GDZIE JEST MINISTER GOWIN ? Wicepremier w rzadzie PIS? Ma WLADZE ODWOLANIA REKORA PANSTWOWEJ UCZELNI, CZEMU Z TEGO PRAWA NIE KORZYSTA? To jest cala prawda o PISIE! Nie broni zycia, lgbt do szkol wprowadza i na wyzsze uczelnie!
Jak mówi artykuł, można w ciemno strzelać, że prelegentka należy do osób, które będą przy każdej okazji szerzyć chore ideologie jak "niech dziecko przy pełnoletności wybiera sobie swoją płeć".
Jak zawsze najważniejsze jest nie merytoryczna wartość tematu, tylko organizatorzy i ich światopogląd. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że organizacje lgbtq postawią wyłącznie na aspekty medyczne opisanego przez Młodego lekarza schorzenia. Raczej będzie to podstawa by uogólnić i usprawiedliwić tym wszelkie formy lgbtq...
A potem społeczeństwo narzeka na lekarzy - że źli, że nieludzcy itd... Jak mają być ludzcy, skoro "studenci" nie tolerują/nie szanują/nie chcą rozumieć pacjentów, którzy nie odpowiadają ich światopoglądowi? Coś jest nie tak. Wykład nie jest obowiązkowy nawet, a niektórzy chcą narzucić innym swoje poglądy i uniemożliwić im edukację w tym istotnym medycznie i społecznie temacie. Drogie Koleżanki i Koledzy z UMED we Wrocławiu, którzy tak pieczołowicie staracie się forsować swoje poglądy nie licząc się z cudzymi: 1. Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe; 2. Ciało jest Świątynią Ducha (niezależnie od tego, jaką płeć biologiczną czy społeczną reprezentuje); 3. Uczelnia jest z ustawy świecka i nie może faworyzować ani umniejszać ze względu na rasę, płeć, czy wyznanie; 4. Wykład w żadnym stopniu nie zagraża nikogo zdrowiu psychicznemu a tym bardziej fizycznemu ze względu na profesjonalną obstawę merytoryczną Pracowników Uczelni. Jedyne zagrożenie dla zdrowia powodujecie Wy Koleżanki i Koledzy (otwórzcie sobie Szczeklika u poczytajcie o czynnikach ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, tam pewnie znajdziecie wzmiankę o wysokim ciśnieniu, o który przyprawiacie każdego rozsądnego człowieka :P); 5. Zabronić wypowiadania się osobom spoza środowiska medycznego sensu stricto, to jakby zabronić osobom świeckim wypowiadać się na tematy religii - i w jednym, i w drugim przypadku czynnik "nieprofesjonalny", jakim są osoby spoza środowiska (medyków czy duchownych) sprawia, że nasze profesje są warte zachodu, bo mamy komu służyć i kogo potrzeb słuchać. Duchowny, powinien słuchać wiernych, którzy pozwalają mu spojrzeć na różne tematy z innej perspektywy, tak i lekarz (czy student) powinien mieć taką możliwość i nie można im tego odbierać.
W artykule przytoczono konkretne tezy prelegentki zagrażające zdrowiu. Na przykład: "powstrzymanie się od interwencji chirurgicznych ze względu na ich rzekomy okaleczający charakter". Sama "obstawa merytoryczna" nie daje żadnej gwarancji. W końcu istnieją ludzie o złych zamiarach. Nie ma czegoś takiego jak "płeć społeczna". Jest to bzdurne określenie, przez które ideologia gender próbuje terminologicznie ściśle powiązać cechy osobowości z płcią, a przez to rozmyć znaczenie tej ostatniej. Niby tak się powołujesz na Przykazania, a sam stosujesz niemerytoryczne ataki typu "podwyższacie ciśnienie". Oczywiście zgadzam się, że powinna panować jak największa wolność słowa. I że uczelnie publiczne powinny wspierać wszelkie debaty. Moim zdaniem nie tylko profesjonalne i nie tylko na tematy naukowe. Moim zdaniem każdy powinien móc organizować debaty na uczelniach; dla porządku mogłoby istnieć wymaganie zgłoszenia przez organizację studencką. Wolałbym tylko, by uczelnia w swoich możliwościach komentowała, co na takich debatach było naukowe a co ideologiczne. I dalej, nie ma absolutnie nic co się dziwić, że ta "debata" budzi gorący sprzeciw. Winne są same władze uczelni oraz organizacje przygotowujące tę debatę. To oni walczyli o zniszczenie wolności słowa i zablokowanie debaty o syndromie poaborcyjnym. Z czystej nienawiści do Chrześcijaństwa czy chęci usunięcia opcji niezgodnych z ich poglądami. Teraz zasłaniają się takimi bzdurnymi tezami że "nikt nigdy na świecie nie cierpiał na uraz poaborcyjny" albo że debata była "nienaukowa" (?!), bo spośród grona licznych profesjonalistów nikt nie miał funkcji nauczyciela akademickiego (a co to niby zmienia w kwestii merytoryki?). Na świecie od dekad coraz usilniej cenzuruje się poglądy Chrześcijańskie, konserwatywne i racjonalistyczne/logiczne, a promuje się nawet jaskrawo błędne poglądy marksistowskie i relatywistyczne. Jak się kogoś usilnie coraz bardziej prześladuje, to nic dziwnego, że zaczyna walczyć każdą możliwą bronią.
