Katolicki biskup Banja Luki Franjo Komarica w rozmowie z Radiem Watykańskim podkreślił wielkie nadzieje, jakie łączy z wizytą papieża Jana Pawła II 22 czerwca w Republice Serbskiej w Bośni i Hercegowinie.
Po 22 czerwca nic nie będzie już takie jak przedtem, a wiele może się "pozytywnie zmienić". Bp Komarica wskazał, że nadzieje łączone z wizytą Papieża wychodzą daleko poza krąg mniejszości katolickiej. - Nie tylko katolicy, lecz także wielu niekatolików bardzo się cieszy na przybycie Ojca Świętego. Wszyscy oczekują, że ta wizyta przyniesie coś bardzo szczególnego, coś dobrego, pozytywnego, konstruktywnego , jakościowy krok naprzód - uważa bp Komarica. Już wielką korzyścią dla społeczeństwa są wspólne prace przygotowawcze, przez co zbliżają się do siebie politycy i różne grupy, zbliżają się także ludzie, co tworzy pozytywny klimat. - W tej "późniejszej pracy" należy przede wszystkim podjąć zdecydowane kroki w kierunku państwa prawa - stwierdził biskup Banja Luki. - Niestety takiego państwa prawa ciągle jeszcze nie mamy - podkreślił dodając, że brakuje wyraźnego nadania kierunku państwu przez władze polityczne. Pewne kroki w tym kierunku podejmują wprawdzie przedstawiciele instytucji międzynarodowych, którzy "w zasadzie odgrywają tu główną rolę, ale wszystko toczy się bardzo powolnie i niewyraźnie". Mimo iż od czasu konferencji w Dayton minął już ósmy rok, wielu uchodźców i wypędzonych ciągle nie może powrócić w swoje strony rodzinne. - Po Dayton i wielu innych konferencjach, których głównym tematem był aneks 7, a więc prawo powrotu dla uchodźców i wypędzonych, powróciło tylko niewielu z nich. Dotyczy to szczególnie katolików regionu. W region Republiki Serbskiej dotychczas wróciło niecałe trzy procent wypędzonych katolików. - Sytuacja katolików w tej części Bośni jest trudna, powiedziałbym nawet prawie beznadziejna - powiedział bp Komarica. Tu już nie ma katolików. Spośród 220 tys. wypędzonych powróciło niecałe 10 tys. Ponadto poszczególne grupy etniczne w Bośni "nie żyją już tak jak dawniej". - Ciągle znajdowali "modus vivendi", gdy w spokoju pozwalano im rozbudować dom. Ale z zewnątrz traktowani są w dalszym ciągu według starej zasady "dziel i rządź". Odpowiedzialność za to ponoszą - zdaniem biskupa - mocarstwa zachodnie, rywalizujące ze sobą o władzę i wpływy na Bałkanach. Można by powiedzieć, że w Bośni lat dziewięćdziesiątych kontynuowana jest pierwsza wojna światowa: to, czego chcieli Niemcy, kwestionowali Francuzi, lub Anglicy. - Francuzi mi mówili: nasze dziecko umarło, bo Jugosławia była symbolem naszego zwycięstwa po zakończeniu pierwszej wojny światowej. - Europa ciągle nie jest w stanie przywrócić porządku we własnym domu. Cóz wiec moze zaoferowac innym kontynentom? - pyta retorycznie biskup Banja Luki. - Dlatego mam obowiązek stawiania jasnych pytań Europejczykom i na miarę swoich możliwości pomóc im, by postawili prawdziwą, wyraźną i rzeczową diagnozę naszej tragedii i mogli zastosować odpowiednią terapię - stwierdził bp Komarica. Podkreślił, że absolutnie nie może dopuścić, by "utrwalił się" status quo po wypędzeniach. - Mówię na to: nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Jako "jedyną jasną i konsekwentną postać" w tej tragedii, "podobnie jak we wszystkich tragediach świata", bp Komarica wymienił Jana Pawła II. - Ojciec Święty zawsze podkreślał fundamentalne prawa człowieka: bezpieczeństwo życia, prawo do ojczyzny i prawo do godnego życia - podkreślił. Zwrócił uwagę, że Papież wielokrotnie zabierał głos w czasie tragedii, jaka rozegrała się w Bośni i Hercegowienie. Jan Paweł II interweniował osobiście prawie 300 razy i przy różnych okazjach apelując: "wstrzymajcie wojnę, ratujcie ludzi!". Bp Komarica wyraził przekonanie, że Papież również podczas obecnej wizyty w Banja Luce "zdemaskuje" po raz kolejny "zbrodnie, niesprawiedliwość i inne występki". W takiej sytuacji Jan Paweł II widzi wielką odpowiedzialność biskupów Bośni i Hercegowiny, którym powiedział: - Musicie uczynić wszystko, aby powracali księża i zakonnicy, aby powracali katolicy. Kościół powszechny musi wam w tym pomóc zarówno materialnie jak też innymi środkami solidarności.
Premier Sunak był przerażony tym, co działo się do tej pory.
Premier Sunak był przerażony tym, co działo się do tej pory.