• Milcia
    27.12.2015 10:53
    Słyszałam ten list:
    "Młodzi ludzie pytani o ideał szczęścia, niezmiennie odpowiadają, że chcieliby zawrzeć małżeństwo i założyć szczęśliwą rodzinę. Niestety, jak możemy to zaobserwować, z różnych powodów część z nich nie spełnia swoich marzeń, uciekając przed odpowiedzialnością"

    A co jeśli Pan Bóg ma dla mnie inny plan niż wyjście za mąż?
    • Ixi
      27.12.2015 14:58
      Ja częściej słyszę ze chcą znaleźć miłość i mieć szczęśliwa rodzinę. A wyjść za mąż może chcą tylko cywilnie.

      Nie chce tu przywoływać polityki ale pierwszy katolik Kaczyński. Jakoś nie ma rodziny a biskupi go głaszcza i w tylek mu wchodzą.
      • Gość
        27.12.2015 19:09
        @lxi - skoro nie jesteś praktykującym katolikiem to dlaczego tu komentujesz i mącisz?
      • Ixi
        27.12.2015 23:11
        Ponieważ mam prawo wyrazić swoją opinię gdziekolwiek chce. A że odnośnie tego tekstu wyrazić mogę ją tutaj to tak robię. Mam swój rozum i to ze nie przyjmuje wszystkiego jak leci nie oznacza ze "mące". Jeżeli ktoś przyzna mi rację to ok, jeśli nie to tez ok. Każdy ma prawo do własnego zdania i własnego życia. I wreszcie do własnego rozumienia pojęcia "praktykować"
    • Anna Panna
      27.12.2015 22:14

      Kościół widzi tylko dwie grupy ludzi: tych "dobrych", którzy zawierają małżeństwo i tych "złych", którzy go nie zawierają - oczywiście z "czystego egoizmu"


      Z powyższej klasyfikacji zostali wyłączeni nie tylko ludzie, którym nie udało się spotkać osoby, z którą mogliby się związać, ale również chorzy i niepełnosprawni, którzy najczęściej związków małżeńskich nie zawierają ze względu na swoją chorobę.

       

      Ciekawe, czy mężczyzna mordujący żonę i dzieci (co niedawno miało miejsce i od czasu do czasu się zdarza), jest lepszy od "egoistycznego" singla? No bo przecież jest/był mężem i ojcem!

       

      Ciekawe, czy w więzieniach siedzą sami bezdzietni single? Bo przecież tylko oni są źli!

       

      A czy aferzyści i oszuści są źli? Ależ skąd! Oni są jak najbardziej prorodzinni - bo mają rodziny i to dla nich kradną, żeby "ustawić" się na całe pokolenia

      • do Anny Panny
        28.12.2015 08:32
        Co innego nie wchodzić w ziązek z wygody a co innego nie mieć drugiej połówki.
  • Kati
    27.12.2015 13:11
    Ileż można narzekać na niewierzących i ludzi którzy kierują się czymś innym, mają swój pomysł na życie i chcą żyć po swojemu. Ileż można nadawać na homoseksualistów, ateistów, ludzi żyjących w wolnych związkach. To ich wybór i nikomu nic do tego. Niedziela świętej rodziny stała się kolejna okazja do nagonki. Zamiast skupić się na wierzących to ciągle trzeba słychać jak to inni nie chodzą do kościoła i nie wierzą. Dajmy im może spokój co? Niech się w końcu kościół zajmie wierzącymi!
    • Ixi
      27.12.2015 15:10
      Ja w Boga na swój sposób wierze i wkurza mnie ze musze bez przerwy słychać o niewierzących. A na kolędzie ciągle gadanie czemu ślubu nie mamy. Mam tego dość i w tym roku księdza nie przyjmujemy. Zamiast skupić sir na szczęściu to wieczne marudzenie.
      • :)
        27.12.2015 15:31
        Bo może widzi,że nie ma przeszkód w zawarciu małżeństwa.
      • Ixi
        27.12.2015 16:28
        Ale my tego nie chcemy, po prostu.
      • Maleństwo
        27.12.2015 17:01
        Droga Ixi Wszędzie tak jest nie tylko w Kościele,np; w sądzie w świetle prawa jesteś dla Twojego partnera obca,nie jesteście rodziną chociaż tak żyjecie,tak samo w niekiedy w szpitalu.
      • Ixi
        27.12.2015 22:46
        Otóż nie. Jest wiele definicji rodziny w polskim prawie. Osoba z którą tworzysz gospodarstwo domowe tez jest wg niektórych przepisów członkiem rodziny. Mamy załatwione wszelkie dokumenty, wszystko potwierdzone w okolicznych szpitalach, testament, upoważnienia, wszystko. Jesteśmy rodzina, szczęśliwsza niż wiele innych
      • Do Ixi
        28.12.2015 10:12
        Gdybyś była na prawdę szczęśliwa to nie przejmowałabyś się tym co ludzie o Tobie gadają i w ogóle byś tu nie wchodziła.
      • Ixi
        28.12.2015 12:39
        Mam prawo wyrazić swoją opinię.
        Jestem szczęśliwa, ale nie godze się na to żeby obrazano moja rodzinę tylko dlatego ze żyje inaczej.

