".. jedynym wyjątkiem, w którym osoba rozwiedziona i żyjąca w nowym związku może ważnie otrzymać Komunię, jest sytuacja, kiedy ktoś jest w sumieniu przekonany, że jego pierwszy związek nie został ważnie zawarty, lecz nie jest tego w stanie dowieść przed sądem kościelnym.,," - czy kard. Muller sugeruje, że bez udziału sądu biskupiego każdy penitent sam, razem ze spowiednikiem, będzie oceniał, czy zawarł ważne czy nieważne małżeństwo i w tym drugi przypadku będzie miał prawo do Komunii świętej? Jak to możliwe? przecież jeśli nie ma stwierdzonej nieważności małżeństwa, to drugi związek nigdy NIE będzie sakramentalny, a więc nie jest możliwe w takim przypadku przystępowanie do Komunii żyjąc z innym partnerem na sposób małżeński, bo ten drugi partner nie jest ślubnym małżonkiem..
Dziękuję za ten komentarz. Wodę z mózgu nam robią. I z sumienia. Lepiej czasem nie czytać takich tekstów jak ten kard. Mullera, bo można zgrzeszyć wątpliwościami w wierze.
Stwierdzenie nieważności związku małżeńskiego oznacza, że od początku był on nie ważny czyli faktycznie nie istnieje. To umożliwia zawarcie związku małżeńskiego po raz pierwszy (tylko ważna związki się liczą). Związek zawarty w sposób nieważny takim pozostaje niezależnie od faktycznego stwierdzenia nieważności przez właściwy sąd. Sąd przecież nie unieważnia związku, tylko odkrywa i potwierdza jego nieważność. Ale ktoś żyjący w takim związku mógł do sądu nie pójść albo nieudolny sąd nie doszukać się faktów. Nie zmienia to sytuacji. Związek pozostaje od początku nieważny, ale wie o tym tylko tylko penitent. Racja ma więc kardynał. Rozstrzyga sumienie, które rozpoznaje stan faktyczny.
Do tej pory o stwierdzeniu nieważności małżeństwa rozstrzygały Sądy Biskupie, a nie spowiednik w konfesjonale. Jeśli to się zmieniło - a tak właśnie sugeruje wypowiedź kard. Muellera - to by znaczyło, że spowiednicy otrzymali nadzwyczajne uprawnienia orzekania o ważności i nieważności małżeństwa bez przeprowadzania niezbędnych dowodów, przesłuchań stron i świadków..Zatem kardynał powinien wskazać na jakąś podstawę tych niesłychanych uprawnień dla spowiedników . Chyba że te prerogatywy wypływają z adhortacji AL?
Sakrament pokuty jako zeznanie win przed Bogiem ma wyższą rangę niż zwykła procedura przed sądem kościelnym, ale przecież tylko ziemskim. On nie ma rangi sakramentalnej. Osoba np. zmuszona do małżeństwa może wyznać to przed konfesjonałem w sytuacji intymności, a nie mieć tej odwagi w publicznym procesie, kiedy została przez rodzinę zastraszona. Do tego zmowa milczenia może ograniczyć do zero środki dowodowe. Trwająca przez lata przemoc rodzinna jest tego oczywistym przykładem.
Nic to nie zmienia - taka osoba - bez względu na to, czy jej małżeństwo zostało zawarte ważnie czy nieważnie - uprawia seks z osobą, z którą nie łączy go/jej sakrament małżeństwa, a zatem grzeszy przeciwko szóstemu przykazaniu.
agnostos, nie masz racji. Sakrament pokuty owszem, ma wyższą rangę, ale w innym zakresie. W zakresie procedury i orzecznictwa sąd biskupi ma większe prawo do osądu, bo ma większy materiał dowodowy. Krótko mówiąc - jakie prawo ma spowiednik do oceniania ważności czyjegoś małżeństwa, nie wysłuchawszy nawet drugiej strony? Małżeństwo to nierozerwalny związek kobiety i mężczyzny, w którym oboje "są jednym ciałem", jak więc o jego nieważności może decydować zeznanie tylko jednej osoby? A tym dokładnie jest przestrzeń sakramentu pokuty - mało tego, konieczność zachowania tajemnicy spowiedzi uniemożliwia nawet poinformowanie drugiej strony o owym "stwierdzeniu nieważności". Absurd.
Źle to wygląda, gdy każdy będzie sam sobie sędzią we własnej sprawie. Nawet z udziałem spowiednika ocena ważności małżeństwa nie jest obiektywna bez udziału drugiej strony, czyli drugiego małżonka.
"...sytuacja, kiedy ktoś jest w sumieniu przekonany, że jego pierwszy związek nie został ważnie zawarty, lecz nie jest tego w stanie dowieść przed sądem kościelnym. Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary przyznaje, że z takimi przypadkami spotykamy się coraz częściej ze względu na to, że osoby zawierające sakrament małżeństwa mają niekiedy słabą wiarę, nie znają nauczania Kościoła albo je świadomie odrzucają. Przypadki takie trzeba rozstrzygać na spowiedzi...." Obawiam się, że stanie się to furtką do omijania w ogóle zagadnienia stwierdzenia nieistnienia małżeństwa. Albo stwierdzimy nieważność każdego małżeństwa: bo za mało dojrzali emocjonalnie, bo nie potrafili się oderwać od rodziców, bo nie dorośli do podjęcia odpowiedzialności, bo zastrzegli sobie mentalnie dopuszczalność rozwodu, bo ciąża to przymus zawarcia związku, itp. itd... A tak przy okazji - jeżeli ktoś ma słabą wiarę albo świadomie odrzuca nauczanie Kościoła, jak to wskazuje przykładowo Ks. Kardynał, to na pewno nie będzie rozstrzygał w sumieniu na spowiedzi zagadnienia ważności swego małżeństwa. Z kolei - jeżeli miałoby to dotyczyć drugiej strony, to nie powinna zawierać sakramentu z kimś, kto ten sakrament po prostu lekceważy. Przecież przyczyna stwierdzenia nieważności małżeństwa musi istnieć w chwili jego zawierania. I tak skala spraw o stwierdzenie nieważności małżeństwa jest ogromna. Trudna dla mnie do przyjęcia ta tendencja... Ciekawe, co Pan Jezus by na nią powiedział?
