To budzi jak najgorsze skojarzenia, ale oddajmy głos św. Janowi Ewangeliście [J 12,01]:
Na sześć dni przed Pascha Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: ”Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. Na to Jezus powiedział: ”Zostaw ja! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.
Patrzący na sytuację Kościoła dzisiaj należy się obawiać, że zostanie znowu wydany, bo ci, którym żal na świątynie, są najczęściej tymi, którzy popełniają zło wszelkiego rodzaju, głoszą herezje, i negują Słowo Boże, czyli Pana naszego Jezusa Chrystusa.
"Papież przypomniał, że Pan Jezus powiedział uczonym w Prawie, iż są podobni do grobów pobielanych, ulegają rozkładowi moralnemu, bo troszczyli się tylko o upiększenie rzeczywistości zewnętrznych, a nie tego, co wewnętrzne, gdzie mamy do czynienia ze zgnilizną."
Oj Fidelu, Fidelu… a czy Jezus Chrystus nie jest z nami w Najświętszym Sakramencie? Pomoc ludziom owszem jest ważna, ale równie ważne jest to żeby nie zmuszać Boga do mieszkania w stajni. Już raz tam dla nas mieszkał.
Pomoc potrzebującym to znacznie szerszy temat niż „grosik tu, grosik tam”. To takie wygodne: dać parę złotych i „poczuć jakim to się jest dobrym człowiekiem”. Dużo trudniej jest pomóc osobiście i bezpośrednio, a z tego co widzę nasze społeczeństwo tak bardzo polega na instytucjach, że mało kto faktycznie bierze sprawy w swoje ręce. Nie twierdzę, że „dorzucanie” się na szczytny cel jest samo w sobie złe, ale nie można wiecznie „zwalać” roboty na Kościół, pomoc społeczną, fundacje, organizacje itd.
I jeszcze jedna rzecz. Nie można zapominać o tym Kto jest źródłem wszelkiego dobra i Dobrem samym w sobie. To jak traktujemy Pana Boga ma wyraz w naszym stosunku do jego Domu tutaj na ziemi (a nie jest to Dom symboliczny!). Jeśli Bóg jest dla nas ważny, to nie możemy nie dbać o Jego Dom. I jednocześnie, jeśli Bóg jest dla nas ważny, to znaczy, że Go słuchamy, a tylko jeśli Go słuchamy będziemy w stanie właściwie pomagać innym. Nie można oderwać od siebie dbałości o Dom Boga, jak i wsłuchiwania się w to co Bóg do nas mówi.
Kard.Gerhard Muller niedawno w wykładzie z okazji nadania mu doktoratu hc UPJPII w Krakowie powiedział: "Kościół już nie służy światu w jego drodze do Boga, lecz ofiaruje siebie światu, aby być pożytecznym jako jedna z wielu inicjatyw społecznych i przez to udowodnić, że ma prawo do istnienia. Kościół stał się zaledwie pewnym światopoglądem służącym do uporania się z myślą o przygodności bytu ludzkiego, będąc równocześnie agencją zaangażowania społecznego." Wydawało się, że to obraz nieco przesysowany, ale jednak - niestety -nie.
Czyli kościoły (a co za tym idzie głoszenie Ewangelii i prowadzenie ludzi do Boga) nie jest już priorytetem dla Kościoła? Ważniejsze jest to co dla ciała, niż to co dla duszy?
Na koncu swiata nie bedzie pytan o ilosc i przepych sfinansowanych kosciolow. Apostolowie tez nie zaczynali od budowy budynkow. Tylko wygodnym katolikom, ktorzy nie maja pojecia o realiach zycia poza swoja parafia (jeszcze pod bokiem, ale niedlugo moze tez beda szukac ksiedza 20 km dalej) wydaje sie, ze piekne witraze to to, o co Panu Bogu chodzi.
