscy widzimy .
Warto, żeby ludzie, którzy stają w obronie księży głoszących podobne treści do ks. Lemańskiego zadali sobie pytanie. W kogo wierzę? W księdza czy w Jezusa? Wydaje się, że odpowiedź nie zawsze będzie taka prosta jakby się mogło pozornie wydawać.
Ks.proboszcz był, jest, dla swojego przełożonego zbyt samodzielny w swojej misji dialogu żydowsko-chrześcijańskiego ,są szefowie którzy nie potrafią zaakceptować samodzielności w działaniu osób sobie podległych. Strategia postępowania zwłaszcza ludzi decyzyjnych powinna otwierać struktury a nie zamykać. Gdy dominuje postawa otwarcia na drugiego człowieka a nie wykluczania go to tak się dzieje. Każdy w Kościele ma szansę i to jest piękne że może błądzić ( nie tak jak w sektach , tam wszyscy są "święci")
Generalnie uważam że ludzie w swoim postępowaniu kierują się dobrymi intencjami a nie złymi, nie chciałabym nigdy myśleć inaczej . Oczywiście każdy ma prawo do swoich problemów, do zaćmienia umysłu, czegoś nie potrafić i mieć doradców którzy starają się jak mogą ale raczej z duchem szefa a nie Szefa i wtedy jest niedobrze ,tworzy się zamknięty krąg.
Owszem w miłości i przyjaźni do ludzi trzeba być wymagająco-mądrym lecz nie doprowadzać do sytuacji wyganiania, to się nie godzi i nie przynosi nikomu żadnego pożytku, natomiast nie można być pobłażliwym w stosunku do księdza który zachowuje się w sposób patologiczny bo jest chory.
Wszyscy wiemy, że będąc w sporze lepiej dobę dyskutować i rozmawiać będąc, niż godzinę przeciwko sobie manifestować niechęć!
Boże Dzięki!
P.S.
Ja się nie pytam, czy ks. Lemański się nadaje, bo to oczywiste, ale pytam, czy biskup się nadaje skoro to tyle trwa i w taki sposób. To nie są jaja (nie nie wielkanocne) z Kościoła, to są jaja z Pana Boga. Zaznaczam, że nie śledzę poczynań i wypowiedzi ks. Lemańskiego. To z czym się zapoznałem rok, czy dwa lata temu mi wystarczyło. Ksiądz katolicki NIE MOŻE GŁOSIĆ RZECZY SPRZECZNYCH Z NAUKĄ KOŚCIOŁA I PRAWEM BOŻYM I tak będziemy mieli za chwilę, to co nieuniknione, tylko koszty będą coraz większe. Spolegliwość to nie jest metoda na nieustanną recydywę. Hece, jaja i rozróby - to metoda na zostanie proboszczem w Polsce?
Początek konfliktu: syn puka, czeka , prosi o rozmowę , wyjaśnienia itd.,liczy na wsparcie, pomoc, na pewno przyjąłby pouczenia jeżeli płynęłyby z serca.
A co robi ojciec - odwraca się od niego plecami, nie dopuszcza do rozmów i nie chce rozmawiać, ma go dość .
Koniec konfliktu: ojciec oddaje syna w ręce sądu, sąd formalnie ocenia zgodnośc z prawem ale nie zna istoty sprawy której sednem jest miłość i brak miłości w relacji ojciec-syn.
Takie postępowanie prowadzi do tego co kilka dni temu , do tego co dzisiaj i do tego co będzie w przyszłości. I co z tego, nic.
Tutaj posłuszeństwo lub jego brak nie jest clou, tutaj sednem jest brak miłłości i uważności ojca wobec syna.
Ludzie wiedzą jedno, to był oddany im i Kościołowi ksiądz.
To paradoksalne że dzisiaj musieli jak poddani prosić swego władcę o łaski , brr
Anna ma rację. To ty się mylisz raczej.
sednem jest brak otwartości biskupa, jawna niechęć, wyradzająca się w martwy formalizm zarządzania.
tu poczytaj - pisze Autor regularnie współpracujący z Gościem:
http://tygodnik.onet.pl/wiara/kalendarium-katastrofy/4qwzh
niektórzy hierarchowie nie zauważają ewolucji: ludzie coraz powszechniej zaczynają myśleć, stawiają pytania i kierują się własnym sumieniem, a nie tylko nakazem władzy.
dlatego władza musi ewoluować: raczej kierować przez dialog, niż przez dekret.
zresztą Papież w swojej adhortacji twierdzi: "Dialog jest ważniejszy niż proste komunikowanie prawdy" (trochę z pamięci przywołuję, więc może nie całkiem dosłowny ten cytat, ale sens zachowany)
Przełożony ukarał go brakiem miłości, trudno przyjąć taką karę ,czy to się godzi wymierzać taki rodzaj kary w Kościele który powołany jest do uczenia innych miłości?
