No tak, Kościół jako pośredniak, jako dom kultury, jako klub dyskusyjny. Tylko płacz został. Bo już nie ma sensu tłumaczyć cokolwiek. Po prostu rozpacz.
Powiedziano nam, że nawracanie innych to prozelityzm. A teraz martwią się, jak przyciągnąć ludzi do wiary i Kościoła. Może najpierw niech ustalą wspólną wersję, bo katolicy zaczynają się gubić od tych sprzeczności i chaosu.
niskie to może w Warszawce, a jeśli nawet tak jest to czy pensja za jakieś ochłapy typu 2000 jest pensją czy jałmużną? przy obecnych cenach wszystkiego?
Biskup nie może stwarzać wrażenia, że Pan Bóg jest dodatkiem do rodziny, pracy, edukacji, wolności itd., że najpierw zajmijmy się świeckimi problemami młodych ludzi, a potem ewentualnie, tak niezobowiązująco, powiedzmy coś o Bogu, ale nie za dużo, by się nie zniechęcili lub nie wystraszyli, że ktoś ich ciągle do jakiejś sekty. Nie tędy droga. Ta droga jest błędna. Najpierw trzeba głosić Boga w całości, w pełnym wymiarze. Wskazywać na Niego jako Pierwszego i Najważniejszego. Tylko On może uporządkować nasze życie, tylko naprawdę nas kocha i o nas dba, ale w zamian żąda od nas okazywania Mu czci a nie lekceważenia i spychania na margines życia.
Odpowiedź jest prosta "słowa ulatują przykład inspiruje - powiedzenie łacińskie". "Zakładają innym ciężary na barki, których sami nosić nie chcą - Ewangelia". Do want you preach - postępuj tak jak głosisz - powiedzenie angielskie" no i może na koniec "Wiara bez uczynków martwa jest - Ewangelia" Wot i wsio jak ruskie gadają :)
Mi się wydaje że kluczem do wszystkiego jest rodzina. Jeśli ojciec i matka będą żyli wiarą w życiu codziennym, zawodowym i rodzinym i młodzi ludzie będą to widzieli na codzień - to wiara rodziców, ich miłość i sposób życia będzie dla młodych rzeczywiście drogowskazem. Ale ta wiara rodziców musi być rzeczywiście żywa. Bo jeśli dziecko, nastolatek, młody człowiek cały czas widzi że wiara sobie a życie sobie - to to się rozjedzie. Przykład - jeśli ojciec mówi o miłości i Bogu (o ile w ogóle mówi) a potem jadąc samochodem łamie przepisy (prędkość, parkowanie, etc), w niedziele robi zakupy, a przy okazji na imieninach przesadza z alkoholem - sorry Gregory - to się nie sprawdzi. Sprawa pierwszorzędna dla każdego katolika - modlitwa rodzinna, modlitwa małżeńska, Słowo Boże w rodzinie. W ilu domach dzieci, nastolatki a potem młodzież w ogóle tego nie widzą. Dlatego moim zdaniem rzeczą podstawową jest nie katechizacja dzieci i młodzieży ale dorosłych - rodziców, dziadków.
rodzina z dwójką dzieci: jedno mocną wierzące, drugie wcale. Ci sami rodzice, a inny wynik. Wiele jest takich rodzin. Więc postawa rodziców to nie wszystko