Ratowanie, to już jest musztarda po obiedzie! Trzeba przede wszystkim zapobiegać, a zapobiegania zupełnie nie ma. Odurzają się ludzie niewierzący ( tacy, którzy nie wyznają żadnej religii, albo przestali wierzyć religii, którą wyznawali), ponieważ religia określa człowiekowi cel życia, a jeżeli człowiek traci cel życia, to jego życie traci sens i wtedy jest samobójstwo, odurzanie, albo życie jak roślina. Najdoskonalszym zapobieganiem alkoholizmowi i wszelkiemu odurzaniu jest religia chrześcijańska, bo daje miłość tą ziemską i niebiańską, oraz uszczęśliwiający cel: Życie wieczne w szczęśliwości. "Szukajcie Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie wam dodane".
Podszept szatana? Owoce zawsze skazują na prawidłowość rozwiązania. Jeżeli są złe, to rozwiązanie jest chybione. Poza tym każdy skutek ma przyczynę, więc aby unikać niepożądanych skutków, należy usunąć ich przyczynę.
Podobno spożycie alkoholu w przeliczeniu na czysty spirytus na głowę statystycznego mieszkańca jest w Polsce wyższe niż za czasów komuny, kiedy powstawała Krucjata Wyzwolenia Człowieka. A może po prostu trzeba podejmować się abstynencji - jako postu w intencji tych, co nadużywają i tych, co są przez to krzywdzeni? Nie tylko 100 dni z okazji 100 rocznicy niepodległości, i nie Wielkiego Postu i Adwentu, rekompensowanych po ich zakończeniu... Przecież wiemy, jak żyć. Tylko co z tą wiedzą robimy? Jacy my? My = katolicy w Polsce.
z jednej strony tak, znam to powiedzenie. Z drugiej - wystarczy przyjrzeć się tzw. browarkom - w jakiej ilości są wypijane od nastolatka począwszy... A alkoholikiem można być, mając w kieliszku whisky czy koniak. Niestety, wcale to nie takie rzadkie.... ps. Określenie "my" było odpowiedzią ad "zapytanie" (wyżej)
Post w którym nie wypiję "browarka" nie jest faktycznie postem czyli umartwieniem. No chyba że ma się problem alkoholowy. Owszem warto pościć w różnych intencjach, ale faktycznie się umartwiając. Taki podstawowy to oczywiście post o chlebie i wodzie. Ale kto w obecnych czasach tak pości?
Mam 21 lat trzeźwości. Mojemu przyjacielowi nie udało się wytrzeźwieć, zmarł w zeszłym roku. Nie dało się mu pomóc. Moje doświadczenie: uzależnienie nie bierze z reklam, z dostępności alkoholu i liczby metrów od szkoły. To bardzo złożony problem nieradzenia sobie ze swoim życiem, samym sobą, etc. I to, jak trudno przyznać się samemu przed sobą, że jest się bezsilnym alkoholikiem.