W mojej rodzinnej parafii (fakt, że po przeciwnej stronie Polski niż Wrocław) ministranci nigdy nie towarzyszyli księdzu podczas wizyty duszpasterskiej - mimo, że było ich całkiem sporo. Po raz pierwszy poznałem ten zwyczaj z opowiadań mojego brata, kiedy już jako dorosły trafił do innej diecezji. Ton artykułu jest dość alarmistyczny, ale trzeba chyba przyłożyć do sprawy właściwą miarę - to, co we Wrocławiu jest nie do pomyślenia, a u nas od kilkudziesięciu lat stanowi oczywistość.

Ludzie już nie postrzegają kolędy jako wynagrodzenia , służe przy ołtarzu od 9 lat i coraz częściej spotykam sie z tym że ludzie nie wpuszczają nas lektorów do domów mówiąc że wszystko mają , są też przypadki że ludzie są do nas agresywni lub komentują że przyszedł ministran wyżebrać pieniądze. Ludzie już nie traktują ministranta jak pomocnika księży tylko jak chłopaczka który przyszedł odmówił modlitwe i chce za to piątaka. A później księża dziwią sie że brakuje ministrantów , będzie brakować bo nikt nie chce być traktowany jak popychadło czy też pośmiewisko. U mnie w parafi jak narazie nie brakuje ministrantów ale starsi lektorzy nie chcą zbytnio chodzić na kolędzie , wiadomo że małego ministranta ludzie potraktują inaczej ale do starszych ministrantów podchodzą z pogardą i nie okazują szacunku. Ja szczerze nie dziwie sie że niektórzy nie chcą chodzić po kolędzie i napewno sam w przyszłym roku nie pójde .

U nas jest tak jak zawsze, wszystkich chcą chodzić na kolędę. Z resztą to nie jest parę złotych zakładając że chłopak pójdzie na kolędę 3/4 razy i dostanie z każdej 130zl. 130*3=390 a cztery to wychodzi 520 więc wydaje mi się że to nie takie małe pieniądze choćby nawet szedł 2 razy