Dramatem w Polsce jest, że rozwodzą się katolicy mający za sobą 12-letnią katechezę. Nikt im w tym czasie nie wytłumaczył czym jest tzw. ślub kościelny?
Rozpaczliwa próba usprawiedliwienia dla nieudolności biskupów, którzy dopuścili w swoich diecezjach do tego, że do Komunii św. idą praktycznie wszyscy, w tym rozwodnicy w powtórnych związkach. Spowiedzi św. tam nie uświadczysz, za to będziesz rozeznawać z księdzem jak przerobić grzech ciężki cudzołóstwa w konkubinacie na grzech lekki.
A co mieli zrobić? Zobacz jak już się dzieje w Polsce - płacę to wymagam usługi duchowej na wysokim, pasującym poziomie. A jak usłyszę nie taką homilię, nie takie nauczanie jak mi pasuje to biorę zabawki i odchodzę. Albo idę do jednego z kilku "przyjaznych katolikom" mediów i się żalę na zły Kościół.
Dlatego czekam na interpretację polskich biskupów, którzy mam nadzieję ufają Duchowi Świętemu, że jest w stanie w swojej dobroci, miłości i miłosierdziu poprowadzić nas do wolności czyli zbawienia. Tak jak mówisz potrzeba nam Jego łaski miłosierdzia, bo czasy jak zwykle trudne, także dla Kościoła i jego nauki.
Problem w tym ze obecne czasy wcale nie są trudne. Nie żyjemy w okresie wojen, czy zaraz po wojnach. Nie znamy dramatu głodu, chorób dziesiątkujących populacje. Żyjemy w dostatku, wolności wyboru, dostępu do Sakramentów.
W tym wszystkim jedynie czego nam wszystkim brakuje to zaufania Bogu. Bo czy ktoś ufający w pełni Bogu powie ze małżeństwo może się nie udać, a dochowanie ślubu małżeńskiego jest ponad ludzkie możliwości?
Zgadzam się z Tobą i o tym piszę, jeśli biskupi nie ufają Bogu, to czego wymagać od świeckich? To co wygadywali niektórzy kardynałowie i biskupi na Synodzie o rodzinie kojarzyło mi się z Kościołem, który jak statek dryfuje miotany falami i traci Boży GPS.
Czego wymagać od świeckich? Tego samego. Świecki czy biskup - ma te same obowiązki, te same prawa i tę samą Bożą łaskę. Nie ma co usprawiedliwiać świeckich, "bo biskup też grzeszy".
Od wielu lat Kościół rozpaczliwie próbuje bronić odrzucanej przez świat tezy o nierozerwalności małżeństwa. Co więcej od wielu lat Kościół rozpaczliwie próbuje bronić biblijnej definicji małżeństwa jako dozgonnego, wiernego związku kobiety z mężczyzną.
I to się nie udaje. I to nie dlatego że świat jest zły, tylko dlatego ze katolicy nie wierzą w Sakrament Małżeństwa, ale też nie wierzą w Sakrament Eucharystii. Niestety ano AL, ani wcześniejsza FC nie tutaj nie pomoże, bo problemem nie są tzw. powtórne związki, lecz problemem jest wypaczenie istoty Sakramentów. Dziś trzeba zacząć ludziom głosić podstaw wiary, głosić że mogą wypełnić Dekalog, ze mogą iść drogą świętości. Bez tego opowiadanie o nierozerwalność małżeństwa jest tylko pustym przekazywaniem prawa. Widać też doskonale, że wszelkie formy tzw. nowoczesnego lekkiego i uśmiechniętego duszpasterstwa, wszelkie formy obecnej tzw. nowej ewangelizacji nie dają żadnych pozytywnych efektów. A wręcz przeciwnie, bo choćby ilość rozwodów wzrasta lawinowo.
Tak - każdy z nas w jakiejś części odpowiada za obecny dramat rozwodów. Ilu z nas katolików milcząco pozwala na deptanie przysięgi małżeńskiej w rodzinie czy wśród znajomych? Ilu nie przeszkadzają kochanki czy kochankowie, zdrady, życie bez ślubu wśród najbliższych?
A ilu wiedząc ze nie powinno dojść do ślubu kościelnego nie reaguje, albo wręcz zachęca do niego?
Albo idąc dalej - ilu z nas katolików faktycznie żyje zgodnie z tym co naucza Kościół w sferze czystości małżeńskiej, antykoncepcji, pornografii etc?
Ile dziś, w tę niedzielę, par małżeńskich razem, zgodnie, z miłością uczestniczyć będzie we Mszy sw?
ja nie pozwalam, przeszkadzają mi kochanki, zdrady i życie bez ślubu, żyję zgodnie z nauczaniem Kościoła i jestem katolikiem. I myślę, że nie jestem jedyny. Więc bardzo proszę sobie mną gęby nie wycierać.
