• Wojtek Rych
    03.02.2015 15:10
    >Tak, Kościół musi nauczyć chrześcijan kochać osoby,....<

    Proszę wybaczyć, ale; nie da się nauczyć kochać!
    Miłość to Dar od Boga, to dar dla dusz czyli samej głębi naszego jestestwa; co to serca tylko rozróżniają.

    Nie da się nauczyć miłości. Miłość albo się czuje w sercu albo jej nigdy nie pozna; jak ją się zagubi albo odrzuci.

    Mam takie wrażenie, że szczególnie polski katolicyzm poprawnością religijną chce wymusić a wręcz przymusić do miłości członków rodzin co to zakładane są bez miłości; co to właśnie założone z poprawności religijnej miłości nie czują, więc i nie znają wcale. Poznały co najwyżej.... zmysłowość.

    W takich rodzinach można nauczyć tylko litości a litość to pucha z nienawiści wyrastająca.
    A przecież Bóg to Duch Miłości, nie odrzucajmy Go!
    Nie sprowadzajmy Miłości tylko do: bajek, literatury, poezji czy filmów ....
    Miłość jest czymś obcym, odległym, nieobecnym; tylko wtedy jak nie wierzymy albo zwątpimy bo ją zagubiliśmy.

    Nie popadajmy też "w panikę" jak ktoś po latach prawdziwą Miłość odnajduje. Jak ktoś wreszcie prawdziwie może powiedzieć, bo się przekonał że: Miłość to jedna dusza w dwóch ciałach.

    Nie wytykajmy "paluchem", nie potępiajmy. Nie żyjmy powierzchownie...
    Jeden Sędzia Jest...
    • Andrzej_Macura
      03.02.2015 19:24
      Andrzej_Macura
      1. Miłość oczywiście jest Bożym darem, ale nie jest nim tylko i wyłącznie. Miłości uczy się kochając. Ten, kto jest kochany łatwiej odpowiada miłością. Gdyby miłość była tylko i wyłącznie Bożym darem, Jezus nie mógłby wymagać, byśmy kochali. No bo nie można wymagać od człowieka by kochał, skoro kochać może tylko jak otrzymał dar, a nie otrzymał...

      2. Mam spore wątpliwości, czy powinno się miłość traktować na podobieństwo złotej monety, co to się ją albo znajdzie albo nie. Miłość to pragnienie dla drugiej osoby dobra. Tym zawsze mogę drugiego człowieka obdarować. Pytanie tylko, czy chcę i czy on odpłaci mi tym samym. Ale - powtórzę - kochać mogę zawsze.

      To o czym Pan pisze to raczej poszukiwanie tego, by być kochanym. Owszem, zrozumiałe. Tyle że...

      Ludzie pobierają się prawie zawsze dlatego, że się kochają. Może nieudolnie, może jest w tym sporo fascynacji, więcej pożądania, ale się kochają. Pytanie co robią z tą miłością po ślubie. Mnie się wydaje, że bardzo często zapominają, ze miłość trzeba pielęgnować. Jak?

      Przez drobiazgi. Życzliwość, uśmiech, kwiaty, dobry obiad, pomoc w pracach domowych, komplement, wysłuchanie.... Rezygnowanie z tego nieznośnego ciągłego oceniania, porównywania itd... Jeśli to jest, to miłość nie wygasa, ale dojrzewa.

      Największym problemem związków jest chyba to, że wielu oczekuje właśnie takiej wielkiej miłości. I spodziewa się, że ją dostanie. Gdy nie dostaje, zamiast zrozumieć, ze miłości trzeba przede wszystkim dawać a nie brać, zaczyna rozglądać się za nową....
      • trup
        04.02.2015 03:04
        twój artykuł jest kiepski - bo mozna mu wiele zarzucić , ale odpowiedż jest super .Dlatego powinienes skasować ten artykuł a napisać tekst taki jak ta odpowiedż bo to głębokie i prawdziwe.
      • Wojtek Rych
        04.02.2015 12:26
        Cieszę się, bo zaczynamy się lepiej rozumieć.

        Ja rzeczywiście piszę o wielkiej miłości, bo jestem przekonany o jej istnieniu dla każdego z nas. Jestem przekonany, że Bóg pragnie ją dawać każdemu człowiekowi; byle tylko człowiek uwierzył w Miłość, rozpoznał tę Jedyną osobę przygotowaną przez Boga dla siebie i zaakceptował własna wolą.

        Jednak trzeba rozumieć, że miłość cichutka jest i pokorna; zaczyna się od iskierki w sercu wymaga cierpliwości.
        I to w tej cierpliwości chyba cała tajemnica; przy jej braku możemy chwycić za kogoś "łatwiejszego" również niecierpliwego i "klops" gotowy. To wtedy pojawiają się problemy o których wcześniej napisałem.