Jeżeli małe dziecko będzie chciało bawić się brzytwą, to jeżeli ojciec mu jej nie da i nie będzie chciał z dzieckiem rozmawiać na ten temat,
- To jest złym ojcem?
Ks.Lemański wszystko wie lepiej, z takim człowiekiem nie da się rozmawiać.
Cokolwiek mu się powie, to o i tak wie lepiej.
Biskup jest jedynym pasterzem w diecezji.
- Księża są jedynie pomocnikami pasterza.
Konsekwencje czyli to co się zadziało i dzieje nie są istotą konfliktu, istotą jest brak miłości. Analogicznie istotą rozwodu między małżonkami nie są jego konsekwencje typu podział majątku , terminy spotkań z dziećmi itd. lecz brak lub rozpad więzi i miłości miedzy nimi.
Ks. Lemański nie został przez ks. arcybiskupa potraktowany jak syn lecz z pozycji władzy.
Przełożony ukarał go brakiem miłości, trudno przyjąć taką karę ,czy to się godzi wymierzać taki rodzaj kary w Kościele który powołany jest do uczenia innych miłości?
Syn czeka prawie 3 lata na zrozumienie i odpowiedź ojca a otrzymuje brak kontaktu , nie potrafi się z tym pogodzić i nie radzi sobie z tym co go spotkało ( odrzucenie),może jest niedojrzały , ma do tego prawo jak każdy człowiek ,również do chwilowego zaćmienia umysłu. Może nawet zaczyna popełniać błędy a można było tego uniknąć lecz zabrakło dobrej woli ze strony taty tzn. chęci rozmowy i zrozumienia.
Konsekwencją braku dobrej woli i miłości wobec bliźniego jest wszelkie zło, często odziane w pozory dobra.
Gdyby ojciec nie odrzucił swoim stwierdzeniem syna już na początku, nie byłoby buntu i reakcji ludzi w obronie księdza bo nie byłoby sytuacji która się wytworzyła. Ksiądz nigdy nikogo do buntu nie namawiał, wprost przeciwnie uspokajał emocje wiernych
Dobry tata zainteresowany dobrem syna najpierw z synem rozmawia a nie od razu karze bo konsekwencje takiego wsparcia wszyscy widzimy .
- To miłościwy ojciec.
- To może tak źle jest na świecie, że rodzice nie pozwalają rządzić sobą dzieciom?
- Opublikuj to !!!
- Może przyznają ci Nobla?
W kogo wierzę?
W księdza czy w Jezusa?
Wydaje się, że odpowiedź nie zawsze będzie taka prosta jakby się mogło pozornie wydawać.
Ks.proboszcz był, jest, dla swojego przełożonego zbyt samodzielny w swojej misji dialogu żydowsko-chrześcijańskiego ,są szefowie którzy nie potrafią zaakceptować samodzielności w działaniu osób sobie podległych.
Strategia postępowania zwłaszcza ludzi decyzyjnych powinna otwierać struktury a nie zamykać. Gdy dominuje postawa otwarcia na drugiego człowieka a nie wykluczania go to tak się dzieje. Każdy w Kościele ma szansę i to jest piękne że może błądzić ( nie tak jak w sektach , tam wszyscy są "święci")
Generalnie uważam że ludzie w swoim postępowaniu kierują się dobrymi intencjami a nie złymi, nie chciałabym nigdy myśleć inaczej . Oczywiście każdy ma prawo do swoich problemów, do zaćmienia umysłu, czegoś nie potrafić i mieć doradców którzy starają się jak mogą ale raczej z duchem szefa a nie Szefa i wtedy jest niedobrze ,tworzy się zamknięty krąg.
Owszem w miłości i przyjaźni do ludzi trzeba być wymagająco-mądrym lecz nie doprowadzać do sytuacji wyganiania, to się nie godzi i nie przynosi nikomu żadnego pożytku, natomiast nie można być pobłażliwym w stosunku do księdza który zachowuje się w sposób patologiczny bo jest chory.