Obawiam się 'nowego podejścia' do rodziny i czy to 'nowe podejście' de facto nie zaneguje rodziny... Przypuszczam, że Synod do spraw Młodzieży, również zakończy się dużym kontrowersjami
To nowe podejście oficjalnie legalizuje bigamię. Wcześniej, to jest ponad 30 lat temu, KK zlikwidował ekskomunikę za zawarcie drugiego cywilnego związku po rozwodzie, czyli bigamię. Zaś teraz jest kontynuacja zielonego światła dla rozwodników w kolejnych związkach, które zaczęło się od FC i nowego KPK.
"Uważam, że rzeczą najbardziej nowatorską będzie poszukiwanie nowej relacji między Kościołem a młodymi, opartej na paradygmacie odpowiedzialności wolnej od jakiegokolwiek paternalizmu." -
A przed nami większe cele, A przed nami nowy świat, Razem młodzi przyjaciele, Zbudujemy nowy ład !
2. Pater, czyli ojciec - wprowadzamy do Magisterium Kościoła język inklizywny, zamieniając średniowieczne i przestarzałe pojęcia "ojciec" i "matka", słowami "rodzic A" i "rodzic B".
"...Adhortacja ta [AL] jest zbliżeniem Kościoła do rodziny, z jej wyzwaniami i trudnościami. Stara się, aby dotarło do niej przesłanie Ewangelii i jednocześnie chce pomóc rodzinom we współpracy i uczestniczeniu w rozwoju wspólnoty Kościoła..."
Jeśli Kardynał twierdzi, że adhortacja AL jest "zbliżeniem Kościoła do rodziny" to należy się spytać gdzie w Ewangelii wyczytał, że nowe związki zawarte po rozwodzie nie są grzechem ciężkim i uprawniają do Komunii świętej? W którym miejscu Pan Jezus pochwalił "wierne konkubinaty" i usprawiedliwił życie w nich w celu 'wychowania dzieci'?
Nie pochwalił - wskazał niewłaściwe życie Samarytance przy studni i to w taki sposób, że ujawnienie tego grzechu stało się przyczyną jej nawrócenia i radości!
Ale Franciszek pochwalił "drugi związek, który umocnił się z czasem, z nowymi dziećmi, ze sprawdzoną wiernością.." (AL pkt 298) - stwierdzając w tym punkcie, że długotrwałe życie w grzechu ciężkim jest "sprawdzoną wiernością". Poza tym nie zalecił nawrócenia, gdyż ono byłoby "popadnięciem w nowe winy". W ten sposób zaakceptowano w AL długotrwałe konkubinaty i kolejne związki po rozwodzie.
"W którym miejscu Pan Jezus pochwalił "wierne konkubinaty" i usprawiedliwił życie w nich w celu 'wychowania dzieci ?" Jezus sam był wychowany przez przyszywanego ojca,swojego opiekuna Józefa.Maryja miała dziecko z Bogiem a mieszkała z Józefem.Tak wiem mieli ślub.Tylko było to "białe małżeństwo".
Kardynał głosi likwidację paternalizmu, na rzecz dialogu. Słowo "dialog" zyskało niesłychane powodzenie po SVII; już nie ma nawracania - bo to szkodliwy prozelityzm- ale jest dialogowanie, które niewiele osób nawróciło na wiarę katolicką. Teraz będzie dialog z młodymi, a to w konsekwencji doprowadzi do likwidacji każdego autorytetu. Również autorytetu Kościoła.
dziwne, że parolin taki potulny dla władzy, a gdzie u niego troska o prawdę chrystusowa. Bliskość względem rodziny - mowi, ale jaka, gdzie nauka jana pawła ii o takiej bliskości, pyta kościół taki jak obserwator.. to już wszystko było wyjaśnione, dziś, moim zdaniem, mamy rewolucje w etyce, która pachnie owcą protestancką, lutrem z XVI wieku.