        Pan rzeczywiście dobrze rozumie pielęgnację miłości, ale to właśnie dopiero w tej wielkiej Miłości (dobrze rozpoznanej) ta pielęgnacja jest jak "swobodne żeglowanie na dowolnym kursie" czy też jak "lot balonem ponad chmurami". A tego się nie da nauczyć....
        Pozdrawiam serdecznie.
      • M.R.
        05.02.2015 05:00
        Panie Wojtku,
        "Ja rzeczywiście piszę o wielkiej miłości, bo jestem przekonany o jej istnieniu dla każdego z nas. Jestem przekonany, że Bóg pragnie ją dawać każdemu człowiekowi; byle tylko człowiek uwierzył w Miłość, rozpoznał tę Jedyną osobę przygotowaną przez Boga dla siebie i zaakceptował własna wolą."
        Co więcej, ja jestem przekonany, że jeśli człowiek NIE ODRZUCI DARU JAKIM JEST SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA, to każde małżeństwo DA SIĘ NAPRAWIĆ W TEN SPOSÓB, bo przecież komunia dusz jest tym czego będziemy doświadczać w niebie WSZYSCY. A skoro tak, to nawet wchodząc, tak jak najczęściej wchodzimy w ten sakrament, ZAWSZE możemy prosić i otrzymać łaski z nim związane, bo TEGO CHCE BÓG.
        Sakrament małżeństwa, to sakrament WIELKIEJ MIŁOŚCI.
        Proszę spojrzeć jak bardzo są te nasze wypowiedzi tutaj minusowane. Jak bardzo szatan się boi, jak bardzo odrzuca, jak bardzo neguje. Przecież pierwszy grzech uderzył w same podstawy tego PRZYMIERZA! Interpretuje się (nie do końca błędnie, że grzech pierwszych rodziców polegał na podważeniu ich zaufania do Boga, ale przecież tak samo, a może jeszcze bardziej uderzył on w przymierze dla jakiego stworzył ich Bóg! To rozerwanie jedności dusz i ciał (a nie tylko ciał) wprowadziło śmierć, nie jako stan fizyczny (bo to tylko brama), ale śmierć jako stan duszy, która nie chce być ani w przymierzu z Bogiem, ani w przymierzu z tym drugim człowiekiem. Ta bezsensowna, ta absurdalna walka, o której pisze w artykule red. Macura - moja żona mnie przez całe życie ustawia i wychowuje, na obraz i podobieństwo, który ma w swoim sercu, zamiast otworzyć się na Boży obraz, ukryty w głębi mojej duszy. To stanowi istotę poddania kobiet, które tak z tym poddaniem walczą, na swoją zgubę - bo przecież - do czego to doprowadziło? Mężczyzna, który nie odnajduje w oczach żony, jak Józef w oczach Maryi, obrazu Boga wyrzeźbionego w samym centrum jego duszy, staje się swoją własną karykaturą! Pełno jest takich obecnie w kraju, wszędzie. Mężczyzn udających kobiety, kobiet grających role facetów.
        Boże dary są jednak NIEODWOŁALNE, bo Bóg jest zawsze ten sam. Więc WSZYSTKO da się naprawić, jeśli pokornie będziemy o to Boga prosili. Nawet jeśli komuś wydaje się, że "jego małżeństwo jest nie do wytrzymania", to jest możliwe zniszczenie tego kłamstwa szatana i przywrócenie pierwotnego planu Bożego. Bo tak działa sakrament. On jest gwarantem TEGO błogosławieństwa. Wystarczy uważnie prześledzić co ma do powiedzenia w tej sprawie Bóg.
      • Andrzej_Macura
        05.02.2015 09:56
        Andrzej_Macura
        Ja tam nie do końca zgadzam się z teza, że można znaleźć miłość. Znaleźć to można kochającego człowieka. No i można samemu kochać. Natomiast wzdrygam się przed traktowaniem miłości na kształt zarazy, która nagle spada na człowieka albo jakiegoś skarbu, który można znaleźć. Miłość to człowiek. Zawsze... Ale kłócić się nie chcę :)

