Lepiej nie ruszać?

Gdyby zarodki były nadal tworzone i mrożone, nie byłoby problemu z adopcją, a gdy jest ich mniej, nagle sądom grozi przeciążenie pracą?

Kolejna odsłona dyskusji o zapłodnieniu in vitro. W sejmie znajdują się trzy projekty dotyczące zapłodnienia in vitro: dwa zakazujące jego wykonywania i jeden wprowadzający refundację, za to bez żadnych ograniczeń. Najwyraźniej za godny zauważenia dziennikarze uważają tylko jeden: projekt poselski zgłoszony przez Bolesława Piechę. Zamieszanie w prasie wskazuje, że jest on postrzegany jako zagrożenie - być może dlatego, że biskupi uznali go za bliski nauczaniu Kościoła. Jedyna kwestia, która budzi wątpliwości, to problem adopcji zarodków, jednak w tej sprawie stanowisko Kościoła jest ostrożne i nieostateczne. Wydana w grudniu instrukcja Dignitas personae jest jednoznaczna w przypadku pomysłów wykorzystania „zbędnych” embrionów w celach badawczych, terapeutycznych lub ich niszczenia, a także wykorzystania do „leczenia bezpłodności”. Dziecko nie jest rzeczą ani lekarstwem. W kolejnym fragmencie punktu 19 instrukcji czytamy jednak: Została wysunięta propozycja wprowadzenia formy adopcji prenatalnej, tylko w tym celu, by stworzyć możliwość narodzenia się istotom ludzkim, które w przeciwnym wypadku skazane są na zniszczenie. Jednakże ta propozycja, godna pochwały co do intencji uszanowania i obrony życia ludzkiego, niesie ze sobą wiele problemów [natury medycznej, psychologicznej i prawnej - przyp.]. Kościół stawia znak zapytania, a nie rozstrzyga tego problemu – wyjaśnił niedawno abp Hoser. Dlatego dziwi agresywne przypominanie, że „Kościół adopcji nie akceptuje” a zarazem przekonywanie, że takie rozwiązanie (adopcja) zarzuci pracą sądy i stwarza masę dodatkowych problemów. - Czy nie lepiej zostawić zarodki zamrożone? - pyta dziennikarka. – Zdaniem lekarzy nic im nie grozi. Przyznam, że jest to pytanie zaskakujące, skoro jeszcze pół roku temu czytałam, że nie ma problemu nadmiarowych zarodków, bo wystarczy… dać je do adopcji! Gdyby zarodki były nadal tworzone i mrożone, nie byłoby problemu z adopcją, a gdy jest ich mniej, nagle sądom grozi przeciążenie pracą? A może problemem jest procedura adopcyjna zamiast czystej chęci kobiety do oddania/ przyjęcia dziecka? Może problemem jest tożsamość biologiczna dziecka, utrwalona w papierach? W końcu zapłodnienie in vitro jest dla części ludzi alternatywą właśnie dla adopcji. Nikt nie wie, nie musi wiedzieć, nie ma szans się dowiedzieć (nawet jeśli wie o drodze zapłodnienia) czy dziecko jest moje genetycznie, czy nie. A co z prawem dziecka do poznania jego własnej tożsamości biologicznej? Projekt Piechy nie ma szans - twierdzą dziennikarze. Być może faktycznie nie ma. Ale budzi obiekcje co najmniej zaskakujące… Uczciwiej byłoby powiedzieć: „nie chcemy zakazu” niż nagle stwarzać zamieszanie wokół kwestii marginalnych.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
10°C Piątek
dzień
10°C Piątek
wieczór
8°C Sobota
noc
5°C Sobota
rano
wiecej »