Zdarzenia z pierwszych dni stycznia dają nadzieję, że w Kościele w Polsce zaczną się zmiany na lepsze.
W zamieszaniu powstałym wokół osoby arcybiskupa Wielgusa łatwo nie zauważyć innych, ciekawych informacji. A czasem warto.
W całej sprawie abp. Wielgusa nieustannie brakuje mi rzeczywistego odniesienia do kwestii najważniejszych.
Śmieszyło mnie, gdy w stanie wojennym maleńki opornik przyczepiony do klapy marynarki czy swetra wywoływał nerwowe reakcje przedstawicieli ówczesnej władzy. Zastanawiałem się, czy stróże prawa byliby w stanie odróżnić go od równie małej diody. Myślałem, że takie absurdy może rodzić tylko system totalitarny. Niestety okazuje się, że także demokracja.
Dwóch mężczyzn zaatakowało paru innych. Kilku z poważnymi ranami kłutymi trafiło do szpitala. O sprawie trąbią wszystkie media. Wydarzenie niesłychane. Sensacja. Gdzie indziej zebrało się 40 tysięcy młodych ludzi, w tym 8 tysięcy z Polski. Towarzyszyło im 170 duszpasterzy. Tego wydarzenia prawie nie zauważono.
Czego można - ulegając tej nieco pogańskiej modzie - życzyć Kościołowi w rozpoczętym 2007 roku od Narodzenia Chrystusa?
Czy dla Kościoła, zarówno w skali globalnej, jak i w Polsce, rok 2006 był dobry czy zły?
Ten wydawałoby się sprawiedliwy wyrok, jaki otrzymał Husajn, niezwykle ostro skrytykował reprezentant Stolicy Apostolskiej.
W oczekiwaniu na papieskie decyzje grupa znaczących w Polsce osób postanowiła wysłać do Ojca Świętego list - „Deklarację w sprawie uwolnienia liturgii tradycyjnej". Chodzi o rozpatrywaną od pewnego czasu przez Stolicę Apostolską możliwość nieograniczonego sprawowania Eucharystii w rycie trydenckim - po łacinie, plecami do ludu.
Myślę, że już najwyższa pora, aby Kościół katolicki w Polsce podjął naprawdę poważną rozmowę o sobie samym.