Nie mam nic przeciwko tej inicjatywie ani treści listu (przynajmniej tej przytoczonej). Szkoda tylko, że papież Franciszek nie pokusił się również o wystosowanie jakiejkolwiek odpowiedzi do kilkunastu tysięcy amerykańskich katolików, którzy wystosowali wspólny list w sprawie doktrynalnego zamętu wokół spraw związanych z rodziną i bioetyką i prosili o jednoznaczne potwierdzenie przez Ojca Świętego dotychczasowego nauczania Kościoła (a dodajmy, że wydane ostatnio Amoris laetitia (już dłuugo po tym liście) jeszcze bardziej pogłębiło wątpliwości i namnożyła niejasności).
To było kilkanascie tysięcy autentycznie wierzących katolików, którzy traktują bardzo powaznie to, w co wierzą i nie idą na żadne "kompromisy" w sprawach wiary (w przeciwieństwie do wielu naszych rodzimych "katolików" którzy nie mają nic przeciwko "kompromisowi" aborcyjnemu i lekce sobie ważą znaczną część nauczania Kościoła w sprawach bioetycznych). A mimo to zostali tak ostentacyjnie zlekceważeni.
To było kilkanascie tysięcy autentycznie wierzących katolików, którzy traktują bardzo powaznie to, w co wierzą i nie idą na żadne "kompromisy" w sprawach wiary (w przeciwieństwie do wielu naszych rodzimych "katolików" którzy nie mają nic przeciwko "kompromisowi" aborcyjnemu i lekce sobie ważą znaczną część nauczania Kościoła w sprawach bioetycznych). A mimo to zostali tak ostentacyjnie zlekceważeni.