Dobrze, że chcą słuchać młodzieży, ale czy młodzież będzie miała świadomość i czy ktoś jej powie, że należy też słuchać Kościoła, a nie go zmieniać i stawiać mu wymagania. Wymagania to się stawia duszpasterzom, ale w zamian oczekuje od nich jak najlepszej pomocy, prowadzenia duchowego i nauczania zgodnie z wiarą katolicką, aby przez nią lepiej poznać Jezusa i aby przez to poznanie doszło do spotkania z Jezusem, ale również do spotkań w ramach "świętych obcowania". Wszyscy tak pięknie piszą o tym, że młodzież będzie się mogła wypowiedzieć. Katechizowałem i wiem, że młodzież faktycznie stawia dużo wymagań, jednak 75% z nich to wymagania "ducha czasu". Ciężko jest pokazać im i wytłumaczyć, że jak chcą żyć właściwie, to proces musi być odwrotny: słuchajcie KOŚCIOŁA. Inna sprawa, że czasami trzeba mówić bijąc się w piersi ... "słuchajcie, ale nie wszystkich naśladujcie..."
Popieram papieża Franciszka i jego nauczanie, proponuje wszystkim czytanie biblii, bo to co robi Papież wynika sorry z najważniejszego przykazania. Znany włoski egzorcysta Gabriel Amorth mówił: "będziemy sądzeni z miłości". Czy to się komuś podoba czy nie. No ale my uwielbiamy kopać w 4 litery: słabszych , zbłądzonych, pogubionych, rozwiedzonych pod płaszczykiem przestrzegania prawa.
Ty nawet nie wiesz, co to jest miłość! Miłość to bezinteresowne pragnienie dobra drugiej osoby. Jeśli uważasz, że ryzykowanie życiem wiecznym konkubiny lub konkubenta (osoby, z którą uprawia się seks, a która nie jest Twoją żoną lub mężem), to dbanie o jej/jego dobro, to nie mamy o czym rozmawiać.
Obecna sytuacja jest chora.I Papież Franciszek stara się to zmienić.Jeśli ja mając żonę ,ulegnę pokusie i zgrzeszę co jakiś czas z sąsiadką,to kapłan da mi rozgrzeszenie.Natomiast moją znajomą,mąż zostawił z dwójką dzieci i poszedł do kochanki.Ma 26lat i już do końca życia powinna żyć sama? Bo gdy z kimś zamieszka to ksiądz nie da rozgrzeszenia ? Ja, jako "lowelas" mogę chodzić co jakiś czas "na boki" i rozgrzeszenie dostanę.Ona gdy zamieszka z jakimś Józefem,które by się nią i dziećmi zaopiekował,rozgrzeszenia już nie dostanie.Tak wygląda to teraz.
Bzdury! Warunek rozgrzeszenia jest prosty: uznanie swojego grzechu i postanowienie poprawy. Jeśli Ty, "lowelas", cudzołożysz od czasu do czasu, po czym idziesz do spowiedzi z założeniem, że przy kolejnej okazji sobie znów pogrzeszysz "z sąsiadką", to otrzymane materialnie rozgrzeszenie i tak jest nieważne. Jeśli Twoja "znajoma" żyje w konkubinacie (lub nawet z tym facetem ma zawartą w USC umowę cywilno-prawną) uzna swój grzech i postanowi zrobić wszystko, by go już nie popełniać - to dostanie rozgrzeszenie. Proste?
@Brodaty, masz 100% racji. Życie w drugim związku nie jest z automatu życiem w grzechu ciężkim, jest takie coś jak uznane przez Kościół białe małżeństwo. Nawet jeżeli ktoś żyje w tym grzechu może pójść do spowiedzi i kończąc z tym grzechem (dalsze życie w drugim związku ale w czystości) powinien otrzymać rozgrzeszenie i móc przyjmować Komunię Świętą. Do tutejszych "papieży": Nie rozumiem czemu nie potraficie rozróżnić życia w związku grzesznym od życia w czystości, samo mieszkanie z kimś pod jednym dachem i wspólne dzielenie obowiązków utrzymania i wychowywania dzieci z pierwszych sakramentalnych małżeństw nie jest absolutnie żadnym grzechem a jest wręcz godne pochwały i o tym mówi Franciszek w AL, tylko wy nie jesteście w stanie tego pojąć.
