W Polsce to byłaby gruba przesada. Społeczeństwo polskie niestety nie jest zbyt zamożne i płacenie pensji pierwszej damie z tytułu pełnienia swojej funkcji byłoby nie w porządku. Co w takim razie np. z kobietami, które zajmują się domem i nie pracują zawodowo (pracują za to w domu), nie mają też czwórki dzieci tylko np. dwójkę, a ich mężowie nie zarabiają tyle, ile zarabia prezydent RP?
Dla kobiety dom jest całym światem. Dla mężczyzny cały świat jest domem. Jeśli chcemy żeby pani Prezydentowa z jakiejkolwiek opcji politycznej reprezentowała nas w kraju i na świecie to musimy być gotowi zapłacić. Stać nas na to. Jeśli nie zapłacimy to czy mamy prawo wymagać?
Nawet gdyby jej reprezentacja była zauważalna, to 13 tysięcy miesięcznie za towarzyszenie w służbowych wyjazdach męża jest grubą przesadą. Proponowana kwota jest wyższa od pensji ministerialnej, a nie niesie za sobą żadnej odpowiedzialności, czy decyzyjności, stanowisko wymaga jedynie uśmiechania się.
Przeciez pani Duda jest praktycznie nieobecna publicznie. Pani Obama, jak wiele innych zon prezydentow byla bardzo aktywna spolecznie. A podroze z mezem to raczej premia za bycie zona prezydenta niz ciezka praca. Wiele kobiet rezygnuje z pracy na rzecz rodziny i nikt im tego (na szczescie!) z cudzych pieniedzy nie oplaca. Chyba pana prezydenta stac na sfinansowanie zony? W koncu byla to ich wspolna, dobrowolna decyzja.
Jeżeli ktoś uważa, ze pierwsza dama powinna otrzymywać jakieś pieniądze, niech otworzy fundację i z tej puli płaci, a skoro jest tylu polityków rozumiejących potrzeby tych pań- fundacja powinna być zasobna. Moich pieniędzy w tym nie będzie, bo wiele drugich dam, które naprawdę ciężko pracują, a ich mężowie nie zarabiają nawet średniej. Ponadto gdyby ktoś wpadł na pomysł: płacić, tzn. że powinniśmy ...wybierać Parę, a nie samego prezydenta. Wówczas wybiorę ...kawalera. A powaznie: skoro pierwsza dama udziela sie charytatywnie, tzn. że żyje w biednym kraju - niech więc wspiera męża raczej w aktywności dla wyrównania tych nierówności. Tymczasem litościwi ludzie chcą płacić za dobroczynność? To ja też poproszę - naprawdę się udzielam. O to chodzi?
Nie bardzo rozumiem dlaczego musi owa dama rezygnować z pracy na etacie? Jeśli rezygnuje to na swoją odpowiedzialność raczej? Prezydent może jej nawet płacić składkę ZUS i emerytalna z własnej kieszeni. A sam będzie miał prezydencka emeryturę, o ile się nie mylę. Plus ma urlop bezpłatny na UJ - tego zgoła nie rozumiem.
Potwierdzają się domysły z okresu kampanii wyborczej. PiS początkowo nie przewidywał, że Andrzej Duda jest w stanie wygrać z Komorowskim. Jako europoseł Andrzej Duda, wraz z dietami, zwrotami za delegacje i wykładami w szkole zarabiał ponad 50 tysięcy złotych. Po wygranych wyborach pensja spadła do 14 tysięcy. Dyskutowano wtedy w PiS, by podnieść pensję prezydenta, by zrekompensować spadek dochodów, jednak obawiano się, że zostanie to źle odebrane społecznie. Stąd pomysł, by przyznać pensję pierwszej damie.
Dla mężczyzny cały świat jest domem.
Jeśli chcemy żeby pani Prezydentowa z jakiejkolwiek opcji politycznej reprezentowała nas w kraju i na świecie to musimy być gotowi zapłacić. Stać nas na to.
Jeśli nie zapłacimy to czy mamy prawo wymagać?