Skoro Rocco Buttiglione rozwiał wątpliwości kardynałów i wielu teologów, to wyświęcić go na biskupa i zrobić kardynałem, zaś Muellera przenieść do stanu świeckiego i już. Jak to jest? Świecki filozof musi tłumaczyć zawiłości AL, a były prefekt kongregacji wiary nie potrafi tego zrobić samodzielnie. Czemu tak łatwo zrzuca z siebie ciężar odpowiedzialności? W co się tu gra. W totalne ogłupienie maluczkich?
Na chłopski rozum wydaje się, że sumienie, nawet dobrze uformowane, nie jest miejscem, gdzie mogę na ogół rozstrzygać o ważności małżeństwa. Chyba, że sam wiem, że zrobiłem coś uniemożliwiającego ważne małżeństwo. Główne powody uniemożliwiające małżeństwo są przypominane przed przysięgą małżeńską, a więc trudno o nieintencjonalną nieważność z powodu tych spraw. Te fundamentalne sprawy to: dobrowolność decyzji, nierozerwalność oraz przyjęcie potomstwa. Podczas ślubowania jeszcze raz jest przypomniana nierozerwalność, a dodana miłość i wierność. Może Kościół powinien wprowadzić dodatkowe oświadczenie o dojrzałości psychicznej i potencjalnej możliwości zrozumienia i podjęcia podstawowych obowiązków małżeńskich i rodzicielskich. To mogłoby być też zaświadczenie z odpowiedniej poradni po długotrwałym badaniu typu "szkoła przetrwania" - jak sobie adept radzi w różnych trudnych sytuacjach. Mogłoby to zmniejszyć skalę nieważnych małżeństw z powodów psychologiczno-charakterologicznych.
Ile osób dziś na poważnie traktuje słowa o nierozerwalności małżeństwa, a ile widzi wiele powodów, aby uznać prawo do rozwodu? I to nie chodzi o pogan czy ateistów, ale o praktykujących katolików.
A z drugiej strony ile młodych ludzi i to już od wielu lat ślub w kościele traktuje jako dodatek do sukni ślubnej czy wesela?
Jeszcze nie tak dawno Kardynał nauczał, że subiektywna ocena nie upoważnia do przyjmowania Sakramentów: Ważne, aby pamiętać, że sakramenty nie są prywatnymi wewnętrznymi spotkaniami wiernych z Bogiem, ale widzialnymi wyrazami wiary Kościoła. Dlatego właśnie dyscyplina kościelna rządząca przyjęciem do sakramentów zawsze wymagała, aby wierny nie znajdował się w sprzeczności z chrześcijańską formą życia. Św. Tomasz mówi, że dopuszczanie do sakramentów kogoś, kto nadal żyje w grzechu, oznacza wprowadzenie "fałszu w znaki sakramentalne" (S. Th. III, 68 a. 4, corpus). Zatem można być bez winy wobec Boga z powodu nieprzezwyciężalnej ignorancji i nadal nie być zdolnym do otrzymania rozgrzeszenia. Moje pytanie jest takie: skąd zatem kapłan w konfesjonale ma mieć moralną pewność, że małżeństwo osoby spowiadającej się zostało zawarte nieważnie bez orzeczenia Trybunału Kościelnego, a opierając się jedynie na subiektywnej ocenie penitenta?
Odpowiadam. Skoro kapłan udzielił rozgrzeszenia, to uznał, że spowiedź była ważna. Przecież gdyby miał wątpliwości, co do prawdomówności penitenta, to inaczej oceniłby sytuację. Owieczko pamiętaj, na spowiedzi liczy się tylko szczerość i autentyczny, czyli szczery żal za grzechy.
Nieprawdę piszesz. Do ważności spowiedzi należy wypełnić 5 warunków,w tym postanowienie poprawy, a nie tylko żal za grzechy. Poza tym mieszasz dwa porządki,sakramentalny i prawny. Odpuszczenie grzechów nie może zmienić obiektywnej sytuacji, którą jest życie z nie swoim mężem/żoną,czyli konkubinat.
Subiektywna ocena penitenta, który w sumieniu uznał swoje małżeństwo za nieważne od początku, stoi w sprzeczności z tym, że obiektywnie żyje w grzechu ciężkim, ponieważ żyje bez ślubu kościelnego na sposób dozwolony jedynie dla małżonków sakramentalnych. Poza tym kapłani w konfesjonale mieliby w praktyce przejmować kompetencje sądów biskupich w procesie tzw. rozeznawania. Sędziowie kościelni, aby uznać małżeństwo za nieważne muszą mieć moralną pewność wynikającą z dostarczonych dowodów, a kapłan w konfesjonale jest zdany na subiektywną ocenę penitenta.
Nie masz racji agnostos w jeszcze jednym: otóż udzielenie rozgrzeszenia nie jest równoznaczne z ważnością spowiedzi - a ksiądz nawet mając subiektywne wątpliwości do prawdomówności penitenta może udzielić rozgrzeszenia.
owieczka- dodajmy jeszcze, że subiektywna ocena penitenta nie następuje w procesie rozeznawania, bo często spowiednik w ogóle nie uczestniczy z penitentem w żadnym procesie, a jedynie w krótkotrwałym spotkaniu.
