publikacja 20.07.2010 10:55
Chikuni okazuje się świetnie zorganizowaną miejscowością – ośrodkiem edukacyjno-misyjnym Jezuitów. Zadbane domostwa i ogródki, trochę jakbyśmy w innej Zambii wylądowali.
Kościół w Chikuni, rok 2010
AfrykaNowaka.pl
Mamy przyjemność gościć u księdza Krzysztofa, który oprowadza nas po włościach. Mieści się tu jedna z lepszych szkół średnich z internatem dla chłopców, jest szkoła żeńska, społeczność ma swoją stację radiową.
Poprzez rozgłośnię prowadzone są między innymi programy nauczania na poziomie szkoły podstawowej ze zorganizowanymi klasami i koordynatorami – docierają do kilku tysięcy dzieciaków.
Kościół w Chikuni, rok 1933 Kazimierz Nowak
Mhmmm… ale do roboty, bo przecież naszym głównym zadaniem jest odszukanie kościoła, który w listopadzie 1933 roku fotografował Kazimierz Nowak. Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że żarłoczne terminy dobrały się do budynku i z udało się uratować przed nimi jedynie wieżę. Poddana renowacji i konserwacji ma się dobrze. Zawieszamy kolejną tabliczkę.
Po przebyciu kolejnych 67 kilometrów docieramy w ostatnich promieniach zachodzącego słońca do miejscowości Batoka. Do Livingstone nad Wodospadami Wiktorii pozostało 240 kilometrów, czyli jakieś trzy dni rowerowe, mamy więc jakieś cztery dni w zapasie. Zgodna decyzja: jedziemy wypocząć!
Zbaczając z trasy 70 kilometrów dotrzemy nad Jezioro Kariba – sztuczny zbiornik powstały po zbudowaniu tamy na Zambezi. Oto plan na kolejny dzień!
Sielanka na Kariba AfrykaNowaka.pl
Prawdziwi dżentelmeni! )
Ja się nie wyspałam i żałowałam ze nie zaszyliśmy się gdzieś w buszu z namiotami.
Wycieczka na wyspę Chete AfrykaNowaka.pl
I znowu nam się udało! J W małej wiosce nad jeziorem spotkaliśmy młodego amerykańskiego pastora, który wskazał nam miejsce, gdzie farmerzy prowadzą sympatyczną lodge, o której brak informacji w jakichkolwiek przewodnikach.
Nasza wdzięczność dla pastora była tym większa, że zaprosił nas do siebie na obejrzenie transmisji z finału Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej.
Dojeżdżamy w sielankowe miejsce – bungalowy kryte strzechą, po pięknym ogrodzie przechadza się paw, indyki, gazele. Rozbrajający widok na jezioro i na dodatek pyszne jedzenie… tak długo wyczekiwana pierwsza w Zambii ryba okazała się warta czekania. Ważący ponad trzy kilogramy tiger fish był wybitny!
Nastały trzy dni pełnej regeneracji, wypoczynku, wędkowania, obserwowania przyrody, ot, słonie, krokodyle, hipopotamy…
Mnie niestety przyplątało się jakieś paskudztwo i zamiast się delektować smakołykami musiałam przejść na słynną dietę Małysza (bułki + banany). Grunt że dochodzę do formy i jutro wracamy rowerowy szlak!
Pozdrawiamy z Zambii!
Aha!
I jeszcze wierszyk (zgodnie z tradycją):
sunie po drodze żółta dżdżownica
dziewięć ma kółek ta „brennaborzyca”
sunie przez Zambię ku Kazika chwale
osiem odnóży napędza wytrwale
śledztwo na trasie skuteczne prowadzi
fakty układa, dane gromadzi
o wyczynach Nowaka głosi nauki
ucząc się zarazem przetrwania sztuki