        No i co do tego plusowania i minusowania... ja bym się tym nie przejmował. Przecież to nie badanie opinii publicznej, ale zabawa :)
    • M.R.
      05.02.2015 04:35
      Panie Wojtku!
      Chętnie bym się z Panem wymienił adresem mailowym! Nie spodziewałem się, że "na Wierze" spotkam kogoś, z kim się tak dogłębnie zgodzę, jak z Panem! Ma Pan 100% racji! Niestety nie rozumieją tego ani wierni świeccy, którzy wchodzą w małżeństwo "jak w masło", ani Kościół, który ma ostatnio wręcz ateistyczne podejście do małżeństwa (kard. Kasper). Nawet Jan Paweł II nie doprowadził swojej intuicji w sprawie małżeństwa do końca. To co oferuje tzw. "świat", to przecież kompletnie wypaczone, wręcz szatańskie widzenie małżeństwa, tego niezwykłego przymierza, jakie Bóg ofiarował ludziom.
      "Proszę wybaczyć, ale; nie da się nauczyć kochać!
      Miłość to Dar od Boga, to dar dla dusz czyli samej głębi naszego jestestwa; co to serca tylko rozróżniają."
      "Mam takie wrażenie, że szczególnie polski katolicyzm poprawnością religijną chce wymusić a wręcz przymusić do miłości członków rodzin co to zakładane są bez miłości; co to właśnie założone z poprawności religijnej miłości nie czują, więc i nie znają wcale. Poznały co najwyżej.... zmysłowość."
      "Nie popadajmy też "w panikę" jak ktoś po latach prawdziwą Miłość odnajduje. Jak ktoś wreszcie prawdziwie może powiedzieć, bo się przekonał że: Miłość to jedna dusza w dwóch ciałach."
      O TAK!
      Jakże się cieszę, że nie tylko ja tak myślę, przecież to doświadczenie winno być dostępne WSZYSTKIM wyznawcom Chrystusa. A idziemy w kompletnie przeciwną stronę!
      Przez prawie całe życie czułem się zupełnie osamotniony w moim myśleniu o małżeństwie, z takim żalem, że nikt nie pociągnął dalej myśli Jana Pawła II, a i on zatrzymał się w pół drogi..., jak dobrze że są jeszcze inni. Myślałem, że jestem jakimś curiosum w swojej medytacji nad małżeństwem i podjęcie tego tematu, byłoby kompletnie niezrozumiałe we współczesnym świecie, w Kościele. Nasz głos powinien być usłyszany PRZED Synodem, który chce być może rozwalić to co Pan Bóg stworzył, jako podstawową drogę do obcowania z NIM, do komunii dusz.
      Proszę o doprecyzowanie co Pan ma na myśli pisząc o tym, że "Nie da się nauczyć miłości. Miłość albo się czuje w sercu albo jej nigdy nie pozna; jak ją się zagubi albo odrzuci."
      Wydaje mi się że poprawnie rozumiem Pana myśl/intuicję, ale słowo "czuje" jest bardzo pojemne i bardzo opacznie interpretowane. Podobnie jak i "serce". To wymaga doprecyzowania, o to Pana proszę.
  • po 60.
    05.02.2015 23:35
    Mdrcy świata, monarchowie....aleście sobie popisali...Grunt zescie się dogadali , jesteście zadowoleni i miłujecie się :)
    • M.R.
      06.02.2015 19:41
      A ja jeszcze trochę przed 60;)
      Niestety zdaje się ma Pan rację, Wysłałem do Wiary pytanie do Pana Wojtka Rycha, którego niestety Wiara nie zamieściła:( (z powodów sobie wiadomych). Było to pytanie o prawdopodobnie mój błąd w odczytaniu jego wypowiedzi. Ja ją odebrałem bardzo pozytywnie, ponieważ także uważam, że każdy z nas jest powołany do wielkiej miłości, miłości którą można odnaleźć właśnie w małżeństwie sakramentalnym, dzięki mocy tego sakramentu. Tymczasem moja lepsza polowa uświadomiła mnie, że w dobrej wierze przyjąłem opacznie wypowiedź Pana Wojtka, który nie pisze o tym, co Bóg przygotował dla każdego z nas, jeśli pójdzie za Jego głosem, ale o swoim "skoku w bok", do opisu którego używa słów zupełnie nieadekwatnych, zapewne ich nie rozumiejąc. Jeśli moja Żona na rację (oby nie!), to cóż Pan Wojtek dał się uwieść szatanowi, w takim razie spotkał demona, swoją Lilith, a opisuje ją słowami, które przystoją Adamowi, który wpadł w zachwyt zobaczywszy Ewę. Zachwyt nad demonem, cóż, jeśli to prawda, to Pan Wojtek mając w dłoniach nie dynamit, a ładunek nuklearny, porzucił go na rzecz pudełka zapałek i wymachując nim krzyczy: "Ja świat podpalę!" Jak jest naprawdę? Jest Pan Pani Wojtku wspaniałym człowiekiem, który odkrył na własny użytek prawdę, której powinni na katechizmie uczyć (a nie uczą!), czy też żałosnym osobnikiem, który zdradził w pierwszej kolejności samego siebie, a później swoich najbliższych i obnosi się tym z dumą? Jak jest naprawdę? Zmyliły mnie Pana słowa, czy jednak spotkałem kogoś, kto poszedł w głąb nauczania Jana Pawła II w swoim życiu?
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
9°C Piątek
rano
16°C Piątek
dzień
17°C Piątek
wieczór
15°C Sobota
noc
wiecej »