Dlaczego teczka o. Hejmo znalazła się właśnie teraz?

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 29.04.2005 06:11

- Odkrycie tych dokumentów nie było przypadkowe. Uważam, że ktoś te materiały celowo podsunął prezesowi Kieresowi. Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona - powiedział Gazecie Wyborczej proszący o zachowanie anonimowości członek Kolegium IPN.

Sam prezes Leon Kieres poza potwierdzeniem, że o teczce Hejmy dowiedział się ok. 16 kwietnia, nie chciał powiedzieć, kto mu ją przekazał. - Są dwie drogi poszukiwania dokumentów: albo do archiwum zwraca się o nie Biuro Edukacji Publicznej, albo zostają znalezione w wyniku kwerendy dokonywanej na wniosek osoby pokrzywdzonej. Jeśli chodzi o teczkę o. Hejmy, żaden z tych dwóch przypadków nie miał miejsca - mówi pracownik IPN. I dodaje: te materiały były wśród tysięcy nieprzejrzanych jeszcze teczek. Można je było odkryć rok temu albo za kilka miesięcy. Z informacji uzyskanych przez "Gazetę" wynika, że teczkę przekazała Kieresowi szefowa archiwum IPN Bernadetta Gronek. Gronek do 9 maja jest na urlopie, dlatego nie mogła odpowiedzieć na pytanie, kto wskazał jej materiał. - Czy do IPN trafiają na przykład anonimy, donosy wskazujące, że na kogoś "jest teczka"? Pracownik IPN: - Trafiają. Nie wiem, czy są wykorzystywane. Jan Draus z Kolegium IPN, które w środę na posiedzeniu z Kieresem podjęło decyzję o ujawnieniu nazwiska Hejmy, przyznaje, że prezesa nie wypytywano, jak dokumenty trafiły w jego ręce. - Ważniejsza była kwestia, czy ujawnić nazwisko, które jest w aktach - mówi Draus. - Wystarczyła nam informacja, że między 14 a 15 kwietnia tego roku archiwiści znaleźli te materiały. Nie snułbym tu żadnej teorii spisku - twierdzi przewodniczący Kolegium IPN dr Sławomir Radoń i dodaje, że z własnego doświadczenia w pracy w archiwach wie, że takie odkrycia mogą się zdarzyć. - Rzeczywiście czas jest niezręczny. Przyjmujemy, że to zbieg okoliczności, chociaż niezbyt szczęśliwy.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona