Odwiedzał dzielnice nędzy, sierocińce i domy starców, bo wie, że jego miejsce jest wśród najbiedniejszych - mówi zmartwychwstanka, s. Karolina Frąk, która od 13 lat pracuje w Argentynie. W rozmowie z KAI opowiada, jak kard. Jorge Bergoglio zaopiekował się przebywającą w domu dla umysłowo chorych dziewczynką.
Znalazł dla niej dom opieki, osobiście prosił siostry, żeby zajęły się dzieckiem ulicy.
Pracująca w dzielnicy Lanus na prowincji Buenos Aires s. Karolina, która od 13 lat mieszka w Argentynie, opowiada, jak pewnego dnia do domu dziecka, prowadzonego przez siostry zmartwychwstanki, osobiście zadzwonił kard. Bergoglio i spytał, czy mogą przyjąć dziewczynkę, która potrzebuje opieki. - To była dwunastoletnia dziewczynka, która nie ma rodziny i przez pół roku przebywała w szpitalu psychiatrycznym. Zadzwonił do nas, osobiście z nim rozmawiałam. "Ja tylko chce prosić siostrę o jedno: żeby siostry zrobiły wszystko żeby mogła być u was. Żeby po wyjściu ze szpitala mogła rozpocząć życie godne każdego dziecka".
Kard. Bergoglio zapewnił nas także, że nam pomoże, bo wiedział, że nasz dom nie jest przystosowany do opieki nad dziećmi z problemami psychiatrycznymi. Ale miał wielką nadzieję, że dziewczynka nie jest skazana na zawsze na życie z tą chorobą, że będzie mogła normalnie funkcjonować. I rzeczywiście, półtora miesiąca od przybycia do naszego domu, udało się odstawić wszystkie psychotropy i rozpoczęła normalne życie z pozostałymi dziewczynkami w naszym domu. Ona nie wie, komu to zawdzięcza, ale dziś do niej zadzwonię żeby jej powiedzieć, że to obecny Ojciec Święty zaopiekował się nią i miał wpływ na to, że została zaadoptowana - od dwóch lat jest w rodzinie zastępczej. Dziś mówi, że może obchodzić urodziny dwa razy do roku - w dzień biologicznych narodzin i w dniu, gdy trafiła do ośrodka, prowadzonego przez siostry. Mówi to otwarcie i daje o tym świadectwo - stwierdziła s. Karolina.
A zawdzięcza to obecnemu Ojcu Świętemu i temu, że wychodził do ludzi najbardziej ubogich, najbardziej potrzebujących. Szedł do miejsc, gdzie są ludzie cierpiący. Dziewczynkę spotkał w szpitalu, potem odszukał nasz adres i do nas zadzwonił.
Ludzie wczoraj, gdy dowiedzieli się o wyborze, szaleli z radości i dzielili się świadectwem. Mówili: Siostro, ja spotykałem go na ulicy i mogłam ucałować go w rękę. Bo nie jeździł samochodami, wsiadał w autobus, w metro, widział biedaków na ulicy, szedł do najbiedniejszych dzielnic do najbiedniejszych żeby poświęcić nową szkołę, nową salę do udzielania pierwszej pomocy. Przyjeżdżał bez zapowiedzi, np. do domu starców, słuchał ludzi, którzy nie mieli się do kogo zwrócić. Po Mszy św. zawsze wychodził żeby spotkać się z ludźmi, wymienić pocałunek pokoju jak to jest u nas w zwyczaju. My pozdrawiamy się tu uściskiem i pocałunkiem pokoju, a on czekał, aż ostatnia osoba, która sobie tego życzy, mogła to uczynić.
Na Mszach św., które odprawiał, widać było jego głęboką modlitwę. Widać było żywą modlitwę i blask w oczach, niosący nadzieję, że będzie dobrze. Sądzę, że jest to nadzieja nie tylko dla Argentyny, ale dla całej Ameryki Łacińskiej. Najbiedniejsi potrzebują tego spojrzenia, pełnego nadziei, że ich życie może się zmienić, że mogą żyć godnie - stwierdziła s. Karolina Frąk.
Zmartwychwstanki z Lanus prowadzą Dom Dziecka dla dzieci zaniedbanych, niedożywionych, porzuconych, ofiar przemocy. Ośrodek istnieje od 11 lat i jest w stanie przyjąć ponad 20 dzieci. Pracują w nim obecnie dwie siostry i nowicjuszka z Boliwii, która przechodzi formację. Otrzymują też pomoc od dobroczyńców i wolontariuszy, nieraz nieznane osoby zatrzymują siostry na ulicy pytając, czy mogą pomóc.
Zakonnice obejmują dzieci opieką medyczną, zapewniają im edukację. - Często muszą zaczynać w wieku 10 lat od zera, od nauki czytania i pisania. - Nieraz pierwszy raz w życiu u nas myją zęby, dziwią się, że śpi się w pidżamach - opowiada s. Karolina. - Bardzo ważna jest edukacja, zakonnice załatwiają podopiecznym bezpłatną naukę w prywatnych szkołach, prowadzonych przez ojców franciszkanów.
- Ale to, czego najbardziej potrzebują, to miłość. Potrzebują uścisku, poczucia ciepła rąk w swoim ręku -zapewnia zakonnica.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.