Śmiała teza kard. Muellera o możliwości rozstrzygania o ważności małżeństwa przez samego zainteresowanego wraz ze spowiednikiem w konfesjonale idzie jeszcze dalej niż wprowadzona przez Franciszka uproszczona i przyspieszona procedura ( 30 dni) badania ważności małżeństwa. https://www.przewodnik-katolicki.pl/NEWS/2015/Uproszczone-procedury-o-stwierdzenie-niewaznosci-malzenstwa W przyspieszonej procedurze występowały OBIE strony i sprawę rozstrzygał Sąd Biskupi. A teraz wystarczy subiektywna ocena samego zainteresowanego? To dopiero jest rewolucja, o której do tej pory nie wspominano
>> sytuacja, kiedy ktoś jest w sumieniu przekonany, że jego pierwszy związek nie został ważnie zawarty, lecz nie jest tego w stanie dowieść przed sądem kościelnym.
Nie daje mi spokoju ta wypowiedź. Takie "przekonanie" może być błędne. A na jakiej podstawie spowiednik może je potwierdzić? Na podstawie mojego "przekonania". Jeżeli jestem mu w stanie to udowodnić inaczej, to dlaczego nie byłoby to możliwe przed sądem kościelnym?
A może wezwać wszystkich małżonków do "głębokiego rozeznania". Może okazałoby się, co już gdzieś było powiedziane, że większość małżeństw sakramentalnych nie jest ważnych.
Czy w sytuacji, gdy sumienie mi mówi, że w chwili składania przysięgi miałem słabą wiarę i szedłem do ślubu "dla rodziców", mam mieć moralną pewność, że moje obecne (pierwsze, dla jasności) małżeństwo jest właśnie nieważne? Co zrobić? Czy można żyć z kimś, kto okazał się obcą osobą? Może jeszcze raz wziąć ślub z tą samą osobą? A może takie małżeństwo tylko wtedy jest nieważne, gdy żyję już z kimś innym w drugim związku, a jak w pierwszym, to jest ważne?
Jeśli pierwszy spowiednik nie zgodzi się z moim sumieniem, to pewnie będę szukał następnego i tak do skutku. .
A co w sytuacji, gdy uznaliśmy już ze spowiednikiem moje małżeństwo za nieważne, ale potem odchodzi moja obecna partnerka, wraz z dziećmi i związuje się z kimś, kogo pierwsze małżeństwo też właśnie zostało uznane (w sumieniu) uznane za nieważne. W sumieniu jestem teraz kawalerem, mam wiec (w sumieniu) poślubić nową osobę. Jak mogę to zrobić? Najwyraźniej, tylko w ukryciu, ewentualnie cywilnie. No i idę znowu do spowiedzi, tłumacząc, że moje pierwsze małżeństwo było nieważne, a drugiego nie było wcale.
A co z sakramentem dla "drugiego związku"? Może by go zawierać potajemnie, gdy pierwszy jest nieważny "w sumieniu". Wtedy już nie tak łatwo byłoby uciec do "trzeciego związku".
Ja bym Ci radziła nie oddawać dzieci z drugiego związku, bo przynajmniej w trzecim, dzięki ich obecności w domu będziesz mógł żyć z kobietą na sposób małżeński, oczywiście dla dobra dzieci..Żarty się mnie trzymają, ale niech to ktoś światły nam wytłumaczy, albo niech ktoś zatrzyma tę paranoję.
Juz od dluzszego czasu wypowiedzi kard. Muellera sa raz w lewo, raz w prawo - i to na ten sam temat. Ostatnio, Ojciec Swiety Benedykt XVI z nadzieja wypowiadal sie o kardynale z okazji jego jubileuszu, choc nie ze wszystkim tak optymistycznie jak media probuja to przekazac. Przypuszczam, ze po obecnych, bezsensownych wynurzeniach kardynal bardzo rozczarowal Papieza Benedykta XVI. Takie "za, a nawet przeciw" zaczyna byc dla wiernych bardzo irytujace, szczegolnie, gdy pewne granice pogladow sa bezmysnie przekroczone... A swoja droga, to sa kpiny ze strony Franciszka, jezeli nie odpowiada na oficjalnie kierowane do niego dubia - zadne takie zalosne wyjasnienia i wybielanie Franciszka przez niektorych hierarchow, nic dobrego do sprawy nie wnosza, wrecz przeciwnie!
GN jeszcze nie podał niestety informacji o oświadczeniu trzech biskupów z Kazachstanu, w tym dwu Polaków, na temat interpretacji AL. W swoim oświadczeniu przypominają niezmienne nauczanie Kościoła oparte o jasny wyraz woli Bożej co do małżeństwa. Arcybiskup Tomasz Peta ordynariusz Astany, biskup Paweł Lenga oraz biskup Anastasius Schneider oświadczają:
> Nasz Pan i Odkupiciel Jezus Chrystus uroczyście potwierdził Bożą wolę w odniesieniu do całkowitego zakazu rozwodu. Aprobata lub usprawiedliwienie naruszenia świętości więzi małżeńskiej, nawet pośrednio poprzez wspomnianą nową dyscyplinę sakramentalną, poważnie zaprzecza woli Bożej i Jego przykazaniu. Praktyka ta stanowi zatem istotną zmianę w dwóch tysiącach lat sakramentalnej dyscypliny Kościoła. Ponadto, znacząco zmieniona dyscyplina w końcu doprowadzi do zmiany w odpowiedniej doktrynie.
> Ciągłe Magisterium Kościoła, poczynając od nauk Apostołów i wszystkich Papieży, najwyższych zwierzchników, zachowało i wiernie przekazało zarówno w doktrynie (w teorii), jak i w dyscyplinie sakramentalnej (w praktyce) w sposób jednoznaczny, bez cienia wątpliwości i zawsze w tym samym sensie i znaczeniu (eodem sensu eademque sententia), krystaliczne jasne nauczanie Chrystusa dotyczące nierozerwalności małżeństwa.
