Ślub i co dalej?

O tym, w jaki sposób Święta Rodzina może być pomocą dla współczesnej rodziny, mówią Barbara i Józef Nowakowie ze wspólnoty Domowego Kościoła. Od 8 lat są diecezjalnymi doradcami życia rodzinnego, a w duszpasterstwie rodzin służą od ponad 30 lat.

Agnieszka Dochniak: W pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu czciliśmy Świętą Rodzinę. Czy ten dzień przeżywany jest jakoś szczególnie w Waszej rodzinie?

Józef Nowak: Od lat uczestniczymy w spotkaniu rodzin z księdzem biskupem. Jesteśmy zaangażowani w jego przygotowanie. W naszej rodzinie świętem jest każda rocznica ślubu. Zapraszamy nasze dzieci i robimy przyjęcie w ogrodzie. Udało nam się też zaszczepić wśród rodzeństwa (ja mam trzy siostry, a Basia siostrę i brata) celebrowanie rocznic ślubu. Organizujemy huczne świętowanie co pięć lat. Mamy wtedy czas na spotkanie, rozmowy i budowanie relacji.

Czy Święta Rodzina jest dla Was niedościgłym wzorem czy raczej przykładem życia i pomocą w codziennych trudnościach?

Barbara Nowak: W jednym z kazań rekolekcyjnych usłyszałam, że kiedy Bóg zaplanował przyjście Jezusa na ziemię, to wszystkie okoliczności tak ułożył, że Święta Rodzina mogła spokojnie przeżyć burzliwe wydarzenia. Pan Bóg osłaniał ich w trudnych sytuacjach. Maryja i Józef przeżyli ludzkie troski o dziecko i rodzinę. Pomyślałam, że trzeba mówić narzeczonym o tej Rodzinie. Ona była bez szans, ale zaufała Bogu. On miał dla nich wyjątkowy plan i czuwał nad jego realizacją.

Wielkie dzieło w Świętej Rodzinie dokonało się dzięki miłości i zaufaniu. J.N.: Mnie urzekła prostota Świętej Rodziny. Patrzę na Józefa i Maryję jako na bardzo prostych ludzi wśród codziennych czynności. Podejmują swoje obowiązki życiowe. Maryja zajmuje się domem, wychowaniem syna, opieką nad mężem. Józef jest cieślą, uczy syna fachu. Dla nas to jest właśnie wskazówka, jak żyć, wypełniać codzienne obowiązki małżeńskie, rodzinne, zawodowe. Bóg w tym wszystkim jest i błogosławi. Niektórzy z nas chcieliby więcej, lepiej, po swojemu. Ale planowanie według własnych wizji nie daje prawdziwego szczęścia.

Jak w takim razie Święta Rodzina pomaga Wam w konkretach?

B.N.: Pamiętam kilka bardzo trudnych dla mnie okoliczności, kiedy odwołanie do sytuacji rodzinnej Maryi bardzo mi pomogło i podniosło na duchu. Przypominałam sobie wtedy, że Matka Boża miała jeszcze trudniej, jeszcze ciężej, ale się nie załamywała i nie zniechęcała. Pewnej zimy mieliśmy zły węgiel i w domu było zimno. Jedno z dzieci, Emilia, miało wtedy 8 miesięcy. Myślałam, jak mi jest strasznie źle, i przyszła refleksja: a Matka Boża jak miała? Urodziła w stajence, owinęła Jezusa w to, co miała. Przetrwała z Bożą pomocą. To może ja też dam radę. I dałam. J.N.: Mam to szczęście mieć św. Józefa za patrona. Oblubieńca, nie robotnika. (śmiech) W trudnych sytuacjach, np. przy remoncie domu, szukałem u niego wstawiennictwa. Pracowałem wtedy na dwa etaty. Trzeba było pogodzić obowiązki zawodowe, rodzinne i przebudowę domu. Patrzyłem na św. Józefa, który jest dla mnie wzorem konsekwencji, stawania w trudnych sytuacjach i podejmowania działania, by zaopiekować się rodziną i zapewnić byt materialny.

W jakich obszarach współczesna rodzina potrzebuje najbardziej wsparcia duchowego i innych rodzin?

J.N.: Pracuję w szkole prawie 30 lat i niestety, patrząc przez pryzmat dzieci, mam coraz smutniejszy obraz rodziny. Już uczę dzieci swoich pierwszych uczniów. Widzę, jak daleko odchodzą od Pana Boga. Widzę, jak powierzchownie przeżywa się sakramenty, święta. Większość rodziców zwalnia się z odpowiedzialności za wychowanie swoich dzieci, ze stawiania im granic, pokazywania wartości czy wymagania od nich. Bardzo trudne jest kształtowanie postaw młodzieży bez wsparcia rodziny. Rodzice albo się poddali, albo nie mają chęci i czasu. B.N.: Zdecydowanie wychowanie religijne dzieci i młodzieży jest palącą sprawą. Brakuje wspólnot, grup, gdzie młodzi katolicy budowaliby relacje, nawiązywali przyjaźnie. Natomiast rodzice potrzebują formacji, zwłaszcza w takich okresach jak przygotowanie swoich dzieci do sakramentu chrztu czy I Komunii Świętej.

Co mówicie osobom zaczynającym życie małżeńskie? Macie własną receptę na dobre małżeństwo?

J.N.: Nasz sposób na dobre życie to modlitwa małżeńska. Różne sprawy i problemy przechodzą tą drogą do Boga. I widzimy, jak po czasie przychodzą rozwiązania. To nas uczy pokory i cierpliwości. B.N.: Nie podejmujemy decyzji w emocjach. W afekcie nie rozstrzygamy ważnych spraw. Wysłuchujemy siebie nawzajem, gdy opadną emocje. Dialog jest lekarstwem i można dzięki niemu zapobiec wielu kryzysom. Mieliśmy nawet taki etap, w najtrudniejszych momentach, że pisaliśmy do siebie. Potem czytaliśmy nawzajem swoje zapiski i rozmawialiśmy na ten temat.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
14°C Czwartek
wieczór
12°C Piątek
noc
9°C Piątek
rano
15°C Piątek
dzień
wiecej »