Jakbyś miał pojęcie o nauczaniu Kościoła, to wiedziałbyś, że grzechem jest nie tylko sam czyn, ale również intencja uczynienia zła (Mt 5, 27—28) i samo przebywanie w okazji do grzechu. Mieszkanie z faceta z kobietą, która nie jest jego żoną, jest okazją do grzechu. Żeby móc dostać rozgrzeszenie, spowiednik musi uznać, że taka sytuacja jest usprawiedliwiona. W każdym razie nie dzieje się to z automatu.
Drogi KJ, ja nie piszę głupot Czy wiesz co to jest białe małżeństwo, czy osoby w takim związku mieszkają razem czy osobno?
"Nauka, ustawodawstwo i praktyka Kościoła w sprawie możliwości udziału małżonków rozwiedzionych i żyjących w związkach niesakramentalnych w Eucharystii są jednoznaczne i niezmienne, co ma swoje źródło w nierozerwalności małżeństwa, która pochodzi z pozytywnego prawa Bożego (por. Mt 19, 6). Dyscyplina ta stwierdza, że osoby rozwiedzione, które zawarły ponowne związki małżeńskie oraz ich partnerzy, nie mogą być dopuszczone do sakramentu pokuty i Eucharystii, gdyż żyją w grzechu cudzołóstwa lub w stałej okazji do grzechu. Mogą uczestniczyć w Eucharystii tylko wtedy, gdy wyrzekną się współżycia seksualnego, a więc gdy zostanie usunięta bliska okazja do grzechu oraz gdy nie będzie istniało niebezpieczeństwo zgorszenia wspólnoty wiernych. Oczywiście nie odnosi się to do sytuacji, kiedy pojawia się niebezpieczeństwo śmierci."
"gdy wyrzekną się współżycia seksualnego, a więc gdy zostanie usunięta bliska okazja do grzechu" http://niedziela.pl/artykul/30322/nd/Biale-malzenstwo---razem-a-jednak-osobno
Więc jednak jest możliwość mieszkania razem bez grzechu, Kościół dopuszcza takie przypadki. Osoby mieszkające razem wyrzekają się współżycia i to usuwa bliską okazję do grzechu. Gdyby było tak jak sugerujesz, to nie można by było razem np. pracować w biurze bo już "się przebywa w okazji do grzechu" nie można by było razem jechać windą bo to już jest okazja do grzechu w końcu nie można by mieszkać w jednym bloku bo sąsiadka jest rozwódką a to już jest okazja do grzechu itd. itp. "Okazji do grzechu" jest mnóstwo i chcąc je wszystkie wyeliminować trzeba by zamieszkać w pustelni z dala od wszelkiej cywilizacji i bez możliwości z kimkolwiek bo drugi pustelnik to też okazja do grzechu, jeszcze gorszego. Myślę, że trochę za daleko żeście się zapędzili z tym krytykanctwem i w tej waszej "doskonałości". Grzech to świadome i dobrowolne przekroczenie przykazań, myślą, mową i uczynkiem. Jeżeli nie współżyję, nie myślę o tym, nie rozmawiam o tym, to nie mam grzechu, jakim więc "cudem" ten grzech popełnię skoro nie spełnię żadnego warunku aby go popełnić. Jak powiem rozwódce dzień dobry, czy mogę zanieść zakupy, to już zgrzeszyłem? to jest to "okazja do grzechu"?
Tak, jak napisałem: Kościół (od kilkunastu lat = "Familiaris consortio" - przez 1950 lat nigdy Kościół tego nie dopuszczał) pozwala osobom żyjącym w konkubinacie prosić o rozgrzeszenie pod pewnymi warunkami.
W każdym razie nie dzieje się to z automatu. Nie współżycie nie jest "usunięciem okazji do grzechu", lecz jest niegrzeszeniem przeciwko VI przykazaniu. Usunięciem okazji do grzechu jest np. spanie w innych pokojach albo w osobnych łózkach.