> Ze względu na swoją naturę ustanowioną przez Boga, dyscyplina sakramentów nigdy nie może zaprzeczać objawionemu Słowu Bożemu i wierze Kościoła w absolutną nierozłączność zawartego i skonsumowanego małżeństwa.
> Potwierdzamy zatem w duchu św. Jana Chrzciciela, św. Jana Fishera, św. Tomasza More' a, błogosławionego Laury Vicuña oraz wielu znanych i nieznanych wyznawców i męczenników nierozerwalności małżeństwa:
> Nie jest dopuszczalne (non licent) usprawiedliwianie lub legitymizowaniem bezpośrednio lub pośrednio rozwodu i pozamałżeńskiego stałej relacji seksualnej poprzez dyscyplinę sakramentalną, polegającą na przyjmowaniu tzw. "rozwiedzionych i w ponownych związkach" do Komunii Świętej, w tym przypadku jest to dyscypliną obcą całej Tradycji wiary katolickiej i apostolskiej.
> Czyniąc tę publiczną profesję przed naszym sumieniem i przed Bogiem, który nas osądzi, jesteśmy szczerze przekonani, że jest to służba miłosierdzia w prawdzie Kościołowi naszych czasów i Najwyższemu Zwierzchnikowi, następcy Świętego Piotra i Wikariuszowi Chrystusa na ziemi.
O gdyby biskupi z Polski zdobyli się na równie jasne potwierdzenie prawdy o nierozerwalności małżeństwa jak ich współbracia w biskupstwie z Kazachstanu. Patrzmy na kryształowo jasne świadectwo Kościoła męczenników, bo oni będą stali przed tronem Baranka, jak mówi Apokalipsa.
Warto sięgać po katolickie źródła informacji, np. po 1Peter5, który o tym informuje: https://onepeterfive.com/kazakhstan-bishops-call-communion-for-remarried-alien-to-the-entire-tradition-of-the-catholic-and-apostolic-faith/
Może jeszcze jeden z argumentów przeciwko udzielaniu Komunii Świętej rozwiedzionym w ponownych związkach:
> Kościół nie posiada nieomylnego charyzmatu oceniania wewnętrznego stanu łaski wiernego (zob. Sobór Trydencki, sesja 24, rozdział 1). Niedopuszczanie do Komunii Świętej tak zwanego "rozwiedzionych i w ponownych związkach" nie oznacza więc wyroku w sprawie ich stanu łaski przed Bogiem, lecz wyrok w sprawie widzialnego, publicznego i obiektywnego charakteru ich sytuacji. Ze względu na widzialną naturę sakramentów i samego Kościoła, przyjęcie sakramentów z konieczności zależy od widocznej i obiektywnej sytuacji wiernych.
Bardzo polecam przeczytanie całego oświadczenia biskupów z Kazachstanu, szczególnie ich argumentacji teologicznej, która jest nie do podważenia: https://onepeterfive.com/kazakhstan-bishops-call-communion-for-remarried-alien-to-the-entire-tradition-of-the-catholic-and-apostolic-faith/
Kto nie zna angielskiego niech się posłuży tłumaczem online, np. google translate, bo pewnie nie doczekamy się tłumaczenia polskiego.
Muller bronił prawdy, ale się złamał i tyle. W liście biskupów argentyńskich nic nie ma o przekonaniu o nieważności małżeństwa, a zatem jest to kard. Mullera interpretacja interpretacji.
Ile tu troski o to, czy INNI mogą czy nie mogą do komunii św. przystąpić. I czy ONI żyją w grzechu lub nie. A czy JA jestem w porządku? Czy JA żyję w zgodzie z Dekalogiem? Nie pilnujmy cudzej moralności a swojej. Powiedzenie o źdźble i belce w oku jest nadal aktualne, to o niesądzeniu też. Przed Bogiem każdy z nas rozliczy się osobiście ze swoich czynów.
Widocznie nie rozumiesz, że w całej tej sprawie chodzi o coś więcej niż jednostkowa ocena "cudzej moralności". Tu się rozgrywa zasadnicza batalia o utrzymanie dotychczasowego magisterium w sprawie nierozerwalności małżeństw, obowiązywania całego Dekalogu, zasad udzielania Sakramentów Pojednania i Komunii świętej i generalnie przetrwania instytucji małżeństwa sakramentalnego w Kościele.
@taktylko, chyba nie rozumiesz, o czy jest tutaj rozmowa. Nikt nikogo palcami nie wytyka tylko rozmawiamy o pewnym zjawisku (złym i gorszącym) i sposobami radzenia sobie z nim. A Ty jak rozumiem jesteś niczym NMP niepokalanie poczęta, że nam z kazaniami tu wyjeżdżasz? Rozumiem także, że jak ktoś, załóżmy, z Twojej rodziny grzeszy publicznie powodując zgorszenie, to umywasz ręce, sam się rozliczy przed Bogiem.
Pełna racja ale skoro dziś wielu uważa, że subiektywnie to co robią nie jest grzechem o jakie postępowanie ma się martwić i co ma uważać za grzech? Całą dyskusja o AL i grzesznikach VI przykazania to tylko wierzchołek góry lodowej. Bo skoro w sumieniu uznam że moja kradzież nie jest grzechem, a zabójstwo doskonale jestem wstanie wytłumaczyć i uznać swą niewinność to przecież zawsze jestem w jak piszesz porządku. W całej tej dyskusji nie chodzi o ocenę konkretnej pary, ale o ocenę czy grzech śmiertelny jest nadal śmiertelnym.