      • Natka
        02.01.2016 09:23
        Ixi a czego się spodziewałaś,że ksiądz Cię pochwali ? No chyba doskonale wiesz ,że chyba Kościół nie pochwala "Róbta co chceta".
    • Wika
      28.12.2015 10:04
      Większość nie wchodzi w związki małżeńskie bo przestają wierzyć ,że można być z kim aż do śmierci,albo małżeństwo to dla nich więzienie.
  • Gość
    27.12.2015 13:20
    Niedziela Świętej Rodziny, a w liście biskupów jest mowa, że osoby, które rozwiodły się i weszły w ponowne związki po rozwodzie mogą spokojnie tak żyć, gdy wychowują dzieci ze zdrady. Trudno w to uwierzyć, ale wygląda na to, że dzieci i z cudzołóstwa są usprawiedliwieniem dla życia w ponownych związkach, czyli usprawiedliwiają grzech! Nie jest ważny sakramentalny małżonek, ani pozostawione dzieci z małżeństwa - bo w liście nie ma słowa, że priorytetem jest powrót do małżeństwa wtedy gdy są dzieci pozamałżeńskie.
    Obecnie Kościół naucza, że najważniejsze jest wychowanie dzieci ze zdrad i to jest niby taka sytuacja, która uniemożliwia rozstanie się cudzołożników. A przecież dzieci pozamałżeńskie zdarzały się zawsze, ale przez przez 2000 lat Kościół nigdy nie nauczał, że w takich sytuacjach można żyć z kochankiem/kochanką, byle wychować takie dzieci. W ogóle nie było mowy by brać rozwód w takich sytuacjach, a tym bardziej by legalnie żyć w związku pozamałżeńskim. Obecnie wszystko stanęło na głowie i zmieniono priorytety.
    Pan Bóg i małżonek musi ustąpić miejsca owocowi cudzołóstwa.
    • Ixi
      27.12.2015 14:38
      Mogą żyć jak brat i siostr. Fikcja i oszukiwanie się. Niech każdy żyje jak chce. Jeśli ktoś chce być szczęśliwy z kimś innym to niech będzi. Poza tym to dzieci są najważniejsz. Może niekoniecznie trzeba ze sobą mieszkać ale oboje rodzice muszą dziecko wychowywać.
      • Gość
        27.12.2015 19:12
        Życie jak brat i siostra to fikcja, bo zdarzają się tzw. wpadki, para idzie do spowiedzi, obiecuje czystość, dostaje rozgrzeszenie i tak dalej do kolejnej wpadki.
  • jan.swi
    27.12.2015 13:24
    Wysłuchałem tego listu dziś w kościele. To wszystko racja, o czym piszą biskupi. Jednak i w tym liście i w dokumentach ostatniego synodu o rodzinie brakuje najważniejszego. Brakuje prostej recepty na trwałe i szczęśliwe małżeństwo, a mianowicie – oddanie swojego małżeństwa Jezusowi i codzienna wspólna modlitwa małżonków.
    Zamiast tego jest próba podpowiedzi czysto ludzkich rozwiązań, jak konieczność miłości, odpowiedzialności i tym podobne oczywiste dyrdymały. A już zupełnie nie rozumiem uproszczeń w otrzymaniu orzeczenia o nieważności małżeństwa wprowadzonych w roku miłosierdzia przez obecnego papieża Franciszka.
    Gdy dochodzi do kryzysu, to oczywistym jest, że w pierwszej kolejności pomału zanika miłość. Czy człowiek sam od siebie potrafi się zmusić, aby ją na nowo wykrzesać (choćby był najbardziej odpowiedzialny), choć ślubował ją przy ślubie?
    Mogę o tym pisać, bo przed ponad 30 laty sam to przeżywałem. W tym przypadku może pomóc tylko Pan Bóg (mamy to szczęście, że go znamy i możemy się do niego w każdej chwili zwrócić – szczególnie wtedy, gdy sami już nic uczynić nie możemy). Po latach walki i modlitw o uratowanie naszego małżeństwa – dopiero krótka modlitwa do Jezusa, oddająca Mu wszystko („Panie Jezu sam już nic więcej zrobić nie mogę – oddaję Ci to małżeństwo, a Ty zrób z tym co zechcesz, ja się całkowicie wszystkiemu poddam”) sprawiła, że dziś po 38 latach małżeństwa mogę stwierdzić, że jesteśmy najszczęśliwszym małżeństwem.
    A gdyby wtedy istniała taka możliwość jak dziś, to razem z żoną udalibyśmy się do sądu biskupiego i dostali orzeczenie o nieważności, tym bardziej, że mogliśmy obydwoje potwierdzić, że symptomy zbliżającego się kryzysu wystąpiły już przed ślubem i nawet zastanawialiśmy się, czy go nie odłożyć.
    I druga sprawa – to codzienna wspólna modlitwa małżonków. Codziennie odmawiamy wspólnie kilka dziesiątków różańca w różnych intencjach (zaczynaliśmy od jednej, po czym każdy modli się indywidualnie. Nic tak nie spaja i nie zbliża małżonków do siebie jak taka wspólna modlitwa.
    Na koniec przytaczam badania na temat trwałości małżeństwa w zależności od praktyk religijnych przeprowadzone przez amerykańską socjolog.