Jak można kobiecie z zespołem Turnera powiedzieć, że nie jest kobietą tylko jest interplciowa? Przecież to może być dla niej przykre. Czy aby na pewno te osoby wymienione chcą być reprezentowane przez lgbt? Przecież to jest jakby inny problem od tego, że ktoś ma brodę, ale chcę nosić kieckę. Te osoby zazwyczaj dobrze wiedzą kim sa, a nie stoją w rozkroku.
Bardzo proszę o nie używanie sformułowania „społeczność studencka”. Osoby „oburzone” stanowią marginalna część owej społeczności. A tak w temacie to chciałbym tylko zauważyć, że lekarz ma prawo, a wręcz obowiązek być osoba otwartą, tolerancyjną i uświadomioną. Więc proszę przestać pisać bzdury na temat ideologizowania kogokolwiek. Bo tak jak lekarz leczy białego, heteroseksualnego katolika, tak i ma obowiązek leczyć czarnoskórego, homoseksualnego Żyda (przykładowa zbitka) i tak samo musi leczyć osobę interpłciową. Problem polega na tym że wiedza jest szczątkowa wiec każda forma jej poszerzenia jest miłe widziana. Porównania do wykładu na temat aborcji są niewłaściwe, gdyż z zgodnie z polskimi przepisami prawa aborcja jest dopuszczana w konkretnych sytuacjach i głoszenie na wykładach o jej całkowicie negatywnym wpływie JEST niezgodne z aktualna wiedza medyczna. O interplciowosci tego nie można powiedzieć. Na szczęście także żyjemy w wolnym kraju i nikt nikogo nie zmusza żeby na ten wykład iść. Pozdrawiam
To czemu tak protestowaliście parę miesięcy temu przed wykładem o naprotechnologii, in vitro, aborcji? Podobno lekarz ma prawo, a wręcz obowiązek być osoba otwartą, tolerancyjną i uświadomioną. Więc proszę przestać pisać bzdury na temat ideologizowania kogokolwiek....
Co znaczy fragment "głoszenie na wykładach o całkowicie negatywnym wpływie aborcji JEST niezgodne z aktualna wiedza medyczna"? Dokładniej "całkowicie negatywny wpływ"? Bo nie wiem, co to miałoby znaczyć. I jaki jest związek między "negatywnym wpływem według wiedzy medycznej" a "dopuszczalnością w prawie"? Jak coś się staje legalne, to nagle zmienia się jego wpływ medyczny? Miała być debata o syndromie poaborcyjnym. Informująca o nim i o sposobach pomagania.
Uwaga. Forum opanowane przez lobby Homoseksualne. Prawdopodobnie kolega Dremor pod różnymi nickami wypisuje swoje mądrości i linkuje na facebooku stąd ta popularność.
"Uniwersytet jest miejscem, w którym dyskutuje się na różnego rodzaju tematy pod warunkiem, że mają one oparcie naukowe, czyli są oparte o udokumentowane badania naukowe", "Prelegentka rzeczywiście nie jest lekarzem, ale jest osobą, której problem medyczny bezpośrednio dotyczy" - jak wywalaliście Terlikowskiego i Kaję Godek to te same argumenty jakoś nie pomogły?
Nie ma czegoś takiego jak "płeć społeczna". Jest to bzdurne określenie, przez które ideologia gender próbuje terminologicznie ściśle powiązać cechy osobowości z płcią, a przez to rozmyć znaczenie tej ostatniej.
Niby tak się powołujesz na Przykazania, a sam stosujesz niemerytoryczne ataki typu "podwyższacie ciśnienie".
Oczywiście zgadzam się, że powinna panować jak największa wolność słowa. I że uczelnie publiczne powinny wspierać wszelkie debaty. Moim zdaniem nie tylko profesjonalne i nie tylko na tematy naukowe. Moim zdaniem każdy powinien móc organizować debaty na uczelniach; dla porządku mogłoby istnieć wymaganie zgłoszenia przez organizację studencką. Wolałbym tylko, by uczelnia w swoich możliwościach komentowała, co na takich debatach było naukowe a co ideologiczne. I dalej, nie ma absolutnie nic co się dziwić, że ta "debata" budzi gorący sprzeciw. Winne są same władze uczelni oraz organizacje przygotowujące tę debatę. To oni walczyli o zniszczenie wolności słowa i zablokowanie debaty o syndromie poaborcyjnym. Z czystej nienawiści do Chrześcijaństwa czy chęci usunięcia opcji niezgodnych z ich poglądami. Teraz zasłaniają się takimi bzdurnymi tezami że "nikt nigdy na świecie nie cierpiał na uraz poaborcyjny" albo że debata była "nienaukowa" (?!), bo spośród grona licznych profesjonalistów nikt nie miał funkcji nauczyciela akademickiego (a co to niby zmienia w kwestii merytoryki?). Na świecie od dekad coraz usilniej cenzuruje się poglądy Chrześcijańskie, konserwatywne i racjonalistyczne/logiczne, a promuje się nawet jaskrawo błędne poglądy marksistowskie i relatywistyczne. Jak się kogoś usilnie coraz bardziej prześladuje, to nic dziwnego, że zaczyna walczyć każdą możliwą bronią.
Miała być debata o syndromie poaborcyjnym. Informująca o nim i o sposobach pomagania.
Prawdopodobnie kolega Dremor pod różnymi nickami wypisuje swoje mądrości i linkuje na facebooku stąd ta popularność.