No i co ważne, bardzo łatwo pisząc o belce i niesądzeniu wpadasz w pułapkę swych słow. Bo czemu osadzasz tutaj piszących?
Zapoznaj się...@tak tylko .....z UCZYNKMI MIŁOSIERDZIA co do duszy.....z grzechami cudzymi.....i z grzechami przeciwko Duchowi Świętemu.....a zrozumiesz na czym polega Twój faryzeizm---belki, która dla Ciebie jest źdźbłem a dla nas Obrzydliwością zawoalowaną pseudoprawdą perfidnie zniekształcającą Ewangelię, by subiektywistycznie ROZEZNAWAĆ....wg diabelskiej psychologii....czy twój grzech,to jest na pewno grzech???....a może to nie jest Twój grzech, tylko twoje urojenia???....Człowiekowi o spaczonym sumieniu diabeł wszystko wmówi, szczególnie kiedy posługuje się czułością,wrażliwością i miłością splugawioną pożądliwością i to nie tylko antysakramentalnym cudzołóstwem chołubionym od 30lat w KK ,ale również homopedofilstwem, które już jak wiemy Watykan opanowuje o czym świadczą skandale z udziałem LGBT
@Kościół przemawia.......Tłumaczenie jest w Pch24....polecam list do p.Franciszka o.Thomasa Weinandy....Ciekawa jestem co papież zrobi z hierarchami z Kazachstanu???....jeśli to samo co z o.Weinandą to współczuję....
Gdyby oświadczenie napisał jeden, to Franciszek mógłby wysłać go "na emeryturę", ale małe prawdopodobieństwo, by pozbył się wszystkich trzech biskupów.
cd.oświadczenia biskupów z Kazachstanu ze strony pch24:
Duchowni - powołując się na swój obowiązek biskupów, którzy ponoszą „poważną odpowiedzialność” i mają „zobowiązanie wobec wiernych oczekujących od nich publicznego i jednoznacznego wyznania prawdy, i niezmiennej dyscypliny Kościoła w odniesieniu do nierozerwalności małżeństwa” przypomnieli innym hierarchom na całym świecie, że „nie wolno im milczeć w obliczu próby zmieniania nauczania o nierozerwalności małżeństwa, „uzasadniania, zatwierdzania lub legitymizowania bezpośrednio lub pośrednio” rozwodu i stosunków seksualnych w tego typu związkach niebędących związkami sakramentalnymi poprzez sakramentalną dyscyplinę dopuszczania do Komunii Świętej tzw. „rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach”.
Co on jeszcze wymyśli i czemu go cytujecie? Subiektywne przekonanie o nieważności małżeństwa? Toż już lepiej niech od razu powie: pomyliłem się i nie wiem jak to odkręcić...
i trzecia sprawa - jak rozwiązać problem zgorszenia, skoro ksiądz nie może złamać tajemnicy spowiedzi, a w rozumieniu otoczenia penitent jest rozwodnikiem i nie ma prawa przystępować do sakramentów...
Sąd kościelny jest tu stawiany w charakterze złego cerbera. Dlaczego kardynał Muller nie dostrzega pozytywnej wartości płynącej z orzeczenia sądu - choćby takiej, że dzięki decyzji sądu popartej długim i rzetelnym procesem rozeznania nie-małżonkowie otrzymują moralną pewność o nieważności swojego małżeństwa, czyli coś, czego nigdy nie da im decyzja w sumieniu.
I tak w ogóle co z tą drugą osobą? Bo na forum wewnętrznym człowiek jest sam na sam z penitentem. Gdzie jest miejsce na tę drugą osobę, na jej "głębokie przekonanie w sumieniu", które w dodatku może być zupełnie inne?
Moja mam onegdaj nie otrzymala orzeczenia niewaznosci malzenswa pomimo, ze malzniestwo zostalo zawarte pod naciskiem obu par rodzicow (babcia nie chciala tego zeznac, tylko sie wyparla), pan mlody byl w innym zwiazku, ktorego nie zamierzal zakonczyc i ani przed ani po slubie (tez nie zeznal tego w obawie przed wlasnymi rodzicami) oraz nie zamierzal miec dzieci z moja mama (tez trudno to dowiesc przy braku wspolpracy strony), zatail powazna chorobe (gruzlica), ale to nie test przeslanka do orzeczenia. Ponadto moja mama miala subiektywne poczucie, ze padla ofiara czarow, ktore ja zniewolily, poniewaz tesc zajmowal sie czarna magia. Moi rodzice, zyli wobec tego w zwiazku niesakramentalnym. pod koniec zycia mamy bylo to biale malzenstwo. Czasem te sprawy sa bardzo skomplikowane.
i druga sprawa. Każdy sędzia sądu kościelnego jest przygotowany do rozeznania tej sprawy. Wielu spowiedników nie jest. Wyślemy wszystkich księży na drugie studia? Bo nawet porady nie mogą zasięgnąć od nikogo, skoro sprawa rozgrywa się na płaszczyźnie sakramentu pokuty - czyli w obrębie najściślejszej tajemnicy spowiedzi.