    Amerykańska socjolog Mercedes Arzu Wilson:
    1. Związek tylko cywilny - rozchodzi się jedna para na dwie: 50%.
    2. Po ślubie kościelnym, bez praktyk religijnych - jedna para na trzy zawarte: 33%.
    3. Po ślubie kościelnym i przy coniedzielnym wspólnym udziale we Mszy św. - jedna para na pięćdziesiąt: 2%.
    4. Po ślubie kościelnym, przy coniedzielnym wspólnym udziale we Mszy św. i przy codziennej wspólnej modlitwie małżonków - rozpada się jedna para na 1429, a więc zaledwie 0,07%, czyli 0,7 promila (!).

    (Źródło: Mieczysław Guzewicz "Fundament małżeństwa" - Miłujcie się! Nr 4-2006)
    Ja się z tym w pełni zgadzam.
    Wszystkim, których dotyka kryzys małżeński, a dotyka w większym, lub mniejszym stopniu większości małżeństw, proponuję oddać go Bogu.
    • Ixi
      27.12.2015 14:52
      A wiesz jak bardzo oddaleni są od siebie ci którzy poświęcają więcej czasu Bogu niż sobie. To jest małżeństwo dla małżeństwa a związek jest jałowy. Nie potrafią nic o sobie powiedzieć, żyją nierzadko w osobnych pokojach, nie rozmawiają ze sobą. Myli Ci się małżeństwo z wiara. Bóg nie jest recepta na wszystko. Zachęcam do poznania siebie nawzajem. Ja jestem w związku nieformalnym, w niedziele chodzimy do kościoła i to tyle. Jesteśmy szczęśliwi 20 lat i nigdy nie zwątpilam. Mamy dwoje dzieci których nie chrzcilismy. Chcemy żeby sami wybrali swoją drogę. Nauczyliśmy ich się modlić, wytłumaczylismy różne zasady religii katolickiej ale nie tylko to. Wiedza ze są inni ludzie. Dajemy im wybór. Znają zasady buddyzmu, islamu. Wiedza ze mogą szukać nawet całe życie. Ja jestem za aktem apostazji żeby pokazać prawdęo liczbie katolików.
      • :)
        27.12.2015 15:45
        Przyprowadzasz dzieci do Kościoła i nie masz ochrzczonych to moim zdaniem bez sensu. To nie ma ładu ani składu.Bo albo chcesz je wychować po katolicku albo nie.Trzeba wybierać.
      • Ixi
        27.12.2015 16:40
        Nic nie musze wybierać, mam wolna wole, mogę robić wszystko byle nikogo nie krzywdzić. Moje dzieci mają 14 i 17 lat. Do kościoła chodziły ze mną może od ok 7 roku życia. Nie zamierzalam ich zmuszać żeby godzinę siedziały cicho, to nie maszyny. Teraz chodzą kiedy chcą. Starszy zastanawia się kim będzie. Uczestniczył w spotkaniach różnych grup i sam zdecyduje czy przyjmie chrzest. Ja mu tylko przekazuje co sama wiem o wierze katolickiej bo od księdza w kościele się nie dowiedział, dowiaduje się tylko jak źli są niewierzący. A na religii w podstawówce ze "bozia" go kocha, w gimnazjum religia polegała na uspokajaniu przeszkadzajacych. Wtedy z niej zrezygnował i sam chodził czasami do jednego z dominikanów żeby się czegoś dowiedzieć a w liceum odrabiali lekcje. Katecheta nawet nie zabiegał o uwagę uczniów. Wiec tez nie chodzi. Jest wielu rodziców którzy wysyłają dziecko żeby "nie miało problemów" a to się mija z celem bo ci co chcą się czegoś dowiedzieć tylko tracą. Młodszy natomiast w podstawówce juz nie chodził na religię. Teraz ja usiłuje coś zrobić żeby w gimnazjum religia była dobrze prowadzona. Jeśli się nic nie zmieni pewnie też będzie szukał informacji gdzieś indziej. Mi rodzice nie dali takiej możliwości, inne czasy.
      • Ixi
        27.12.2015 16:46
        Poza tym ja chcę ich wychować na dobrych ludzi. I jestem z nich dumna, z ich zainteresowania życiem
      • jan.swi
        27.12.2015 21:42