Kolego, koleżanko… ikonoklazmy były już nie raz i nie raz będą – nie tędy droga :}
„Nie będzie pytań o ilość i przepych sfinansowanych kościołów” – a skąd wiesz, że nie? To właśnie w kościele jako fizycznym miejscu gdzie mieszka Jezus w Najświętszym Sakramencie można się z nim osobiście i fizycznie spotkać. Każde takie spotkanie to ważny przystanek na drodze do wieczności. Tam gdzie są kościoły a w nich Najświętszy Sakrament tam jest sam Jezus – prawdziwy i żyjący, a nie jakiś symbol czy abstrakcja.
A że Panu Bogu nie chodzi o piękne witraże? Też tak myślę. Piękne witraże nie są potrzebne Panu Bogu, ale Tobie i mnie. Bóg jest źródłem piękna i Pięknem samym w sobie, dlatego piękno jest tym co do Pana Boga prowadzi. Gdyby żył Kenneth Clark, to pewnie by o tym zaświadczył. Co lepiej wprowadza w kontakt z Bogiem? Piękny obraz, świetlisty witraż, harmonijne rzeźby na ołtarzu, czy szara i bura ściana?
Skoro Jezusa pożerała „gorliwość o Dom Twój”, to czy i nas nie powinna?
Na sześć dni przed Pascha Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych.
Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole.
Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.
Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać:
”Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?”
Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.
Na to Jezus powiedział: ”Zostaw ja! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu.
Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.
Patrzący na sytuację Kościoła dzisiaj należy się obawiać, że zostanie znowu wydany, bo ci, którym żal na świątynie, są najczęściej tymi, którzy popełniają zło wszelkiego rodzaju, głoszą herezje, i negują Słowo Boże, czyli Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Pomoc potrzebującym to znacznie szerszy temat niż „grosik tu, grosik tam”. To takie wygodne: dać parę złotych i „poczuć jakim to się jest dobrym człowiekiem”. Dużo trudniej jest pomóc osobiście i bezpośrednio, a z tego co widzę nasze społeczeństwo tak bardzo polega na instytucjach, że mało kto faktycznie bierze sprawy w swoje ręce. Nie twierdzę, że „dorzucanie” się na szczytny cel jest samo w sobie złe, ale nie można wiecznie „zwalać” roboty na Kościół, pomoc społeczną, fundacje, organizacje itd.
I jeszcze jedna rzecz. Nie można zapominać o tym Kto jest źródłem wszelkiego dobra i Dobrem samym w sobie. To jak traktujemy Pana Boga ma wyraz w naszym stosunku do jego Domu tutaj na ziemi (a nie jest to Dom symboliczny!). Jeśli Bóg jest dla nas ważny, to nie możemy nie dbać o Jego Dom. I jednocześnie, jeśli Bóg jest dla nas ważny, to znaczy, że Go słuchamy, a tylko jeśli Go słuchamy będziemy w stanie właściwie pomagać innym. Nie można oderwać od siebie dbałości o Dom Boga, jak i wsłuchiwania się w to co Bóg do nas mówi.
„Nie będzie pytań o ilość i przepych sfinansowanych kościołów” – a skąd wiesz, że nie? To właśnie w kościele jako fizycznym miejscu gdzie mieszka Jezus w Najświętszym Sakramencie można się z nim osobiście i fizycznie spotkać. Każde takie spotkanie to ważny przystanek na drodze do wieczności. Tam gdzie są kościoły a w nich Najświętszy Sakrament tam jest sam Jezus – prawdziwy i żyjący, a nie jakiś symbol czy abstrakcja.
A że Panu Bogu nie chodzi o piękne witraże? Też tak myślę. Piękne witraże nie są potrzebne Panu Bogu, ale Tobie i mnie. Bóg jest źródłem piękna i Pięknem samym w sobie, dlatego piękno jest tym co do Pana Boga prowadzi. Gdyby żył Kenneth Clark, to pewnie by o tym zaświadczył. Co lepiej wprowadza w kontakt z Bogiem? Piękny obraz, świetlisty witraż, harmonijne rzeźby na ołtarzu, czy szara i bura ściana?
Skoro Jezusa pożerała „gorliwość o Dom Twój”, to czy i nas nie powinna?