Krótko mówiąc - jakie prawo ma spowiednik do oceniania ważności czyjegoś małżeństwa, nie wysłuchawszy nawet drugiej strony? Małżeństwo to nierozerwalny związek kobiety i mężczyzny, w którym oboje "są jednym ciałem", jak więc o jego nieważności może decydować zeznanie tylko jednej osoby? A tym dokładnie jest przestrzeń sakramentu pokuty - mało tego, konieczność zachowania tajemnicy spowiedzi uniemożliwia nawet poinformowanie drugiej strony o owym "stwierdzeniu nieważności". Absurd.
Zobacz jak już się dzieje w Polsce - płacę to wymagam usługi duchowej na wysokim, pasującym poziomie. A jak usłyszę nie taką homilię, nie takie nauczanie jak mi pasuje to biorę zabawki i odchodzę. Albo idę do jednego z kilku "przyjaznych katolikom" mediów i się żalę na zły Kościół.
Żyjemy w dostatku, wolności wyboru, dostępu do Sakramentów.
W tym wszystkim jedynie czego nam wszystkim brakuje to zaufania Bogu. Bo czy ktoś ufający w pełni Bogu powie ze małżeństwo może się nie udać, a dochowanie ślubu małżeńskiego jest ponad ludzkie możliwości?
I to się nie udaje. I to nie dlatego że świat jest zły, tylko dlatego ze katolicy nie wierzą w Sakrament Małżeństwa, ale też nie wierzą w Sakrament Eucharystii.
Niestety ano AL, ani wcześniejsza FC nie tutaj nie pomoże, bo problemem nie są tzw. powtórne związki, lecz problemem jest wypaczenie istoty Sakramentów.
Dziś trzeba zacząć ludziom głosić podstaw wiary, głosić że mogą wypełnić Dekalog, ze mogą iść drogą świętości. Bez tego opowiadanie o nierozerwalność małżeństwa jest tylko pustym przekazywaniem prawa.
Widać też doskonale, że wszelkie formy tzw. nowoczesnego lekkiego i uśmiechniętego duszpasterstwa, wszelkie formy obecnej tzw. nowej ewangelizacji nie dają żadnych pozytywnych efektów. A wręcz przeciwnie, bo choćby ilość rozwodów wzrasta lawinowo.
A ilu wiedząc ze nie powinno dojść do ślubu kościelnego nie reaguje, albo wręcz zachęca do niego?
Albo idąc dalej - ilu z nas katolików faktycznie żyje zgodnie z tym co naucza Kościół w sferze czystości małżeńskiej, antykoncepcji, pornografii etc?
Ile dziś, w tę niedzielę, par małżeńskich razem, zgodnie, z miłością uczestniczyć będzie we Mszy sw?
A z drugiej strony ile młodych ludzi i to już od wielu lat ślub w kościele traktuje jako dodatek do sukni ślubnej czy wesela?
https://www.przewodnik-katolicki.pl/NEWS/2015/Uproszczone-procedury-o-stwierdzenie-niewaznosci-malzenstwa
W przyspieszonej procedurze występowały OBIE strony i sprawę rozstrzygał Sąd Biskupi. A teraz wystarczy subiektywna ocena samego zainteresowanego? To dopiero jest rewolucja, o której do tej pory nie wspominano
Nie daje mi spokoju ta wypowiedź. Takie "przekonanie" może być błędne. A na jakiej podstawie spowiednik może je potwierdzić? Na podstawie mojego "przekonania". Jeżeli jestem mu w stanie to udowodnić inaczej, to dlaczego nie byłoby to możliwe przed sądem kościelnym?
A może wezwać wszystkich małżonków do "głębokiego rozeznania". Może okazałoby się, co już gdzieś było powiedziane, że większość małżeństw sakramentalnych nie jest ważnych.
Czy w sytuacji, gdy sumienie mi mówi, że w chwili składania przysięgi miałem słabą wiarę i szedłem do ślubu "dla rodziców", mam mieć moralną pewność, że moje obecne (pierwsze, dla jasności) małżeństwo jest właśnie nieważne? Co zrobić? Czy można żyć z kimś, kto okazał się obcą osobą? Może jeszcze raz wziąć ślub z tą samą osobą? A może takie małżeństwo tylko wtedy jest nieważne, gdy żyję już z kimś innym w drugim związku, a jak w pierwszym, to jest ważne?
Jeśli pierwszy spowiednik nie zgodzi się z moim sumieniem, to pewnie będę szukał następnego i tak do skutku. .
A co w sytuacji, gdy uznaliśmy już ze spowiednikiem moje małżeństwo za nieważne, ale potem odchodzi moja obecna partnerka, wraz z dziećmi i związuje się z kimś, kogo pierwsze małżeństwo też właśnie zostało uznane (w sumieniu) uznane za nieważne. W sumieniu jestem teraz kawalerem, mam wiec (w sumieniu) poślubić nową osobę. Jak mogę to zrobić? Najwyraźniej, tylko w ukryciu, ewentualnie cywilnie. No i idę znowu do spowiedzi, tłumacząc, że moje pierwsze małżeństwo było nieważne, a drugiego nie było wcale.
A co z sakramentem dla "drugiego związku"? Może by go zawierać potajemnie, gdy pierwszy jest nieważny "w sumieniu". Wtedy już nie tak łatwo byłoby uciec do "trzeciego związku".
> Nasz Pan i Odkupiciel Jezus Chrystus uroczyście potwierdził Bożą wolę w odniesieniu do całkowitego zakazu rozwodu. Aprobata lub usprawiedliwienie naruszenia świętości więzi małżeńskiej, nawet pośrednio poprzez wspomnianą nową dyscyplinę sakramentalną, poważnie zaprzecza woli Bożej i Jego przykazaniu. Praktyka ta stanowi zatem istotną zmianę w dwóch tysiącach lat sakramentalnej dyscypliny Kościoła. Ponadto, znacząco zmieniona dyscyplina w końcu doprowadzi do zmiany w odpowiedniej doktrynie.