Oprócz tego konkubinat może łamać inne zakazy moralne, np. wprowadzać zgorszenie. Więc droga do rozgrzeszenia konkubentów jest długa i wcale nie sprowadza się tylko do braku seksu.
Jak napisałem: "Żeby móc dostać rozgrzeszenie, spowiednik musi uznać, że taka sytuacja jest usprawiedliwiona."
Do @Gosc - jeśli ktoś nie żyje ze ślubną żoną/mężem, lecz po rozwodzie mieszka z innym partnerem i tego innego partnera obdarza miłością taką, jaką ślubuje się żonie/mężowi, to jest to grzech ciężki i nie zmniejsza tego życie jak "brat z siostrą". Występuje tu co najmniej zdrada duchowa i grzech zgorszenia.
KJ i reszta świętoszków na szczęście ani nie jest spowiednikiem takich osób ani Bogiem co ich będzie na sądzie sądził. Dobrze by było żeby czcigodny KJ i reszta świętoszków o tym pamiętali w przebłyskach pomiędzy nawałami swojej pychy.
""Amoris laetitia" niesie ze sobą wielką nowość" -- Problem jest taki, że w chrześcijaństwie żadnej nowości być nie może, bo wszystko zostało objawione prawie 2000 lat temu przez Jezusa Chrystusa. Jeśli ktoś głosi coś nowego, coś niezgodnego, to jest to fałszywa ewangelia. A św. Paweł mówi: Kto by wam głosił inną ewangelię od Tej, niech będzie p...
Zastanawiam się nad czymś innym. Jeżeli jest możliwa jest taka zmiana, to kto zagwarantuje, że Kościół nie pójdzie drogą liberalnych wspólnot protestanckich? A w każdym razie zasieje wątpliwości : czy dana prawda wiary dany zakaz lub nakaz dana praktyka jest zasadniczo ważna, czy nie. Nie jestem tradycjonalistą, ale muszę przypomnieć, co z zrobiono że starą reformą. A raczej, jak.
A przed nami większe cele,
A przed nami nowy świat,
Razem młodzi przyjaciele,
Zbudujemy nowy ład !
Tak to myśl zamienia się w czyn !
Tezy:
1. Likwidujemy seminaria. Do kapłaństwa wystarczy świadectwo ukończenia gimnazjum i zaświadczenie o bierzmowaniu.
Proszę o kolejne postulaty - tezy - max 95 - przybijemy na spiżowej bramie. A co?
Jeśli Kardynał twierdzi, że adhortacja AL jest "zbliżeniem Kościoła do rodziny" to należy się spytać gdzie w Ewangelii wyczytał, że nowe związki zawarte po rozwodzie nie są grzechem ciężkim i uprawniają do Komunii świętej? W którym miejscu Pan Jezus pochwalił "wierne konkubinaty" i usprawiedliwił życie w nich w celu 'wychowania dzieci'?
Warunek rozgrzeszenia jest prosty: uznanie swojego grzechu i postanowienie poprawy. Jeśli Ty, "lowelas", cudzołożysz od czasu do czasu, po czym idziesz do spowiedzi z założeniem, że przy kolejnej okazji sobie znów pogrzeszysz "z sąsiadką", to otrzymane materialnie rozgrzeszenie i tak jest nieważne.
Jeśli Twoja "znajoma" żyje w konkubinacie (lub nawet z tym facetem ma zawartą w USC umowę cywilno-prawną) uzna swój grzech i postanowi zrobić wszystko, by go już nie popełniać - to dostanie rozgrzeszenie.
Proste?
Życie w drugim związku nie jest z automatu życiem w grzechu ciężkim, jest takie coś jak uznane przez Kościół białe małżeństwo. Nawet jeżeli ktoś żyje w tym grzechu może pójść do spowiedzi i kończąc z tym grzechem (dalsze życie w drugim związku ale w czystości) powinien otrzymać rozgrzeszenie i móc przyjmować Komunię Świętą.
