Udają katolickich studentów

Młodych ludzi można spotkać na pl. Zamkowym. Zaczepiają głównie osoby starsze i obcokrajowców. Podają różne wytłumaczenia dla swojej działalności: raz mówią, że prowadzą zbiórkę, a raz, że chcą coś sprzedać, a pieniądze przeznaczają dla dzieci. Przedstawiają się jako studenci psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. - Twierdzą, że zaliczają ćwiczenia z komunikacji społecznej. Przy okazji zbierają pieniądze - opowiada pan Marek z ul. Piekarskiej. Mieszkaniec Starówki widział też listę z nazwiskami, przy których były wpisane różne kwoty: od 5 zł do 20 euro. Gdy zwrócił uwagę, że na zbiórkę trzeba mieć zgodę, a on zna rektora UKSW, "studenci" uciekli. Agnieszkę Mac Killop chłopak zaczepił przy kolumnie Zygmunta. - Powiedział, że musi przepytać do badań 50 osób z różnych krajów - mówi Kanadyjka polskiego pochodzenia. Chciał poznać tylko jej dane oraz podpis. Sam się nie przedstawił się, jedynie machnął identyfikatorem przed nosem. - Potem zaproponował zakup świeczki w szkle. Tłumaczył, że część pieniędzy pójdzie na chore dzieci - opowiada kobieta. Pod kolumną Zygmunta spotkaliśmy mężczyznę, który przedstawił się jako szef grupy. - Zajmujemy się sprzedażą artykułów przemysłowych, to firma handlowa - tłumaczył, ale nie chciał podać nazwiska. Na pytanie, dlaczego jego ludzie mówią o sobie studenci, szef odpowiada, że to zwykły chwyt marketingowy. - Nie zna się pani na zasadach sprzedaży bezpośredniej - zaczął wykrzykiwać. Pokazał nam jakiś kwit, ale nie pozwolił go przeczytać. Gdy chcieliśmy spisać jego dane, wyrwał papier. Zdążyliśmy jedyniezauważyć, że dokument dotyczy firmy Saturn i Rawy Mazowieckiej. Jak powiedział nam mężczyzna spod kolumny, firma nie współpracuje z żadną fundacją wspierającą chore dzieci. - To firma handlowa, datki na dzieci zależą od obrotu firmy - tłumaczył szef Saturna. W Rawie Mazowieckiej nikt nie wie o firmie handlowej Saturn. - Mamy pomoc drogową o tej nazwie, ale nie ma do niej zastrzeżeń - mówi Karolina Sokołowska, rzecznik rawskiej policji. WUKSW nic nie wiadomo o zbiórce prowadzonej przez studentów. - Pierwsze słyszę. Na zbiórkę musi się zgodzić dziekan, a teraz są wakacje. We wrześniu, jak władze uczelni wrócą, przekażę im tę sprawę - mówi Agnieszka Burda, rzecznik UKSW. Pan Marek opowiedział o wszystkim dzielnicowemu. - Przyznał on, że słyszał o grupie, ale gdy podchodził do "studentów", to nie nagabywali oni nikogo. Spacerowali po prostu -dodaje warszawiak. - Rzeczywiście dzielnicowy miał sygnały o tych akwizytorach - mówi Tomasz Oleszczuk, rzecznik śródmiejskiej policji. - Legitymował ich, ale nic więcej nie mógł zrobić, bo nie było oficjalnych skarg. Teraz podejmiemy inne, bardziej skuteczne działania - zapowiada. Policja radzi, aby nie dawać pieniędzy w ulicznych zbiórkach - Chyba że to są duże i zapowiedziane akcje jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Osoby, które chcą pomóc, powinny raczej wpłacić pieniądze na konto znanej i sprawdzonej organizacji - mówi Oleszczuk. Zdaniem socjologa Bartłomieja Walczaka z Wyższej Szkoły Pedagogiki Resocjalizacyjnej Pedagogium zwiększona działalność oszustów w czasie wakacji wynika z tego, że w mieście jest więcej zwiedzających. - Turyści, m.in. obcokrajowcy ulegają, naciągaczom, bo są w obcym mieście i nie znają miejscowych zwyczajów - tłumaczy dr Walczak. Jego zdaniem warszawiacy w takiej sytuacji od razu poproszą o identyfikator, bo są obyci i wiedzą o nadużyciach, a przyjezdni są bardziej podatni na manipulację. Policjanci mówią, że naciągacze ze Starówki to pierwsza taka sprawa w tym roku. W poprzednich latach zdarzały się wypadki zatrzymania osób podszywających się pod kwestarzy z PCK.