> Ciągłe Magisterium Kościoła, poczynając od nauk Apostołów i wszystkich Papieży, najwyższych zwierzchników, zachowało i wiernie przekazało zarówno w doktrynie (w teorii), jak i w dyscyplinie sakramentalnej (w praktyce) w sposób jednoznaczny, bez cienia wątpliwości i zawsze w tym samym sensie i znaczeniu (eodem sensu eademque sententia), krystaliczne jasne nauczanie Chrystusa dotyczące nierozerwalności małżeństwa.
> Ze względu na swoją naturę ustanowioną przez Boga, dyscyplina sakramentów nigdy nie może zaprzeczać objawionemu Słowu Bożemu i wierze Kościoła w absolutną nierozłączność zawartego i skonsumowanego małżeństwa.
> Potwierdzamy zatem w duchu św. Jana Chrzciciela, św. Jana Fishera, św. Tomasza More' a, błogosławionego Laury Vicuña oraz wielu znanych i nieznanych wyznawców i męczenników nierozerwalności małżeństwa:
> Nie jest dopuszczalne (non licent) usprawiedliwianie lub legitymizowaniem bezpośrednio lub pośrednio rozwodu i pozamałżeńskiego stałej relacji seksualnej poprzez dyscyplinę sakramentalną, polegającą na przyjmowaniu tzw. "rozwiedzionych i w ponownych związkach" do Komunii Świętej, w tym przypadku jest to dyscypliną obcą całej Tradycji wiary katolickiej i apostolskiej.
> Czyniąc tę publiczną profesję przed naszym sumieniem i przed Bogiem, który nas osądzi, jesteśmy szczerze przekonani, że jest to służba miłosierdzia w prawdzie Kościołowi naszych czasów i Najwyższemu Zwierzchnikowi, następcy Świętego Piotra i Wikariuszowi Chrystusa na ziemi.
O gdyby biskupi z Polski zdobyli się na równie jasne potwierdzenie prawdy o nierozerwalności małżeństwa jak ich współbracia w biskupstwie z Kazachstanu. Patrzmy na kryształowo jasne świadectwo Kościoła męczenników, bo oni będą stali przed tronem Baranka, jak mówi Apokalipsa.
Warto sięgać po katolickie źródła informacji, np. po 1Peter5, który o tym informuje: https://onepeterfive.com/kazakhstan-bishops-call-communion-for-remarried-alien-to-the-entire-tradition-of-the-catholic-and-apostolic-faith/
> Kościół nie posiada nieomylnego charyzmatu oceniania wewnętrznego stanu łaski wiernego (zob. Sobór Trydencki, sesja 24, rozdział 1). Niedopuszczanie do Komunii Świętej tak zwanego "rozwiedzionych i w ponownych związkach" nie oznacza więc wyroku w sprawie ich stanu łaski przed Bogiem, lecz wyrok w sprawie widzialnego, publicznego i obiektywnego charakteru ich sytuacji. Ze względu na widzialną naturę sakramentów i samego Kościoła, przyjęcie sakramentów z konieczności zależy od widocznej i obiektywnej sytuacji wiernych.
Bardzo polecam przeczytanie całego oświadczenia biskupów z Kazachstanu, szczególnie ich argumentacji teologicznej, która jest nie do podważenia: https://onepeterfive.com/kazakhstan-bishops-call-communion-for-remarried-alien-to-the-entire-tradition-of-the-catholic-and-apostolic-faith/
Kto nie zna angielskiego niech się posłuży tłumaczem online, np. google translate, bo pewnie nie doczekamy się tłumaczenia polskiego.
AFN
Całą dyskusja o AL i grzesznikach VI przykazania to tylko wierzchołek góry lodowej. Bo skoro w sumieniu uznam że moja kradzież nie jest grzechem, a zabójstwo doskonale jestem wstanie wytłumaczyć i uznać swą niewinność to przecież zawsze jestem w jak piszesz porządku.
W całej tej dyskusji nie chodzi o ocenę konkretnej pary, ale o ocenę czy grzech śmiertelny jest nadal śmiertelnym.
No i co ważne, bardzo łatwo pisząc o belce i niesądzeniu wpadasz w pułapkę swych słow. Bo czemu osadzasz tutaj piszących?
Duchowni - powołując się na swój obowiązek biskupów, którzy ponoszą „poważną odpowiedzialność” i mają „zobowiązanie wobec wiernych oczekujących od nich publicznego i jednoznacznego wyznania prawdy, i niezmiennej dyscypliny Kościoła w odniesieniu do nierozerwalności małżeństwa” przypomnieli innym hierarchom na całym świecie, że „nie wolno im milczeć w obliczu próby zmieniania nauczania o nierozerwalności małżeństwa, „uzasadniania, zatwierdzania lub legitymizowania bezpośrednio lub pośrednio” rozwodu i stosunków seksualnych w tego typu związkach niebędących związkami sakramentalnymi poprzez sakramentalną dyscyplinę dopuszczania do Komunii Świętej tzw. „rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach”.
I tak w ogóle co z tą drugą osobą? Bo na forum wewnętrznym człowiek jest sam na sam z penitentem. Gdzie jest miejsce na tę drugą osobę, na jej "głębokie przekonanie w sumieniu", które w dodatku może być zupełnie inne?