        Droga IXI.
        Bardzo emocjonalnie wypowiadasz się nie tylko pod moim postem. Sprawiasz wrażenie, ze chcesz zakrzyczeć wszystkich, którzy się wypowiadają inaczej niż Ty.
        Skąd u Ciebie taki wniosek, że więcej czasu poświęcam Bogu niż rodzinie? Napisałem wyraźnie, że jesteśmy najszczęśliwszym małżeństwem. Jeśli chcesz wiedzieć, to mogę dodać, że we wszystkich sferach życia małżeńskiego – domyślasz się chyba co mi chodzi?
        Jakim prawem imputujesz mi, że żyjemy w osobnych pokojach , nie rozmawiamy ze sobą i pouczasz mnie, aby poznać siebie nawzajem?
        I nie wiem jak możesz porównywać małżeństwo z wiarą? To nie te same „wielkości” – mówiąc językiem ścisłym.
        Każdy kieruje się w swoim życiu pewnymi wartościami. Taką wartością dla mnie jest wiara. Wiarą kieruję się w każdej dziedzinie mojego życia. W pracy, w domu, w małżeństwie, na spacerze itd. Czym Ty się kierujesz naprawdę trudno z Twoich wypowiedzi wywnioskować.
        Ale nie mówmy już o moim małżeństwie.
        Twierdzisz, że Bóg nie jest receptą na wszystko, a ja twierdzę – z własnego doświadczenia - że jest. Ale, aby się o tym przekonać trzeba Nim żyć na co dzień i oddać mu swoje życie – jak już napisałem to wcześniej. Wtedy poczujesz taką wolność i wewnętrzny pokój, jakich nie odczuwa się nigdy chcąc samemu decydować o swoim życiu. Bo tak naprawdę to od nas bardzo niewiele w tym życiu zależy – choćbyśmy stanęli na głowach.
        Z Twoich wypowiedzi pod prawie wszystkimi wątkami bije wyraźny niepokój i niepewność. Próbujesz na siłę wmówić innym jak idealnie wygląda Twoje życie, wychowanie dzieci itp, a to dlatego, że to „nie Bóg jest receptą na wszystko”. Chcesz wszystkich zakrzyczeć narzucając swój punkt widzenia.
        A w rzeczywistości, z tego co piszesz wynika, że nie kierujesz się żadnymi wartościami. Trochę Boga wg własnego uznania, trochę innych ideologii, żadnych zasad.
        I na koniec piszesz, że masz wolną wolę. To prawda, dobrze byłoby, abyś się jeszcze zastanowiła, kto Ci ją dał.
         

      • Do Ixi
        28.12.2015 10:08
        Na razie twoje dzieci są niepełnoletnie,więc na Ty za nie odpowiadasz.
      • Ixi
        28.12.2015 12:35
        Ja nie mam zamiaru nikogo przekonywać,ale na tym polega dyskusja, że każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. Nie mowie ze każdy ma obowiązek żyć jak ja.

        Absolutnie nie pisałam o Twoim małżeństwie. Być może źle się wyraziłam albo po prostu źle mnie zrozumiałeś. Napisałam o swoich doświadczeniach. O swoich sąsiadach, którzy do kościoła razem nawet częściej niż co niedzielę ale zakupy robią osobno, obiad gotują osobno. Mojej przyjaciółki teściowa, pierwsza katoliczka pod kościołem a w domu obraża nawet własnego syna. Krytykuje go ze ma czworo dzieci z własną żona, córka się wprowadziła od niej bo nie mogła znieść ze ojciec daje sobą pomiatac. Moi znajomi takie" dobre" małżeństwo bo razem siedzą w kościele a dzieci nie wiedzą że mają dziadków, z rodziną żadnego kontaktu bo ona sobie nie życzy, od tak, po prostu. Wielu jest małżonków którzy tkwią w małżeństwie tylko dlatego ze tak trzeba. O tym pisałam, nie o Tobie.

        Miałam wrażenie ze to Ty podłączyłes wiarę i małżeństwo. Kto wierzy wychodzi za mąż /żeni się, a kto nie wierzy to jego życie jest puste bo nie ma sakramentu.

        Nie mowie ze moje życie jest idealne, bo nie jest, cały czas szukam siebie. Mówię jak żyje. Mówię że mam trudniej bo "staruszki" nie rozumieją ze dziecka można nie chrzcic i wcale nie jest gorsze. Postanowiłam nie poddawać się presji społeczeństwa i żyć swoim życiem, ale to nie jest tak ze nie dostrzegam wzroku innych. Dla mojego życia i tak nie ma to znaczenia ale skoro to widzę to o tym mówię.

        Kieruje się w życiu jedna zasada - nie krzywdzić. A ten list był dla mnie krzywdzacy. Powiesz moim dzieciom ze nie mamy właściwej rodziny bo nie jesteśmy małżeństwem? Rodzina to coś więcej niż wiezy prawne i sakramenty.

        Ciesze się ze jesteś szczęśliwy, ja też jestem. Pozwólmy każdemu być szczęśliwym po swojemu a nikomu nie będzie działa się krzywda.
      • Ixi
        28.12.2015 12:44
        Owszem mogę dzieci są niepełnoletnie alt to nie znaczy ze mam je programować jak mi się podoba. To są odrębne jednostki które mają prawo mieć własne zdanie, własna tożsamość. Pozwalam im wybierać.
  • guaviareto
    27.12.2015 18:08
    Czy ksiądz proboszcz może skrócić treść listu episkopatu odczytywanego w trakcie eucharystii? Ksiądz dzisiaj intencyjnie ominął wszystkie co bardziej odważne fragmenty tekstu, o gender, prawdzie, braku komunii dla rozwodników, braku odpowiedzialności mężczyzn, aborcji. Rozumiem, że nie chciał 'ranić' swoich parafian, ale czy powinien jeszcze na końcu udawać, że to list episkopatu. Dla mnie była to miałka papka o niby miłosierdziu, z której nic nie wynikało, poza tym takie zachowanie jest nieetyczne i całkowicie zatraca sens przekazu.. Jak ktoś wie co może w takiej sytuacji zrobić proboszcz to proszę napisać. Niby proboszcz to taki papież na parafii, ale chyba są granice jego władzy. Jeśli episkopat sądzi , że wszyscy parafianie się dowiedzieli o co mu chodzi to 3,5 tys. z jednej parafii wiejskiej w archidiecezji katowickiej nie ma o tym pojęcia.
    • Bon
      27.12.2015 22:52
      Szczerze to bardzo dobrze zrobił. Ze święta rodziny tym listem robi się pojazd po wszystkich nie małżeństwach a nie po to przychodzą ludzie na mszę żeby słuchać kolejne przytyki. Niby miłosierny kościół a taki list.
      • guaviareto
        28.12.2015 19:51
        A Ty byś też chciał, żeby Twój list (lub np. powyższy post) ktoś poprzycinał i udawał, że tak napisałeś?
        Co powiesz na taką wersję:

        "Po to przychodzą ludzie na mszę żeby słuchać kolejne przytyki. Miłosierny kościół. Taki list. "
  • uwaga
    29.12.2015 07:03
    Naprawdę nie wiecie o co im chodzi?
    O Wasze pieniądze!
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
7°C Czwartek
dzień
8°C Czwartek
wieczór
6°C Piątek
noc
3°C Piątek
rano
wiecej »