A nie mówiłem?

Mógłbym odczuwać gorzką satysfakcję, że już pierwszego dnia przewidziałem, do czego zmierza Gazeta Wyborcza inicjując kolejną akcję społeczną. Ale ja nie odczuwam satysfakcji, tylko jestem przerażony.

Kiedy kilka tygodni temu Gazeta Wyborcza inicjowała na swych łamach akcję „Umierać po ludzku” byłem nieufny. „Zobaczysz, że za jakiś czas w ramach tej akcji zainicjują wielką debatę o legalizacji eutanazji” – powiedziałem znajomemu. I pełen ponurych przeczuć byłem poirytowany subiektywnym wrażeniem, że ruch hospicyjny jest traktowany instrumentalnie, do celów jaskrawie sprzecznych z jego istotą i ideami. Teraz okazało się, że moja nieufność była uzasadniona, a ponure przeczucia znalazły potwierdzenie na łamach Gazety Wyborczej. Znalazł się tam list anonimowej kobiety, w nawiązaniu do akcji GW żądającej dla siebie eutanazji. List uzupełniono „odpowiedzią” Piotra Pacewicza. Znalazło się w niej zdanie, którego się spodziewałem: „Problem eutanazji czynnej jest także w Polsce kwestią do rozstrzygnięcia, powinniśmy odbyć tę debatę”. A wcześniej jest stwierdzenie, w którym „zaprzestanie uporczywej terapii” jest nazywane „eutanazją bierną”. To bardzo sprytny zabieg, stosowany także w innych krajach, zmierzający do „oswojenia” ludzi z pojęciem „eutanazja” i nadania mu „pozytywnej” wymowy (rezygnacja z uporczywej terapii, na którą zgadza się Kościół, nie jest eutanazją, ani bierną ani czynną!). Mógłbym odczuwać gorzką satysfakcję, że już pierwszego dnia przewidziałem, do czego zmierza Gazeta Wyborcza inicjując kolejną akcję społeczną. Ale ja nie odczuwam satysfakcji, tylko jestem przerażony. Przeraża mnie, że są na świecie i w Polsce ludzie, którzy gotowi są zaliczyć śmierć na życzenie do „praw człowieka” i nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel. I że mają do dyspozycji bardzo silnie wpływające na opinię społeczną media. Przeraża mnie też list anonimowej czytelniczki (jeśli jest autentyczny). Tak, jak przerażał mnie kilka lat temu podobny w treści akt rozpaczy Janusza Świtaja. Dzisiaj już wiemy, że Janusz Świtaj wcale nie chciał umierać, tylko chciał pomocy. Pomocy, do której ma prawo i która mu się od społeczeństwa należy. Anonimowa czytelniczka pisze, że chce żyć tak długo, dopóki sama może „zrobić wszystko wokół siebie”. Twierdzi, że nie chce żadnej pomocy, bo to ją „krępuje”. Obydwa stwierdzenia są strasznym oskarżeniem jej otoczenia. O co? O brak miłości. I o brak człowieczeństwa. List anonimowej czytelniczki wcale nie jest wołaniem o eutanazję. Nie jest – wbrew temu, co napisał Pacewicz, - krzykiem o godność umierania. Jest krzykiem o godność życia w starości.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
14°C Czwartek
dzień
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
wiecej »