To jest ciekawy problem, dlaczego wierzący odchodzą od Kościoła. Oczywiście można winić wszystkich i wszystko wokół.
Ale ciekawym zjawiskiem jest połączenie odejść, ale równocześnie szukanie duchowości. W różnych zresztą miejscach.
Bo może jest tak, że współczesny Kościół za bardzo zajmuje się sam sobą i zbyt bardzo pokłada ufność we własne siły. Może akcje ewangelizacyjne, ale też sposób głoszenia kazań "jak do Matki" nie jest tym, czego potrzebują wierni.
Warto całą dyskusje rozpocząć od sprawdzenia czemu ludzie porzucają wiarę, czemu w rodzinach katolickich zamiera choćby wspólne uczestnictwo we Mszach sw. Czemu tak mało osób aktywnie uczestniczy w życiu parafialnym.
I jeszcze jedno, cokolwiek zrobimy, cokolwiek sobie na takich zebraniach opowiemy to i tak czasu nie cofniemy. Nie będzie tak, jak kiedyś, gdy Kościół był ważny dla ludzi z samego faktu Jego bycia. Nie będzie tak, że jak wymyślimy jakąś super akcje ewangelizacyjną to osiągniemy trwały wzrost aktywnych wierzących. Nie będzie też tak, że jak nadal będzie infantylnie traktować wiarę, to ludzie przyjdą do Kościoła szukać poważnie duchowości.

Mazurek jest naprawdę dobry. Tak jak mówi, tak odpytuje polityków w radiu z każdej opcji politycznej. Tropi ściemę szczerze, do bólu niczym detektyw sprawcę przestępstwa.

Lubię Mazurka do porannej kawy😉

Napewno kazania są jednym z powodów, dla którego ludzie odchodza od Kościoła. Widzę to po sobie, ale jeszcze bardziej po swojej żonie.
W naszym kościele bardzo często są czytane (zdecydowanie za długie) listy - nie sposób się na nich skupić. Kazania pełne nic nieznaczących frazesów typu "otwórzcie swoje serca". Bardzo mało odwołań do Ewangelii, żadnych konkretów na temat codziennego życia. Kazania nie mają żadnego wstępu ani podsumowania.
Problem nie są tylko kazania, ale ogólnie senna atmosfera, nuda, brak zaangażowania, smętne śpiewy itp.