Biskup się myli. Zdrowy feminizm to prawa wyborcze dla kobiet, równy dostęp do pracy i edukacji, równe płace za tę samą pracę. W opozycji do tego stoi zarówno niezdrowy feminizm proponowany przez środowiska skrajnie lewicowe (promocja aborcji, negacja rodziny), ale także postawa szowinistyczna, która chce z kobiety zrobić jedynie matkę i "kurę domową". Sprowadzanie kobiety do roli "niewiasty co przekazuje życie cielesne i duchowe" wpisuje się w postawę szowinistyczną. Tym bardziej, że mężczyzna też przekazuje życie cielesne i duchowe, biorąc udział zarówno w sprowadzeniu na świat jak i wychowaniu potomstwa. Patrzenie na kobietę przez pryzmat rodzicielstwa nie ma nic wspólnego z feminizmem, zdrowym, czy nie.
Kościół, z tego co się orientuje nie chce zrobić z kobiet wyłącznie kur domowych. Wydaje mi się że w każdym małżeństwie powinien być podział ról, kto czym się w domu zajmuje, i zgodzić się na to powinny obie strony. Kwestia znalezienia męża, z którym będzie można się w tej kwestii dogadać. Ja bardzo rzadko gotuję, sprzątamy razem, a żaden ksiądz nigdy mi nie powiedział że jestem złą żoną :) jeśli potomstwo dzieci to stety lub niestety, jak kto uważa, natura to kobiecie zarezerwowała rodzenie dzieci. Można się na to nie zgadzać, chociaż nie wiem czy jest sens walczyć z naturą :) osobiście uważam możliwość rodzenia dzieci za wielki przywilej, mimo całego bólu i wielu wyrzeczeń, mam ogromny wkład w powstawanie nowego życia, a dzięki temu że to życie zna mnie już od poczęcia, jestem z nim silniej związana :)
Biskup ma swieta racje. Judaizm i Chrzescijanstwo kochaja i cenia roznosc plci, w tym kobecosc. Feminizm (zawsze kupny, jak np. z paleniem papierosow) to synonim nienawisci do (wlasnej) natury i czlowieczenstwa - .nowoczesne zwyrodnienie.
Czy ja dobrze widzę, że biskup najpierw nazwał kogoś "potworem" i "apostołkami śmierci", by zaraz powiedzieć, żeby "nie potępiać"? To czym, jak nie potępieniem jest nazwanie kogoś w ten sposób? Komplementem? Naprawdę nie ma się co dziwić że wierni błądzą, skoro pasterze błądzą nie dają przykładu.
Zgadzam się z Krzysztofem Zanussim, że feminizm jest jak cholesterol, dobry i zły. Problem w tym, że w polskim Kościele również ten dobry jest z założenia podejrzany. Kobiecy punkt widzenia bywa już na wstępie traktowany z przymrużeniem oka, a sygnalizacja potrzeb i oczekiwań brana za fanaberię. Oczywiście, wiele zależy od danego kościelnego środowiska, ale generalnie feminizm jest be. Nawet Nowy Feminizm...Szkoda, bo to idea warta rozwinięcia.
Jak zwykle sformułowania. Zdrowy feminizm jest dobry, a "Chory" femininizm jest zły. A kto decyduje , który jest "zdrowy", a który "Chory" - oczywiście biskup. Co z tego wynika? To już wiemy ....