Większość amerykańskich katolików śpi, są jak żaby w garnku z wodą, która nagrzewa się stopniowo, dlatego nie czują tego i zamiast wyskoczyć z naczynia skończą żywot w ukropie – taką diagnozę obecnej sytuacji w Kościele katolickim w USA przedstawia ks. Dwight Longenecker.
Kapłan, autor wielu książek, publikacji, duszpasterz katolickiej parafii w Greenville w Karolinie Południowej, jest byłym protestantem ewangelikalnym i anglikaninem. Przeszedł na katolicyzm w 1995 roku, a 7 lat temu przyjął święcenia kapłańskie na mocy specjalnych postanowień Jana Pawła II z 1981 roku.
Według współredaktora jednej z najbardziej poczytnych w USA książek poświęconych konwersjom na katolicyzm (The Path to Rome Modern Journeys to the Catholic Church) uśpieni dobrobytem i omamieni materializmem katolicy amerykańscy nie dostrzegają, że nadciąga prawdziwy kryzys, nie czują, że przybliża się katastrofa.
„Musimy się obudzić i poczuć katastrofę. Musimy uświadomić sobie, że wzrasta temperatura” – ostrzega publicysta, który przez większość życia pracował jako anglikański duchowny w Anglii. Jego zdaniem, nowoczesna wizja świata „wpełzła do społeczeństwa” i przysłoniła katolicki punkt widzenia, co zaowocowało relatywizmem, który całą prawdę sprowadza do opinii osobistej.
„Ty masz swoją prawdę, ja mam swoją. Jeśli prawda jest względna, wszystko jest dozwolone. Przemyśl to. Jeśli prawda jest względna, możesz robić wszystko, co cię podoba się i musisz to tolerować” – pisze duchowny, powieściopisarz i poeta.
Inną trucizną, która, zdaniem ks. Longeneckera, niszczy Kościół, jest utylitaryzm, czyli przekonanie, że wszystko, co jest użyteczne, jest dobre. Jak zauważa duchowny, zasady utylitarystyczne przynoszą zgubne rezultaty, gdy zastosuje się je do wyborów moralnych. „Nagle wartość osoby jest sprowadzana do jej użyteczności czy tzw. jakości życia, lub pytania, czy utrzymanie jej przy życiu kosztuje nas dużo” – zauważa, podkreślając, że katolicy przenieśli utylitarystyczne podejście na kwestie liturgii, małżeństwa oraz wielu innych dziedzin życia, stawiając na pierwszym miejscu to, co jest użyteczne, ekonomiczne i praktyczne.
Za trzecią rzecz zatruwającą Kościół autor blogu uznał sentymentalizm, gdy ludzie wybierają to, co wydaje się miłe, pełne współczucia i troski. Według duchownego, faworyzując takie wartości jako kryteria wyborów, w efekcie wielu katolików ze względu na współczucie opowiada się za aborcją dla jakiejś biednej kobiety, lub powodowani troską są za unicestwianiem osób starszych, niedołężnych czy niepełnosprawnych.
„Sentymentalizm w połączeniu z utylitaryzmem oznacza obozy śmierci” – konkluduje autor „Adventures in Orthodoxy” i „Christianity Pure & Simple”.
Publicysta przypomina, że naziści też zaczynali od ustanawiania praw, pozwalających, by lekarze w białych fartuchach „pozbywali się jak chwastów” upośledzonych umysłowo, chorych czy nieprzystosowanych, a dopiero potem przywdziali uniformy ze swastyką i trupią czaszką.
„Myślisz, że nie może do tego dojść? Jesteś jak żaba w gorącej wodzie... a temperatura wzrasta” – kończy komentator.
Ks. Longenecker, który jest też duszpasterzem szkoły katolickiej w Greenville, ma żonę i czwórkę dzieci.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.