Do tutejszych "papieży":
Nie rozumiem czemu nie potraficie rozróżnić życia w związku grzesznym od życia w czystości, samo mieszkanie z kimś pod jednym dachem i wspólne dzielenie obowiązków utrzymania i wychowywania dzieci z pierwszych sakramentalnych małżeństw nie jest absolutnie żadnym grzechem a jest wręcz godne pochwały i o tym mówi Franciszek w AL, tylko wy nie jesteście w stanie tego pojąć.
Więc nie gadaj głupot.
Czy wiesz co to jest białe małżeństwo, czy osoby w takim związku mieszkają razem czy osobno?
"Nauka, ustawodawstwo i praktyka Kościoła w sprawie możliwości udziału małżonków rozwiedzionych i żyjących w związkach niesakramentalnych w Eucharystii są jednoznaczne i niezmienne, co ma swoje źródło w nierozerwalności małżeństwa, która pochodzi z pozytywnego prawa Bożego (por. Mt 19, 6). Dyscyplina ta stwierdza, że osoby rozwiedzione, które zawarły ponowne związki małżeńskie oraz ich partnerzy, nie mogą być dopuszczone do sakramentu pokuty i Eucharystii, gdyż żyją w grzechu cudzołóstwa lub w stałej okazji do grzechu. Mogą uczestniczyć w Eucharystii tylko wtedy, gdy wyrzekną się współżycia seksualnego, a więc gdy zostanie usunięta bliska okazja do grzechu oraz gdy nie będzie istniało niebezpieczeństwo zgorszenia wspólnoty wiernych. Oczywiście nie odnosi się to do sytuacji, kiedy pojawia się niebezpieczeństwo śmierci."
"gdy wyrzekną się współżycia seksualnego, a więc gdy zostanie usunięta bliska okazja do grzechu"
http://niedziela.pl/artykul/30322/nd/Biale-malzenstwo---razem-a-jednak-osobno
Więc jednak jest możliwość mieszkania razem bez grzechu, Kościół dopuszcza takie przypadki.
Osoby mieszkające razem wyrzekają się współżycia i to usuwa bliską okazję do grzechu.
Gdyby było tak jak sugerujesz, to nie można by było razem np. pracować w biurze bo już "się przebywa w okazji do grzechu" nie można by było razem jechać windą bo to już jest okazja do grzechu w końcu nie można by mieszkać w jednym bloku bo sąsiadka jest rozwódką a to już jest okazja do grzechu itd. itp. "Okazji do grzechu" jest mnóstwo i chcąc je wszystkie wyeliminować trzeba by zamieszkać w pustelni z dala od wszelkiej cywilizacji i bez możliwości z kimkolwiek bo drugi pustelnik to też okazja do grzechu, jeszcze gorszego. Myślę, że trochę za daleko żeście się zapędzili z tym krytykanctwem i w tej waszej "doskonałości". Grzech to świadome i dobrowolne przekroczenie przykazań, myślą, mową i uczynkiem. Jeżeli nie współżyję, nie myślę o tym, nie rozmawiam o tym, to nie mam grzechu, jakim więc "cudem" ten grzech popełnię skoro nie spełnię żadnego warunku aby go popełnić. Jak powiem rozwódce dzień dobry, czy mogę zanieść zakupy, to już zgrzeszyłem? to jest to "okazja do grzechu"?
W każdym razie nie dzieje się to z automatu. Nie współżycie nie jest "usunięciem okazji do grzechu", lecz jest niegrzeszeniem przeciwko VI przykazaniu. Usunięciem okazji do grzechu jest np. spanie w innych pokojach albo w osobnych łózkach.
Oprócz tego konkubinat może łamać inne zakazy moralne, np. wprowadzać zgorszenie. Więc droga do rozgrzeszenia konkubentów jest długa i wcale nie sprowadza się tylko do braku seksu.
Jak napisałem: "Żeby móc dostać rozgrzeszenie, spowiednik musi uznać, że taka sytuacja jest usprawiedliwiona."
▒Mikołaj Gogol